Smutna sprawa i tyle. Wprawdzie nie czuję takiej samej grobowej atmosfery co po porażkach Federera w Wimbledonie 2008 i AO 2009, ale jakaś żałoba jest. A to wszystko znowu przez tego zwierzaka Nadala, który był nie do zdarcia. Ile on wygra jeszcze takich meczów na styku jak ten wczorajszy? Jeśli chodzi o Djokovicia, to Novak niestety rozczarował. Nałożył na siebie olbrzymią presję i zawiódł - swój kraj, kibiców, zmarłą trenerkę i przede wszystkim siebie. Nie ważne, że wspaniale walczył i się odradzał. Liczy się tylko to, że nie zdobędzie tytułu. W trakcie meczu pisałem, że na pewno nie zabraknie mu charakteru. I rzeczywiście w odróżnieniu od zeszłorocznego finału tak było. Prędzej zabrakło umiejętności - gry smeczem. Zresztą Serb już chyba nigdy nie nabierze pewności w tym elemencie. Do tego to kluczowe dla całego meczu wpadnięcie na siatkę i ten feralny ostatni gem, gdzie wyrzucił dwa forehandy i przestał trafiać uderzenia, w które wcześniej wkładał maksimum siły i którymi ostrzeliwał narożniki. Wszystko to niestety sprawiło, że nie usłyszałem tego co pięć lat temu w Wimbledonie. Gdyby Djoković wygrał, to co najmniej do Wimbledonu mówiłbym Wam też o perspektywie Klasycznego Wielkiego Szlema, a tak... Novak zmarnował swoją ostatnią szansę, żeby przejść do historii na równi z największymi.
Co mogę powiedzieć o Nadalu? Ano to, że wciąż pamiętam, jak przed finałem AO 2012 Wilander mówił o jego nowej broni na Djokovicia, bo widział go trenującego takie właśnie zagranie - forehand po linii. O ile jeszcze w tamtym meczu na kilkaset punktów zagrał w ten sposób może paręnaście piłek, to teraz w piątym secie pogrążył Novaka tym uderzeniem. Nie rozumiem też tych narzekań fanów Rafy, że to już nie ten sam tenisista co dawniej. Moim zdaniem on po swoim powrocie jest mocniejszy niż kiedykolwiek. Ale nie mam ochoty oglądać jego kolejnego zwycięstwa na RG, więc odpuszczę sobie jutrzejszy finał. Dla mnie ten turniej już się po prostu skończył. Na szczęście jednak nie skończyła się rywalizacja Serba z Hiszpanem.
grzes430 pisze:Podobało mi się jedno zdanie z początkowej fazy tego spotkania pana Celta "z Nadalem trzeba wygrać 3 razy ten sam punkt".
Pisałem na początku piątego seta, że Nadala trzeba dobijać sto razy. Powiem nawet więcej - potrzeba do tego spluwy z największym możliwym kalibrem, a to i tak nie gwarantuje sukcesu. Przecież nawet Djoković, który jako jedyny na świecie potrafi prowadzić przeciw Hiszpanowi taki regularny ostrzał, nie dał ostatecznie rady go powalić.
Gdyby nie to nieszczęsne dotknięcie siatki. Właśnie - gdyby, gdyby. Takie myśli można powtarzać tysiące razy, a i tak niczego to już nie zmieni.
Macie, co chcieliście od "zakochanego" i "farbowanej chorągiewki".