Spoiler:

Może któregoś dnia uda się wskoczyć do pierwszej dziesiątki. Kiedy? Na razie nie wiem. Ten turniej dał mi jednak wiarę. Wszystko potoczyło się tu przecież tak szybko - mówi Jerzy Janowicz w wywiadzie dla "Przeglądu Sportowego".
W finale walczył pan z bardzo trudnym rywalem, po bardzo wyczerpującym tygodniu. To już było chyba trochę za dużo...
Jerzy Janowicz: W tym tygodniu każdy rywal był wymagający, ale dziś czułem się naprawdę źle. Przez trzy ostatnie noce nie spałem, nie miałem apetytu. David zagrał dobry tenis, który wystarczył do zwycięstwa, ale poszło mu nieco łatwiej, bo rozegrał mniej spotkań.
Przed turniejem mógł pan wybierać między challengerem w Genewie i kwalifikacjami w Paryżu.
Jerzy Janowicz: Decyzja była prosta. Powiedziałem sobie, że jeśli tylko dostanę się tutaj, oczywiście przyjeżdżam. Czekałem na deadline, sprawdziłem, czy jestem na liście. Pojawiłem się na niej, więc przyjechałem.
Może któregoś dnia uda się wskoczyć do pierwszej dziesiątki. Kiedy? Na razie nie wiem. Ten turniej dał mi jednak wiarę. Wszystko potoczyło się tu przecież tak szybko - mówi Jerzy Janowicz w wywiadzie dla "Przeglądu Sportowego".
W finale walczył pan z bardzo trudnym rywalem, po bardzo wyczerpującym tygodniu. To już było chyba trochę za dużo...
Jerzy Janowicz: W tym tygodniu każdy rywal był wymagający, ale dziś czułem się naprawdę źle. Przez trzy ostatnie noce nie spałem, nie miałem apetytu. David zagrał dobry tenis, który wystarczył do zwycięstwa, ale poszło mu nieco łatwiej, bo rozegrał mniej spotkań.
Przed turniejem mógł pan wybierać między challengerem w Genewie i kwalifikacjami w Paryżu.
Jerzy Janowicz: Decyzja była prosta. Powiedziałem sobie, że jeśli tylko dostanę się tutaj, oczywiście przyjeżdżam. Czekałem na deadline, sprawdziłem, czy jestem na liście. Pojawiłem się na niej, więc przyjechałem.
Porozmawiajmy o pana finałowym rywalu. Ludzie mówią, że nie jest tak dobry jak Djoković czy Murray. A pan co by o nim powiedział?
Jerzy Janowicz: Przeciwko takim graczom jak David musisz być przygotowany na sto procent, bo w meczach z nimi trzeba ostro pracować. Musiałem mnóstwo biegać, a moje uderzenia w finale nie były tak dokładne i szybkie jak wcześniej. Ręka mi ciążyła, czułem znużenie. Miałem szansę, by wyjść na prowadzenie 3:1 w drugim secie, jednak się nie udało. Rywal grał bardzo równo, na takim samym poziomie przez cały mecz.
Wkrótce obchodzi pan urodziny, zarobił pan sporo pieniędzy. Zorganizuje pan jakieś przyjęcie?
Jerzy Janowicz: Na razie nie wiem, czego się spodziewać po powrocie do domu. Potrzebuję kilku dni, by zaakceptować nową dla mnie sytuację. Ciągle mam poczucie, że nic specjalnego się nie wydarzyło, ciągle w to wszystko nie wierzę. Jedno wiem na pewno: przez trzy tygodnie nie sięgnę po rakietę.
Janowicz stał się gwiazdą mediów
Spoiler:

Jerzy Janowicz ma mocny charakter, jest zadziorny i niepokorny, ale nauczył się panować nad swoimi emocjami. Polski tenisista podczas prestiżowego turnieju ATP Masters 100 w paryskiej hali Bercy stał się prawdziwą gwiazdą mediów.
Właśnie Janowicz, chociaż przegrał w niedzielnym finale z piątym tenisistą świata - Hiszpanem Davidem Ferrerem 4:6, 3:6, stał się największą gwiazdą paryskiej imprezy. Według francuskiej prasy wręcz "zahipnotyzował Bercy".
Z jego kolejnych, dość nieszablonowych, wypowiedzi podczas konferencji prasowych dziennikarze z całego świata dowiedzieli się już m.in. o tym, że nie należał do prymusów, za to był buntownikiem.
"Byłem naprawdę złym chłopcem w szkole podstawowej. Również w średniej, gdzie walczyłem z wszystkimi, z nauczycielami też. Nie potrafię za bardzo wytłumaczyć, czemu jestem tego typu facetem. To jednak pomaga mi na korcie, bo potrafię walczyć z najlepszymi, mimo presji widowni" - zaznaczył po awansie do ćwierćfinału.
Po wyeliminowaniu trzeciego w świecie Brytyjczyka Andy'ego Murraya przyznał z rozbrajającą szczerością: "Nie wierzyłem, że mogę z nim wygrać. Jak wychodziłem na kort raczej myślałem, by nie przegrać 0:6, 0:6".
Zwycięski marsz Polaka, który do turnieju głównego przebił się przez dwie rundy eliminacji, dziennik "L'Equipe" nazwał "niewiarygodnym paryskim snem sympatycznego giganta z Łodzi", nawiązując do jego 203 centymetrów wzrostu.
Janowicz rozpoczął sezon na 221. miejscu w rankingu ATP World Tour, a w połowie lipca po raz pierwszy wszedł do "setki". Ostatnio był 69., a w poniedziałek wskoczy do czołowej "30". Tak wysoko z Polaków notowany był jedynie Wojciech Fibak 30 lat temu.
Poza Murrayem w hali Bercy odprawił z kwitkiem innego gracza z Top10 - Serba Janko Tipsarevica (9.), a także trzech zawodników z drugiej "10" klasyfikacji - Chorwata Marina Cilica (15.), Niemca Philippa Kohlschreibera (19.) i Francuza Gillesa Simona (20.).
Po wygranej z Simonem w półfinale znów rozbawił dziennikarzy, mówiąc: "Kiedy miałem dziś meczbola, czułem się dziwnie. Byłem bardzo zdenerwowany, bo wiedziałem, że cała widownia jest przeciw mnie. Miałem chyba nawet gęsią skórkę. Powiedziałem jednak sobie, że nic nie będę zmieniał w swojej grze i zakończyłem spotkanie dropszotem".
Janowicz zazwyczaj mówi na głos, co myśli, jak choćby w lipcu, gdy w swoim wielkoszlemowym debiucie dotarł do trzeciej rundy Wimbledonu. Po wygranej z Łotyszem Ernestsem Gulbisem stwierdził: "Nagle pojawił się pewien rodzaj irytacji w trzecim secie, ponieważ stosowałem wszystkie przygotowane przed meczem taktyki. Wszystkie zawodziły: agresywna gra, regularność, więc wreszcie obrałem taktykę +na olewkę+. Po prostu przestałem się przejmować i emocjonować tym meczem. Rozluźniłem się i nie wiem, co się stało, ale serwis powrócił w piątym secie".
Blisko 22-letni tenisista oswoił się już z zainteresowaniem mediów, ale i wyraźnie dojrzał. Ma świadomość, że nie jest już do końca osobą prywatną. Wielu pamięta jednak jego scysję z Bohdanem Tomaszewskim, nestorem dziennikarzy tenisowych w Polsce.
W 2008 roku po przegranym meczu w pierwszej rundzie turnieju ATP Orange Warsaw Open na kortach Warszawianki, Tomaszewski skrytykował jego niezbyt dobrą grę i wskazał, co powinien w niej poprawić. W odpowiedzi dziennikarz-senior usłyszał: "Wydaje mi się, że to chyba zbyt pochopne wnioski. Czy widział pan jakieś inne moje mecze?".