Re: Roger Federer vs Rafael Nadal
: 24 cze 2022, 9:08
Noo, wtedy nic już nigdy nie miało tak zaboleć. 

Forum fanów tenisa ziemnego, gdzie znajdziesz komentarze internautów, wyniki, skróty spotkań, statystyki, materiały prasowe, typery i inne informacje o turniejach ATP i WTA.
https://www.mtenis.com.pl/
Dlatego ja nie pisałem o wpływie - pisałem o symbolice. ;] Jeśli chodzi o wpływ, Rafael jest na pewno fundamentalną postacią ostatnich dwóch epok, ale zawsze można wytoczyć działo takie, jak z Twojego posta: przed nim ktoś był (patrząc nie tylko w kontekście samego Wimbledonu), był Muster, był Hewitt, byli hiszpańscy tenisiści z przełomu wieków, wcześniej Lendl, Connors i Borg, o którym pisałeś. Natomiast, jeśli chodzi o symbolikę, oddziaływanie na wyobraźnię, Wimbledon 08 jest nie do pobicia. Borg natomiast, przy całym szacunku dla nowatorstwa, to według mnie zupełnie nie ta skala: wciąż było tam sporo opierania gry na serwisie i akcji wolejowych, może nie zachwycających jak u Lavera czy McEnroe, ale stanowiących ważny element. To był bardzo nowoczesny jak na tamte czasy tenisista, ale jednak też do ówczesnych warunków dostosowany. I raczej nie nazwiesz go stricte defensywnym, zwłaszcza z perspektywy czasu i tego, co przyszło później. A Nadalowi spokojnie można taką łatkę przykleić, zwłaszcza w kontekście pierwszego etapu kariery. Oczywiście, wiemy, że gdyby Szwed mógł grać 40 lat później, byłby Djokoviciem, ale wtedy jednak prezentował bardziej "tenis środka", na tyle nowoczesny, na ile mógł być w tamtych warunkach. Wim 08 natomiast to wygrana Króla Cegły, jak już wówczas Hiszpana obwoływano, z nowoczesnym, ale jednak i bardzo klasycznie wyszkolonym tenisistą, o wizerunku bardzo oddziaływującym na tradycjonalistów, niejako symbolem nowożytnego Wimbledonu. (A jeszcze Nadal ma taki wręcz stereotypowo hiszpański styl, który zawsze gryzł z wimblefońską klasyką tak bardzo, jak tylko można). No i kolejna sprawa - po wygranych Borga nie nastąpiły rządy defensorów, przeciwnie, mieliśmy jeszcze całe zastępy woleistów, i to zazwyczaj dość ortodoksyjnych. A co po Rafaelu? Prócz okazjonalnych zwycięstw Federera, na liście sami defensywno-kontrująco-fizyczni: raz jeszcze Nadal, Djokovic, Murray. Tak więc chyba jednak z tym przełomem nie przesadzam. Natomiast Borg na pewno pozostaje fundatorem współczesnego fizycznego, wysokoprocentowego tenisa, w tym się zgadzamy w pełni, sam zresztą o tym wspominałem w którejś dyskusji na tym forum.Kamileki pisze: ↑24 cze 2022, 17:25 @Jacques D. za bardzo przeceniasz Rafaela i jego rewolucyjny wpływ na tenis. Pierwszym zawodnikiem, który także dzięki topspinowi wygrał Wimbledon był jednak Björn Borg. Szwed przecież też był mistrzem defensywy oraz gry z kontry i to on zaszokował cały świat pokazując, że topspin można używać jako regularne uderzenie. Nie była to rzecz jasna taka skala jak u Nadala, ale to Borg był pionierem jeśli chodzi o zupełnie inny, zwycięski styl gry na trawie.
Jeżeli poruszałeś się w tym poście w kategoriach symboliki, to sorry, ale chyba zbyt mało wyraziście. No jest ta twierdza, ale wcale nie ostatnia, bo ta padła 15 miesięcy poźniej i nie z rąk Rafy. Tylko człowieka, którego nie odważyłbym się nazwać defensorem. A wyboldowane zdanie, to raczej stwierdzenie suchego faktu, oczywiście z Twojego punktu widzenia czy wyobrażenia.Jacques D. pisze: ↑24 cze 2022, 13:59 Ładną symbolikę miały te mecze Federera z Rafole w 2008 - Djokovic zrzucił go z tronu na AO, kończąc erę jego dominacji w tenisie, Rafa na Wimbledonie obił go w jego ostatniej nienaruszalnej twierdzy, przy okazji rozpoczynając nową erę w dyscyplinie w ogóle - pierwsze zwycięstwo defensywno-topspinowego gracza
na Wimbledonie można spokojnie, jak już kiedyś wspominałem, uznać za początek zupełnie nowej epoki w tenisie (lub, jak ja, za kres jego historii).
A w międzyczasie jeszcze upokorzenie na RG.
Może to, że dyskusja o symbolice i istotności cały czas dotyczyła męskiego tenisa i nikt nie włączał do niej WTA? I niekoniecznie chodzi tu o jakieś piętnowanie - dla mnie tenis (męski) umarł, dla kogoś innego dopiero zaczęło być ciekawie, natomiast niepodważalna jest przełomowość i pewna cezura, jaką wyznaczył ten finał. I o tym był mój przytaczany post, na pewno nie o żadnym piętnowaniu.
Symbolika, jak powiedziałem, dotyczy całego tenisa, nie tylko Federera: do tryumfu Nadala mamy na liście zwycięzców Wimbledonu niemal samych ofensywnych graczy całego kortu, nawet Hewitt, w swoim czasie lekko szokujący, dziś wygląda na nieźle tam pasującego. Natomiast od 08 oprócz resztek po Federerze sami lifciarze i baloniarze, to jest przełom, którego nie da się podważyć.lake pisze: ↑25 cze 2022, 1:47 W ujęciu symbolicznym, a jak dla mnie to bardziej PR, to faktycznie koniec fruwającego Fedka to WM 08. Ale trzymając się faktów, to jednak proces bardziej rozłożony w czasie. AO 08-AO 09. Porażka z Serbem, gwałt na RG, minimalna przegrana w WM, i wtopa z Rafą z krótszym odpoczynkiem po orce z Verdasco, gdzie Fed miał spacer w semi i dzień więcej wolnego dopełniona łzami na ceremonii.
Ten Wimbldon gdzie Roger był najbliżej wygranej po prostu świetnie się wpisał w Battle of Surfaces i inne przeciwności, i tenisowe, i charakterologiczne Fedala. Dlatego urósł do rangi symbolu moim zdaniem.
Jednak Borg był pionierem, a że wpływ miał mniejszy to oczywiście bez porównania z Rafaelem. Niemniej jest to dość istotne bo często zapomina się o tych pierwszych. Np. myśląc o postmodernizmie w kinie większość wskaże Blade Runnera, Blue Velvet czy oczywiście ten najbardziej dobitny przykład czyli Pulp Fiction. A byli przecież wiele lat wcześniej tacy Godard i Antonioni, którzy już wyznaczyli pewne szlaki. Fellini w 8/12 czy Bergman w Personie także. Później mieliśmy w kinie amerykańskim np. Odyseję, Noc żywych trupów czy Taksówkarza . I podobnie ma się sprawa z korelacją: Borg-Nadal. Oczywiście Szwed jest w tym przypadku jak ten autorski twórca europejski z lat 60-tych, jest może nawet po części jak kino Nowego Hollywood, ale to Hiszpan jest tym Pulp Fiction, jest symbolem i 100 %-ową definicją nowego stylu jak nastał w tenisie. Zobaczymy jak długo ten stan potrwa bo film Tarantino ma się cały czas doskonale i nie traci na popularności mimo upływy niemal 30-tu lat. Czy to będzie oznaczało, że sposób gry jaki ostatecznie ukształtował Nadal też będzie na topie tak długo i przez najbliższe kilkadziesiąt lat będziemy oglądali głównie grę fizyczną z linii końcowej, kontry, passing shoty, a sposób gry z dawnych lat już nie powróci w powszechnym wydaniu? Jest w tym duża pułapka bo naśladowcy Rafaela raczej nie zbliżą się do jego poziomu, podobnie jak Ci którzy czerpią z Pulp Fiction często się tylko ośmieszają. Hiszpan coś tam jednak potrafi np. przy sieci w przeciwieństwie do następnych pokoleń. Pasowałoby zatem aby jacyś dobrzy ludzie wskazali inną ścieżkę sposobu gry, poszukali czegoś nowego.Jacques D. pisze: ↑24 cze 2022, 23:50
Dlatego ja nie pisałem o wpływie - pisałem o symbolice. ;] Jeśli chodzi o wpływ, Rafael jest na pewno fundamentalną postacią ostatnich dwóch epok, ale zawsze można wytoczyć działo takie, jak z Twojego posta: przed nim ktoś był (patrząc nie tylko w kontekście samego Wimbledonu), był Muster, był Hewitt, byli hiszpańscy tenisiści z przełomu wieków, wcześniej Lendl, Connors i Borg, o którym pisałeś. Natomiast, jeśli chodzi o symbolikę, oddziaływanie na wyobraźnię, Wimbledon 08 jest nie do pobicia. Borg natomiast, przy całym szacunku dla nowatorstwa, to według mnie zupełnie nie ta skala: wciąż było tam sporo opierania gry na serwisie i akcji wolejowych, może nie zachwycających jak u Lavera czy McEnroe, ale stanowiących ważny element. To był bardzo nowoczesny jak na tamte czasy tenisista, ale jednak też do ówczesnych warunków dostosowany. I raczej nie nazwiesz go stricte defensywnym, zwłaszcza z perspektywy czasu i tego, co przyszło później. A Nadalowi spokojnie można taką łatkę przykleić, zwłaszcza w kontekście pierwszego etapu kariery. Oczywiście, wiemy, że gdyby Szwed mógł grać 40 lat później, byłby Djokoviciem, ale wtedy jednak prezentował bardziej "tenis środka", na tyle nowoczesny, na ile mógł być w tamtych warunkach. Wim 08 natomiast to wygrana Króla Cegły, jak już wówczas Hiszpana obwoływano, z nowoczesnym, ale jednak i bardzo klasycznie wyszkolonym tenisistą, o wizerunku bardzo oddziaływującym na tradycjonalistów, niejako symbolem nowożytnego Wimbledonu. (A jeszcze Nadal ma taki wręcz stereotypowo hiszpański styl, który zawsze gryzł z wimblefońską klasyką tak bardzo, jak tylko można). No i kolejna sprawa - po wygranych Borga nie nastąpiły rządy defensorów, przeciwnie, mieliśmy jeszcze całe zastępy woleistów, i to zazwyczaj dość ortodoksyjnych. A co po Rafaelu? Prócz okazjonalnych zwycięstw Federera, na liście sami defensywno-kontrująco-fizyczni: raz jeszcze Nadal, Djokovic, Murray. Tak więc chyba jednak z tym przełomem nie przesadzam. Natomiast Borg na pewno pozostaje fundatorem współczesnego fizycznego, wysokoprocentowego tenisa, w tym się zgadzamy w pełni, sam zresztą o tym wspominałem w którejś dyskusji na tym forum.
Czyli dokładnie tak samo, jak Nadal. ;] I Twoje porównanie jest o tyle trafne, że właśnie w przypadku obu dziedzin mamy dość patologiczną sytuację, że osiągnięcia sprzed kilkunastu/kilkudziesięciu lat wciąż są wyznacznikiem i punktem odniesienia dla tych, którzy chcą zdziałać coś w zakresie tenisa lub filmu. Wciąż wersje bestia-Nadal z 08 i cyborg-Djokovic z 11 stanowią pewien wzorzec współczesnego tenisa, wciąż kinowym wyznacznikiem trendów i jakości w popkulturze są Matrix z 99 czy wspomniany przez Ciebie Pulp fiction z 94, w zależności od tego, czy mówimy o wersji bardziej komercyjnej, czy artystycznej. Mieliśmy w kinie przez ten czas parę ambitnych prób pójścia o krok dalej (m.in.Źródło Arronofsky'ego, na temat którego mam zresztą zaplanowany tekst), ale raz, że zazwyczaj w ramach twórczości już typowo artystycznej jak w powyższym przykładzie, a dwa, że przyjęte były raczej chłodno i ostatecznie to dzieło QT wciąż jest w tego typu dyskusjach przywoływane, mimo że sam QT (tak samo jak Rafa post-08 i Djoko post -11) od tamtej pory tworzył tylko lepsze lub gorsze kopie własnego koronnego osiągnięcia. Oczywiście, w szeroko pojętej sztuce/rozrywce ta długowieczność jest bardziej naturalna, nawet dziś, ale jednak coś jest bardzo nie tak z tym, że przez cały ten czas nie pojawił się nikt (lub pojawił się, ale nie został doceniony), kto by w tej narracji coś zmienił, a w hierarchii coś poprzewracał. Dokładnie tak samo jest w tenisie.
To chyba w głównej mierze zasługa tego, że te dyskusje, kiedyś prowadzone w gronie mocno zaznajomionym w temacie, wraz z rozwojem mediów społecznościowych (i mediów w ogóle) na stałe zagościły w przestrzeni publicznej. Z drugiej strony ta kultura masowa, najczęściej czerpiąca z zapisanych już w danej dziedzinie wzorców, jest młodszym odbiorcom i amatorom (w dobrym tego słowa znaczeniu) po prostu o wiele bardziej znana i łatwiej dostępna.Jacques D. pisze: ↑25 cze 2022, 14:01 Ogólnie ludziom bardzo brakuje dziś zaplecza wiedzowego i kontekstowości w takich dyskusjach, po wypowiedziach o literaturze widać to jeszcze lepiej.
Bardziej znana, łatwiej dostępna, bo stokroć bardziej promowana, a poszukiwać nie chce się zbyt wielu, bo ciekawość poznawcza to nie jest drugie imię młodych ludzi obecnie. ;]Bombardiero pisze: ↑25 cze 2022, 14:47 Z drugiej strony ta kultura masowa, najczęściej czerpiąca z zapisanych już w danej dziedzinie wzorców, jest młodszym odbiorcom i amatorom (w dobrym tego słowa znaczeniu) po prostu o wiele bardziej znana i łatwiej dostępna.
Tak, fantastyczne zachowanie pana Roberta. Tutaj video:DUN I LOVE pisze: ↑26 cze 2022, 17:52 Trzeba przyznać, że Pan Robert najwyższa klasa wtedy. Przyjął porażkę syna z najwyższą godnością.