Forum fanów tenisa ziemnego, gdzie znajdziesz komentarze internautów, wyniki, skróty spotkań, statystyki, materiały prasowe, typery i inne informacje o turniejach ATP i WTA.
Adam Baworowski (ur. 9 sierpnia 1913 w Wiedniu, zm. 1942 pod Stalingradem) - hrabia, tenisista polsko-austriacki, finalista turnieju Cote d'Azur w Cannes w 1939, w turniejach wielkoszlemowych najdalej dochodził do czwartej rundy w singlu oraz półfinału w deblu, trzykrotny reprezentant Austrii oraz jednokrotny Polski w Pucharze Davisa.
Pochodził ze znanej galicyjskiej rodziny arystokratycznej. Do czasu Anschluss mieszkał w Austrii, którą reprezentował na arenie międzynarodowej. W 1936 walnie przyczynił się do wyeliminowania Polski z rywalizacji o Puchar Davisa wygrywając dwa mecze, w tym w singlu przeciwko Ignacemu Tłoczyńskiemu.
W maju 1939 wystąpił w reprezentacji Polski w meczu o Puchar Davisa przeciw Niemcom. Na kortach warszawskiej Legii, Polska przegrała mecz z Niemcami 2:3, a Baworowski doznał trzech porażek. W grze pojedynczej uległ Roderichowi Menzelowi 5:7, 3:6, 6:2, 6:2, 4:6 oraz Hennerowi Henkelowi 4:6, 2:6, 3:6. Natomiast w deblu, partnerując Józefowi Hebdzie został pokonany przez Henkela i Georga von Metaxa 7:5, 4:6, 2:6, 2:6.
W czasie II wojny światowej wcielony do Wehrmachtu. Zginął podczas bitwy pod Stalingradem w 1942.
Wspomniałem już o tym, że przyjęto mnie do Legii. Spełniło się jedno z marzeń. Ostatnie lata 30-te, jedne z najpiękniejszych w życiu – Legia. Niech pojawi się wyjątkowa postać… Adam.
(…)
Polskie rodziny z Małopolski w okresie zaboru austriackiego niejednokrotnie zapuszczały korzenie w Wiedniu. Takie były też losy Adama, który z zapałem zaczął uprawiać tenis. Szybko został uznany za wunderkinda kortu, gdyż mając 13 lat, w roku 1929, pokonał ówczesnego mistrza Polski Maksa Stolarowa. Dwa lata wcześniej wygrał w grach młodzieżowych z Niemcem Hennerem Henkelem, poźniejszą czołową rakietą świata.
Los zdarzy, że 12 lat później, kilka miesięcy przed hitlerowski atakiem na Polskę, w zupełnie innych okolicznościach i już w polskich barwach walczyć będzie z tym samym Henkelem w meczu Niemcy – Polska w Pucharze Davisa. Adam Baworwoski, rozpiesczony paniczyk, odnosił też sukcesy w turniejach i trzykrotnie zdobył mistrzostwo Austrii juniorów.
W 1933 roku na kortach Legii odbywały się Międzynarodowe Mistrzostwa Polski. To były pierwsze miesiące mojej miłości do tenisa. Wszedłem przez szparę w ogrodzeniu i przycupnąłem na trybunie. W dole, na centralnym korcie, toczył się mecz deblowy. Po jednej stronie walczyli Austriacy: Artens i Matejka, a po drugiej szczupły Patrick Hughes - wówczas jeden z najlepszych deblistów świata. Za partnera miał młodzieńca o jasnej czuprynie, szybkiego jak iskra i pięknie grającego przy siatce. -Kto to jest – zapytałem siedzącego obok starszego pana.-Nazywa się Adam Baworowski i jest Austriakiem. Już ma za sobą wyniki. Z Georgem Metaxą tworzą świetnego debla.
Kto mógł przypuszczać, że pięć lat później Baworowski pojawi się znów na kortach Legii jako reprezentant Polski . Ale zanim do tego dojdzie, będzie jeszcze grał w barwach Austrii przeciwko Polakom. W 1936 roku w Pucharze Davisa przyczyni się do naszej przegranej 2:3, gdy pokona Tłoczyńskiego w trzech setach (Ignacy przeżywał wtedy kryzys formy) i wraz z Metaxą w deblu rozniesie Józefa Hebdę i Kazimierza Tarłowskiego.
(…)
Nadszedł roku 1938. Stało się to, co musiało się stać. Hitler zaczął szarpać Europę: najpierw zajął Austrię, więc Baworowski po Anschlussie opuścił Wiedeń i przyjechał do Polski. Akurat byłem na Legii w dniu, kiedy pierwszy raz pojawił się tam elegancko ubrany i uśmiechnięty. Uśmiechem nadrabiał zaniepokojenie, jak go też przyjmą. Dziennikarze i fotoreporterzy już czekali. Usiadł na drewnianej balustradzie przy korcie nr 2 w granatowym swetrze, trzymając trzy maxplaye (…). A potem rozpoczął trening. 20 minut tylko serwis. Poło godziny uderzeń z woleja. Potem grał na zmianę z Ignacym Tłoczyńskim i Ernestem Wittamenm – dwie godziny… trzy. Wszyscy byli zaskoczeni. To on tyle gra?
Lody szybko, stopniały, Miał wdzięk ten przystojny blondyn o ładnej sylwetce i estetycznym stylu gry. Żywiołowy i nerwowy na korcie. Typ mężczyzny , który zawsze pozostaje chłopcem. Polubiliśmy się. Któregoś dnia podszedł i powiedział – Chodź zagramy. Kort nr 7 jest wolny. Mówił kiepsko po polsku, ale szybko się uczył.
Tak zaczęło się coś niezwykłego w moim życiu. Nie zdając sobie sprawy, że chodzę do szkoły, Adam zaproponował mi stałą grę przed południem. Ustalił szczegóły regulaminu : każdego gema rozpoczynał od stanu 0:15, zaś wszystkie piłki poza returnem po moim serwisie starał się odbijać z woleja, utrudniając sobie grę. Powodowało to, że nasze mecze były zacięte, aż nie chce mi się wierzyć, że często toczyły się nawet pięciosetówki. On trenował głownie grę z powietrza, ja robiłem szybkie postępy. Nie chodziłem do szkoły, ale grałem z Baworwskim. Zostałem na drugi rok w klasie. Za to rok później w mistrzostwach Polski w Poznaniu w kategorii juniorów bardzo mi się powiodło.
Zaprzyjaźniliśmy się. Naśladowałem nie tylko jego woleje, lecz sposób ubierania się na korcie i nie tylko. Chodziłem w takiej samej marynarce jak Adam – szarej w ciemną kratę „Prince de Galles”. Do tej pory moim ulubionym graczem był Hebda – artysta rakiety, niestety, w co piątym meczu. Tłoczyński dopiero w czasie okupacji stanie się moim wzorem, także poza kortem.
(…)
Kilka miesięcy przed wybuchem wojny graliśmy w Warszawie z potężnymi także w tenisie Niemcami (…). W zaciętej walce ulegliśmy 2:3, oba punkty dla Polski zdobył Tłoczyński. Baworowski z ogromną ambicją przegrał w pięciu setach z Roderichem Menzlem, który rok wcześniej był w finale na kortach Rolanda Garrosa. Adam wystąpił też w deblu z Hebdą, gdyż postanowiono oszczędzać Tłoczyńskiego na drugiego singla. Wówczas pierwszy raz po drugiej stronie siatki zobaczył swego dawnego partnera z Austrii – Metaxę (grał wraz z Henkelem). Baworowski był bodaj najlepszy na korcie, ale przegraliśmy w czterech ciężkich setach.
Przy stanie 2:2 Adam uległ Henklowi, którego pokonał, kiedy byli juniorami. Niektórzy podejrzewali, że nie dał z siebie wszystkiego, w rozstrzygającym meczu. Nieprawda! Henkel był wtedy w pierwszej trójce najlepszych na świecie i zagrał wspaniale.
Latem 1939 roku Baworowski z Tłoczyńskim dojdą do połfinału mistrzostw Francji w deblu, bijąc po drodze świetne pary: angielską Cahrles Hare-Frank Wilde i jugosłowiańską Puncec-Mitić. W mistrzostwach Polski w Poznaniu w finale singla Adam przegra z Tłoczyńskim, który był jego stałym partnerem deblowym. Jadwiga Jedrzejowska do gry mieszanej wybrała Baworowskiego ze względu na jego szybkość i kończące smecze, więc dwa razy wygrał mistrzostwo kraju.
(…)
W czasie okupacji grywaliśmy w tenisa potajemnie. Baworwski też grał, tyle że nie ukradkiem, lecz pod przymusem, bo do 1941 roku odbywały się turnieje z udziałem rakiet włoskich (Palmieri, Romanoni, Cucelli), węgierskich (Asboth, Szigetti), chorwackich (Puncec, Matić, Pallada) i owczywiście Niemieckich. Baworowskiego odnaleziono w Warszawie i kazano grać, to było bolesne, kiedy się o tym dowiedziałem, długo po wojnie. Ale hitlerowskie Niemcy nie zapomniały mu, że zbiegł z okupowanej Austrii, i rychło wcielono go do Wermachtu, wysyłając na front wschodni.
W latach siedemdziesiątych byłem w Maroko, gdzie poznałem żonę nieżyjącego już brata Adama – Emila. Wtedy potwierdziły się zasłyszane wieści, że Baworowski zginął pod Stalingradem. Ranny zrezygnował z ewakuacji drogą powietrzną, ustępując miejsca ciężej rannemu.
(…)
Ostatni raz spotkałem Adama późną jesienią 1939 roku w okupowanej Warszawie. Stał w kolejce po chleb przed sklepem przy ulicy Kopernika. Mieszkał opodal, przy alei Na Skarpie. Mizerny, wyszarzałym palcie i niedbale zawiązanym krawacie, nie przypominał w niczym eleganckiego i pogodnego młodzieńca, do którego wzdychały panie z trybun, kiedy rozgrywał piękne mecze. Był przybity i kompletnie zagubiony. - Co dalej będzie? pytał mnie bezradnie. To przed czym uciekł Austrii, jednak w końcu go dopadło.
Źródło: K. L. Tomaszewski, "Stadion zachodzącego słońca", wyd. Polska Oficyna Wydawnicza Logan, Warszawa 2008, s. 55-59