Re: Puchar Davisa 2013
: 17 lis 2013, 23:29
Dobrymi tekstami Berdych sypie. Mam wrażenie, że w tym wypadku ktoś inny wykazał się brakiem dystansu do pewnych spraw.
Forum fanów tenisa ziemnego, gdzie znajdziesz komentarze internautów, wyniki, skróty spotkań, statystyki, materiały prasowe, typery i inne informacje o turniejach ATP i WTA.
https://www.mtenis.com.pl/
Ja bym powiedział, że wręcz bólem tyłka nie brakiem dystansu.simon pisze:Dobrymi tekstami Berdych sypie. Mam wrażenie, że w tym wypadku ktoś inny wykazał się brakiem dystansu do pewnych spraw.
Te twoje oburzone wpisy są tak infantylne, że zastanawiam się czy czytam posty dorosłego faceta czy 11-letniej fanki Bibera.jonathan pisze:Jeśli kogoś bawią te wpisy Berdycha, to mogę tylko współczuć (ale nie, nie zamierzam). Facet musiał chyba wypić coś, co zeżarło mu połowę mózgu, że wypisuje takie głupoty.
Mnie tam bardziej bawią Twoje reakcje.jonathan pisze:Jeśli kogoś bawią te wpisy Berdycha, to mogę tylko współczuć (ale nie, nie zamierzam).
To kwestia perspektywy kibicowskiej. No jak może taki nieudacznik z Czech kalać dobre imię Słońca Bałkanówfilip.g pisze:Te twoje oburzone wpisy są tak infantylne, że zastanawiam się czy czytam posty dorosłego faceta czy 11-letniej fanki Bibera.
Tak nawiasem, to nie uważam, żeby żarty Berdycha były bardziej żenujące i sztuczne od wtórnych popisóweczek Serba.
http://rotacjawsteczna.blog.pl/2013/11/ ... ten-radek/Znów ten Radek
Przed rokiem, w praskim finale, pokonał w decydującym, piątym meczu Nicolasa Almagro. Teoretycznie nie powinno do tego dojść, bo to pukający do pierwszej dziesiątki Hiszpan miał wtedy w ręku wszystkie atuty. Na korcie tymczasem „czeski dziadek” z facjatą Micka Jaggera błysnął kolejny raz talentem estradowca. Patrzącym aż trudno było uwierzyć, że dwa miesiące wcześniej, na podobnej nawierzchni, tenisista z Murcii zniszczył gracza z Karviny w I rundzie US Open. Upływa dwanaście miesięcy i w belgradzkim finale Pucharu Davisa znów błyszczy ten sam bohater. W wigilię 35-tych urodzin Radek Stepanek miażdży w piątym pojedynku 23-letniego Dusana Lajovicia. Historycy rozgrywek łapią się za głowy. W kategorii „fifth singles rubber” Francuz Henri Cochet i Brytyjczyk Fred Perry w latach międzywojennych notowali zbliżone wyczyny. Nikt nigdy dotąd nie rozstrzygał w ten sposób o sukcesie swej reprezentacji przez dwa lata pod rząd.
Nad belgradzkim finałem od początku wisiało fatum. Serbowie nie mogli skorzystać ze swej czołowej dwójki, bo Janko Tipsarevic przegrał z kontuzją, zaś Victor Troicki z badaniami antydopingowymi. Czechom poważnie zachorował kapitan, Jaroslav Navratil. Za to Tomas Berdych i Radek Stepanek znów okazali się nie do zdarcia. Amerykański dziennikarz Ed McGrogan napisał, że zespół dwóch graczy pokonał team jednego człowieka. Na korcie tak to właśnie wyglądało. Ten osamotniony serbski lider wygrał w swoim stylu to, co miał akurat w meczu wygrać. Od czterech lat jest pod tym względem imponująco skuteczny. Pech „Nole” polegał na tym, że po drugiej stronie trafił wyjątkowo mocną dwójkę i pewnie nawet własne wyjście do debla zmieniłoby niewiele. Cały spektakl był dziwny. Zabrakło maratońskich gier i nie było w nim spodziewanej dramaturgii. Pod tym względem to chyba jeden z najgorszych finałów Pucharu Davisa. Pięć wyjątkowo krótkich gier, każda złożona z trzech tylko setów. Na koniec ostatniego singla z trybun demonstracyjnie znikali miejscowi kibice. Podniosła ceremonia odbyła się w niemal pustej hali. Potem miały miejsce wzajemne uszczypliwości. Uroczysta kolacja, coś w rodzaju akademii ku czci, zamieniła się w stypę. Przed trzema laty, po historycznym sukcesie z Francuzami, podkręcono nastroje Serbów w sposób absurdalny, a radość zamieniła się w histerię. Teraz planowano wzrost ciśnienia, lecz balon z hukiem pękł.
Reakcje zwycięzców też wyglądały zaskakująco. Owszem demonstrowali w Belgradzie swą radość, lecz zdecydowanie robili to inaczej niż przed rokiem, z lekkim dystansem. Wielkie fetowanie odłożyli na moment powrotu do kraju. Warto wspomnieć, że Czesi najpierw 32 lata czekali na swój drugi pucharowy sukces. Gdy Tomas z Radkiem poszli w ślady Ivana Lendla i Tomasa Smida wyglądało, że apetyt na drużynowe mistrzostwo świata został na jakiś czas zaspokojony. Do Belgradu nasi południowi sąsiedzi jechali z nadzieją, ale i obawami. Mogli sobie teoretycznie wymyślić scenariusz, jaki potem napisało życie, w praktyce jednak cel był trudny do osiągnięcia. Kluczem okazał się nie tyle sam Novak, co postawa czeskiej pary. W trzecim dniu meczu, przy wyniku 2:1 dla gości na twitterze Berdycha pojawiło się wymowne zdjęcie. Berdych ze Stepankiem rozmawiają w pełnej sprzętu szatni tenisowej. Podparty pod boki Radek pyta Tomasa: „No to jak, chcesz w tym roku znowu wygrać ten Puchar Davisa?”. Ponieważ chcieli obaj wspólnie znów wygrali debla. Dorzucili też dwa punkty, zdobyte ze słabszym z Serbów. W ten sposób reprezentacja Czech trafiła na historyczną listę państw, które potrafiły słynne trofeum rok po roku obronić.
Jeden z uroków Pucharu Davisa polega na tym, że wyrównane mecze rozstrzyga tam zawsze pojedynek drugich rakiet. Fernando Verdasco, Victor Troicki, Michaił Jużnyj, Mario Ancic, Nicolas Escude czy Mark Philipoussis nie byli nigdy w głównej galerii gwiazd i nie wygrali turnieju wielkoszlemowego, za to w drużynowym finale unieśli brzemię odpowiedzialności i dali tytuły swym reprezentacjom. Nie ma cienia wątpliwości, że Radek Stepanek jest królem tego towarzystwa, bo to ktoś wymarzony do gry zespołowej. Arcymistrz taktycznej intrygi i geniusz prowokacji na korcie. Nienawidzą go rywale, gwiżdżą nań kibice, a on się wszystkim śmieje w nos. Ubrany w kiczowatą koszulkę bez przerwy szokuje. Głównie stylem swej gry, odbiciami, jakich dziś już nikt nie używa, a które wciąż okazują się skuteczne. Narzeczony Martiny Hingis, potem mąż Nicole Vaidisovej, teraz w ramionach Petry Kvitovej. Długa jest lista jego tenisowych podbojów, więc ludzie się zastanawiają, czym ten brzydal i nie taki znów młody Don Juan wabi do siebie kobiety. Na początku sezonu miał poważne kłopoty ze zdrowiem. Zaczął tracić wzrok, czucie w rękach i nogach. Operacja uciskającego nerwy kręgu szyjnego uratowała go przed kalectwem. Na jego powrót do formy czekała nie tylko nowa przyjaciółka, ale też deblowy geniusz, Leander Paes. 40-letni Hindus ma opinię tyrana, bo zaliczył w trakcie kariery ponad stu partnerów, w których zwykle przebierał jak w ulęgałkach. Czech to jedyny, na którego postanowił przez pół roku poczekać. Bo on jest – jak twierdził – „wyjątkowy tak, jak ja”. Efekt okazał się niesamowity. W półfinale US Open Paes/Stepanek ograli braci Bryanów. Amerykańscy bliźniacy stracili przez to szansę zdobycia klasycznego wielkiego szlema.
O sile tenisowej drużyny stanowią najpierw jej gwiazdy. Ci potrafiący wygrać to, co wygrać w meczu należy. Kolejna ważna kategoria to zawodnicy zdolni do sprawiania niespodzianek, zdolni pokonać w meczu reprezentacji rywali wyżej od siebie klasyfikowanych. Statystycy Pucharu Davisa podają, że w czołówce takich wyczynów, obok Amira Weintrauba z Izraela i Franka Dancevicia z Kanady, są dwaj Argentyńczycy, David Nalbandian i Juan Martin Del Potro oraz właśnie Radek Stepanek. Czech w przeszłości zaskakiwał zarówno zwycięstwami, jak i porażkami. W Belgradzie po prostu zrobił to, co do niego należało. Rok temu sukces oklaskiwała obok kortu małżonka, teraz z oddali nowa partnerka. Aż korci, by się dowiedzieć, co będzie za kolejne 12 miesięcy. I czy znów ten Radek spryciarz wystąpi w roli głównej w meczu finałowym…
Karol Stopa
A co wspólnego z "perspektywą kibicowską" ma Srdjan Djoković? Ty chcesz zabronić mu udzielania takich wywiadów i mówienia wprost, co myśli, a może postrzegać Novaka przez pryzmat wypowiedzi jego ojca? A jeśli o tenis Serba, to kosmos prezentował w 2011 roku, a teraz po US Open rozegrał po prostu więcej dobrych meczów niż po Monte Carlo do US Open włącznie (o to chodzi). Tylko pogratulować albo, co tutaj bardziej prawdopodobne, obśmiać konkurencję, że taka "zdechła gra" wystarczyła mu do zanotowania najdłuższej serii zwycięstw na koniec sezonu od czasu wyczynu Federera w na koniec 2006 roku (29 kolejnych wygranych meczów).lake pisze:To kwestia perspektywy kibicowskiej. No jak może taki nieudacznik z Czech kalać dobre imię Słońca BałkanówJak ojciec tegoż Słoneczka jedzie po Nadalu, to nie tylko jest ok, ale i argumenty się potwierdzające tą tezę się znajdą. Poza tym jonathan nie może zrozumieć dlaczego nie całe forum, ale tylko on widzi jaki kosmos gra Djoko od finału US Open
A że większość z nas przewidziała, że Serb pozbiera wszystko od Pekinu nawet ze zdechłą grą? Co tam. Zresztą nie pozbierał choć wygrał wszytkie mecze.
Tak się składa, że oglądałem większość meczów i jakoś nie widziałem tam jakichś szczególnie rażących dowodów "wieśniackiego zachowania na trybunach". Inna sprawa, że trzeba po prostu zrozumieć realia panujące w Serbii. To przecież młode państwo uformowane z niedawno przelanej krwi rodaków. Tak więc uczucia patriotyczne są tam pewno dużo silniejsze niż w innych krajach, gdzie patriotyzm to już niestety przeżytek. Myślę, że to taka południowa, serbska mentalność, to znaczy "my Serbowie jesteśmy narodem wybranym, jesteśmy najlepsi". Może właśnie o to chodzi czasem w tym bałkańskim kotle. Zresztą sam Djoković to w Serbii narodowa duma (mało który sportowiec zdobywa aż taką pozycję w swoim kraju; i jakoś nikomu nie przeszkadza też, że Novak mieszka w Monte Carlo), a cała daviscupowa reprezentacja może być dla Serbów doskonałym lekiem na ich kompleksy. Swoją drogą czytałem gdzieś kiedyś, że gdyby Djoković wystartował w wyborach prezydenckich, to podobno wygrałby w cuglach. Dorobi się też jeszcze na pewno wielu serbskich odznaczeń i orderów.Juan pisze:Wiedziałem, że w kategorii wieśniackiego zachowania na trybunach Francuzi od lat walczą z Serbami, ale po dzisiejszym "występie" publiczności nie mam wątpliwości, komu należy się bezwzględna palma pierwszeństwa.
To ja powiem, że szkoda, że nikt nie pokazał jeszcze Stepankowi miejsca w szeregu za pokazanie środkowego palca Tipsareviciowi w ćwierćfinale Pucharu Davisa w zeszłym roku. Skoro też Czech jest wielbicielem tak oryginalnych koszulek, to może powinien założyć sobie koszulkę z nadrukowanym środkowym placem na plecach (coś w stylu Nastase) i jak "buraki" z Serbii zaczęłyby gwizdać, to on podciągałby wtedy wierzchnią koszulkę i wszystkim za plecami "pokazywał " palec?Juan pisze:Dobrze, że profesor Radek Stepanek pokazał burakom, gdzie ich miejsce w najlepszy możliwy sposób. Kurtuazja pomeczowa dopełnia dzieła zniszczenia.
Nie wiem, jak to naprawdę było z tą grą podwójną i Djokoviciem - czy Novak sam powiedział, że nie zagra (bo wie, że inni też są częścią drużyny), czy to była decyzja kapitana. Ale nie ma już co gdybać. Dobrze mówisz.grzes430 pisze:Mógł zaryzykować Novak z tym deblem, ale teraz to już można tylko gdybać.
jonathan pisze: Nie znam aż tak dokładnie historii
Jeśli stawiasz rodziców Nadala jako wzór, to przypomnij sobie, jak zachowywał się ojciec Rafy podczas finału US Open 2011.filip.g pisze:Rodzina to rodzina a wypowiedzi taty jakoś skandaliczne też nie były (chociaż oczywiście lepiej by było, gdyby wszyscy tenisowi rodzice potrafili zachować klasę rodziców Federera - obrazek jego ojca po przegranych meczach Rogera potrafi mi złamać serce - oraz Rafaela Nadala).
Po pierwsze słowa kosmos w odniesieniu do gry Djokovicia używasz tylko Ty, wyolbrzymiając to, co pisałem (zresztą nie tylko ja, Dun, o którym pozwolę sobie tutaj wspomnieć, również pisał, że Serb wygląda na bardzo mocnego). Zresztą odpowiedz mi na jedno pytanie - czy Novak zagrał po US Open więcej dobrych meczów niż w okresie od Madrytu do US Open, czy nie? Obniżka formy pozostałych? Niby kogo masz na myśli? Del Potro, Federera? Jeśli chodzi z kolei o Nadala, to myślę, że przywiązujesz zbyt dużą wagę do jego dyspozycji. Mówisz tak, jakbyś zapominał, że ta część sezonu nigdy nie należała do jego ulubionych i jak na swoje starty z poprzednich lat i tak spisywał się w niej teraz całkiem dobrze (rankingowo zdobył nawet najwięcej punktów w karierze). Z teorią, że Djokoviciowi do wygrywania wszystkiego do końca roku wystarczyłaby "zdechła gra" też nie mogę się zgodzić, bo czy Novak poradziłby sobie wtedy np. z rewelacyjnym Del Potro w Szanghaju? On wygrywał nie dlatego, że konkurencja prezentowała się słabo, tylko dlatego, że Joker był po prostu najsilniejszą kartą w talii, która biła pod koniec sezonu wszystkie inne. I kto wie, czy ten Joker nie wyskoczy również w przyszłym roku i nie będzie zwyciężał w większości najważniejszych turniejów. Skoro zalecasz mi też odrobinę dystansu, to ja powiem Ci, że czasem jeśli ma się innych ulubieńców, po prostu ciężko zachwycać się czyjąś grą i meczami (w tym przypadku Djokovicia).lake pisze:Zdechła gra? Czy powiedziałem że taką reprezentował? Powiedziałem jedynie jakie były przewidywania co do ostatniej części sezonu, że nawet taka wystarczy. To miało być w opozycji do Twoich zachwytów. A jedyna ironia w moim poście dotyczyła właśnie tego. Stąd wspomniałem że przypisujesz poziomowi gry Novaka kosmos. Skąd się wzięła? Bo Ty stoisz na stanowisku że Serb radykalnie poprawił swoją grę od US Open a ja przyczyny jego sukcesu upatruję raczej w obniżce formy pozostałych. Zwłaszcza tego, którego niezmiennie pragniesz widzieć wbijanego w ziemię. Uwierz mi, odrobina dystansu nie zaszkodzi.
Mamy dwie możliwości, albo ja nie znam znaczenia słowa ironia, albo Ty nie czytasz tego co piszę.jonathan pisze:Po pierwsze słowa kosmos w odniesieniu do gry Djokovicia używasz tylko Ty, wyolbrzymiając to, co pisałemlake pisze:To miało być w opozycji do Twoich zachwytów. A jedyna ironia w moim poście dotyczyła właśnie tego. Stąd wspomniałem że przypisujesz poziomowi gry Novaka kosmos.
Wygrał więcej nie równa się grał radykalnie lepiej. To po pierwsze, skoro proponujesz wyliczankę.jonathan pisze:Zresztą odpowiedz mi na jedno pytanie - czy Novak zagrał po US Open więcej dobrych meczów niż w okresie od Madrytu do US Open, czy nie? Obniżka formy pozostałych? Niby kogo masz na myśli? Del Potro, Federera? Jeśli chodzi z kolei o Nadala, to myślę, że przywiązujesz zbyt dużą wagę do jego dyspozycji. Mówisz tak, jakbyś zapominał, że ta część sezonu nigdy nie należała do jego ulubionych i jak na swoje starty z poprzednich lat i tak spisywał się w niej teraz całkiem dobrze (rankingowo zdobył nawet najwięcej punktów w karierze). Z teorią, że Djokoviciowi do wygrywania wszystkiego do końca roku wystarczyłaby "zdechła gra" też nie mogę się zgodzić, bo czy Novak poradziłby sobie wtedy np. z rewelacyjnym Del Potro w Szanghaju? On wygrywał nie dlatego, że konkurencja prezentowała się słabo, tylko dlatego, że Joker był po prostu najsilniejszą kartą w talii, która biła pod koniec sezonu wszystkie inne. I kto wie, czy ten Joker nie wyskoczy również w przyszłym roku i nie będzie zwyciężał w większości najważniejszych turniejów. Skoro zalecasz mi też odrobinę dystansu, to ja powiem Ci, że czasem jeśli ma się innych ulubieńców, po prostu ciężko zachwycać się czyjąś grą i meczami (w tym przypadku Djokovicia).