Re: GOAT - debata
: 26 lip 2021, 22:37
Fajny wykres. Zabawnie wygląda ten 1 WS vs 16 Rodżera w 2010. xD
Forum fanów tenisa ziemnego, gdzie znajdziesz komentarze internautów, wyniki, skróty spotkań, statystyki, materiały prasowe, typery i inne informacje o turniejach ATP i WTA.
https://www.mtenis.com.pl/
Wojciech Fibak: Hurkacz?Starigniter pisze: ↑31 lip 2021, 9:11 W następnym odcinku:
-Carreno-Busta: Rafa is the GOAT
-Wawrinka: Roger is the GOAT
Tylko Dżeży Dżanowidż.Robertinho pisze: ↑31 lip 2021, 9:17Wojciech Fibak: Hurkacz?Starigniter pisze: ↑31 lip 2021, 9:11 W następnym odcinku:
-Carreno-Busta: Rafa is the GOAT
-Wawrinka: Roger is the GOAT
Jaka jest różnica między "best" a "greatest"?
Pewnie chodziło bardziej o to, że RF najlepszy tak czysto tenisowo (jakość uderzeń), a ND za całokształt jako zawodnik/ogólnie sportowiec, co jakiś tam sens ma.
Zapewne tak. Nie ma sensu, ale jednak ma xDJacques D. pisze: ↑12 wrz 2021, 19:14Pewnie chodziło bardziej o to, że RF najlepszy tak czysto tenisowo (jakość uderzeń), a ND za całokształt jako zawodnik/ogólnie sportowiec, co jakiś tam sens ma.
Pewnie tak jak napisałeś, że najbardziej coś tam zdominował (czyli mączkę).Starigniter pisze: ↑12 wrz 2021, 19:36Zapewne tak. Nie ma sensu, ale jednak ma xDJacques D. pisze: ↑12 wrz 2021, 19:14Pewnie chodziło bardziej o to, że RF najlepszy tak czysto tenisowo (jakość uderzeń), a ND za całokształt jako zawodnik/ogólnie sportowiec, co jakiś tam sens ma.
Ale jak rozumieć w tym zestawieniu Nadala?
I wciąż jestStarigniter pisze: ↑14 cze 2021, 15:01 Dla mnie GOAT-em wciąż jest Rod Laver. Jako jedyny w Erze Open zdobył wielkiego szlema i jako jedyny w historii uczynił to 2 razy, a jak ATP napisało wczoraj na swojej stronie jest to "ostateczna nagroda" (Tribute: Djokovic Doubles Down, Now Eyes Tennis' Ultimate Prize).
+ w ciul dużoJacques D. pisze: ↑13 wrz 2021, 11:58 Dla mnie, jak już pisałem, cały ten tytuł jest kompletną medialną wydmuszką, opartą na absurdalnych założeniach. Nie da się sprowadzić ponad 150-letniej historii dyscypliny, która przechodziła takie ewolucje i miała dwie zupełnie różne odsłony, odgraniczone od siebie ścisłym podziałem, do postaci jednego człowieka, dokonując po drodze jakichś absurdalnych porównań z zawodnikami grającymi w kompletnie innych warunkach 50 lat przed nim, a o większości jego potencjalnych rywali do tego tytułu beztrosko zapominając (najczęściej z powodu oczywistych, czasowych ograniczeń). Ja osobiście mam swoje własne kryteria oceny, w której istotne są nie tylko osiągnięcia (one w dużej mierze także zależne są od uwarunkowań danej tenisowej epoki, np.ważności danych turniejów), ale też i cały szereg innych czynników, powszechnie prawie nierozpatrywanych, jak np.wpływowość, wszechstronność i styl gry. I tu pewnie najbliżej tej doskonałości widziałbym w obu tourach odpowiednio Roda Lavera i Margaret Court, pamiętając, że jednoznaczne wyznaczenie jednego zawodnika/zawodniczki stojących ponad wszystkimi innymi w historii jest zupełnie niemożliwe.
Natomiast dyskusja o Fedaloviciu i porównanie tych trzech zawodników jak najbardziej ma sens i tutaj też, po dzisiejszej nocy, Djokovic mógł mieć tę jedną unikatową kartę w ręku, ten jeden bezdyskusyjnie przeważający argument. Statystycznie i tak, najprawdopodobniej, będzie najlepszy z nich, był tego osiągnięcia tak blisko, jak oni nigdy nie byli, ale, jednak, najprawdopodobniej, ostatecznie nie będzie jego posiadaczem, podobnie jak oni (nawet trudno mi sobie wyobrazić, jak ciężka psychicznie musiałaby być sytuacja, w której przystępowałby do takiego meczu po raz drugi, z bagażem doświadczenia, jakie zdobył dzisiejszej nocy). Po tym wszystkim widzimy, jak gigantycznym osiągnięciem jest wygranie tego Klasyka i na tym większy szacunek zasługują Laver, Court i Graf (a wcześniej Don Budge i Maureen Conolly, którzy zdobyli go jeszcze przed erą Open), którzy w sumie osiągali to dość pewnie i z wyraźną przewagą w swoich ostatnich meczach. Djokovic dziś nie podołał zadaniu, zawiódł na wielu polach, nie tylko tenisowo, ale co w kontekście dotychczasowej kariery najbardziej zaskakujące - również mentalnie. Tak po ludzku było mi go trochę szkoda, patrząc na te jego ciężkie łzy i wycieńczenie wymaganiami i oczekiwaniami, które sam sobie narzucił i których jednak nie był w stanie sprostać. Nie zmienia to faktu, że tak obiektywnie nie zasłużył na to zwycięstwo, był duuużo słabszy w tym meczu, przegrywając nie z jednym ze swych wielkich rywali, ale z "zaledwie" niewygodnym i świetnie przygotowanym młodszym zawodnikiem, który, choć dysponujący doskonałą mentalnością i podejściem do rywalizacji, przynajmniej w teorii bardzo odstawał od niego rutyną, doświadczeniem i czystą tenisową jakością. Najbardziej chyba zadziwia mnie, że Djokovic, podobnie jak Serena w 2015 (tylko ona rundę wcześniej), nie pokazał w tym meczu niczego "ekstra", niczego szczególnego i wyjątkowego, nie miał jakiegokolwiek asa w rękawie, który pozwoliłby mu, nawet przegrywając, choć w jednym dłuższym fragmencie wyraźnie zdominować rywala i przypomnieć, dlaczego się tu znalazł. Sory, ale jak już dochodzisz do takiego momentu i aspirujesz do takiego statusu, powinieneś być w stanie coś takiego pokazać. Rozumiem wpływ presji, świetnie grającego rywala i kiepską dyspozycję dnia, ale jednak, to niepodjęcie jakiejkolwiek poważniejszej walki robi ponure wrażenie. Może jeszcze nie kompromitacja (trudno tak mówić o kimś, kto był mecz od KWS), ale jednak zawód - duży i niepodważalny.
Co do Miedwiediewa, tu już pisałem i nie będę się rozwodził, w każdym razie hats off, przede wszystkim za świetne wytrzymanie presji, również w kontekście żałosnych zachowań "publiczności". To w sumie niezła ironia historii - całe dwa skompromitowane tenisowe pokolenia nie potrafiły zdetronizować starych, utytułowanych wyjadaczy, ale jednak reprezentant jednego z nich uczynił to w tym jednym jedynym, decydującym spotkaniu.
Sam mecz, wyjątkowy i do zapamiętania na lata, raz z powodu świetnej gry jednego zawodnika, ale przede wszystkim jako unikatowe tenisowe wydarzenie (bodaj pierwszy raz w historii ktoś grał o Klasyka i przegrał go w samym finale decydującego turnieju). Spotkanie z gatunku tych definiujących kariery - zarówno dla jednego, jak i dla drugiego zawodnika.