Re: Co z tym Federerem; czyli jak żyć, panie Szwajcar?
: 26 sty 2014, 12:43
Federer się kończy, Wawrinka zaczyna. Nie jest źle 

Forum fanów tenisa ziemnego, gdzie znajdziesz komentarze internautów, wyniki, skróty spotkań, statystyki, materiały prasowe, typery i inne informacje o turniejach ATP i WTA.
https://www.mtenis.com.pl/
Moim zdaniem Stopa określił się jasno, niby nie będę nic jednoznacznie mówił, ale dla wszystkich i dla Ciebie Roger będzie lepiej, jeśli zrezygnujesz. Guzik prawda. Choćby dla finału M1000 na zdecydowanie niesprzyjającym podłożu, warto było to kontynuować, powrót do top4 bardzo możliwy, gdzie miało nastąpić w tym departamencie "pożegnanie z Afryką". Jakoś się mi na to nie zanosi, nikt nie kwestionuje tym bardziej miejsca RF w top8 na dziś.DUNILOVE pisze: Redaktor Stopa też nie miał na myśli, że Roger nie zagra już nigdy dobrego meczu, a raczej fakt, że przestał wygrywać.
Dokładnie tak samo odczytałem tamten artykuł Stopy. Niech szanowny redaktor wydaje sobie sądy, jakie tylko chce, ale chyba jednak nikt nie powinien przekonywać Federera do tego, że to akurat ten czas, aby odejść. Oczywiście jeśli Roger grałby jeszcze gorzej niż w ostatnim sezonie, to można by mówić, że może faktycznie nie warto, ale nawet gdyby mimo to Szwajcar zdecydował się na kontynuowanie kariery, nie mam pojęcia, jak można by tego nie uszanować. Tymczasem on ma ostatnio bardzo dobry okres gry nagrodzony awansem w rankingu (a to jeszcze nie koniec) i pokonuje tenisistów z czołówki albo toczy z nimi wyrównane boje jak ten z Djokoviciem. A że będą zdarzać mu się porażki, to przecież oczywiste i normalne. Nienawidzę tylko, jak po każdej z nich Rogerowi wypomina się metrykę. Tak swoją drogą chętnie spytałbym się teraz Stopy, czy dalej uważa, że Federer powinien się wycofać. Jak dla mnie Stopa powinien jednak chcieć oglądać Szwajcara jak najdłużej, bo znając go, gdyby Roger pożegnał się z kortami, on potem psioczyłby na antenie, że nie ma już kogo oglądać. Zresztą w ogóle lepiej podziwiać Federera w takich turniejach jak Dubaj, Indian Wells czy AO, bo za ileś tam lat wszyscy za nim zatęsknią. Stopa napisał, że nie wierzy w „wielkie finały” RF. Ciekawe, czy nawet w Dubaj i IW nie wierzył. Jeszcze zobaczymy. Może Federer pokaże tym wszystkim ekspertom, że to jednak oni powinni zejść ze sceny, „wśród tandety (komentatorskiej w Polsce) lśniąc jak diament”.Del Fed pisze:Moim zdaniem Stopa określił się jasno, niby nie będę nic jednoznacznie mówił, ale dla wszystkich i dla Ciebie Roger będzie lepiej, jeśli zrezygnujesz. Guzik prawda.
Obiektywnie rzecz biorąc sprawa wygląda następująco – od Bazylei Federer dochodzi do decydujących faz wszystkich turniejów, w których startuje, poza wpadką z Hewittem nie notuje porażek z niżej klasyfikowanymi zawodnikami, a w Szlemie (w AO) był w półfinale (grał tam naprawdę dobrze, niestety z Nadalem nie dał rady - szkoda, że znów popełniał masę niewymuszonych albo dawał sobie narzucić styl gry Rafy, ale ta porażka wcale nie była dowodem na to, jak bardzo wyraźnie odjechała mu czołówka). Nie brakuje mu też zdrowia i motywacji, bo nie odpuszcza sobie niczego jak sezon temu (przez swoje różne problemy) i wychodzi na kort z nastawieniem, aby pokonać każdego (tutaj powiedziałbym, że odzyskał pewność wygrywania). Nawet on sam jest zaskoczony swoimi wynikami i nie spodziewał się ich już na początku sezonu. A ja uważam, że stać go jeszcze na więcej. Aby ogrywać jak na zawołanie tych niżej klasyfikowanych, wystarczy podtrzymać ostatnią formę. Tylko na tych mocniejszych rywali trzeba coś dołożyć. Więc Roger wciąż ma papiery, żeby wygrać turniej wielkoszlemowy. Poza tym warto wziąć pod uwagę to, że Novakowi i Rafie też może coś nie wyjść po drodze jak w AO.Del Fed pisze:Już raz Federer trafił z formą na Szlema w tym sezonie i nawet jeśli nie gra często bardzo dobrze, to źle przez cały mecz grał tylko w Brisbane. To minimalizuje ryzyko wczesnego wylotu. Ma szanse wygrać M1000, przy odpadnięciu Nadala nie powinno się go skreślać z walki o cały Wimbledon, na pewno nie w tej chwii, kiedy przeciwnicy zdają się być chętni do pomocy. Jego największym problemem wydaje się być to, że musi grać lepiej od przeciwnika w ważnym meczu, bo w równej walce nie podoła mentalnie.
Wypowiedzieć się mógł i zrobił to, ale zanim się zabierze głos najpierw wypadałoby się zastanowić co to zdanie wnosi wartościowego. Po pierwsze to matkowanie Federerowi jest dziwne, zwłaszcza że i tak nie posłucha. I dobrze. Po drugie koniec wiąże się z zabraniem sobie szansy na coś. Podczas gdy w 2012 już nie zapowiadało się na sukces Szwajcara po pierwszych rundach. Przebieg sezonu jest nieco inny od oczekiwanego, dlatego szanse na wygranie czegoś dużego wydają się większe niż były. I lepiej to sprawdzić empirycznie, niż potem żałować i bić się z myślami. Najwyżej się nie uda, no i co, nic się nie dzieje takiego. Ale kto tam wie, Kasai wygrał PŚ po 10 latach np.jonathan pisze: . Niech szanowny redaktor wydaje sobie sądy, jakie tylko chce, ale chyba jednak nikt nie powinien przekonywać Federera do tego, że to akurat ten czas, aby odejść.
100% racji. Ja w ogóle uważam, że wysyłanie kogokolwiek na emeryturę to kompletny brak klasy i zwykłe chamstwo. A jeśli wysyła się na emeryturę kogoś jak Federer - ikonę tego sportu, człowieka który jest twarzą dyscypliny, poświęcił jej wszystko i zapewne czuje się najszczęśliwszy (tak po ludzku) grając, to ja radzę się puknąć w łeb.jonathan pisze: Oczywiście jeśli Roger grałby jeszcze gorzej niż w ostatnim sezonie, to można by mówić, że może faktycznie nie warto, ale nawet gdyby mimo to Szwajcar zdecydował się na kontynuowanie kariery, nie mam pojęcia, jak można by tego nie uszanować. Tymczasem on ma ostatnio bardzo dobry okres gry nagrodzony awansem w rankingu (a to jeszcze nie koniec) i pokonuje tenisistów z czołówki albo toczy z nimi wyrównane boje jak ten z Djokoviciem. A że będą zdarzać mu się porażki, to przecież oczywiste i normalne. Nienawidzę tylko, jak po każdej z nich Rogerowi wypomina się metrykę. Tak swoją drogą chętnie spytałbym się teraz Stopy, czy dalej uważa, że Federer powinien się wycofać. Jak dla mnie Stopa powinien jednak chcieć oglądać Szwajcara jak najdłużej, bo znając go, gdyby Roger pożegnał się z kortami, on potem psioczyłby na antenie, że nie ma już kogo oglądać. Zresztą w ogóle lepiej podziwiać Federera w takich turniejach jak Dubaj, Indian Wells czy AO, bo za ileś tam lat wszyscy za nim zatęsknią.
Tu się chyba mylisz, bo wszyscy fani Federera, jakich znam, byli z nim w 2006 roku i są z nim teraz, kiedy już przestał wygrywać.filip.g pisze:Stąd nie może być pochopna, a przede wszystkim nie może być podjęta pod wpływem nacisków sfrustowanych kibiców sukcesu (czyli połowy "fanów" Rogera).
Nie nie mylę się, na MTF zadziwiająco dużo komentarzy "Fed go home", "Fed please retire" jest autorstwa użytkowaników ze zdjęciem Feda w avatarze ;]DUN I LOVE pisze:Tu się chyba mylisz, bo wszyscy fani Federera, jakich znam, byli z nim w 2006 roku i są z nim teraz, kiedy już przestał wygrywać.filip.g pisze:Stąd nie może być pochopna, a przede wszystkim nie może być podjęta pod wpływem nacisków sfrustowanych kibiców sukcesu (czyli połowy "fanów" Rogera).
DUN, nie rozśmieszaj mnie, jako ogromny kibic Roddicka (u kobiet: Dokić, Hantuchova i jeszcze pare "loserek"DUN I LOVE pisze:Ok, nie załapałem. Co do drugiej części wypowiedzi, to naturalnie się zgadzam. Co do pierwszej...chyba cały czas większość z nami potrafi postawić się w sytuacji innej osoby, w tym przypadku takiego fana Federera. Ktoś ekstremalnie mocno przeżywa jego mecze, jego samopoczucie jest uzależnione od wyniku meczu Szwajcara, wreszcie kariera ulubieńca istotnie wpływa na jego życie (jak mi np. utkwiła w głowie porażka na Wimbledonie 2008 i w zasadzie po dziś dzień często mam ją przed oczyma) - czy jak taki ktoś z nerwów, w akcie bezsilności, żeby sobie ulżyć np. wejdzie do neta i napisze kilka słów pod adresem Rogera czy wyśle go na emeryturę, to od razu nie jest prawdziwym kibicem? Ja uważam wręcz odwrotnie. Przecież emocje to esencja kibicowania, fanostwa czy jak to nazwiemy. Dlatego też nie byłbym tutaj taki kategoryczny, bo w sposób wyważony łatwiej jest się wypowiadać osobom postronnym i mniej zaangażowanym - fanatykom bardzo często puszczają nerwy.
Nie będę mędrkował, bo tak naprawdę na tak "indywidualne" kwestie nie powinienem w ogóle się wypowiadać, ale...jako kibic też kilku niezłych luzerów wiem, że dużo łatwiej się przeżywa porażki kogoś, kto niewiele wygrał niż największych mistrzów - w moim skromnym zdaniem skala ich dramatów jest proporcjonalna do skali ich sukcesów. A Federer - tak się składa - poza rekordami ma też bardzo długą listę porażek, które zdążyły zryć beret. A te z rąk Nadala (szczególnie w finałach WS) dla wielu fanów zdążyły zabić radość z sukcesów. Od razu zaznaczam, że wiem, co chcę wyrazić, ale chyba nie potrafię tego do końca ubrać w słowa.filip.g pisze:DUN, nie rozśmieszaj mnie, jako ogromny kibic Roddicka (u kobiet: Dokić, Hantuchova i jeszcze pare "loserek") przeżyłem dużo więcej rozczarowań i dużo mniej euforii (jakieś 16 mniej) niż statystyczny kibic Federera. Więc gadki o waszym wypełnionym chrystusowym cierpieniem losie jakoś do mnie nie przemawiają.
DUN, napisałeś to w czasie tegorocznego AODUN I LOVE pisze: Venus pamiętam doskonale (to chyba nawet w 2007 roku napisałem), ale kiedyś myślałem, że pozjadałem wszystkie rozumy i o tenisie wiem wszystko - do tego miałem masę czasu i zwyczajnie z nudów się doszukiwałem co bardziej odkrywczych teorii. Nie usprawiedliwiam się, piszę jak było. Mam nadzieję, że choć trochę na tej płaszczyźnie dojrzałem.
To się nie liczy, bo ja od dobrych 5 lat nie oglądam WTA i tak naprawdę nie warto w ogóle traktować poważnie moich wpisów na temat kobiecego tenisa.filip.g pisze:DUN, napisałeś to w czasie tegorocznego AO![]()
Nigdy nie byłem hejterem Federera. Kiedyś myślałem, że byłem, ale znaczenie tego słowa poznałem dopiero na tym forumRobertinho pisze:To w końcu redaktor Stopa jest kibicem sukcesu, czy fanem z fejsa, który nie wie, jak się liczy punkty w tenisie? Bo się troszkę pogubiłem. Może jednak niech niedawni hejterzy Feda(do dziś gardzący jego fanami) i kibice Djokovica nie mówią z łaski swojej cóż to ludzie którzy są za Szwajcarem całym sercem i duszą, co mają mówić i myśleć i jakim to chamstwem jest pragnienie, by ulubiony gracz przestał się kompromitawać.
A Federer grać będzie do momentu kiedy: a) Nadal pobije jego rekord WS, b) Nadal straci możliwość bicia jego rekordu wygranych WS. Potrzebuje (iluzji)kontroli nad swoim dziedzictwem, które dla zawodnika będącego zawsze pasjonatem historii dyscypliny, jest teraz kluczowe. I akurat dla Federera będzie ważne, żeby jego zakończeniu kariery bliżej było do Samprasa, niż Agassiego. Drugą motywacją jest rzecz jasna utrzymywanie w ruchu machiny finansowo-marketingowej, a od niedawna także menedżerskiej.
Opowieści o czystej rozkoszy z obrywania z każdym, kto akurat coś sensownego gra pozostawmy naiwnym. Przyjemność z gry to może miał Fabrycy pod koniec kariery, ale nie facet próbujący dorównać za wszelką cenę młodszym i lepiej dostosowanym do obecnie panujących warunków rywalom.
Nie wszystko kręci się wokół wywodów forumowiczów.filip.g pisze:Nie wiem gdzie pisałem o jakiejś rozkoszy z obrywania od każdego - chyba na prawdę się pogubiłeś.
Tobie sprawia jakąś perwersyjną przyjemność krytykowanie tego forum? Naprawdę można mieć inne zdanie, można nie przepadać za poglądami większości forumowiczów, ale te ciągłe wstawki w stylu: to forum to syf, kibice Federera to dno, nikt nie hejtuje tak jak tutaj itp. itd. w odniesieniu do innych miejsc o podobnej tematyce (mtf, sportboard) nie wyglądają za poważnie, a już na pewno nie służą rozwojowi dyskusji, a chyba o to tu chodzi...filip.g pisze:Nigdy nie byłem hejterem Federera. Kiedyś myślałem, że byłem, ale znaczenie tego słowa poznałem dopiero na tym forum![]()