Nando pisze: ↑08 maja 2025, 10:34
Pamiętam jak 8 lat temu byłem pierwszy raz w Paryżu. Przjechaliśmy dość późno i wyszliśmy wieczorem na Pola Elizejskie. Pełno było ciemnej młodzieży, która stała w dużych gromadkach, przyglądając się przechodniom spod byka. Następnego rana wstaliśmy wcześnie i tymi samymi Champs-Elysées szliśmy od Łuku Triumfalnego do Luvru. Dobry klimat, bo jeszcze nikogo nie było na ulicach, a sklepy były wciąż zamknięte. Byliśmy tam jeszcze w godzinach handlowego szczytu. W świetle dnia dominowali biali, którzy albo tam pracowali, albo stać ich było, żeby robić zakupy w drogich butikach.
Taki jest mniej więcej układ w dużych metropoliach zachodnioeuropejskich, bo podobny schemat powtarzał się w innych miastach (Neapol, Turyn itd.). W dzień jest sporo białych, a kolorowa mniejszość wydaje się być dobrze zintegrowana i nawet całkiem zamożna. Dopiero gdy zaczyna się ściemniać, całe to tałatajstwo wyłania się ze swoich jaskiń. Śpią do południa, bo żyją z pomocy socjalnej. Potem stoją grupkami, sprzedają narkotyki albo planują jakieś inne zwyrodnialstwa. Mówimy tutaj jednak tylko o samych centrach największych, turystycznych ośrodków miejskich. Bo nikt o zdrowym rozsądku nie zapuszcza się na przedmieścia, gdzie tałatajstwo przejęło już pełnię kontroli. Raz jechaliśmy taksówką na przystanek Flixbusa przez taką dzielnicę w Turynie. Same murzyny, żadenj białej duszy, przerażający widok.
Kilka dni po naszym powrocie wybuchły zamieszki zółtych kamizelek, trwające kilkanaście miesięcy. Z dużym zaintersowaniem przyglądałem się demolce na Polach Elizejskich. Niebawem spłonęła katedra Notre Dame.
Nie należy oczywiście zapominać o bezdomnych, których jest wszędzie pełno. Wystarczy, żeby aplikacja poprowadziła boczną uliczką i można natrafić na całe siedliska kartoniarzy i innych brudasów.
Jak ktoś chce jeszcze zobaczyć zachodnią Europę z jej szczytowego okresu (lata 60-te i 70-te), powinien wybierać mniejsze miejscowości i wieś. Tam tałatajstwa jest dużo mniej, bo trudniej wtopić się w lokalne społeczności, a i praca na roli nie jest dla nich zbyt atrakcyjna. Nie po to przenoszą się do Europy, żeby uprawiać ziemię. To są pasożyty.