mtenis.com.pl

Since the inaugural Monte Carlo Championships in 1896, nine men have gone from victory on the Cote d’Azur to triumph at the All England Club.

Nevertheless, in the Open era, Bjorn Borg is the only player to have completed the Monte Carlo-Wimbledon double three times, in 1977, 1979 and 1980. Rafael Nadal, who claimed a remarkable ninth Monte Carlo title at the weekend with his victory over Gael Monfils, will emulate the Swede if he triumphs at The Championships this summer, having already done the double in 2008 and 2010.

Considering that Monte Carlo has generally marked the start of the European outdoor season on clay and The Championships are the climax to the grass-court summer, it is perhaps surprising that as many players have managed to sustain their form, on two very different surfaces, from early spring through to July.

Three players other than Borg and Nadal have achieved the Monte Carlo-Wimbledon double more than once but they all did so before the First World War: Reginald Doherty (in 1897 and 1899), his brother Laurence (in 1905 and 1906) and Anthony Wilding (in 1911, 1912 and 1913).

Five players have managed the feat just once: Henri Cochet (1929), Bill Tilden (1930), Frank Sedgman (1952), Manuel Santana (1966) and Novak Djokovic (2015).


Of those ten players, nobody was going stronger by the end of Wimbledon than Sedgman. The Australian, who worked harder on his fitness than nearly all his contemporaries, performed the remarkable feat at The Championships in 1952 of winning the gentlemen’s singles, gentlemen’s doubles and mixed doubles. He is the last player to have done so and looks certain to keep that record given that most of today’s leading male singles players never compete in the men’s doubles, let alone the mixed event. Only two players managed the feat before Sedgman: Donald Budge (in 1937 and 1938) and Bobby Riggs (in 1939).

Sedgman won 22 Grand Slam titles in singles, doubles and mixed. He would surely have claimed many more had he not turned professional at the end of the 1952 season, when he was just 25 years old.

A superb athlete who covered the court at great speed and hit wonderful volleys, Sedgman had been the No.1 seed at The Championships in 1950 and 1951, only to lose to Budge Patty in the final and then to Herbie Flam in the quarter-finals.

When he was seeded No.1 for the third year in succession in 1952 Sedgman reached the final for the loss of only one set, to Belgium’s Philippe Washer in the third round.

His final opponent was the No.2 seed, Jaroslav Drobny, who had lost to him in the Monte Carlo final before earning his revenge in the French Open final. On Centre Court Drobny took the first set but Sedgman recovered to win 4-6, 6-2, 6-3, 6-2. The match turned early in the second set, when Drobny lost his momentum after breaking a string in his racket.

Sedgman was also a fine doubles player. In 1951 he won a doubles Grand Slam with Ken McGregor. The Australian pair were on the verge of repeating the feat the following year when they were beaten 8-6 by Mervyn Rose and Vic Seixas in the fifth set in New York. In mixed doubles Sedgman won a career Grand Slam with Doris Hart. McGregor and Sedgman beat Seixas and Eric Sturgess 6-3, 7-5, 6-4 in the 1952 Wimbledon final, having been given their stiffest test in the previous round by Drobny and Patty, who eventually lost in four sets.


Sedgman and Hart, meanwhile, dropped only 10 games in their first three matches in the 1952 mixed doubles and did not drop a set en route to the final. However to lift the title they had to come from behind to beat Ricky Morea and Thelma Long 4-6, 6-3, 6-4.

It was a remarkable year for Sedgman, who played in all four Grand Slam singles finals (he also won the US Open) and led Australia to victory over the United States in the Davis Cup final in Adelaide, winning both his singles rubbers and the doubles, as he had in the 1950 and 1951 finals against the same opponents.

After turning professional, Sedgman probably thought that 1952 would be his last appearance at the All England Club. However, when the sport went open in 1968 professionals were welcomed back into the fold and in 1973 the Wimbledon boycott by members of the Association of Tennis Professionals gave 45-year-old Sedgman the chance to play there again. He was beaten in straight sets in the first round by Jiri Hrebec.

​Former British tennis great Greg Rusedski has not been shy about his opinions of players in the modern game.

Rusedski is a former No. 4 player in the world, and a current tennis reporter.

Recently, he aimed comments squarely at Rafael Nadal, stating that the days of the Spaniard winning major championships are over.
View image on Twitter
View image on Twitter
Follow
TennisWorld USA @TennisworldUSA
Greg Rusedski: 'Rafael Nadal won't win a Grand Slam anymore': Tennis - The former world no.… http://dlvr.it/M8lkNf
2:52 PM - 31 Aug 2016
Retweets 1 1 like
While these comments may seem bold based on the name they are associated with, would it really be that much of a surprise if Nadal failed to win another major?

Rafa has suffered through numerous injuries and the most recent one to his wrist have really hampered his chances at the US Open this week.

While it wouldn't be a surprise to see Nadal make, say, the quarterfinals, Rusedeski points out that he does not expect him to go much further than that.

"If he can manage his wrist problems then he can get to the quarter-finals (at the US Open) but I don't see him going all the way and I wouldn't be surprised to see him go out early," he said.

While this year's open has still been fun to watch, it's missing some of the flare without Roger Federer, and a severely hampered Nadal. Even Novak Djokovic is struggling through some injuries despite being the clear favorite on the men's side.

Still, as depressing as this may be to admit, we've already seen the best of Rafa Nadal. Maybe it's time we limit our expectations.
Community Content
This post was created by a member of the 12up community and has not been edited or endorsed by our editorial team.

Trudno wyobrazić sobie hiszpańskiego tenisistę, który mógłby w dzisiejszych czasach zastąpić Rafaela Nadala. Roberto Bautista uważa, że powtórzenie jego osiągnięć jest niemożliwe.


Rafael Nadal od ponad dekady jest najjaśniejszą postacią hiszpańskiego tenisa. Trudno zliczyć jego osiągnięcia, a z pewnością jeszcze trudniej je powtórzyć. Leworęczny zawodnik jako jedyny w historii męskich rozgrywek wygrał przynajmniej po jednym turnieju wielkoszlemowym w latach 2005-2014. Pobił wcześniejszy rekord należący do Rogera Federera, Pete'a Samprasa i Bjoerna Borga - wspomniani tenisiści dokonali tej sztuki w ośmiu kolejnych sezonach.


Gael Monfils: Mam słabość do Zlatana Ibrahimovicia
Hiszpan został również pierwszym i jednym tenisistą w Erze Open, który zdobył przynajmniej osiem tytułów w danym turnieju wielkoszlemowym - Nadal jeszcze bardziej wyśrubował ten rekord, bowiem w Paryżu triumfował aż dziewięciokrotnie. Co więcej, 30 latek nigdy nie przegrał w finale Rolanda Garrosa i może się pochwalić statystyką 9-0 w decydującym spotkaniu danego turnieju wielkoszlemowego. Wcześniej najlepsi byli Sampras (7-0) i Borg (6-0).
- Znalezienie kolejnego Nadala jest niemożliwe - powiedział Roberto Bautista dla "Marca". - Jego kariera przebiegała niesamowicie. Gdy Rafa wypadnie z Top 10 bądź zakończy karierę, znajdzie się wielu chętnych, którzy będą chcieli zająć jego miejsce i powtórzyć osiągnięcia. Jesteśmy świadkami zmiany pokoleń. W Finałach ATP World Tour pojawiło się kilka nowych twarzy. We wcześniejszych latach zwykle widzieliśmy tych samych tenisistów - dodał.


Jedynym Hiszpanem oprócz Nadala, który w ostatnich latach złamał barierę Top 10 był David Ferrer. 25-letni Pablo Carreno jest natomiast najmłodszym reprezentantem tego kraju w Top 100.

Carlos Moya został nowym trenerem Rafaela Nadala. Hiszpan przyznał, że dołączył do sztabu rodaka, by pomóc mu w zdobyciu kolejnego tytułu wielkoszlemowego. - Rafa znów musi odzyskać aurę nietykalności - powiedział.

Marcin Motyka
Marcin Motyka
22 Grudnia 2016, 08:40
Udostępnij 16 Tweetnij Skomentuj 0

PAP/EPA / DANIEL MURPHY
Fakt, że Rafael Nadal zatrudnił do swojego sztabu nową osobę, można odbierać w kategorii jednej z największych niespodzianek okresu międzysezonowego. Zaskoczenia, ale i wielkiej nobilitacji nie krył też ten, na którego padł wybór Rafy - Carlos Moya.


Marcin Motyka: Nadtrener (felieton)
- Zawsze myślałem, że do końca kariery Rafa będzie pracował tylko z wujkiem Tonim i Francisco Roigiem - mówił Moya w rozmowie z dziennikiem "Marca" wyjawiając kulisy zatrudnienia przez Nadala. - Najpierw porozmawiałem z Tonim, a następnie z Rafą. Obaj mają ma ambicję, by wrócić do walki o najwyższe cele, i to mnie przekonało.
Moya w sztabie Nadala będzie funkcję trenera-koordynatora. - Najważniejsza będzie komunikacjami między nami. Musimy przedstawiać Rafie swoje pomysły, ale to on będzie podejmował ostateczne decyzje. Znamy się od lat, jesteśmy przyjaciółmi i myślę, że to nam pomoże w dobrej współpracy.

Zapytany o cele na sezon 2017, Hiszpan odpowiedział: - Rafa znów musi odzyskać aurę nietykalności. Miał ją w przeszłości, mieli ją także Federer, Djoković i ostatnio Murray. A naszym celem jest wielkoszlemowy tytuł. Ważne będzie także, by Rafa unikał kontuzji. W 2016 roku miał sporo problemów ze zdrowiem.

ZOBACZ WIDEO Bóg, futbol, Borussia. Polak, który zatrzymał papież

Bóg, futbol, Borussia. Polak, który zatrzymał papieża
00:00 / 03:15

3:15
3:01
2:16
1:01
6:13
7:25
5:01
2:12
8:19
6:51
3:06
2:21
3:52
1:43
2:11
10:12
5:43
8:28
1:41
1:52
1:30
2:47
4:41
8:28
4:27
2:12
1:50
2:12
8:00
7:15
9:45
Zobacz inne filmy
40-latek z Majorki wyjawił, że będzie towarzyszył nowemu podopiecznemu tylko podczas najważniejszych turniejów. - Rafa wie, że nie lubię podróżować, bo mam rodzinę. Ale w styczniu na pewno będę z nim w Australii.

Pierwszym występem Nadala pod wodzą Moyi będzie rozpoczynający się 1 stycznia turniej ATP World Tour 250 w Brisbane. Następnie Hiszpan weźmie udział w wielkoszlemowym Australian Open (16-29 stycznia).

- Przed Rafą jeszcze kilka lat gry na najwyższym poziomie i wciąż stać go na zdobywanie tytułów wielkoszlemowych - ocenił Moya.