
Dziś Serena nie była absolutnie topowa, napisze o tym raz i więcej nie wspomnę, bo to Ana Ivanovic wygrała ten mecz, a nie rywalka przegrała. Gem na 2-0 w 3 secie, 4 punkty wygrane returnem, w tym 3 bezpośrednio, dziękuję, dobranoc. Niesamowicie było patrzeć jak Amerykanka przy swoim podaniu była jak kaczka na strzelnicy, co chwilę trafiana pociskiem z returnu. Pewność i agresja w wymianach, kończenie na zawołanie(33-22 w piłkach wygranych dla Any, w tym 13 asów Williams), ale przede wszystkim fantastyczne nastawienie mentalne i pewny serwis, żadnych(poważniejszych

Osobne słowo należy się forhendowi. Sporo mówiło się o tym, że Ivanovic straciła błysk w tym zagraniu. Dziś to był ponownie kosmos i najbardziej widowiskowe uderzenie WTA, serce rosło po kolejny soczystych piłkach z tej strony, ta cudowna lekkość tego zagrania zapiera dech. Chyba nie muszę mówić, jaka powinna być naturalna konsekwencja tego meczu, wyniku, tego niesamowitego sukcesu i pokazu gry w tenisa. Znowu, oczekiwań nie ma, jedynie nadzieje. Niewielkie. Ale dziś cały świat zobaczył, jak niemożliwe staje się możliwe.