
Kolarstwo
Re: Kolarstwo
Co tu się wczoraj 

- Robertinho
- Posty: 50628
- Rejestracja: 15 lip 2011, 17:13
Re: Kolarstwo
Nie wiem, co tam weszło i nie chcę wiedzieć, ale miałem nadzieję, że się Roglic przejedzie na kunktatorstwie i wysługiwaniu pomagierami i tak się stało.
Czołem Uśmiechniętej Polsce!
- DUN I LOVE
- Administrator
- Posty: 196900
- Rejestracja: 14 lip 2011, 22:04
- Lokalizacja: Warszawa
Re: Kolarstwo
Zawiedziony brakiem fajnej wymiany pokoleniowej po tym jak rower przestał być narzędziem pracy Alberto, Cancellary czy Bonnena, oraz w obliczu totalnego upadku Cava praktycznie przestałem interesować się kolarstwem, no ale żeby do wczoraj nie wiedzieć, że istnieje taki kolarz jak Pogacar to jednak wstydliwa i niedopuszczalna ignorancja.
Re: Kolarstwo
“I doubt about myself, I think the doubts are good in life. The people who don’t have doubts I think only two things: arrogance or not intelligence.”- Rafa Nadal
"There are other tournaments in which I would like to win. However, in the end, trophies are just pieces of metal. The main thing that I took from tennis is love. She will remain with me forever, and I am sincerely grateful for this “ - David Ferrer
"There are other tournaments in which I would like to win. However, in the end, trophies are just pieces of metal. The main thing that I took from tennis is love. She will remain with me forever, and I am sincerely grateful for this “ - David Ferrer
Re: Kolarstwo
W(39):Nicea’11, Kuala Lumpur’11, Sztokholm’11, Eastbourne’12, Winston-Salem’12, Wimbledon’13, Winston-Salem’13, Kuala Lumpur’13, Zagrzeb’15, Winston-Salem’16, Moskwa’16, Pekin'17, Houston'18, Estoril'18, Stuttgart'18, Hamburg'18, US OPEN'18, Basel'18, Buenos Aires'19, Monte Carlo'19, Paryż'19, Australian Open'20, Rio'20, Dubaj'20, Kolonia'20, Paryż'20, Montpellier'21, Miami'21, Eastbourne'21, Cordoba'22, Seul'22, Tokio'22, Adelajda2'23, Wimbledon’23, Hamburg'23, Pekin'23, Szanghaj'23, Basel'23, Brisbane'24
F(26):Newport’10, Szanghaj’11, Paryż’11, Roland Garros’13, Hamburg’13, Toronto’14, Nottingham’16, Paryż'16, Hamburg'17, Paryż'17, Madryt'18, Toronto'18, Estoril'19, Madryt'19, Lyon'19, Tokio'19, Szanghaj'19, Auckland'20, Marbella'21, Genewa'22, QC'22, Adelajda1'23; Doha'23, Roland Garros’13, Kitzbuhel'23, Winston Salem'23
MTT 120 weeks #1
F(26):Newport’10, Szanghaj’11, Paryż’11, Roland Garros’13, Hamburg’13, Toronto’14, Nottingham’16, Paryż'16, Hamburg'17, Paryż'17, Madryt'18, Toronto'18, Estoril'19, Madryt'19, Lyon'19, Tokio'19, Szanghaj'19, Auckland'20, Marbella'21, Genewa'22, QC'22, Adelajda1'23; Doha'23, Roland Garros’13, Kitzbuhel'23, Winston Salem'23
MTT 120 weeks #1
- DUN I LOVE
- Administrator
- Posty: 196900
- Rejestracja: 14 lip 2011, 22:04
- Lokalizacja: Warszawa
Re: Kolarstwo
Trzeba przyznać, że sporo młodych graczy wkroczyło - na TDP błysnął Evenepoel, rok temu TDF wygrał Bernal (rocznik 97), teraz najlepszy okazał się rok młodszy Pogacar.Alan pisze: ↑20 wrz 2020, 17:53 Zawiedziony brakiem fajnej wymiany pokoleniowej po tym jak rower przestał być narzędziem pracy Alberto, Cancellary czy Bonnena, oraz w obliczu totalnego upadku Cava praktycznie przestałem interesować się kolarstwem, no ale żeby do wczoraj nie wiedzieć, że istnieje taki kolarz jak Pogacar to jednak wstydliwa i niedopuszczalna ignorancja.

MTT Titles/Finals
Spoiler:
Re: Kolarstwo
“I doubt about myself, I think the doubts are good in life. The people who don’t have doubts I think only two things: arrogance or not intelligence.”- Rafa Nadal
"There are other tournaments in which I would like to win. However, in the end, trophies are just pieces of metal. The main thing that I took from tennis is love. She will remain with me forever, and I am sincerely grateful for this “ - David Ferrer
"There are other tournaments in which I would like to win. However, in the end, trophies are just pieces of metal. The main thing that I took from tennis is love. She will remain with me forever, and I am sincerely grateful for this “ - David Ferrer
Re: Kolarstwo
Evenepoel to już w poprzednim sezonie błyszczał. Wicemistrzostwo świata na czas czy Classica de San Sebastian to nie byle jakie wyniki. Ten sezon jeszcze lepszy ale niestety przerwała go kontuzja i Remco dopiero wróci w 2021.DUN I LOVE pisze: ↑21 wrz 2020, 9:56
Trzeba przyznać, że sporo młodych graczy wkroczyło - na TDP błysnął Evenepoel, rok temu TDF wygrał Bernal (rocznik 97), teraz najlepszy okazał się rok młodszy Pogacar.![]()

Sam Tour podsumuję dzisiaj jeśli znajdę chwilkę. Za dużo się tam stało, żeby okryć ten wyścig zasłoną milczenia...
MTT World Tour (Highest rank #1, career 2009 - 2024):
MTT Challenger Tour:
W:
F: Rio 25, Acapulco 25, Munich 25
Spoiler:
W:
F: Rio 25, Acapulco 25, Munich 25
- DUN I LOVE
- Administrator
- Posty: 196900
- Rejestracja: 14 lip 2011, 22:04
- Lokalizacja: Warszawa
- Robertinho
- Posty: 50628
- Rejestracja: 15 lip 2011, 17:13
Re: Kolarstwo
Czołem Uśmiechniętej Polsce!
Re: Kolarstwo
Zawiadomienie jakieś musiało być. W końcu nie od dziś wiadomo, że doping we Francji jest przestępstwem.Robertinho pisze: ↑23 wrz 2020, 16:35 https://www.onet.pl/sport/onetsport/tou ... 0,d87b6cc4
Quintana i koledzy podejrzani.
MTT World Tour (Highest rank #1, career 2009 - 2024):
MTT Challenger Tour:
W:
F: Rio 25, Acapulco 25, Munich 25
Spoiler:
W:
F: Rio 25, Acapulco 25, Munich 25
Re: Kolarstwo
Przepraszam, że dopiero po pięciu dniach. Pozdrawiam i miłego spania przy czytaniu
Niesamowity Pogacar
Zwycięstwo Tadeja Pogacara w tegorocznej „Wielkiej Pętli” nie powinno uchodzić za niespodziankę. Słoweniec nie od wczoraj pokazywał się ze świetnej strony w etapówkach. Trzecie miejsce na Vuelcie wskazywało, że w tym sezonie czas na lepszy wynik. Udało się w Tourze, choć powiedzieć, że się udało jest tekstem zdecydowanie zbyt skromnym. Tadej wygrał trzy etapy i trzeba powiedzieć jasno – z czołówki to on najbardziej dążył do zwycięstwa. Stracił na wiatrach? Co z tego, skoro już dzień później pięknie zaatakował. Stracił 15 sekund na 17 etapie? Co z tego skoro odrobił z nawiązką w ITT. Tadeja bardzo lubię. Już na zwycięskim Tour of California przed rokiem sprawiał wrażenie młodego, ale dojrzałego kolarza. W wywiadach też zapowiadał co najwyżej walkę, nie nastawiał się, że coś się musi stać. Wiedział już wtedy jak działa kolarstwo. Wszystko trzeba wywalczyć samemu. Słoweniec wygrał Tour w pojedynkę. Nie miał żadnego wsparcia drużyny poza dobrym słowem. Ten występ przypomina zmagania Cadela Evansa 9 lat temu. Australijczyk też był wówczas w wielkiej formie, i musiał się trzymać innych, bo nie miał kto pomóc. Gdy jednak przyszło co do czego, tak jak Pogacar w sobotę pozamiatał w czasówce. Wracając do Słoweńca, zwycięstwo w trzech klasyfikacjach to pierwszy taki wyczyn od czasów Bernarda Hinaulta. W przyszłym roku obowiązkowo trzeba atakować Giro, bo na Tourze już jest spełniony i samo nabijanie statystyk we Francji nie ma sensu. Co do Touru to ten wyścig wygrał kolarz najbardziej równy i jedyny, który REALNIE wziął sprawy w swoje ręce w tej imprezie.
Najsilniejsi ale czy najmądrzejsi?
Ineos w ostatnich latach zdominował Tour dzięki zamęczeniu przeciwników pracą swoich kolarzy. Niewielu lubi takie kolarstwo, ale takich wyczynów byliśmy świadkami. W tym roku to samo chciała zrobić ekipa Jumbo – Visma. Działało przez większość wyścigu, ale gdy przyszło co do czego i Roglic miał sam wziąć sprawy w swoje ręce to albo koncentrował się na kontrolowaniu sytuacji, albo poległ na etapie prawdy w sobotę. Jumbo – Visma przejechała ten Tour zbyt zachowawczo, mimo iż była najmocniejszą ekipą. Dyrektorzy sportowi za bardzo bali się kontry, by mocniej pocisnąć. Ok, zgodzę się, że tempo nadawane przez nich było mocne, ale brakowało mocnych szarpnięć. Bez sensu było też poświęcenie Dumoulina w pierwszym tygodniu. Holender powinien być trzymany blisko czołówki do jak najpóźniejszej części wyścigu. Jak na kolarza po takich przejściach przejechał i tak świetny Tour i Tom na pewno wróci silniejszy. Być może już na Vuelcie. Wracając do samej taktyki Jumbo to nie można jej całkowicie zganić. Zespół dał się wykazać van Aertowi, Roglic też swoje dołożył. Zabrakło mocy na trzeci tydzień, ale też nie było mocniejszej drużyny zdolnej pokrzyżować szyki Holendrów. Wyścig trzeba jednak zaliczyć na plus. Podium i trzy etapy to bardzo dobry wynik i ten Tour to z pewnością nie koniec Jumbo – Visma.
Primoz, to jeszcze nie koniec.
Zdecydowanie to nie był ostatni dobry wyścig w wykonaniu Słoweńca. Sportowo drugie miejsce każdy brałby w ciemno i statystycznie jest to dobry wyczyn. Sportowo i ze względu na okoliczności jest to jednak klęska. Primoz Roglic przyjechał tu tylko po zwycięstwo i jego forma sprzed imprezy wskazywała na to, że jest murowanym kandydatem do zwycięstwa. Kolarsko okazał się słabszy od Pogacara i to nie tylko w sobotniej czasówce. Jak sam przyznał, nie miał już wtedy mocy i przyczyny porażki trzeba upatrywać w tym, że forma Słoweńca przyszła zbyt wcześnie. Brylował po wznowieniu sezonu i nie miał sobie praktycznie równych. Tour rozgrywany tydzień wcześniej zmieniłby wszystko. W trzecim tygodniu obserwowaliśmy spadek formy Roglica i ten 17 etap tego nie zmienił. Drużyna zapewniła mu świeżość i tak naprawdę ciężar walki spadł na niego pod koniec etapu. Szansy na powiększenie przewagi należało szukać w 1 i 2 tygodniu i wtedy atakować. Owszem, etap wygrany jest, ale Słoweniec moim zdaniem za bardzo się oparł na drużynie. Jest to jednak zawodnik bardzo inteligentny i w następnych imprezach zachowa się inaczej.
Co z tą taktyką?
Pytanie, które mogą sobie zadawać niemal wszyscy sympatycy kolarstwa. O Jumbo – Visma już pisałem, ale to co odwałił Ineos to woła o pomstę do nieba. Rozumiem, że Bernal w początkowej fazie wyścigu był najmocniejszy, ale zbyt szybko zrezygnowano z Carapaza jako z opcji rezerwowej. Wystarczyła jedna poważniejsza strata. Ekwadorczyk odbudował się w trzecim tygodniu, gdy tylko zabrakło Bernala. Poza tym Brailsford popełnił błąd nie zabierając na wyścig Gerainta Thomasa (tak, ja to piszę
), który pojechał świetne Tirreno i wychodzi na to, że jest na dobrej drodze by powalczyć w Giro. W Tourze też bardzo by się przydał zwłaszcza ze swoim doświadczeniem. Za dużo młodości w układance Ineos, zbyt mało doświadczenia i zostają z zaledwie jednym etapem. Inaczej wyglądało to w Treku, który też jechał na dwóch liderów. Swoją drogą Mollema stracił i się wycofał po kraksie, ale póki był w wyścigu, był traktowany na równi z Porte. Australijczyk pojechał świetny Tour ale Amerykanie póki mieli taką możliwość trzymali drugiego asa w rękawie. Nasłuchałem się i naczytałem o taktykach innych ekip sprzed wyścigu i co? Nic. Poza 17 etapem, gdzie Bahrain – McLaren próbował przejąć kontrolę nad wyścigiem (wtedy zamęczyli swojego lidera Landę) na czele pracowało tylko Jumbo. Tym razem nie zawiódł taktycznie Movistar, ale wysyłanie na ten wyścig Marca Solera wydaje mi się, że było głupotą. Miał walczyć na Giro i stracił niepotrzebnie siły we Francji.
Richie wreszcie się doczekał.
Richie Porte odchodząc 5 lat temu z ekipy Dave Brailsforda miał jeden cel – stanąć na podium „Wielkiej Pętli”. Temu celowi poświęcił kolejne lata kariery i udało się dopiero teraz. Sezony pecha, własnej słabości poszły w niepamięć w sobotę, gdy Australijczyk pojechał najważniejszą czasówkę w swojej karierze. Richie nigdy nie był materiałem na wygrywanie trzytygodniówek, ale podium Touru to wielki wyczyn i kolarz Treka nie mógłby wyjechać z Francji szczęśliwszy. Przed wyścigiem poddawałem w wątpliwość sens wystawiania go jako współlidera. Jak widać, przeliczyłem się i dobrze. Kolarstwo wciąż potrafi zaskoczyć. Richie poczuł się na tyle spełniony, że po pięciu latach wraca pod skrzydła Brailsforda, gdzie oczywiście straci rolę lidera.
Egan, co przegrywać nie potrafi.
Nie ukrywam, bardzo stracił w moich oczach w tegorocznym Tourze Egan Bernal. Wystarczyły dwa kryzysowe dni i Kolumbijczyk podziękował za start w Wielkiej Pętli. Takie zachowanie nie przystoi obrońcy tytułu. Nie miał poważniejszej kontuzji i jego moralnym obowiązkiem była pomoc innym, jeśli samemu nie ma się siły. Inna sprawa, że nie miał go kto odpowiedni pokierować. Pamiętajmy, że tegoroczny Tour jest pierwszym przegranym wyścigiem trzytygodniowym jako lider. Z tym także trzeba sobie umieć radzić i z tym był problem. To kolejny po Roglicu zawodnik, dla którego forma przyszła zbyt wcześnie. Zwycięzca Touru sprzed roku byłby gotowy na walkę w Tourze w lipcu, ale nie był gotowy dwa miesiące później. On najbardziej stracił na przesunięciu terminu.
Młodość przez duże M
O Tadeju Pogacarze można pisać w nieskończoność, ale nie jest on jedynym z młodych, którzy wyścig we Francji zapisali na plus. Warto zapamiętać Marca Hirshiego, który został najbardziej aktywnym zawodnikiem całej imprezy. Kto wie, czy gdyby nie kraksa to właśnie on nie wygrałby 18 etapu „Wielkiej Pętli”. Z tego chłopaka będą ludzie. Podobnie jak z Enrica Masa, którego piąta pozycja przeszła bez większego echa, co moim zdaniem jest bardzo niesprawiedliwe. Tracił na początku wyścigu, ale w najtrudniejszej jego części trzymał się bardzo dobrze i w czasówce wskoczył przed Lopeza. Movistar będzie miał z niego radochę w przyszłości. W przeciwieństwie do Solera jest bardzo spokojny, co tylko mu może pomóc. Niech nas zmylą wyniki klasyfikacji młodzieżowej, które wskazują, że tylko dwójka młodych zawodników zaistniała w tym wyścigu (Pogacar i Mas).
Nowy król płaszczyzny
Edycja 2020 Touru jest przełomową w kontekście przyznawania „zieleni”. Sam Bennett jest pierwszym kolarzem, który pokonał Petera Sagana w klasyfikacji punktowej Tour de France. (w 2017 Słowak został wykluczony z imprezy). Słowo „walka” jest trochę na wyrost i krzywdzące dla Irlandczyka. Reprezentant Deceunick – Quick Step zdominował rywalizację o zieleń. Gdzie tkwi tajemnica sukcesu? Przede wszystkim w tym, że Bennett nie skupiał się na walce o etapy, atakował także przed lotnymi premiami, co jak pokazywał Sagan w poprzednich latach jest konieczne, by myśleć o zielonej koszulce. Irlandczyk „na dokładkę” pokonał Petera w bezpośrednim starciu w Paryżu. Lepszego symbolu klęski Sagana nie można sobie wyobrazić. Inna sprawa, że Słowaka nie powinno w tym wyścigu być. Przed sezonem twierdził, że marzy się mu debiut w Giro, lecz pandemia zmieniła te plany. Na dzień dzisiejszy stawienie się na starcie we Francji było z perspektywy Słowaka błędem. Opuścił on Tour z niczym.
Czy ktoś kocha czerwone grochy?
Tadej Pogacar zasłużenie został zwycięzcą klasyfikacji górskiej Tour de France i nie zamierzam z tym polemizować. Warto jednak przyjrzeć się innej kwestii. Coraz częściej zdarza się, że koszulkę w czerwone grochy zdobywają kolarze z wysokich miejsc w generalce. W tym sezonie było to aż nadto widoczne. Pogacar lwią część ze swoich punktów zdobył wygrywając trzy etapy, gdzie suma punktów na mecie została podwojona. Można powiedzieć, że w jego zwycięstwie w klasyfikacji górskiej było trochę przypadku, bo Słoweniec koncentrował się na generalce. W pierwszej części wyścigu o koszulkę walczyli kolarze AG2R a w trzecim tygodniu Richard Carapaz. I to by było na tyle. Trzecia najważniejsza klasyfikacja Touru została przez wielu najzwyczajniej w świecie olana a przecież górali było w tym wyścigu sporo. A miał kto walczyć o koszulkę, zwłaszcza, że niejednemu generalka uciekła już w pierwszym tygodniu.
Gościnni Francuzi.
Niestety to kolejny pechowy Tour de France dla reprezentantów gospodarzy. Jedynie Julian Alaphilippe i Guilliaume Martin zaliczą tą imprezę do udanych. Pierwszy z nich wygrał etap i zakładał żółtą koszulkę, drugi zakończył wyścig w drugiej dziesiątce. Ok, próbowali walczyć Cosnefroy, Rolland i inni ale gdzie mamy tych, na których liczyła Francja? Gdzie Pinot, który już w pierwszym tygodniu przegrał wyścig? Gdzie Bardet, który bardziej cieszył się, że odchodzi z AG2R niż z tego że jedzie kolejny Tour. Nie pokazał się ani razu Bryan Coquard, który miał walczyć z Calebem Ewanem i Samem Bennettem o sprinty. Francuzi na zwycięzcę czekają już 35 lat i nie zanosi się, by to oczekiwanie wkrótce dobiegło końca.
Pechowcy są wśród nas
Od razu na myśl przychodzą trzy nazwiska. Thibaut Pinot, Bauke Mollema i Nairo Quintana. Pierwszy z nich nie był w stanie jechać po kraksie z pierwszego tygodnia. Smutno się oglądało tracącego kontakt Francuza ale on już wtedy wiedział, że tego wyścigu nie ma sensu kontynuować. Po raz kolejny pech odbiera Pinot szansę na włączenie się do walki o najwyższe cele. Bauke Mollema to podobny przypadek. Jadący jako współlider z Porte musiał pożegnać się z Francją w drugim tygodniu. 13 etap Wielkiej Pętli był najprawdopodobniej ostatnim występem Holendra w tym sezonie. Leczy on kontuzję nadgarstka i start w najbliższym czasie jest wykluczony. Była szansa na przejechanie naprawdę dobrego Touru i skończenie go w pierwszej piątce. Po odejściu Porte może jednak otrzymać kolejną szansę. Zupełnie osobny przypadek to Nairo Quintana. Kolumbijczyk dojechał wprawdzie do mety, ale kolarz Arkei po kraksie z drugiego tygodnia zaliczył spektakularny zjazd w dół klasyfikacji generalnej. Od 15 do 20 etapu stracił w stosunku do najlepszych Pogacara i Roglica godzinę. Co ciekawe, Nairo to najwyżej sklasyfikowany kolarz ze stratą ponad godziny (wyścig zakończył na 17 miejscu). Quintany tym bardziej szkoda, zwłaszcza, że forma od początku roku rosła i była szansa tutaj nawet na włączenie się do walki o zwycięstwo. Po przejściu do Arkei wrócił stary, dobry Nairo, ambitny, walczący. Oby na tym wyścigu się nie skończyło.
Jak dobrać właściwy zespół na taki wyścig?
Ten wyścig nie dał nam na to pytanie jednoznacznej odpowiedzi. Najmocniejsza w stawce Jumbo – Visma wyścigu nie wygrała, ale to za sprawą pasywności jej lidera. Zamysł więc nie był zły, bo ekipa pracowała naprawdę dobrze. Tak czy owak, ekipa jechała na dwóch liderów. Poświęcenie Dumoulina w pierwszym tygodniu było pomysłem samego Holendra, nie dyrektorów sportowych. Przede wszystkim drużyna musi być w pełni zdrowa. Najwięcej złego na tym polu zrobiła Bora, wysyłając trzech kolarzy kontuzjowanych po treningach. Ostatecznie Emmanuel Buchmann nie zaistniał w tym wyścigu, bo bardziej walczył z kontuzją niż z rywalami. Pomóc nie miał też kto. Drużyna była w stanie pracować jedynie na Petera Sagana, który i tak tej pracy nie wykończył. Można też jechać na jednego lidera, choć coraz częściej się od tego odchodzi. Nawet Ineos nie jeździ już na jednego lidera, choć poświęcenie Carapaza było błędem i stało się zbyt szybko. Ten wyścig pokazał, że trzeba mieć plan B. Co prawda zwycięskie Emirates go nie miało, ale tu był problem braku odpowiedniej osoby, która miałaby być tym planem B, więc siłą rzeczy wszystko rzucono na Pogacara.
Wielkie powroty i dobre prognostyki na przyszłość.
Kolejny raz z rzędu Tour de France w pierwszej dziesiątce zakończył Mikel Landa. Hiszpan chyba najbardziej ze wszystkich, którzy przejechali Tour w tym sezonie zasługuje na to, by stanąć za rok na podium. W Wielkich Tourach tyle razy się ocierał o nie i tegoroczne czwarte miejsce nie jest porażką. Naprawdę zapowiadało się, że będzie gorzej, ale zbyt ambitny to gość, by się poddawać, nawet jeśli noga wybitnie nie podawała, czego mieliśmy pokaz w trzecim tygodniu na królewskim etapie. Cieszy kolejny Wielki Tour w pierwszej dziesiątce 40-letniego Alejandro Valverde, który niczego sobie nie obiecywał po tej imprezie i bardziej traktował ją jako rozruch przed światowym czempionatem. Na ile mógł dotrzymać kroku, to go dotrzymywał. Ten koleś jeszcze nie powiedział ostatniego słowa. Piękny Tour pojechał także Tom Dumoulin. Niech Was nie zwiedzie strata w generalce. Głównie wynikała ona z pracy na rzecz Roglica. Czasówkę pojechał wyśmienicie i możemy być pewni, że Holender jeszcze powalczy o drugie zwycięstwo w Wielkim Tourze. To na niego powinni postawić w Vuelcie, zwłaszcza, że Roglic już tam wygrywał.
Wielkie zawody
Nie ukrywam, że cieszy mnie zjazd Rigoberto Urana w trzecim tygodniu. Kolumbijczyk wreszcie doigrał się za swoją pasywną jazdę. Jak sam mówił przed imprezą, celował w podium ale jak długo można ciągnąć na takiej dramatycznie zachowawczej jeździe? Na podobnym biegunie Romain Bardet. U niego jeśli cokolwiek nie zagra, Tour można uznać za zakończony. Nie ma tej zadziorności co u Pinot czy Alaphilippe’a. Bez niej nie będzie zwycięstw w wielkich imprezach co pokazują ostanie lata. Można przypadkowo znaleźć się na podium ale przez przypadek nikt Wielkiej Pętli w ostatnim czasie nie wygrał. Nie mogą zupełnie odnaleźć się Esteban Chaves i Fabio Aru. Występ Włocha przeszedł zupełnie bez echa. Zwycięzca Vuelty sprzed 5 lat sam nie zna przyczyny swojej słabej dyspozycji i jesteśmy świadkami totalnego zjazdu tego sympatycznego i walecznego kolarza. Niezbyt dobrze wygląda też sytuacja Estebana. Co prawda Kolumbijczyk powoli zaczyna wracać do formy, w której wygrywał Lombardię, etapy na Vuelcie i walczył o zwycięstwo w Giro. Tym razem było jednak słabo. Nie potafił się utrzymać nawet na tych mniej wymagających wspinaczkach. Yates nie miał z niego dużego pożytku. Jeśli jednak przyjmiemy, że ten Tour by tylko na przejechanie, to był to występ na plus.
Wnioski?
Prudhomme nauczył się na swoich błędach. Po raz kolejny płaskie etapy są przeplatane górskimi co gwarantuje emocje. Nie mamy sytuacji sprzed lat, kiedy cały pierwszy tydzień zanudzał, bo był płaski. Tym razem działo się od początku do końca i można było i było czym się emocjonować. Tak się układa trasy Wielkich Tourów. Niektórzy kolarze mogą narzekać, że mało szans dla sprinterów, ale w Giro nikt nie narzekał, gdy ich było mało.
Inny wniosek dotyczy klasyfikacji górskiej. Moim zdaniem należy zrezygnować z podwójnej punktacji na metach etapów. Wtedy górale atakowaliby wcześniej, zabieraliby się w ucieczki, bo miałoby to sens.
Słówko do Petera Sagana – odpuść chłopie ten Tour i spróbuj szansy na Giro. Tam nie wygrałeś nigdy, bo nie startowałeś. A masz tam rachunki do wyrównania.
Na koniec rzecz, która mnie najbardziej cieszy. W dalszym ciągu można wygrać Tour de France bez drużyny jadąc w pojedynkę.
Co roku apeluję i będę o to apelował w dalszym ciągu. 20 etap był naprawdę świetnie poprowadzony i oby więcej takich etapów. Ja bym jednak poszedł o krok dalej – zrobić dwie czasówki, jedną 30 paro kilometrową o płaskim profilu a drugą typowo górską pod jakieś Alpe d’Huez (coś a la 2004 rok) czy Plan de Corones (Giro 2008) i Alpe di Siussi (Giro 2016). Oczywiście stanowcze nie dla TTT.

Niesamowity Pogacar
Zwycięstwo Tadeja Pogacara w tegorocznej „Wielkiej Pętli” nie powinno uchodzić za niespodziankę. Słoweniec nie od wczoraj pokazywał się ze świetnej strony w etapówkach. Trzecie miejsce na Vuelcie wskazywało, że w tym sezonie czas na lepszy wynik. Udało się w Tourze, choć powiedzieć, że się udało jest tekstem zdecydowanie zbyt skromnym. Tadej wygrał trzy etapy i trzeba powiedzieć jasno – z czołówki to on najbardziej dążył do zwycięstwa. Stracił na wiatrach? Co z tego, skoro już dzień później pięknie zaatakował. Stracił 15 sekund na 17 etapie? Co z tego skoro odrobił z nawiązką w ITT. Tadeja bardzo lubię. Już na zwycięskim Tour of California przed rokiem sprawiał wrażenie młodego, ale dojrzałego kolarza. W wywiadach też zapowiadał co najwyżej walkę, nie nastawiał się, że coś się musi stać. Wiedział już wtedy jak działa kolarstwo. Wszystko trzeba wywalczyć samemu. Słoweniec wygrał Tour w pojedynkę. Nie miał żadnego wsparcia drużyny poza dobrym słowem. Ten występ przypomina zmagania Cadela Evansa 9 lat temu. Australijczyk też był wówczas w wielkiej formie, i musiał się trzymać innych, bo nie miał kto pomóc. Gdy jednak przyszło co do czego, tak jak Pogacar w sobotę pozamiatał w czasówce. Wracając do Słoweńca, zwycięstwo w trzech klasyfikacjach to pierwszy taki wyczyn od czasów Bernarda Hinaulta. W przyszłym roku obowiązkowo trzeba atakować Giro, bo na Tourze już jest spełniony i samo nabijanie statystyk we Francji nie ma sensu. Co do Touru to ten wyścig wygrał kolarz najbardziej równy i jedyny, który REALNIE wziął sprawy w swoje ręce w tej imprezie.
Najsilniejsi ale czy najmądrzejsi?
Ineos w ostatnich latach zdominował Tour dzięki zamęczeniu przeciwników pracą swoich kolarzy. Niewielu lubi takie kolarstwo, ale takich wyczynów byliśmy świadkami. W tym roku to samo chciała zrobić ekipa Jumbo – Visma. Działało przez większość wyścigu, ale gdy przyszło co do czego i Roglic miał sam wziąć sprawy w swoje ręce to albo koncentrował się na kontrolowaniu sytuacji, albo poległ na etapie prawdy w sobotę. Jumbo – Visma przejechała ten Tour zbyt zachowawczo, mimo iż była najmocniejszą ekipą. Dyrektorzy sportowi za bardzo bali się kontry, by mocniej pocisnąć. Ok, zgodzę się, że tempo nadawane przez nich było mocne, ale brakowało mocnych szarpnięć. Bez sensu było też poświęcenie Dumoulina w pierwszym tygodniu. Holender powinien być trzymany blisko czołówki do jak najpóźniejszej części wyścigu. Jak na kolarza po takich przejściach przejechał i tak świetny Tour i Tom na pewno wróci silniejszy. Być może już na Vuelcie. Wracając do samej taktyki Jumbo to nie można jej całkowicie zganić. Zespół dał się wykazać van Aertowi, Roglic też swoje dołożył. Zabrakło mocy na trzeci tydzień, ale też nie było mocniejszej drużyny zdolnej pokrzyżować szyki Holendrów. Wyścig trzeba jednak zaliczyć na plus. Podium i trzy etapy to bardzo dobry wynik i ten Tour to z pewnością nie koniec Jumbo – Visma.
Primoz, to jeszcze nie koniec.
Zdecydowanie to nie był ostatni dobry wyścig w wykonaniu Słoweńca. Sportowo drugie miejsce każdy brałby w ciemno i statystycznie jest to dobry wyczyn. Sportowo i ze względu na okoliczności jest to jednak klęska. Primoz Roglic przyjechał tu tylko po zwycięstwo i jego forma sprzed imprezy wskazywała na to, że jest murowanym kandydatem do zwycięstwa. Kolarsko okazał się słabszy od Pogacara i to nie tylko w sobotniej czasówce. Jak sam przyznał, nie miał już wtedy mocy i przyczyny porażki trzeba upatrywać w tym, że forma Słoweńca przyszła zbyt wcześnie. Brylował po wznowieniu sezonu i nie miał sobie praktycznie równych. Tour rozgrywany tydzień wcześniej zmieniłby wszystko. W trzecim tygodniu obserwowaliśmy spadek formy Roglica i ten 17 etap tego nie zmienił. Drużyna zapewniła mu świeżość i tak naprawdę ciężar walki spadł na niego pod koniec etapu. Szansy na powiększenie przewagi należało szukać w 1 i 2 tygodniu i wtedy atakować. Owszem, etap wygrany jest, ale Słoweniec moim zdaniem za bardzo się oparł na drużynie. Jest to jednak zawodnik bardzo inteligentny i w następnych imprezach zachowa się inaczej.
Co z tą taktyką?
Pytanie, które mogą sobie zadawać niemal wszyscy sympatycy kolarstwa. O Jumbo – Visma już pisałem, ale to co odwałił Ineos to woła o pomstę do nieba. Rozumiem, że Bernal w początkowej fazie wyścigu był najmocniejszy, ale zbyt szybko zrezygnowano z Carapaza jako z opcji rezerwowej. Wystarczyła jedna poważniejsza strata. Ekwadorczyk odbudował się w trzecim tygodniu, gdy tylko zabrakło Bernala. Poza tym Brailsford popełnił błąd nie zabierając na wyścig Gerainta Thomasa (tak, ja to piszę

Richie wreszcie się doczekał.
Richie Porte odchodząc 5 lat temu z ekipy Dave Brailsforda miał jeden cel – stanąć na podium „Wielkiej Pętli”. Temu celowi poświęcił kolejne lata kariery i udało się dopiero teraz. Sezony pecha, własnej słabości poszły w niepamięć w sobotę, gdy Australijczyk pojechał najważniejszą czasówkę w swojej karierze. Richie nigdy nie był materiałem na wygrywanie trzytygodniówek, ale podium Touru to wielki wyczyn i kolarz Treka nie mógłby wyjechać z Francji szczęśliwszy. Przed wyścigiem poddawałem w wątpliwość sens wystawiania go jako współlidera. Jak widać, przeliczyłem się i dobrze. Kolarstwo wciąż potrafi zaskoczyć. Richie poczuł się na tyle spełniony, że po pięciu latach wraca pod skrzydła Brailsforda, gdzie oczywiście straci rolę lidera.
Egan, co przegrywać nie potrafi.
Nie ukrywam, bardzo stracił w moich oczach w tegorocznym Tourze Egan Bernal. Wystarczyły dwa kryzysowe dni i Kolumbijczyk podziękował za start w Wielkiej Pętli. Takie zachowanie nie przystoi obrońcy tytułu. Nie miał poważniejszej kontuzji i jego moralnym obowiązkiem była pomoc innym, jeśli samemu nie ma się siły. Inna sprawa, że nie miał go kto odpowiedni pokierować. Pamiętajmy, że tegoroczny Tour jest pierwszym przegranym wyścigiem trzytygodniowym jako lider. Z tym także trzeba sobie umieć radzić i z tym był problem. To kolejny po Roglicu zawodnik, dla którego forma przyszła zbyt wcześnie. Zwycięzca Touru sprzed roku byłby gotowy na walkę w Tourze w lipcu, ale nie był gotowy dwa miesiące później. On najbardziej stracił na przesunięciu terminu.
Młodość przez duże M
O Tadeju Pogacarze można pisać w nieskończoność, ale nie jest on jedynym z młodych, którzy wyścig we Francji zapisali na plus. Warto zapamiętać Marca Hirshiego, który został najbardziej aktywnym zawodnikiem całej imprezy. Kto wie, czy gdyby nie kraksa to właśnie on nie wygrałby 18 etapu „Wielkiej Pętli”. Z tego chłopaka będą ludzie. Podobnie jak z Enrica Masa, którego piąta pozycja przeszła bez większego echa, co moim zdaniem jest bardzo niesprawiedliwe. Tracił na początku wyścigu, ale w najtrudniejszej jego części trzymał się bardzo dobrze i w czasówce wskoczył przed Lopeza. Movistar będzie miał z niego radochę w przyszłości. W przeciwieństwie do Solera jest bardzo spokojny, co tylko mu może pomóc. Niech nas zmylą wyniki klasyfikacji młodzieżowej, które wskazują, że tylko dwójka młodych zawodników zaistniała w tym wyścigu (Pogacar i Mas).
Nowy król płaszczyzny
Edycja 2020 Touru jest przełomową w kontekście przyznawania „zieleni”. Sam Bennett jest pierwszym kolarzem, który pokonał Petera Sagana w klasyfikacji punktowej Tour de France. (w 2017 Słowak został wykluczony z imprezy). Słowo „walka” jest trochę na wyrost i krzywdzące dla Irlandczyka. Reprezentant Deceunick – Quick Step zdominował rywalizację o zieleń. Gdzie tkwi tajemnica sukcesu? Przede wszystkim w tym, że Bennett nie skupiał się na walce o etapy, atakował także przed lotnymi premiami, co jak pokazywał Sagan w poprzednich latach jest konieczne, by myśleć o zielonej koszulce. Irlandczyk „na dokładkę” pokonał Petera w bezpośrednim starciu w Paryżu. Lepszego symbolu klęski Sagana nie można sobie wyobrazić. Inna sprawa, że Słowaka nie powinno w tym wyścigu być. Przed sezonem twierdził, że marzy się mu debiut w Giro, lecz pandemia zmieniła te plany. Na dzień dzisiejszy stawienie się na starcie we Francji było z perspektywy Słowaka błędem. Opuścił on Tour z niczym.
Czy ktoś kocha czerwone grochy?
Tadej Pogacar zasłużenie został zwycięzcą klasyfikacji górskiej Tour de France i nie zamierzam z tym polemizować. Warto jednak przyjrzeć się innej kwestii. Coraz częściej zdarza się, że koszulkę w czerwone grochy zdobywają kolarze z wysokich miejsc w generalce. W tym sezonie było to aż nadto widoczne. Pogacar lwią część ze swoich punktów zdobył wygrywając trzy etapy, gdzie suma punktów na mecie została podwojona. Można powiedzieć, że w jego zwycięstwie w klasyfikacji górskiej było trochę przypadku, bo Słoweniec koncentrował się na generalce. W pierwszej części wyścigu o koszulkę walczyli kolarze AG2R a w trzecim tygodniu Richard Carapaz. I to by było na tyle. Trzecia najważniejsza klasyfikacja Touru została przez wielu najzwyczajniej w świecie olana a przecież górali było w tym wyścigu sporo. A miał kto walczyć o koszulkę, zwłaszcza, że niejednemu generalka uciekła już w pierwszym tygodniu.
Gościnni Francuzi.
Niestety to kolejny pechowy Tour de France dla reprezentantów gospodarzy. Jedynie Julian Alaphilippe i Guilliaume Martin zaliczą tą imprezę do udanych. Pierwszy z nich wygrał etap i zakładał żółtą koszulkę, drugi zakończył wyścig w drugiej dziesiątce. Ok, próbowali walczyć Cosnefroy, Rolland i inni ale gdzie mamy tych, na których liczyła Francja? Gdzie Pinot, który już w pierwszym tygodniu przegrał wyścig? Gdzie Bardet, który bardziej cieszył się, że odchodzi z AG2R niż z tego że jedzie kolejny Tour. Nie pokazał się ani razu Bryan Coquard, który miał walczyć z Calebem Ewanem i Samem Bennettem o sprinty. Francuzi na zwycięzcę czekają już 35 lat i nie zanosi się, by to oczekiwanie wkrótce dobiegło końca.
Pechowcy są wśród nas
Od razu na myśl przychodzą trzy nazwiska. Thibaut Pinot, Bauke Mollema i Nairo Quintana. Pierwszy z nich nie był w stanie jechać po kraksie z pierwszego tygodnia. Smutno się oglądało tracącego kontakt Francuza ale on już wtedy wiedział, że tego wyścigu nie ma sensu kontynuować. Po raz kolejny pech odbiera Pinot szansę na włączenie się do walki o najwyższe cele. Bauke Mollema to podobny przypadek. Jadący jako współlider z Porte musiał pożegnać się z Francją w drugim tygodniu. 13 etap Wielkiej Pętli był najprawdopodobniej ostatnim występem Holendra w tym sezonie. Leczy on kontuzję nadgarstka i start w najbliższym czasie jest wykluczony. Była szansa na przejechanie naprawdę dobrego Touru i skończenie go w pierwszej piątce. Po odejściu Porte może jednak otrzymać kolejną szansę. Zupełnie osobny przypadek to Nairo Quintana. Kolumbijczyk dojechał wprawdzie do mety, ale kolarz Arkei po kraksie z drugiego tygodnia zaliczył spektakularny zjazd w dół klasyfikacji generalnej. Od 15 do 20 etapu stracił w stosunku do najlepszych Pogacara i Roglica godzinę. Co ciekawe, Nairo to najwyżej sklasyfikowany kolarz ze stratą ponad godziny (wyścig zakończył na 17 miejscu). Quintany tym bardziej szkoda, zwłaszcza, że forma od początku roku rosła i była szansa tutaj nawet na włączenie się do walki o zwycięstwo. Po przejściu do Arkei wrócił stary, dobry Nairo, ambitny, walczący. Oby na tym wyścigu się nie skończyło.
Jak dobrać właściwy zespół na taki wyścig?
Ten wyścig nie dał nam na to pytanie jednoznacznej odpowiedzi. Najmocniejsza w stawce Jumbo – Visma wyścigu nie wygrała, ale to za sprawą pasywności jej lidera. Zamysł więc nie był zły, bo ekipa pracowała naprawdę dobrze. Tak czy owak, ekipa jechała na dwóch liderów. Poświęcenie Dumoulina w pierwszym tygodniu było pomysłem samego Holendra, nie dyrektorów sportowych. Przede wszystkim drużyna musi być w pełni zdrowa. Najwięcej złego na tym polu zrobiła Bora, wysyłając trzech kolarzy kontuzjowanych po treningach. Ostatecznie Emmanuel Buchmann nie zaistniał w tym wyścigu, bo bardziej walczył z kontuzją niż z rywalami. Pomóc nie miał też kto. Drużyna była w stanie pracować jedynie na Petera Sagana, który i tak tej pracy nie wykończył. Można też jechać na jednego lidera, choć coraz częściej się od tego odchodzi. Nawet Ineos nie jeździ już na jednego lidera, choć poświęcenie Carapaza było błędem i stało się zbyt szybko. Ten wyścig pokazał, że trzeba mieć plan B. Co prawda zwycięskie Emirates go nie miało, ale tu był problem braku odpowiedniej osoby, która miałaby być tym planem B, więc siłą rzeczy wszystko rzucono na Pogacara.
Wielkie powroty i dobre prognostyki na przyszłość.
Kolejny raz z rzędu Tour de France w pierwszej dziesiątce zakończył Mikel Landa. Hiszpan chyba najbardziej ze wszystkich, którzy przejechali Tour w tym sezonie zasługuje na to, by stanąć za rok na podium. W Wielkich Tourach tyle razy się ocierał o nie i tegoroczne czwarte miejsce nie jest porażką. Naprawdę zapowiadało się, że będzie gorzej, ale zbyt ambitny to gość, by się poddawać, nawet jeśli noga wybitnie nie podawała, czego mieliśmy pokaz w trzecim tygodniu na królewskim etapie. Cieszy kolejny Wielki Tour w pierwszej dziesiątce 40-letniego Alejandro Valverde, który niczego sobie nie obiecywał po tej imprezie i bardziej traktował ją jako rozruch przed światowym czempionatem. Na ile mógł dotrzymać kroku, to go dotrzymywał. Ten koleś jeszcze nie powiedział ostatniego słowa. Piękny Tour pojechał także Tom Dumoulin. Niech Was nie zwiedzie strata w generalce. Głównie wynikała ona z pracy na rzecz Roglica. Czasówkę pojechał wyśmienicie i możemy być pewni, że Holender jeszcze powalczy o drugie zwycięstwo w Wielkim Tourze. To na niego powinni postawić w Vuelcie, zwłaszcza, że Roglic już tam wygrywał.
Wielkie zawody
Nie ukrywam, że cieszy mnie zjazd Rigoberto Urana w trzecim tygodniu. Kolumbijczyk wreszcie doigrał się za swoją pasywną jazdę. Jak sam mówił przed imprezą, celował w podium ale jak długo można ciągnąć na takiej dramatycznie zachowawczej jeździe? Na podobnym biegunie Romain Bardet. U niego jeśli cokolwiek nie zagra, Tour można uznać za zakończony. Nie ma tej zadziorności co u Pinot czy Alaphilippe’a. Bez niej nie będzie zwycięstw w wielkich imprezach co pokazują ostanie lata. Można przypadkowo znaleźć się na podium ale przez przypadek nikt Wielkiej Pętli w ostatnim czasie nie wygrał. Nie mogą zupełnie odnaleźć się Esteban Chaves i Fabio Aru. Występ Włocha przeszedł zupełnie bez echa. Zwycięzca Vuelty sprzed 5 lat sam nie zna przyczyny swojej słabej dyspozycji i jesteśmy świadkami totalnego zjazdu tego sympatycznego i walecznego kolarza. Niezbyt dobrze wygląda też sytuacja Estebana. Co prawda Kolumbijczyk powoli zaczyna wracać do formy, w której wygrywał Lombardię, etapy na Vuelcie i walczył o zwycięstwo w Giro. Tym razem było jednak słabo. Nie potafił się utrzymać nawet na tych mniej wymagających wspinaczkach. Yates nie miał z niego dużego pożytku. Jeśli jednak przyjmiemy, że ten Tour by tylko na przejechanie, to był to występ na plus.
Wnioski?
Prudhomme nauczył się na swoich błędach. Po raz kolejny płaskie etapy są przeplatane górskimi co gwarantuje emocje. Nie mamy sytuacji sprzed lat, kiedy cały pierwszy tydzień zanudzał, bo był płaski. Tym razem działo się od początku do końca i można było i było czym się emocjonować. Tak się układa trasy Wielkich Tourów. Niektórzy kolarze mogą narzekać, że mało szans dla sprinterów, ale w Giro nikt nie narzekał, gdy ich było mało.
Inny wniosek dotyczy klasyfikacji górskiej. Moim zdaniem należy zrezygnować z podwójnej punktacji na metach etapów. Wtedy górale atakowaliby wcześniej, zabieraliby się w ucieczki, bo miałoby to sens.
Słówko do Petera Sagana – odpuść chłopie ten Tour i spróbuj szansy na Giro. Tam nie wygrałeś nigdy, bo nie startowałeś. A masz tam rachunki do wyrównania.
Na koniec rzecz, która mnie najbardziej cieszy. W dalszym ciągu można wygrać Tour de France bez drużyny jadąc w pojedynkę.
Co roku apeluję i będę o to apelował w dalszym ciągu. 20 etap był naprawdę świetnie poprowadzony i oby więcej takich etapów. Ja bym jednak poszedł o krok dalej – zrobić dwie czasówki, jedną 30 paro kilometrową o płaskim profilu a drugą typowo górską pod jakieś Alpe d’Huez (coś a la 2004 rok) czy Plan de Corones (Giro 2008) i Alpe di Siussi (Giro 2016). Oczywiście stanowcze nie dla TTT.
MTT World Tour (Highest rank #1, career 2009 - 2024):
MTT Challenger Tour:
W:
F: Rio 25, Acapulco 25, Munich 25
Spoiler:
W:
F: Rio 25, Acapulco 25, Munich 25
-
- Posty: 9504
- Rejestracja: 08 wrz 2011, 18:07
Re: Kolarstwo
Świetny tekst
Nie napisałeś nic o Lopezie - co mu się stało na ITT? Wiem, że nie jest mistrzem czasówek, nawet mogę zrozumieć przegraną z Porte w generalce, ale u licha jak on stracił tyle minut?! Zwłaszcza, że trasa szła pod górę. Jedyne wytłumaczenie jest takie, że totalnie wyeksploatował się wcześniej.
Tylko Valverde chyba wyleciał z top 10 generalki po ITT. Sam też się radowałem, że w tym wieku potrafi być w pierwszej dziesiątce, ale ostatecznie nie dał rady.
Dopiero teraz dowiedziałem się, że Aru jechał

Nie napisałeś nic o Lopezie - co mu się stało na ITT? Wiem, że nie jest mistrzem czasówek, nawet mogę zrozumieć przegraną z Porte w generalce, ale u licha jak on stracił tyle minut?! Zwłaszcza, że trasa szła pod górę. Jedyne wytłumaczenie jest takie, że totalnie wyeksploatował się wcześniej.
Tylko Valverde chyba wyleciał z top 10 generalki po ITT. Sam też się radowałem, że w tym wieku potrafi być w pierwszej dziesiątce, ale ostatecznie nie dał rady.
Dopiero teraz dowiedziałem się, że Aru jechał

Re: Kolarstwo
Lopez wypruł się wcześniej. Podobnie jak Carapaz, który stracił jeszcze więcej. Lopez nie lubi zróżnicowanych czasówek. A ta miała zbyt zróźnicowany profil. Co do Valverde to się zagalopowałem. Ale jego 12 miejsce to tak jak top 10Federasta20 pisze: ↑25 wrz 2020, 22:11 Świetny tekst![]()
Nie napisałeś nic o Lopezie - co mu się stało na ITT? Wiem, że nie jest mistrzem czasówek, nawet mogę zrozumieć przegraną z Porte w generalce, ale u licha jak on stracił tyle minut?! Zwłaszcza, że trasa szła pod górę. Jedyne wytłumaczenie jest takie, że totalnie wyeksploatował się wcześniej.
Tylko Valverde chyba wyleciał z top 10 generalki po ITT. Sam też się radowałem, że w tym wieku potrafi być w pierwszej dziesiątce, ale ostatecznie nie dał rady.
Dopiero teraz dowiedziałem się, że Aru jechał![]()

MTT World Tour (Highest rank #1, career 2009 - 2024):
MTT Challenger Tour:
W:
F: Rio 25, Acapulco 25, Munich 25
Spoiler:
W:
F: Rio 25, Acapulco 25, Munich 25
- Robertinho
- Posty: 50628
- Rejestracja: 15 lip 2011, 17:13
Re: Kolarstwo
@Jacuszyn 
Ktoś się orientuje o której finisz powinien być? Bo chcę trafić jakoś między powrotem ze wsi, a swoim treningiem.

Ktoś się orientuje o której finisz powinien być? Bo chcę trafić jakoś między powrotem ze wsi, a swoim treningiem.
Czołem Uśmiechniętej Polsce!
Re: Kolarstwo
Między 16 a 17.Robertinho pisze: ↑27 wrz 2020, 11:22 @Jacuszyn
Ktoś się orientuje o której finisz powinien być? Bo chcę trafić jakoś między powrotem ze wsi, a swoim treningiem.
- Robertinho
- Posty: 50628
- Rejestracja: 15 lip 2011, 17:13
Re: Kolarstwo
Dzięki.Joao pisze: ↑27 wrz 2020, 13:43Między 16 a 17.Robertinho pisze: ↑27 wrz 2020, 11:22 @Jacuszyn
Ktoś się orientuje o której finisz powinien być? Bo chcę trafić jakoś między powrotem ze wsi, a swoim treningiem.
Czołem Uśmiechniętej Polsce!
Re: Kolarstwo
Ruszył Pogacar z akcją i od razu wyścig zrobił się ciekawszy, 39km do mety.
MTT World Tour (Highest rank #1, career 2009 - 2024):
MTT Challenger Tour:
W:
F: Rio 25, Acapulco 25, Munich 25
Spoiler:
W:
F: Rio 25, Acapulco 25, Munich 25
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość