mtenis.com.pl

Ja wyłączyłem w połowie Q2. Jak widziałem że Butler nie miał pary, a przewaga była już +10 wiedziałem że lepiej się wyspać.
Nie ma już nic do udowodnienia LBJ, Tytuły z 3 klubami, w obu konferencjach. MVP Finałów również grając zarówno na wschodzie jak i zachodzie. Ten tytuł z Cavs 2016 który przyćmiewa jakieś wpadki z początku kariery (Dallas). GOAT.

XD

Eh, kto by się spodziewał, że dwóch superstarów > jeden Butler.

Szacun dla Heat za walkę, choć w ostatnim meczu trochę się zesrali. Pat nie powiedział jeszcze ostatniego słowa i na pewno pierścienie zagoszczą jeszcze na palcach graczy z Miami.

Szkoda tylko, że nie przeglądając amerykańskie media zewsząd wylewa się narracja "championship for Kobe", rzygam tym konkretnie, ale wiadomo, Amerykańce lubią takie historie.

LeBron niech jeszcze dorzuci jednego miśka z Lakers i tytuł GOAT-a będzie miał przyklepany. Choć dla mnie ten pierścień z Lakers zdecydowanie najmniej imponujący ze wszystkich w jego karierze, bez porównania nie tyle do Cleveland, ale nawet do Miami.

Był poważny rywal na horyzoncie, to nie wina Lebrona że LAC dało dupy.
Ma LBJ 4 tytuły (powinien mieć 5,Dallas), a miałby 6 (2018 jednak przegrałby z Houston) gdyby nie musiał grać naprzeciw najlepszej drużynie w historii, a więc GSW. Jordan natomiast grał właśnie w takim GSW, grał w zespole który był bitym faworytem rozgrywek w 5 jego mistrzowskich sezonach. Tylko raz w 91 startował z pozycji minimalnego underdoga w finale konferencji w rywalizacji z Pistons, w finale z LAL faworytami już byli . Od listopada 1995 do czerwca 1997 Bulls byli faworytami bukmacherów w 185 kolejnych spotkaniach, dla porównania GSW moga poszczycić się serią 89 takich spotkań (od 31 marca 2017 do 6 marca 2018). Dla mnie zarzut że LBJ ma słaby bilans finałów jest śmieszny, bo mimo wszystko lepiej zagrać w finale i przegrać niż w ogóle do finałów nie dojść. Moim zdaniem LBJ już wygrywa rywalizację z MJ, a jak coś jeszcze dorzuci, a pewnie tak będzie to nie będzie o czym gadać.

Kulfon bez moniki pisze: ↑12 paź 2020, 17:30 Dla mnie zarzut że LBJ ma słaby bilans finałów jest śmieszny, bo mimo wszystko lepiej zagrać w finale i przegrać niż w ogóle do finałów nie dojść.

Ktoś w ogóle myśli inaczej?

Ta wtopa z Dallas w 2011 została już przykryta z nawiązką występem w finałach w 2016 roku.

Bulls nie byli GSW imo. Warriors to był dream team z 4 superstarami w piątce. W latach 90. raczej takie ruchy do popularnych nie należały. Liderzy budowali swoje teamy i rywalizowali ze sobą. Inne czasy.

Chicago było po prostu najlepszym zespołem swoich czasów, ale nie sądzę, aby podstawy budowy były takie same jak w Warriors w momencie decyzji Duranta.

Tak czy siak można odwrócić temat: Jordan nigdy nie musiał się mierzyć z tak napakowaną talentem drużyną jak GSW. Łączna suma talentu w lidze w latach 90. tez była mniejsza niż obecnie.

Czym to mierzysz?

DUN I LOVE pisze: ↑12 paź 2020, 17:56 Czym to mierzysz?

To moja opinia, w której nie jestem osamotniony

DUN I LOVE pisze: ↑12 paź 2020, 17:50 Bulls nie byli GSW imo. Warriors to był dream team z 4 superstarami w piątce. W latach 90. raczej takie ruchy do popularnych nie należały. Liderzy budowali swoje teamy i rywalizowali ze sobą. Inne czasy.

Chicago było po prostu najlepszym zespołem swoich czasów, ale nie sądzę, aby podstawy budowy były takie same jak w Warriors w momencie decyzji Duranta.

Ale przecież mi chodziło o dominację, a nie o sposób budowania.

LeBron w Miami chyba (miałem przerwę w oglądaniu) też miał roster na miarę dominacji, a z Wadem i Boshem u boku dali się wydymać Nowitzkiemu. Curry w GSW to samo. Przy takim personelu ani razu 3-peat nie zrobili.

Cały czas ciężko się czyta o Kobiaszu, kiedy tradycyjnie 1 listopada wspominani są ci, którzy odeszli na przestrzeni ostatnich miesięcy.

Fajnie się to spięło, że w tak tragicznym roku, niejako w hołdzie, Lakersi wzięli tego misia.

DUN I LOVE pisze: ↑01 lis 2020, 12:14 Cały czas ciężko się czyta o Kobiaszu, kiedy tradycyjnie 1 listopada wspominani są ci, którzy odeszli na przestrzeni ostatnich miesięcy.

Nie zapominajmy też o Sternie.