Dalej jest sporo zmiennych, które powodują, że da się oglądać ten sport. Ale trzeba zmienić trochę podejście.
Czasy romantyczne z budowaniem aut w garażach na wsi bezpowrotnie minęły, ale jakoś w takiej np. piłce nikt nie narzeka, że statystyki plus medlaby zabiły sport. Wszystko idzie do przodu. Są sezony, gdzie trofea można rozdawać z góry, ale znowu - przecież w takiej Ligue 1 można to robić parę sezonów w ciemno. Itd. itp.
Formułę da się oglądać nawet pamiętając czasy Laudy czy Senny, trzeba tylko przyłożyć do tego nieco inne nastawienie. Takie GP Turcji - Ferrari w kwalach traci 6 sekund na kółku do Maxa. To nie jest przepaść, to Rów Mariański. W wyścigu jadą praktycznie tym samym tempem. Czary? Nie, ustawienie auta. Leclerc nie był w stanie dogrzać opon na 1-3 okrążenia, ale dzięki temu nie niszczył ich w trakcie wyścigu (inny docisk aero), Red Bullowi nikt nie powiedział, że na śliskim z taką mocą nie piłuje się jedynki na starcie (procedura), Stroll z Albonem podjarali się chwilowym tempem w takim stopniu, że zajechali opony na amen itd.
Warianty ustawień samochodu są tak różnorodne, że zorientowanie się w tym graniczy z cudem. Prosty przykład - Hamilton na Silverstone nie miał opon po paru kółkach a Verstappen fruwał, w Stambule się odwróciło.
To zawsze był sport technologiczny więc jak ktoś nie lubi to nie zaakceptuje. Tylko jakoś Hamilton w swoich sezonach mistrzowskich nie jeździł sam, a tytuły trafiały na jedno konto (Rosberg wyjątkiem). Ferrari gryzło Mercedesa 3 lata - bez efektu. Pieprzenie o deficytach mocy po czym raz za razem katastrofy strategiczne w trakcie wyścigu ewentualnie kierowcy odlatujący gdzieś w trakcie wyścigu (Max wczoraj). Te same silniki są w Williamsie i RP, jakoś nie dominują.
Trzeba zaakceptować fakt, że to jest sport w którym setki drobiazgów składają się na całość. I dopiero przy takim założeniu docenić robotę takiego Mercedesa i Hamiltona. Bottas może sobie być klasycznym wingmanem, ale na początku sezonu startuje z czystą kartą. I od paru lat w czapkę, rok w rok.
Naprawdę wielcy zawodnicy zawsze szukali dla siebie najlepszych samochodów. Senna zmieniał zespoły jak rękawiczki, Lauda, Prost czy Alonso to samo. I nie są wielcy tylko dlatego, że wygrywali tylko dlatego, że w każdym miejscu byli w stanie pokazać ile znaczy kierowca. Przy tym całym szaleństwie wydatków i technologii to kierowca robi różnicę. Ile miałby tytułów MB bez Hamiltona? Nie wiem, ale pewnie nie 7 z rzędu. Ferrari bez Schumachera? Też mniej. W całej historii F1 pewnie było z 5 sezonów, gdzie auto miało taką przewagę, że krowa by dojechała na P1.
W 2022 zmiana przepisów. Silniki do 2025 te same, rozwój mocno wyhamowany. Wydatki ograniczone od góry. Jak nie wprowadzą kolejnych sztucznych zasad (typu DRS) to może być naprawdę ciekawie.
A i tak najlepiej, jakby lało co drugie GP.
