Wygrał ten, który miał wygrać, ale po ciężkiej walce, a ja jakoś nawet specjalnie nie przejmuję się wynikiem, zresztą chyba pierwszy raz po porażce Federera z Nadalem. Ważniejsze, że przed US Open nie było żadnego przykrego pogromu i Roger po niewypałach z Indian Wells i Rzymu zagrał przeciwko Rafie najlepiej od dawna (dokładnie od IW 2012). Tak jak wcześniej pisałem, pomogły mu też małe oczekiwania względem jego osoby. Oczywiście nie był to jeszcze TEN Federer, ale na pewno najmocniejszy od AO. Wyszedł na mecz z odpowiednią taktyką (na całe szczęście, bo przez chwilę obawiałem się, że może nie mieć żadnego planu), atakował backhand Rafy i zmusił go do defensywy, czego w Montrealu nie potrafił zrobić nawet Djoković. Grał lepiej przez półtora seta aż do stanu 4:5 w drugim secie, kiedy mecz odwrócił się na korzyść Rafy (ciekawe, jak potoczyłby się, gdyby doszło jednak do tie-breaka). Czyli wszystko skończyło się tak jak w ich niektórych meczach z przeszłości - Federer zaczyna świetnie, a potem wygrywa Nadal. Chociaż w końcówce Roger jeszcze powalczył i wspaniale bronił kilku meczboli. Zagrał jedne z najlepszych zawodów w tym roku, a i tak nie wystarczyło to na Rafę. Wróciły szybkość, dobre poruszanie się po korcie, motywacja, zdrowie (oby plecy nie odezwały się znowu na US Open) i zabrakło właśnie tylko zwycięstwa. Może gdyby Federer trafił na Rafę rundę później - kto wie. Ale on może naprawdę wrócić. Tak jak nie wolno było mu wczoraj odbierać szans, tak nie można przekreślać ich teraz w kolejnych turniejach.
Świetnie, że ta dwójka przypomniała, jak efektowne potrafią być ich mecze (Nadal miał rację, że to przez różnicę stylów). Ten był najciekawszy (poziom czasem siadał, ale wynagradzały to perełki, które można oglądać chyba tylko w tej rywalizacji) i najbardziej zacięty od dawna, a byłby jeszcze bardziej, gdyby Federer w ostatnim gemie przełamał serwis Rafy po obronie kilku meczboli.
Nie przywiązuję wagi do rankingu Federera, ale jednak szkoda, że po takim meczu zaliczy kolejny spadek.
DUN I LOVE pisze:Powiedziałem tak po AO12 i po dziś dzień jestem konsekwentny. Czwarty Fedal bez mojego udziału (podczas Rzymu byłem na kompie, więc siłą rzeczy uruchomiłem cyferki) i nie czuje się przez to źle.
Sugerując się suchym wynikiem: operacja się udała, pacjent zmarł.
Nadal 21-10 i po raz pierwszy od 2004 z pozytywnym bilansem na hard: 7-6.
Twój wybór. Ale wybacz - rzucenie bilansem 21:10, który wszyscy doskonale znają, i tekstem "operacja się udała, pacjent zmarł" przez osobę, która uważa się za fana Federera, jest nieco prostackie. Jeśli chodzi o mnie, będę tylko chwalił Rogera za ten występ, bo przez prawie dwa sety niczym nie ustępował Nadalowi, co może imponować, zważywszy na to, że nigdy nie przystępował do meczu z Rafą po okresie tak słabej gry i obaj są obecnie na zupełnie przeciwstawnych biegunach (jeden zmierza po pozycję lidera rankingu, a drugi ma najgorszą formę w karierze). Od stanu 1:6 2:4 z Haasem Szwajcar był też w turnieju zupełnie innym tenisistą niż wcześniej. Na zakończenie przyznam jeszcze, że bardzo spodobała mi się opinia jednej osoby bezpośrednio po zakończeniu tego ćwierćfinału - że Federer nie przegrałby dziś prawdopodobnie z nikim innym oprócz właśnie Nadala.
Nadal pokonał Federera po ciężkim turnieju w Montrealu, trudnym meczu z Dimitrovem poprzedniego wieczora i na nawierzchni, która bardziej premiuje Rogera. Największy fighter w tourze.