Forum fanów tenisa ziemnego, gdzie znajdziesz komentarze internautów, wyniki, skróty spotkań, statystyki, materiały prasowe, typery i inne informacje o turniejach ATP i WTA. https://www.mtenis.com.pl/
CORPORATE ATP Announces New Partnership With Rolex
The ATP and Rolex, the leading brand of the Swiss watch industry, have announced a new multi-year partnership from 1 January 2013, in which Rolex becomes the Official Timekeeper of the ATP World Tour. In addition, Rolex has extended its existing sponsorship of the season-ending Barclays ATP World Tour Finals at The O2 in London.
Rolex has a long-standing relationship with tennis, sponsoring the sport’s leading tournaments, and is proud to count Roger Federer among its family of Testimonees. The new partnership sees Rolex become an Official Gold Partner of the ATP World Tour.
Brad Drewett, ATP Executive Chairman & President, said: “We are delighted to announce our new partnership with Rolex, such a prestigious brand with an exceptional sporting heritage. This new partnership underlines the global appeal of our game to both fans and sponsors alike – it’s a very exciting time to be involved in men’s professional tennis.”
About Rolex
Leading brand of the Swiss watch industry, Rolex, headquartered in Geneva, enjoys an unrivalled reputation for quality and expertise the world over. Its OYSTER watches, all certified as chronometers for their precision, are symbols of excellence, performance and prestige. Pioneer in the development of the wristwatch as early as 1905, the brand is at the origin of numerous major watchmaking innovations, such as the OYSTER, the first waterproof wristwatch, launched in 1926, and the PERPETUAL rotor self-winding mechanism introduced in 1931. Rolex has registered over 400 patents in the course of its history. A truly integrated manufacturing company, Rolex designs, develops and produces in-house all the essential components of its watches, from the casting of the gold alloys to the machining, crafting, assembly and finishing of the movement, case, dial and bracelet. Rolex is also actively involved in supporting the arts, sports, the spirit of enterprise, and the environment through a broad palette of sponsoring activities as well as philanthropic programmes.
Czy ktoś wie coś na temat poważnych problemów zdrowotnych szefa ATP Brada Drewetta, czy to tylko plotki.? Podobno zdiagnozowano u niego stwardnienie boczne zanikowe.
Re: ATP - rozważania ogólne
: 15 sty 2013, 21:57
autor: Robertinho
Niestety, to prawda.
Brad Drewett z powodu choroby zrezygnował z funkcji szefa ATP
Australijczyk Brad Drewett zrezygnował z funkcji szefa Stowarzyszenia Tenisistów Profesjonalnych (ATP), którą pełnił od roku.
Powodem jest poważna choroba neurologiczna - stwardnienie zanikowe boczne, nazywane m.in. chorobą Lou Gehriga.
- Pełnienie funkcji szefa organizacji, której częścią jestem od 35 lat, odkąd zostałem profesjonalnym tenisistą, było dla mnie przywilejem. ATP jest bliskie mojemu sercu. Decyzję podjąłem z wielkim smutkiem - powiedział 54-letni Drewett, który jak poinformowano we wtorek w oświadczeniu, pozostanie na stanowisku do czasu znalezienia następcy.
Smutek z powodu rezygnacji Australijczyka wyraził jeden z najlepszych graczy ostatnich lat, szef rady zawodniczej ATP Szwajcar Roger Federer.
- To smutna wiadomość dla całego tenisowego środowiska. Brad jest znany i szanowany przez wszystkich, wykonał świetną robotę, przewodnicząc ATP przez ostatnie 12 miesięcy - skomentował 17-krotny triumfator imprez zaliczanych do Wielkiego Szlema.
Drewett sprawował funkcję szefa Stowarzyszenia Tenisistów Profesjonalnych, którego głównym zadaniem jest ochrona interesów zawodników, od 1 stycznia ubiegłego roku. Podpisał kontrakt na trzy lata. Zastąpił Amerykanina Adama Helfanta, który z przyczyn osobistych zrezygnował z ponownego ubiegania się o stanowisko.
W trakcie 12-letniej kariery sportowej Drewett najwyżej doszedł do 34. miejsca w światowym rankingu tenisistów, wygrał dwa turnieje, reprezentował Australię w Pucharze Davisa.
Od 1990 roku ATP jest organizatorem cyklu męskich rozgrywek tenisowych pod nazwą ATP Tour, w którego skład wchodzą cztery turnieje wielkoszlemowe - Australian Open, French Open, Wimbledon oraz US Open.
Tenis się prymitywizuje - rozmowa z Tomaszem Iwańskim
Spoiler:
- Janowicz jest niczym łom, Radwańska nie uznaje autorytetów, a Murraya nie lubię, ale to geniusz - o Agnieszce Radwańskiej, Jerzym Janowiczu, dzisiejszym tenisie, kontrowersjach, wielkich nazwiskach i wielkich pieniądzach, z trenerem tenisa Tomaszem Iwańskim rozmawia Przemysław Staciwa.
Przemysław Staciwa: Za nami Australian Open. Był Pan na Antypodach osobiście i miał okazję śledzić przebieg zawodów oraz formę zawodników. Jak wrażenia po pobycie w Melbourne?
Tomasz Iwański: Była to już moja ósma wizyta w Australii przy okazji imprezy wielkoszlemowej. Atmosfera była jak co roku fantastyczna. Jest to chyba najsympatyczniejszy turniej całego cyklu, biorąc pod uwagę organizację, pozytywne emocje i dobrą zabawę, jaka udziela się publiczności.
Jeśli chodzi o walory sportowe, to poziom zarówno kobiet jak i mężczyzn był niższy niż w roku ubiegłym. W tym roku nie widziałem ani jednego naprawdę dobrego meczu kobiet, być może poza występem Li w półfinale z Szarapową.
Jak oceniłby Pan postawę naszych najlepszych tenisistów – Jerzego Janowicza i Agnieszki Radwańskiej?
Janowicz zagrał normalny, dobry turniej, ale bez rewelacji. Nie ograł zawodników wyżej od siebie notowanych, ale wypełnił swój plan. Mecz o czwartą rundę z Almagro był dla niego ciężki, ale Hiszpan nie bez przyczyny zajmuje jedenaste miejsce w światowym rankingu.
Jeśli chodzi o Agnieszkę, to oczekiwania z pewnością były większe. Czy można je było zrealizować?
Pewnie tak, ale przy nieco innym podejściu do siebie, podejściu do życia. Nie chciałbym jednak zagłębiać się zbytnio w ten temat, gdyż nie jestem odpowiedzialny za trening Agnieszki. Nie mam z nią żadnych relacji zawodowych i być może pewnych rzeczy nie umiem obiektywnie ocenić. Radwańska ma trudny charakter (podobnie jak większość indywidualistek w tenisie). Z pewnością dzięki temu charakterowi zajmuje tak wysoką pozycję, ale i dzięki niemu nie jest tam, gdzie w mojej opinii mogłaby być.
W Internecie pojawiły się głosy krytyki pod adresem Radwańskiej. Jednym z zarzutów był ten, że Polka nie potrafi grać z zawodniczkami myślącymi na korcie i zarazem silnie uderzającymi. Dlatego miała przegrać w ćwierćfinale z Na Li.
Takie, a nie inne rezultaty są efektem bardzo wielu czynników. To wynika między innymi ze sposobu postrzegania świata przez Agnieszkę. Z jednej strony ona wykonała nieprawdopodobną pracę by znaleźć się tak wysoko w kobiecym tenisie, ale z drugiej, patrząc na to relatywnie, przyszło jej to niesamowicie łatwo.
Problem polega na tym, że ona nie uznaje autorytetów. To Agnieszka decyduje o tym jak chce być trenowana, a nie ludzie wokół niej. Trzeba przyznać, że opanowała do perfekcji umiejętność wykorzystywania słabości i braków w grze jej przeciwniczek, że na tle tych wszystkich odbijających bezmyślnie tenisistek i generalnie słabego poziomu kobiecego tenisa, prezentuje się świetnie.
Proszę mi jednak przypomnieć jej wygrany mecz z zawodniczką, która grała dobrze. Na ten moment jej psychiczne podejście do meczu i rzeczywistości tenisowej jest takie, że ona ani nie musi, ani nie chce, ani niestety nie bardzo wie co ma zrobić, by wygrywać z zawodniczkami, które grają dobrze. Pytanie czy ona musi to robić? W ścisłej czołówce jest od pięciu lat, rocznie zarabia na korcie kilka milionów dolarów i tak będzie jeszcze przez co najmniej kilka lat. Jest w pełni niezależna od jakichkolwiek opinii z zewnątrz, mając zaledwie 24 lata. Czy może zostać numerem jeden? Oczywiście, ma na to papiery. To, czy to osiągnie, czy zaryzykuje i coś zmieni w swojej grze, treningu i przysposobieniu mentalnym, zależy tylko od niej. Jest prawdopodobne, że niczego nie zmieniając również osiągnie ten cel. Więc po co coś zmieniać?
Janowicz wystrzelił z formą pod koniec ubiegłego sezonu jak diabeł z pudełka i całkowicie zaskoczył światową czołówkę. Czy istnieje ryzyko, że za chwilę topowi gracze przyzwyczają się do jego stylu gry i zaczną ją „czytać”?
Tego typu zagrożenie istnieje zawsze i dotyczy każdego. W tym miejscu jest pole do popisu dla samego zawodnika i jego sztabu, by potrafili się temu przeciwstawić. Jurek ma jeden atut, który jest nie do przecenienia. W momencie gdy będzie dobrze czuł się na korcie, gdy piłka będzie mu „siedzieć”, to kto będzie po drugiej stronie siatki i jak będzie czytać jego grę, może nie mieć znaczenia.
Janowicz będąc w dobrej dyspozycji serwisowej może być w danym dniu niebezpieczny dla Federera, Nadala, dla każdego. Rosjanie mają takie powiedzenie „przeciw łomowi nie da się nic zdziałać”. Gdy tenisista posyła celne podanie z prędkością 250km/h, to tak naprawdę nie ma wielkiego znaczenia kto po tej drugiej stronie siatki się znajduje. On jest najbardziej utalentowanym polskim tenisistą od wielu, wielu lat i ma wiele możliwości oraz dróg do rozwinięcia swojego tenisa. Którą z nich wybierze, to jego sprawa.
Jak ocenia Pan zachowanie Azarenki, która podczas jednego ze swoich meczów wzięła kilkunastominutową przerwę, tłumacząc się problemami z oddychaniem? Jak ma się to do reguł gry?
Takie zachowanie jest po prostu żenujące. Można by porównać to z sytuacją gdy Chelsea Londyn prowadzi z Manchesterem United 2:0 do 84. minuty, w 85. „Czerwone Diabły” strzelają kontaktowego gola, a trener londyńczyków zarządza 15 minut przerwy na koncentrację.
Mamy tutaj do czynienia z ewidentną luką w przepisach. W męskim tenisie gdy coś się dzieje, zawodnik ma trzy minuty na kontakt z lekarzem, ale niedopuszczalne jest branie długiej przerwy przed końcówką seta. Jeśli tak wyglądała sytuacja, że ona przez 20 minut nie może oddychać, to etycznym wyjściem byłoby poddanie meczu. Z drugiej strony, znając realia współczesnego świata, można uczyć adeptów tenisa jej zachowania, pokazując, że dzięki „sprytnemu” wybiegowi taktycznemu wygrała mecz. Ale to nie moja bajka..
W czwartej rundzie męskich rozgrywek w Australii, w meczu Djoković – Wawrinka, Szwajcar miał trzy szanse break pointowe. Przy ostatniej sędzia liniowy krzyknął aut, a sędzia główny potwierdził tą decyzję. Gdyby Wawrinka poprosił o powtórkę, serwowałby po mecz. Karol Stopa pisał, że czas zakończyć eksperyment z „sokolim okiem” i sprawdzaniem piłek przez zawodników, natomiast należałoby dać sędziemu możliwość błyskawicznego sprawdzenia na powtórce dyskusyjnej piłki. Co myśli Pan o takiej zmianie przepisów?
Absolutnie zgadzam się w tym punkcie z Karolem. System „hawk eye” jest świetnym pomysłem, ale na ten moment służy on za dodatkowy element widowiska dla publiczności. Rozsądnym rozwiązaniem byłoby danie możliwości sprawdzenia śladu sędziemu, który to decydowałby o momencie wykorzystania takiej opcji.
Restrykcyjne przestrzeganie czasu na wykonanie serwisu i karanie zawodników za jego przedłużanie, zapowiedziane w tym sezonie przez ATP jest trafionym pomysłem?
Jeżeli jest przepis to trzeba go egzekwować. Jeśli jest on notorycznie łamany i nikomu to nie przeszkadza, zlikwidujmy go. Problem pojawia się praktycznie tylko w jednym momencie: gdy sposób przygotowania do serwisu przez jednego zawodnika, przeszkadza jego przeciwnikowi. Są to sytuacje skrajne, bo zawodnicy raczej nie mają ze sobą nawzajem problemów, a jeśli mają to zgłaszają sędziemu. Uważam, że znacznie większym problemem są jęki i ryki zawodniczek.
WTA powinno zwrócić uwagę Marii Szarapowej i Wiktorii Azarence, które w krzyczeniu na korcie przodują?
Dla mnie te sytuacje są kuriozalne. Jeśli wybierze się Pan na trening Azarenki czy Szarapowej, to one podczas sesji treningowych nie wyją, natomiast na meczu jak najbardziej. Co ciekawe Szarapowa wyje tym mocniej, im bardziej jest zdenerwowana. Dla mnie jest to nieestetyczne, ale nie ma przepisu, który by zwracał na to uwagę. Niemniej uważam, że takie ryki powinny być zakazane, bo to nikomu nie pomaga, a wielu zawodnikom przeszkadza w grze.
W ubiegłym sezonie doszło do kilku znaczących zakończeń karier w męskim tenisie. Odeszli między innymi triumfatorzy imprez wielkoszlemowych, Amerykanin Andy Roddick i Hiszpan Juan Carlos Ferrero. Z zawodowym sportem rozstali się również Fernando Gonzalez i Ivan Ljubicić. Powoli możemy mówić o końcu generacji obecnych 30-latków. Czy mógłby Pan podsumować tą schodzącą ze sceny tenisową generację i porównać ją do nowych twarzy tego sportu?
Myślę, że ta starsza generacja była i jest bardziej „tenisowa i subtelna”. Z drugiej strony to nie jest aż tak wielki problem jak z tenisem kobiecym. Tenis w ogóle idzie w kierunku szybkości i siły, ale nie da się grać w męskim tenisie bez określonego repertuaru uderzeń i arsenału zagrań oraz umiejętności. W tenisie kobiecym natomiast można się spokojnie bez nich obywać.
Co można powiedzieć o zabiegach federacji, które zmierzają do tego by grę w tenisa uczynić bardziej defensywną? Dawny mistrz, Chorwat Goran Ivanisević mówił w wywiadzie w Australii, że obecnie korty na Antypodach są szybsze od Wimbledonu.
Zapewne korty Wimbledonu nie są wolniejsze od tych w Australii, ale gdy bywałem na londyńskiej imprezie wielkoszlemowej w latach 80-tych, to tam praktycznie nie dało się grać z tyłu, nie było takiej możliwości. Nie wiem czy obecne zmiany są presją telewizji, sposobem na „uatrakcyjnienie” widowiska, ale współczesna trawa na Wimbledonie jest trzy razy wolniejsza od tej sprzed laty, została kompletnie zmieniona.
Zawsze było tak, że szybkie nawierzchnie preferowały krótsze rozegranie piłki, a wolne dłuższe. W tej chwili to wszystko jest wrzucane do jednego kotła. Nawierzchnie stają się do siebie zbliżone – ziemia na Roland Garrosie jest szybsza niż dawniej, trawa w Anglii jest wolniejsza. Czy to dobrze, czy źle? Każdy może mieć w tej sprawie swoje zdanie.
Dlaczego obecnie zawodników grających tenis „serve and volley” można policzyć na palcach jednej ręki? Atak nie opłaca się we współczesnym tenisie?
Jest to spowodowane lenistwem trenerów i ich brakiem wiedzy. Według mnie to właśnie jest kierunek w jakim powinni pójść zawodnicy, czyli doskonalenie ataku, gry przy siatce, urozmaicania palety zagrań, a nie uderzania coraz mocniej, bo to jest najbardziej prostacki sposób uprawiania tej dyscypliny sportu. Jest to nagminnie u kobiet. Gdy pojawiają się takie zawodniczki jak Radwańska, która wcale nie gra siłowo, my zaczynamy dyskusję o tym, czy może zostać numerem jeden. Po odejściu Sereny Williams ona wręcz powinna stać się numerem jeden.
Lekarstwem na tenis sprymitywizowany, jest szkolenie pod kątem technicznym i myślenia na korcie. Oczywiście takie podejście wymaga znacznie więcej wysiłku, wiedzy, cierpliwości i głębszego wejrzenia w proces treningowy. Mamy do czynienia z prostytuowaniem roli trenerów. Obecnej gry większości kobiet i pewnej części mężczyzn, może nauczyć mama lub tata po przeczytaniu książki i mając nieco pojęcia o ruchu.
Ciężko zarzucić brak myślenia na korcie Andy Murrayowi, ale nawet u tak dobrze wyszkolonego zawodnika nie ma chęci do atakowania.
Murray ma bardzo wszechstronną grę. Osobiście bardzo nie lubię jego stylu bycia i zachowania na korcie. Jeśli jednak chodzi o talent manualny i czucie gry, to jest geniuszem. Na korcie może robić wszystko, ale wszystkiego nie robi.
Co może jeszcze zrobić Federer mając przeciwko sobie Murraya lub Djokovica?
Gdybym był doradcą Szwajcara (pomarzyć dobra rzecz), to pierwsze co bym zrobił, to wymógłbym na nim atakowanie i granie wolejem częściej niż dotychczas o jakieś 30 – 40 procent. Czemu tego nie robi? Nie potrafię odpowiedzieć. Ciężko zarzucić Federerowi, że czegoś nie wie o tym sporcie, ale większa częstotliwość pojawiania się przy siatce w starciu z Murrayem czy Djokovicem wydaje się naturalnie dobrym rozwiązaniem.
Na wolniejszych nawierzchniach Federer jest na straconej pozycji. To co może jeszcze wygrać, to Wimbledon.
Rafael Nadal po miesiącach absencji powraca na korty. Wcześniej na tenisowych blogach pojawiały się głosy i podejrzenia, że Hiszpan może podczas nieobecności zażywać doping i w niedozwolony sposób leczyć kolana. Takie opinie mogą mieć uzasadnienie?
Dopóki nic nie zostało udowodnione, to w ogóle nie ma sensu snuć plotek i wydawać takich opinii. W sportowym świecie mówi się „wszyscy biorą”. Jest to kwadratura koła, gdyż wspomaganie jest niezbędne ze względu na niesamowicie napięty kalendarz turniejów, bardzo ciężkie cykle treningowe i obciążenia organizmu. W pewnym momencie organizm dopomina się pomocy i aby zostać w grze, trzeba mu udzielić wsparcia. Trudność polega tylko na tym czy w dozwolony sposób. Temat dopingu jest trudny, bo to nieustanna pogoń koncernów za wynalezieniem niewykrywalnych środków i gotowość sportowców do podejmowania ryzyka dla olbrzymich pieniędzy. Ten problem istnieje w każdej dyscyplinie sportu, również w tenisie.
Jaki będzie ten tenisowy 2013 rok?
Warto bacznie obserwować Jurka Janowicza i jego poczynania. Obiecująco zapowiada się pojawienie w kobiecych rozgrywkach takich dziewczyn jak Stephens, Robson czy Watson.
Generalnie tenisa jest za dużo. Dla jakości gry i przeżyć widzów, powinno być mniej turniejów. Jaki będzie tenis w 2013 roku? Będzie dużo walki, trochę emocji, sporo wygadywania bzdur. Będzie jak zawsze.
Tomasz Iwański – polski trener i menadżer tenisa. Prowadził byłą trzecią rakietę kobiecego rankingu - Nadię Pietrową. Współpracował między innymi z Jarosławą Szwedową, Galiną Woskobojewą czy Olgą Savczuk. Konsultant Federacji Kazachstanu w latach 2009-2010. Obecnie pracuje z Walerią Sawinycz (pokonała w Australii Dominikę Cibulkovą ).W latach 1988-94 reprezentował Polskę w Pucharze Davisa, gdy kapitanem był m.in. Wojciech Fibak. W 1991 r. wygrał halowe mistrzostwa Polski, zdobył 23 medale w singlu, deblu i mikście. W rankingu ATP najwyżej sklasyfikowany na 376. miejscu w singlu (wygrał challengera) i 179. w deblu.
Brad Drewett nie żyje. Szef ATP zmarł w swoim domu w Sydney.
Anula pisze:Czy ktoś wie coś na temat poważnych problemów zdrowotnych szefa ATP Brada Drewetta, czy to tylko plotki.? Podobno zdiagnozowano u niego stwardnienie boczne zanikowe.
Za tydzień Thomas Druet skończy 30 lat. Jego zawodowa kariera tenisowa trwała krótko, bo w zasadzie tylko przez dwa sezony. Zagrał w roku 2006 i 2007 w kilkunastu futuresach ITF, próbował sił w eliminacjach turnieju ATP w Monte Carlo, gdzie mieszka. Potem udzielał się na kortach w roli trenera, albo sparring-partnera. W Monaco ćwiczyło z nim w ten sposób kilku niezłych graczy, choćby Rafael Nadal. Pół roku temu zaczął pomagać w treningach największej dziś gwieździe australijskiego tenisa. Wyprawę z Bernardem Tomicem do Madrytu zapamięta do końca życia. Przypłacił ją złamanym nosem i uszkodzonymi kręgami szyjnymi. Gdyby nie interwencja dwóch świadków, Janko Tipsarevica z Serbii i Aleksandra Dołgopołowa z Ukrainy, mogło się skończyć gorzej. Wezwano karetkę, a madrycka policja szybko ustaliła sprawcę napaści na niewielkiej uliczce pod turniejowym hotelem.
Agresorem okazał się Ivica „John” Tomic, ojciec i zarazem oficjalny trener Bernarda. Wyszedł z hotelu za Thomasem, bo chciał mu wybić z głowy pomysł zapłaty za wspólne ćwiczenia. Postanowił też dać chłopakowi nauczkę za stawanie podczas zajęć w obronie młodego Tomica. Pierwsze doniesienia, a zwłaszcza rozmowa z Druetem na łamach „L’Equipe”, przynoszą ponury wizerunek australijskiej dwójki. Na ich treningach bez przerwy dochodziło do kłótni i bijatyk. Ojciec lał syna po twarzy, przeklinał, namawiał do niecnych postępków i zachowań. Thomasa traktował gorzej jak psa, wyręczał się nim przy każdej okazji. W sprawie napaści odbędzie się niebawem rozprawa przed sądem w Madrycie. Niewykluczona jest kara więzienia dla Johna. Swoje postępowanie prowadzi już także Australijska Federacja Tenisowa. Lista przewin Tomica seniora jest wyjątkowo długa i obejmuje np. wcześniejsze przypadki napaści na trenerów, obrażanie zawodników czy działaczy. Dość prawdopodobna wydaje się dożywotnia dyskwalifikacja i zakaz wykonywania zawodu na terenie całego kraju, z jednoczesnym zakazem wstępu na australijskie korty.
Media na świecie nie mają wątpliwości. Niechlubna lista rodziców, którzy przekroczyli granice zdrowego rozsądku, powiększyła się właśnie o kolejne nazwisko. Piątka najczęściej dotąd wymieniana jest stała. Jim Pierce – kryminalista, który krzyczał do swej nieletniej córki podczas meczu „Mary, zabij tę sukę!”. Dostał od WTA zakaz wstępu na turnieje pań. Damir Dokic – podobnie jak poprzednik najpierw bił i wyzywał swoje dziecko, potem wielokrotnie był wyrzucany z kortów przez służby porządkowe. Na koniec wylądował w więzieniu, bo groził, że wysadzi ambasadę Australii w Belgradzie. Marinko Lucic – szaleniec, znęcający się nad rodziną, co sprawiło, że żona i dwie utalentowane córki uciekły przed nim ze Splitu na Florydę. Peter Graf – alkoholik, tyran, na końcu okazało się, że i oszust podatkowy. Stefano Capriati – kaskader z marnych westernów, który z dziecka zrobił kurę znosząca mu złote jajka. Zorientował się, że przesadził, gdy córka trafiła za narkotyki do aresztu. Dziś Jennifer nie radzi sobie w życiu, ma za sobą próby samobójcze.
Dziennikarz „L’Equipe” swój obszerny tekst o rodzicach w zawodowym tenisie zaczyna od nostalgicznego opisu sylwetki Susan Lenglen, wielkiej mistrzyni lat międzywojennych. Jej ojciec Charles, bardzo przeżywał sukcesy córki, sześciokrotnej mistrzyni Roland Garros i sześciokrotnej Wimbledonu. Podczas gdy ona grała, on dla uspokojenia nerwów sięgał po kieliszek dobrego koniaku. Gdy był niezadowolony z jej meczu, albo uważał, że niezbyt przykłada się do treningu, za karę zabraniał podczas śniadania dodatkowej porcji konfitur.
Dziś mamy nową generację rodziców i inne zachowania. Ludzi tkwiących w środowisku, gdzie roi się od podejrzanych menadżerów, szukających łatwych okazji pseudo-trenerów czy podstarzałych gwiazd dyscypliny, którym nie bardzo chce się pracować, a chętnie coś by jeszcze od tych nowych wyrwały. Familia to jest na tym tle taka bezpieczna przystań. Z drugiej jednak strony, jak się okazuje, czasem i spory problem. Wielkie pieniądze, jakie płyną przez korty szeroką strugą, szybko potrafią teraz zepsuć każdą relację.
Smutno mi się zrobiło, kiedy przeczytałem czas jakiś temu o Martinie Hingis, procesującej się ze swą matką o zarobioną na korcie fortunę. Zaraz potem słynna Arantxa Sanchez-Vicario oświadczyła mediom, że rodzice ją zrujnowali i podała do sądu ojca, starszego pana z chorobą Alzheimera i wykrytym nowotworem. Znajomy trener miał okazję zajrzeć za kulisy turniejów WTA. Uczestniczył w treningach kilku zawodniczek, słuchał ich rozmów, dowiedział się paru pikantnych historyjek. „Z oddali wydawało mi się, że to elegancki świat. Ogromnie się rozczarowałem. Kasa przesłoniła tym ludziom wszystko. Nikt i nic się tam nie liczy. Tylko ja i byle mnie było dobrze”. Znajomy zawodnik opowiedział mi autentyczną historię bardzo zdolnego kolegi z klubu, syna wziętego prawnika. Ojciec po każdym przegranym meczu tłukł chłopaka za kotarą i krzyczał na niego tak, że wszyscy w hali słyszeli. „Spytałem go kiedyś, dlaczego się mocniej nie przyłoży do treningu. Odpowiedział, że ojcu nic nie dogodzi, więc jego starania nie mają większego sensu. Szybko zakończył swą przygodę z tenisem, choć miał naprawdę duży talent”.
Życie wciąż przekonuje, że piękne rodzinne projekty generują na kortach atawizmy, o jakich aż wstyd potem opowiadać. Nie pozostaje mi nic innego, jak postawić w tym miejscu kropkę.
Wyniki oraz forma naszych faworytów prezentowana w ostatnich startach, kontuzje bądź dolegliwości zdrowotne grających, szanse na rozstawienie, rezultaty losowania i nadzieje, jakie daje układ drabinki – tym zwykle się interesujemy, gdy na horyzoncie widać kolejne turnieje wielkiego szlema. Kalendarz podpowiada, że w zawodowym tenisie mija właśnie połowa sezonu. Wiadomo zarazem, że ten czas od końca maja do pierwszych dni września to w ATP i WTA absolutny szczyt, taki moment kluczowy. Jesienią można niby coś tam jeszcze poprawić, ale to akurat teraz dzieją się i dziać będą wszystkie rzeczy najważniejsze. Spróbuję w tym miejscu przekonać, że nie tylko na gruncie czysto sportowym.
Ubiegłorocznemu turniejowi Roland Garros towarzyszyła atmosfera organizacyjnej euforii. Francuska federacja podjęła w lutym decyzję o pozostaniu na wybudowanym w roku 1920 stadionie Porte d’Auteuil, a burmistrz Paryża Bertrand Delanoe zgodził się na udostępnienie tenisistom dodatkowych hektarów pod rozbudowę. Wizualizacja tego, co ma powstać w roku 2018 zapierała ludziom oddech w piersi. Powiększony kort centralny z rozsuwanym dachem i nareszcie z oświetleniem, dodatkowy mniejszy stadion, więcej przestrzeni w alejkach i na placach miasteczka turniejowego, gdzie kibice depczą sobie wzajemnie po butach. Realizację gigantycznego projektu, szacowanego na blisko pół miliarda dolarów, wiosną tego roku zatrzymała niespodziewana decyzja Trybunału Administracyjnego. Władze zwierzchnie dopatrzyły się zlekceważenia interesów ludzi oraz firm, funkcjonujących w tej okolicy, także za niskiej opłaty za grunt, naliczonej przez miasto dla FFT. Wszelkie przeszkody miały zostać usunięte w ciągu dwóch miesięcy, ale ten czas minął i coraz częściej słychać, że wielki tenis będzie się chyba musiał wyprowadzić na paryskie przedmieścia. W okolicach Wersalu, w Gonesse, albo w Marne-la-Vallee, tuż obok Euro Disneylandu, odżyły nadzieje na przyszłe, wielkie sportowe atrakcje z udziałem gwiazd rakiety.
Na Wimbledonie też planują rozbudowę, lecz to akurat dłuższa perspektywa, okolice roku 2020. Na trawnikach The All England Clubu przez lata radzili sobie podczas deszczu przy pomocy plandek, teraz jest wreszcie zadaszony kort centralny i plan powtórzenia tej operacji na korcie nr 1, choć dopiero w 2019. Obecni sternicy klubu, w odróżnieniu od poprzednich, nie boją się wyzwań, skierowanych przeciw tradycji. Za dwa lata odeślą do archiwum regułę, która obowiązywała od 1911 roku i mówiła, że turniej startuje „na 6 tygodni przed pierwszym poniedziałkiem sierpnia”. W 2015 po raz pierwszy ruszy tydzień później, w przedostatnim dniu czerwca. W ten sposób wydłużona zostanie przerwa po Paryżu, będzie więcej niż dotąd okazji, by grać na trawie. Włodarze londyńskich trawników zdecydowali się też w tym roku na największe w historii tenisa podwyższenie puli nagród („largest ever prize money pot”). Do kasy dołożyli 22, 6 mln funtów. Jest to skok aż o 40 %, a w pierwszych rundach nawet o 60%! Teraz jak się okazuje nawet w eliminacjach płaci się w Londynie więcej niż 40 lat temu mistrzom całego turnieju. Przy okazji na wyspach zainteresowano się dysproporcjami, jakie powstały pomiędzy małymi turniejami cyklu ITF a całą resztą. Futures z pulą nagród 10 tys. $ to dziś impreza coraz bardziej nieopłacalna dla uczestników, zważywszy np. koszta przejazdu hotelu, czy wyżywienia. Jeśli z puli wielkiego szlema ITF nie przesunie trochę gotówki na sam dół rozgrywek, za chwilę mocno zadrżą fundamenty całej dyscypliny.
W US Open tymczasem rosną mocne i zupełnie inne niż dotąd podwaliny telewizyjne. Stacja ESPN podpisała właśnie na okres 11 lat (2015-2025) umowę z federacją USTA na obsługę otwartych mistrzostw Stanów Zjednoczonych. Zaoferuje codziennie – to na pewno ewenement – obraz ze wszystkich siedemnastu turniejowych kortów. Impreza wraca do schematu znanego z innych miast. Półfinały pań w dwóch sesjach w czwartek, półfinały panów podobnie w piątek. W sobotę finał kobiecy, w niedzielę męski. Stacja CBS, kanał otwarty, konstruktor różnych programowych dziwolągów imprezy, pokazywała US Open non stop od roku 1968. Ostatnie pięć turniejów kończyło się pechowo, bo z powodu deszczu dopiero w poniedziałek. Rozwiązanie to przyjęte zostało jeszcze na turniej tegoroczny i ten następny. Potem rządy na Flushing Meadows zacznie amerykańska kablówka. Zapłaciła za prawo do tego ponoć trzy razy więcej od poprzedników. Mamy tu do czynienia z sygnałem dość ważnym zarówno dla ITF, ATP, jak i WTA. Na rynku amerykańskim tenis z rozmaitych powodów właśnie przestał być dyscypliną sportu, oglądaną masowo. W przekazie kablowym oczywiście nadal będzie miał swych wiernych odbiorców, ale te relacje staną się inne, specjalistyczne, dla widzów pasjonatów, czasem ekspertów, szukających takiej akurat, konkretnej transmisji. Z sygnałów, jakie dotarły z USA wynika też, że w krótkim czasie nastąpi kolejna przymiarka do pomysłu budowy dachu nad stadionem Arthura Ashe’a. Okazało się, że jednak istnieją już super-lekkie konstrukcje (np. Sandchwich Plate System, płytki metalu przełożone elastomerem), które da się wykorzystać nad gigantem. Niewykluczone, że dzięki ogromnym kwotom, zarobionym na umowie z nową telewizją, także i ten wielkoszlemowy obiekt będzie mógł się niebawem pochwalić przykryciem głównego kortu.
Popieram w 100% stanowisko widzów oraz rodziców ball-children, którzy mają dość "wygłupów" z ręcznikami. Sam grając w tenisa, odnoszę wrażenie, że notoryczne wycieranie twarzy, rąk, czy krocza staje się kolejną formą nerwicy natręctw - choroby powszechnej dla tej dyscypliny. Ok, ale niech robią to za własne pieniądze. Dlaczego ball-boy (-girl) ma trzymać w rękach czyjś przepocony ręcznik, podawać go na każde zawołanie jaśniepanu / -pani i jeszcze co jakiś czas dostawać zrypę, za to, że...zupa była zbyt słona. Niech sobie jaśniepaństwo najmą za własne pieniądze umyślnego, który będzie czuwał gdzieś z tyłu kortu, trzymał przepocony ręcznik - naturalnie w jakichś sterylnych rękawicach i znosił chimery swojego mocodawcy. Dokładnie widać jakim stresem dla tych dzieci jest obcowanie z "wielkim tenisem" i usługiwanie książętom. Dlaczego mają dostawać dodatkową porcję stresu od kogoś komu właśnie nie idzie w meczu; a niech sobie złamie rakietę, najlepiej na własnej głowie, a nie rzuca w dziecko dawką wydalonych płynów organicznych.
Re: ATP - rozważania ogólne
: 23 maja 2013, 14:08
autor: Barty
Buzz pisze:
Nadalito pisze:Ball boy czy "służący".. czyli zakaz pocenia się ...
Popieram w 100% stanowisko widzów oraz rodziców ball-children, którzy mają dość "wygłupów" z ręcznikami. Sam grając w tenisa, odnoszę wrażenie, że notoryczne wycieranie twarzy, rąk, czy krocza staje się kolejną formą nerwicy natręctw - choroby powszechnej dla tej dyscypliny. Ok, ale niech robią to za własne pieniądze. Dlaczego ball-boy (-girl) ma trzymać w rękach czyjś przepocony ręcznik, podawać go na każde zawołanie jaśniepanu / -pani i jeszcze co jakiś czas dostawać zrypę, za to, że...zupa była zbyt słona. Niech sobie jaśniepaństwo najmą za własne pieniądze umyślnego, który będzie czuwał gdzieś z tyłu kortu, trzymał przepocony ręcznik - naturalnie w jakichś sterylnych rękawicach i znosił chimery swojego mocodawcy. Dokładnie widać jakim stresem dla tych dzieci jest obcowanie z "wielkim tenisem" i usługiwanie książętom. Dlaczego mają dostawać dodatkową porcję stresu od kogoś komu właśnie nie idzie w meczu; a niech sobie złamie rakietę, najlepiej na własnej głowie, a nie rzuca w dziecko dawką wydalonych płynów organicznych.
+1.
Niektórzy zawodnicy zachowują się bardzo nieelegancko, szkoda słów nawet pisać na to, może władze i w tym kierunku coś wkrótce zrobią.
Re: ATP - rozważania ogólne
: 08 cze 2013, 9:34
autor: Sempere
Federer na 2. miejscu najlepiej zarabiających sportowców świata
Roger Federer został wiceliderem listy magazynu Forbes najlepiej zarabiających sportowców na świecie. Szwajcar w 2012 roku z samych kontraktów reklamowych zarobił 71 milionów dolarów, o 6 milionów mniej niż pierwszy na tej liście golfista Tiger Woods.
Inni czołowi tenisiści – Novak Djokovic i Rafael Nadal – znaleźli się dopiero kolejno na 28. i 30. miejscu. Na liście Forbesa nie zabrakło także kobiet ze świata tenisa. Maria Szarapowa jest na 22. pozycji, za nią Serena Williams (68. miejsce) oraz Na Li (85. miejsce).
Magazyn Forbes wyjaśnia dlaczego najlepsi tenisiści i tenisistki od lat piastują wysokie pozycje na listach najlepiej zarabiających sportowców, biorąc pod uwagę kontrakty reklamowe.
- Tenis to bardzo lukratywny sport. Wielu tenisistów ma podpisane kontrakty z firmami odzieżowymi lub produkującymi sprzęt sportowy. Ponadto, tenisowy sezon trwa prawie 11 miesięcy w roku, więc tenisiści są praktycznie przez cały rok w centrum uwagi. Tenis również ma globalny charakter, turnieje ATP i WTA są rozgrywane na wszystkich kontynentach – pisze Forbes.
W pierwszej dziesątce, oprócz Woodsa i Federera, znaleźli się także koszykarze Kobe Bryant i LeBron James, golfista Phil Mickelsen, futboliści amerykańscy Drew Brees i Aaron Rodger oraz piłkarze – David Beckham, Lionel Messi i Cristiano Ronaldo.