Fighter pisze: ↑23 gru 2021, 15:24DUN I LOVE pisze: ↑22 gru 2021, 23:41Nie lubię, bo zaczął zagrażać sportowo wielkości Małysza i jest nabijaczem statów jak Djoković przy Federerze. Tłumaczę, bo zaraz ktoś pomyśli, że nie lubię go tylko dlatego, że jest Polakiem.
Bzdury. Takie porównania z dupy dobitnie pokazują, że nie masz pojęcia o tym sporcie.
Widzę sporo podobieństw pomiędzy tenisem, a skokami ostatniej dekady. Oczywiście nie 1 do 1, bo takiej patologicznej posuchy jak w tenisie to nie było chyba w żadnym sporcie, ale korowe założenia mogą się na siebie nakładać. Małysz przez praktycznie całą karierę mierzył się z wielkimi skoczkami, reprezentującymi różne generacje. Zaczynał od Schmitta, chwilę później był Hannawald, Ammann, następnie Morgenstern i Schlierenzauer. Przez wszystkie lata ramię w ramię stawał też Ahonen, ścisły top wszech czasów. Kamil, podobnie jak Novak zresztą, długo był takim trochę chłopcem do bicia, na pewno nie tylko dlatego, że ustępował w/w skoczkom, zapewne też długo dojrzewał do wygrywania i jest to całkowocie zrozumiałe - różnie się te kariery układają. On wprawdzie miał na drodze Prevca, Freunda czy końcówkę Gregora, ale w mojej ocenie to nie był tak mocarny układ jak w pierwszej dekadzie XXI wieku. Prevc, nie wiem w sumie dlaczego, przestał dobrze skakać, Freund się połamał, Gregor - jak wielu cudownych młodych kozaków - się wypalił wcześnie, doszły przeliczniki, które eliminowały w znacznym stopniu wpływ przyrody i sprzyjały seryjnemu wygrywaniu i siłą rzeczy mój odbiór tego sportu musi być inny. Podobnie jak w tenisie, kolejni rokujący mistrzowie urodzili się po 1995 roku i tu znowu może się zrobić ciekawie, bo widzę gdzie w Ryoyu i Granerudzie nawiązanie do Saszy i Daniła (w takiej kolejności). To mogą być ludzie, zwłaszcza Japończyk, o mocarnym CV.
Fighter pisze: ↑23 gru 2021, 15:34I tak trochę rozszerzając ten wpis - pod nabijanie statsów można podłączyć przypadkowy tytuł mistrza świata/medal, gdy kariera jest już na wyczerpaniu i trzeba polegać na idealnym złożeniu się kilku czynników jak Schmitt w 2009 roku w Libercu, a nie wygrana w imprezie typu Turniej Czterech Skoczni, której przypadkowo po prostu nie da się wygrać. Może dlatego Twoi rodacy czekają już 20 lat...
Nigdzie nie napisałem, że wygrał coś przypadkowo, postawiłem jedynie tezę, że miał łatwiej w seryjnym wygrywaniu niż Małysz. Djoković, do którego porównałem Stocha, też niczego nie wygrał przez przypadek, ani też nie jest wykluczone, że wygrywałby równie dużo, gdyby miał 2 młodszych rywali na takim poziomie jak Rafole zamiast starszego 6 lat Federera i coraz słabszego Nadala, ale tego się już nie dowiemy.
Inaczej też interpretuję termin "nabijanie statsów" - przypadkowy tytuł to przypadkowy tytuł, a nabijanie liczb to czynność powtarzana regularnie, do bólu skutecznie, bez większego oporu konkurencji bądź w skutek jej słabszego poziomu (jedno nie wyklucza drugiego w sumie). Rano wrzucaliśmy twitty Adama Bucholza (mam nadzieję, że nie przekręciłem nazwiska) o historycznych wynikach TCS i w zasadzie był Stoch, czasami równie skuteczny w maksymalizowaniu szans Kraft, Weissflog i cała generacja Adama Małysza, bardzo wymowne. Jasna sprawa, że większość rywali 'ery Kamila' dalej skacze i mogą swoje wygrać, ale nie ma co się czarować - większość się zwinęła po 2-3 latach dobrego skakania (Freitag, Wellinger, Prevc czy nawet ci sprzeciętniali Norwegowie).
Moi rodacy, jak to nazwałeś, czekają na TCS 20 lat i nie można temu się dziwić. Nie przez zawrotny poziom światowych skoków, a przez przeciętność rodzimych zawodników. Wellinger, Freitag, Eisenbichler czy Geiger (no ten się wybił ponad poziom pozostałych) to są w gruncie rzeczy bardzo chimerycznie i zbyt słabi sportowo zawodnicy, żeby gwarantować złotego orła. Mogą powalczyć, być w serokim gronie faworytów, ale nie dają gwarancji. Coś jak Rubliow vs Djoković w walce o WS. Freund już tak, ale nie wygrasz wszystkiego. Zdarza się.
Fighter pisze: ↑23 gru 2021, 15:34Ogólnie takie posty jak Twój to jest takie stare boomerskie pisanie na zasadzie kiedyś to było, dlatego już nawet nie chce mi się zabierać głosu w temacie skoków, bo takie januszerskie rozkminy konkretnie zniechęcają i faktycznie tak jak @Mario napisał - radziłbym Ci się zastanowić w jakim kierunku ten Twój trolling idzie.
Na pewno starsi ludzie żyją wspomnieniami i nostalgią dawnych czasów, ale to uparte twierdzenie ludzi dekadę młodszych, że każdy, kto podważa obecne czasy jest przegranym życiowo boomerem jest jeszcze bardziej irytujące. Ja tam też swoje wiedziałem najlepiej, ale jednak jak ktoś starszy mówił o królu futbolu Pele, o fenomenie Maradony, o słynnym Marco Van Bastenie, to człowiek słuchał, brał pod uwagę i minimalnie szanował punkt widzenia kogoś, kto coś tam w życiu zdążył zobaczyć. Dzisiaj wy niby chcecie rzeczowej, merytorycznej polemiki, a przy pierwszej konfrontacji rzucacie się do gardła (w tym gorszym sensie niestety) i ucinacie wszystko frazesem" "ok, boomer". To jest jednak tylko jedna z zmian w podejściu kolejnych pokoleń, jest ich wiele więcej, co też przekłada się na zawodowy sport (brak zacięcia, chęci do ciężkiej pracy, rezygnacja ze wszystkiego po co trzeba się schylić bądź zadać ciut więcej trudu) i to jest fakt, a kiedy to się połączy z brakiem emocjonalnego przekazu (Szaranowicz nie znał się na skokach, ale jednak budował niesamowitą narrację, a Błachut z Rudzińskim co konkurs prowadzą korepetycje z matematyki dla gimnazjalisty) to jest jak jest. Trudno wyrzucić przekonanie, że dobrze już było. Nawet te często zaburzające obraz i kłamliwe statystyki są po stronie skoczków z pierwszej dekady XXI wieku, a dodajmy, że oni jednak notorycznie - rywalizując ze sobą - wkładali sobie kije w szprychy.
A co do tej "znajomości tego sportu", co często poruszasz to ja mam swoją opinię, zgodnie z którą 95% fanów skoków nie może dobrze się znać na tej dyscyplinie. Za mało skoków, za duża prędkość ich oddawania, zbyt mała wiedza ogólna ludzi na temat biomechaniki, fizyki i biologii. Dodatkowo bardzo mocno ograniczona możliwość amatorskiego skakania. Tenis, piłka czy koszykówka to inna bajka - raz, że sam możesz pójść na kort, poodbijać 1,5 godziny i dojść do własnych wniosków, a dwa, że podczas jednego meczu zawodnik wykonuje setki/tysiące odbić, a tych spotkań w ich wykonaniu możemy oglądać całą masę. Jest zupełnie inny materiał do analizy i inny poziom "łatwości" w wyciąganiu wniosków. W skokach to naukowcy, trenerzy, skoczkowi i naprawdę nieźle wtajemniczeni w technikalia mają ekspercką wiedzę. Pozostali to lepiej lub gorzej/mniej lub więcej oglądający i czytający wiki. Ja oglądam czasami studio przed konkursami i powiem Ci, że po 7 latach przerwy, kiedy skoki oglądałem bardzo okazjonalnie, nie są zapraszani tam eksperci nie są w stanie mnie czymkolwiek zaskoczyć, nawet był całkiem niedawno krótki felieton i poziomie wiedzy technicznej nt. skoków i dominował wniosek, że bardzo mało prawdopodobnym jest, żeby statystyczny komentator miał większą wiedzę na ten temat.
Reasumując, jestem januszem skoków, jak miażdżąca większość. 4 godziny czytania wiki/oglądania YT i nie będę odstawał. W tenisie czy w piłce to nie przejdzie - możesz się dokształcać przez 3 dni, a koniec końców zawsze wyjdzie w dyskusji, kto czuje i ogląda, a kto udaje albo dopiero zaczął.