Re: GOAT - debata
: 06 gru 2017, 15:56
To, że nikt nie odpowiada na te zarzuty odnośnie 2004-07 i przeciwników Federera to tylko dlatego, że nikomu już się nie chce. Wspominam, żebyście sobie nie pomyśleli nie wiadomo czego.
Forum fanów tenisa ziemnego, gdzie znajdziesz komentarze internautów, wyniki, skróty spotkań, statystyki, materiały prasowe, typery i inne informacje o turniejach ATP i WTA.
https://www.mtenis.com.pl/
Umiejętność gry przy porywistym wietrze wlicza się w ocenę wszechstronności?Żilu pisze:Chociaż i tak uważam że najbardziej wszechstronnym fabsterem jest Djokovic.
Mario pisze:A umiejętność gry z powietrza?
Jaki dołek Hewitta? Miał przerwę na 2003, ale wrócił w 2004. Hewitt niby rządził w 2001-2002, ale wygrywali z nim na hardzie Agassi, Safin, Moya bez większych problemów, a na mączce się nie liczył. Każdy mógł go spokojnie ograć (że wspomnę o porażce z Alberto Martinem u siebie w AO), a był numerem jeden, bo grał po prostu najrówniej. Safin – wiadomo - powściągnął imprezowy styl życia na parę turniejów w 2004 i AO 2005, dzięki czemu mógł nieskacowany zagrać siedem meczów z rzędu.filip.g pisze:I ja się w 100% z tym zgadzam. Dla mnie również ogromne znaczenie ma to kto i w jakim stylu zaczął i kontynuował swe rządy. Czasy Szwajcara nastały po bezkrólewiu w sumie, Hewitt w dołku, Safin kontuzjowany i z rzadka zmotywowany [...]
Federer liderował tak długo, że aż mógł się znudzić. Różnica jest taka, że on utrzymał Nadala na drugim miejscu przez rekordową liczbę tygodni, a Nadal, gdy ponownie wrócił na fotel lidera w 2010, jeszcze do końca nie zdążył się zadomowić na nim jako niekwestionowany numer jeden, a już wywiesił białą flagę przed nacierającym Djokoviciem.Kiefer pisze:Każdy gra w swoich czasach, trudno winić Federera o to, że jest tak naprawdę z innego pokolenia niż Nadal a zwłaszcza Djokovic.
Należałoby rozpatrywać te zjawiska i rywalizacje z osobna, ale przez lata wydawało się, że trzeba mieć jakiś cudowny lek na Nadala, a z Djokoviciem Nadal okazał się słabszy w swojej własnej grze. Trudno się pogodzić, że nie było się już najbardziej umotywowanym i najszybszym, a na horyzoncie pojawił się Djoković, dlatego wskazanie na Serba nie dziwi.Kiefer pisze:No dla Nadala raczej na pewno, zresztą on mówił coś podobnego po finale w Doha. Dla Hiszpana Serb jest mniej wygodnym rywalem, trudniejszym na pewno na mączce niż Roger ze swoim 1bh, więc z jego perspektywy Novak może być lepszy.
Djoković nie jest megaczarodziejem tenisa i tak można by kolejno analizować jego uderzenia (a nie chce mi się odpowiadać hejterom od „poety woleja”, kiedy woleja Serb ma na pewno nie gorszego niż Nadal, a w najlepszych latach wygrywał większość zabaw przy siatce; taki Agassi miał bardzo średnie woleje, a był znacznie bardziej wszechstronny od Samprasa), ale to, co powodowało, że tak długo był numerem jeden, to jego inteligencja na korcie. Jakby zsumować jego umiejętności tenisowe i to, w jaki sposób używa w swojej grze myślenia, to jest tam, gdzie jest. Podkreślam zresztą, że pisząc o jego 2011 nie chodziło mi o dominację w sensie sztuki tenisowej, co o pewność w wygrywaniu meczów i rozgrywaniu wymian, a to też było widać w każdym pojedynczym uderzeniu. Jeszcze a propos jego wszechstronności, patrząc na styl on jest zdecydowanie typem hard-mączka (jak ten rzeczony Agassi), a Wimbledon niby można wygrać wybieganiem i zamęczaniem uderzeniami zza linii końcowej (styl skuteczny u Nadala), ale kiedyś wątpiłem, czy Djoković da radę być tak precyzyjnym na trawie bez tego nadalowego topspinu, a Wimbledon zgarnął trzy razy, choć bardziej predestynowałem go do sukcesów na cegle. Tak, tak, ujednolicanie nawierzchni, ale i tak wszystko zależy od tego, jak się przyzwyczai do złego odbicia na trawie.Kiefer pisze:Djok gra prostą grę, idealnie wykorzystuje to co ma, ma fantastyczny return i bekhend, jest cholernie wygimnastykowany i szybki, no i jest mocny mentalnie, bardzo mocny. Nie będzie leciał do siatki, bo po co? Ma wystarczające rzemiosło by po prostu kończyć wystawkę, nie jest to jednak jego gra by do niej latać, ale w czasach spowolnionych nawierzchni on nie musi tego robić i taka gra jest obecnie najbardziej opłacalna.
Odnośnie tej porażki z Martinem, to Hewitt wycofał się z Hopman Cup (po rozegraniu jednego albo dwóch meczów, nieistotne) z powodu ospy i do ostatniej chwili walczył z czasem, żeby w ogóle w Melbourne wystąpić, więc nie, nie każdy mógł go spokojnie ograć.jonathan pisze:Jaki dołek Hewitta? Miał przerwę na 2003, ale wrócił w 2004. Hewitt niby rządził w 2001-2002, ale wygrywali z nim na hardzie Agassi, Safin, Moya bez większych problemów, a na mączce się nie liczył. Każdy mógł go spokojnie ograć (że wspomnę o porażce z Alberto Martinem u siebie w AO), a był numerem jeden, bo grał po prostu najrówniej.
W tym problem, że ma. Nadal, choć jego technika wolejowa jest mocno pokraczna, potrafi sobie radzić przy siatce, Djoko to z kolei w najlepszym wypadku przeciętna touru, a biorąc pod uwagę jak (nie)potrafi smeczować, chyba nawet minimalnie poniżej przeciętnej.jonathan pisze:kiedy woleja Serb ma na pewno nie gorszego niż Nadal
Pewnie i tak, problem w tym, że Djokovic nigdy nie spotkał Federera w szczycie formy na trawie.Kiefer pisze:ale też Federer mimo wszystko na trawie nie jest tak mocny jak Nadal na mączce, nawet u szczytu formy
Te Querreye, Andersony, Rosole i Mullery to są rywale, którzy śnią się Nadalowi i Djokoviciowi po nocach przed Wimbledonem, żeby tylko na nich nie trafić, bo są nieobliczalni. Nam się może wydawać, że ta trawa jest dużo wolniejsza, ale kiedy zaczyna się prawdziwa gra, serwis (a wyobraźmy sobie, ile waży taka piłka po serwisie 200 km/h i jakie to są przeciążenia), rotacje itd., to robi się naprawdę szybko i jak Djoković nie ma jakiegoś dnia dobrego returnu i nie antycypuje na najwyższym poziomie, to może być zagubiony zupełnie jak wtedy z Querreyem, a z kolei ci bombardierzy jak mają dobry dzień, to dysponują takim orężem, że mogą nawet słabo grać z głębi kortu i nie tracą na wartości w przeciwieństwie do bardziej uniwersalnych zawodników, bo budują grę na serwisie. Jak Djoković wygrywał Wimbledon, to zawsze czymś wyrównywał swoje braki w takiej typowej grze na trawie. Albo pewnością siebie, albo chęcią zemsty po przegranym finale RG i mimo wszystko ta nawierzchnia i Novak bardzo dobrze się znosili. Ale największe atuty do gry z tymi strzelbami serwisowymi na Wimbledonie ma moim zdaniem Murray. On od początku miał mądrych trenerów, którzy wiedzieli, że Szkot będzie stykał się z dobrze serwującymi i od początku zajęli się returnem i to jest linia treningu tego uderzenia podobna do Agassiego, choć trochę zmodyfikowana. To już było widać w Queen’s Clubie 2005, kiedy Murray się objawił.Kiefer pisze:Trzeba też jasno przyznać, że rozstawienie robi dobrą robotę dla defensorów na Wimbledonie, bo kiedy trawa jest najszybsza to mierzą się z gorszymi tenisistami. Nie jest to żaden przypadek, że Anderson jest bliski pokonania Novaka w 2015-ym w rundzie drugiej czy trzeciej a udaje się ta sztuka już rok później Querreyowi na tym samym etapie, mimo wszystko nie są to tenisiści klasy Federera. Szwajcar gdyby mógł się zmierzyć z Novakiem na początku turnieju to miałby większe szanse niż w półfinale czy finale, no chyba, że byłby źle przygotowany, przy kiepskich nogach mogłoby się to odwrócić przeciwko niemu, zakładam jednak, że jest w dyspozycji tegorocznej.
E tam, Federer ma taki status w Wimbledonie, że jak wchodzi do klubu, to nawet najstarsi członkowie chylą głowy.Kiefer pisze:Dla mnie Serb również jest bardziej mączkowy niż trawnikowy, ale też Federer mimo wszystko na trawie nie jest tak mocny jak Nadal na mączce, nawet u szczytu formy [...]
No w 2012 Federer zagrał znacznie lepiej niż w finałach 2014-2015, jeszcze się skumulowało, że grano pod dachem. Jednak to był czas kiedy Szwajcar na Novaka mimo wszystko wychodził jeszcze bez obaw, później się to zmieniło, bo zaczął przegrywać z co najwyżej solidną wersją Serba, jak na USO 2015.Mario pisze:Pewnie i tak, problem w tym, że Djokovic nigdy nie spotkał Federera w szczycie formy na trawie.Kiefer pisze:ale też Federer mimo wszystko na trawie nie jest tak mocny jak Nadal na mączce, nawet u szczytu formy
Nie oceniam tamtego półfinału szczególnie wysoko. Fed solidny w kluczowych momentach, ale generalnie bez błysku - jak zresztą w całym tamtym turnieju. Niesamowite to jest, bo jak tak to analizuję, to dochodzę do wniosku, że ten szwajcarski król trawy cały Wimbledon na swoim najwyższym poziomie zagrał chyba w 2006 roku. Dużo lepiej grał w swoim peaku w Nowym Jorku i Melbourne.Kiefer pisze: No w 2012 Federer zagrał znacznie lepiej niż w finałach 2014-2015, jeszcze się skumulowało, że grano pod dachem. Jednak to był czas kiedy Szwajcar na Novaka mimo wszystko wychodził jeszcze bez obaw, później się to zmieniło, bo zaczął przegrywać z co najwyżej solidną wersją Serba, jak na USO 2015.
Nie wiem, czy tamten półfinał AO05 z Federerem to nie był najlepszy mecz na hard, jaki kiedykolwiek rozegrano.Kiefer pisze:Co do Safina - tamten Safin to wyższy poziom niż Djokovic, nie mam nawet co do tego wątpliwości.
Dwa sety do zera w wielkoszlemowym finale. To mówi wiele i bynajmniej nie o geniuszu Federera, tylko o Hewicie.Kiefer pisze:Odnośnie Hewitta - ostatnio oglądałem finał US Open 2005 i Australijczyk był fatalny, strasznie zagrał.
Najgorsze w tym wszystkim jest to, że to pewnie top 3 Twoich wpisów na forum.jonathan pisze:Raz pewien Znawca
Z powiatowego miasta
Krzyknął: Hej hola, hola
Łapy precz od idola
I nie zmąci mu jego racji
Żaden przebrzmiały chór aberracji
To Lleyton, Lleyton jest górą
A jonek zgrają ponurą
Rzecz w tym, że ta ponura zgraja
Robi sobie z idola jaja.
To przede wszystkim mówi o niezdrowym podnieceniu ludzi udzielającym się w związku z bajglami (mnie też czasem dotyka), bo właściwie 60 76 60 jest dużo bardziej zaciętym meczem niż jakieś 63 62 62, o którym pewnie nikt specjalnie by się nie rozpisywał.jonathan pisze:Dwa sety do zera w wielkoszlemowym finale. To mówi wiele i bynajmniej nie o geniuszu Federera, tylko o Hewicie.
Rozumiem. Czyli tam gdzie nie pasuje to do Twoich tez, to „niezdrowe podniecenie”, któremu akurat ulegasz częściej niż czasem, nie jest wiarygodne.Mario pisze:To przede wszystkim mówi o niezdrowym podnieceniu ludzi udzielającym się w związku z bajglami (mnie też czasem dotyka), bo właściwie 60 76 60 jest dużo bardziej zaciętym meczem niż jakieś 63 62 62, o którym pewnie nikt specjalnie by się nie rozpisywał.
Odważne słowa jak na kultystę Znawcy Tenisa vel Najwyższego Autorytetu.Mario pisze:Ale żeby pojąć takie rzeczy (poziom gry Federera, skala trudności wykonywanych zagrań), trzeba by trochę rozumieć ten sport i tu w sumie wracamy do punktu wyjścia.