Sporo z tego Hopmana pooglądałem, więc kilka słów podsumowania.
Kanada - Pospisil pokazał fajną formę, może coś zdziałać w Sydney albo Melbourne, Bouchard stać jednak na trochę luzu, czym wyraźnie u mnie zapunktowała, jednak gry podwójnej kompletnie nie ogarniała, więc nie było szans na sukces.
Włochy - Fog miał wszystko gdzieś, wielka niewiadoma przed poważnym graniem, Flavia gasła mniej więcej po godzinie gry, ale do tego momentu było całkiem dobrze. Mikst w ich wykonaniu genialny, szkoda że szanowny Fabio raz nie miał ochoty wystąpić.
Czechy - Safarova chyba poważnie chce wejść do top 10 w tym roku, nie licząc spotkania z Sereną, gdzie znowu odezwała się głowa wyglądała rewelacyjnie. Ten Pavlasek jednak trochę odstawał od reszty, oczywiście z Fogninim wygrał, ale z nim by wygrał każdy, co odebrała szansę na wygranie grupy.
USA - Serena niby chciała niby nie, grała katastrofalnie i niespodziewanie była słabszym punktem drużyny. Isner raz przegrał, ale później robił swoje, pastwił się nad dziewczynami w mikście, gdyby koleżance bardziej się chciało, to pewnie byłoby lepiej.
Australia - najpierw wypadł Nick, potem Ebden, kończył Matosevic. Casey wszystko przegrała. Generalnie słaby występ, choć wielkiego ciśnienia raczej nie było.
Francja - Alize świetnie, Benoit jak to on, nawet ciężko rozszyfrować czy mu nie zależało czy był tak słaby (za kilka dni się okaże), do tego kolano chyba zaczyna się odzywać. W grze podwójnej sporo się działo, oczywiście nie mam na myśli tenisa... Moja ulubiona para, rzecz jasna. Mogliby przejechać za rok, bo oglądanie Gasqueta czy Tsongi nic lepszego nie zapewni.
Wielka Brytania - Murray oczywiście wszystko wygrał, nawet umiał się pobawić. Generalnie na plus. Watson w sumie wyglądała lepiej niż wskazują na to wyniki, ale na awans nie starczyło.
Polska - wiadomo, wystarczy tylko poczytać wp albo sport.pl
Na zakończenie tekst Karola -
http://rotacjawsteczna.blog.pl/2015/01/ ... empionami/
Fragment na zachętę:
„Jesteśmy mistrzami świata…” – przeczytałem na twitterze młodego dziennikarza, pasjonującego się tenisem, w kilka dosłownie chwil po zakończeniu gry mieszanej. Widać serce mam jeszcze mocne, skoro szlag mnie nie trafił od razu na miejscu. I nic nie zmieniło, dopisane już po przecinku „…nawet jeśli nieoficjalnymi!” Mój znakomity humor wyparował, a za chwilę przekonało się o tym kilka ekip telewizyjnych i radiowych, telefonujących z prośbą o wypowiedź. Naturalnie nie było szansy, aby zatrzymać puszczony w ruch mechanizm dmuchania w ten balon. „Jesteśmy mistrzami świata w tenisie” – usłyszałem zaraz i przeczytałem we wszystkich komunikatorach. Pal sześć tych kompletnych ignorantów, trzymających klucz do maszynerii, ale dlaczego telewizyjni komentatorzy dyscypliny, piszący o niej dziennikarze, byli zawodnicy czy trenerzy w sposób tak bezmyślny, z nieskrywanym triumfem na twarzy, powtarzają bzdurę? Czy nie rozumieją, że mniej zorientowanym robią w ten sposób wodę z mózgu?! W mediach zajmujących się non-stop informowaniem każdy sukces i każda niemal tragedia uruchamia dziś podobną głupawkę i od dawna nie ma tam znaczenia, czy przekazujący nam, co się stało, posiada jakąkolwiek wiedzę o sprawach, w jakich zabiera głos. Liczy się wtedy szybkość i zadęcie z jak najgrubszej trąby. Dlaczego jednak kretynów robią z siebie wówczas osoby, występujące niby w roli ekspertów?!!