Po wnikliwym przestudiowaniu sprawy Sinnera, w stopniu w jakim jest to możliwe bez odpowiedniej wiedzy medycznej i praktycznego doświadczenia w podobnych sytuacjach, nie można stwierdzić kategorycznie, że Włoch świadomie stosował doping. Nie można również kategorycznie stwierdzić, że tego nie robił.
Z całą pewnością jednak można stwierdzić, że wywinął się od poważniejszych konsekwencji, bo pomógł mu status gwiazdy tenisa i włoscy działacze ATP. Ale to jeszcze nie czyni z Sinnera dopingowicza. Establishment miał zawsze skłonność faworyzowania niektórych tenisistów kosztem innych. Nie jest zatem ta sytuacja szczególnie nietypowa.
Co więcej na pewnym etapie wytworzyło się dziwne przekonanie, że jeśli zawodnik uniknął konsekwencji, znaczy, że na pewno jest winny. I na odwrót, jeśli został zawieszony przykładowo na rok, to jest ofiarą systemu. Najlepszym przykładem była Simona Halep, która najbardziej się piekliła na socjalach. Problem w tym, że gdy prześledzi się dokładnie jej sprawy, okazuje się, że ona miała najbardziej nawalone w papierach.
Sprawie "oczyszczenia" tenisa nie przysłużył się również Kyrgios, który mocno atakował Sinnera. Australijczyk znany z nadużywania alkoholu, a nawet stosowania rekreacyjnych narkotyków, do czego się przyznawał, stał się nagle twarzą walki ze wspomagaczami.
Jest też inna kwestia. Można ubolewać i rwać włosy z głowy albo zaakceptować, że świat nie jest doskonały i pogodzić się z rzeczywistością, w której niektórzy potrafią te niedoskonałości wykorzystać na swoją korzyść.