Nieodmiennie, co oczywiste, rozchodzi się o wartości. Wartości, dla których ogląda się sport i, w szerszej perspektywie, wartości, jakie wyznaje się w życiu. Widać to w najnowszym felietonie red.Stopy i widać to w ostatnich wydarzeniach na naszym forum, które to wydarzenia, o dziwo, mają wiele ze sobą wspólnego.
Najpierw słów kilka o osobach, które w niedawnym czasie narzekały na specyfikę naszego forum a nawet, w niewielkiej ilości, zdecydowały się odejść (jeżeli nie jest to jedynie słaby tymczasowy trolling w ich wykonaniu). Otóż osobom tym coś się nie spodobało, mianowicie nie spodobały im się nasze częste krytyczne opinie nt obecnej sytuacji w tenisie, z którymi się nie zgadzali. Logika nakazywałaby wysunąć własne kontrargumenty, starając się pokazać nam, dlaczego się mylimy. Polemizować. Bo w końcu to jest istota forum dyskusyjnego, niejako ex definitione, czyż nie? Zamiast tego jednak oni woleli się... obrazić. Po setkach i tysiącach napisanych postów doznali jednak iluminacji, że forum jest złe.
W komentarzu użytkownika Advantage padło kilka ciekawych sformułowań. Na przykład sugestia, by jeżeli nie lubi się danych zawodników i ich gry, nie oglądać ich. Ciekaw jestem, czy autor tych słów zdaje sobie sprawę, że dokonuje tym samym zamachu na jedną z kluczowych funkcji forum dyskusyjnego, tj. na krytyczne podejście do każdego zagadnienia. To wartość w dzisiejszych, bezmyślnie hołdujących wszystkiemu, co podsuną media, czasach, absolutnie unikatowa. Tak, czasem ta konstruktywna krytyka przeradza się w krytycyzm, ale takie są konsekwencje jednoznacznego i konsekwentnego opowiadania się po którejś ze stron, zwłaszcza tej mało popularnej. Wystarczy jednak spojrzeć na bilans - a ten jest jednoznaczny. Tzw "krytykanci" z tego forum, oprócz potężnych ilości nerwowego trollingu, jinxu, spamu i innych takich, produkowanych podczas relacji live, mają również, a raczej przede wszystkim, bardzo potężny dorobek merytoryczny, dzięki któremu to forum wyróżnia się w bardzo monotonnym krajobrazie polskiego internetowego (pół)światka tenisowego. Tzw. zwolennicy współczesnego tenisa zaś mają w dorobku przede wszystkim... narzekanie na krytykanctwo tych pierwszych. Jedyną osobą, która dawno temu starała się przedstawić punkt widzenia odmienny od "głównej linii forum" był niejaki jonathan, który, mimo iż nierzadko argumentował w sposób czysto emocjonalny i daleki od merytorycznego (para szła w przymiotniki

),
próbował i dzięki temu stał się współautorem jednych z lepszych dyskusji w historii forum.
Pojawiły się też, w postach użytkowników Advantage i michal2009b sformułowania takie jak "nie widzę szans na poprawę panującej tu sytuacji" tudzież narzekania na rzekomo złą atmosferę forum. Odpowiedź na to jest bardzo prosta. Coś Ci się nie podoba? Zmień to, albo przynajmniej spróbuj to zrobić. Wpłyń na życie forum, dołóż swoją cegiełkę, wyraź swoją opinię, popartą argumentami, a na pewno nie przejdzie kompletnie niezauważona i na pewno na coś wpłynie i coś zmieni.
Sam mogłem podążyć taką drogą, gdy kilka lat temu debiutowałem na tym forum, temat WTA, podobnie jak wszędzie indziej, nie był tu najbardziej cenionym. Zrobiłem inaczej i tych kilka ciekawych, merytorycznych dyskusji nt kobiecego tenisa było, jak sądzę, tego wartych.
Wśród osób, który najczynniej i najbardziej wyraziście udzielają się na tym forum, o dziwo cenione są już powoli zapominane w tenisie wartości, takie jak odwaga, bezkompromisowość, oryginalność, wszechstronne wyszkolenie taktyczne i techniczne. Nic więc dziwnego, że osoby te obecnemu stanowi rzeczy się sprzeciwiają. Jak widać po niezadowoleniu niektórych innych użytkowników i nie tylko ich, stanie na straży tych wartości nie ma szans spotkać się dziś z szerszym pozytywnym odzewem społecznym.
Jest jeszcze jedna grupa, na razie jednoosobowa, okupowana przez red. Stopę. Jej specyfika polega na daleko idącej ewolucji wyznawanych wartości, swoistej ideologicznej sinusoidzie. Raz krytykowaniu współczesnego tenisa za jego brak odwagi, zachowawczość, niejednokrotnie słaby poziom sportowy, innym razem zaś krytykowaniu tych, którzy śmieli skrytykować ów współczesny tenis. Smutne to, zważywszy, że mówimy o prawdopodobnie najlepiej przygotowanym pod względem merytorycznym komentatorze w Polsce i niegdyś osobie o bardzo wyrazistym, oryginalnym spojrzeniu na tenis zawodowy. Jego szkalowanie internetowych forumowych "ekspertów" dość śmiesznie koresponduje z tym, że wielu z nich dobrze zna grę zawodników i zawodniczek, o których jego koledzy z kabiny komentatorskiej ES nigdy nie słyszeli (do czego zresztą nierzadko ochoczo się przyznają). Równie zabawne jest powoływanie się na wiedzę niejakiego W.Fibaka, człowieka, który Radwańską zestawia pod względem technicznym zwykł zestawiać z Federerem i Djokoviciem. Ciekawe, czy w swojej rozmowie oprócz wymienienia uwag nt sprytu Murraya pokusili się też o kilka słów o jego bardzo pasywnej od lat grze (mimo oczywistych możliwości ofensywnych tego zawodnika) i zdobywaniu punktów dzięki błędom przeciwnika.
Szkoda, że obok niezwykle trafnych uwag nt polskiego "dziennikarstwa" tenisowego znajdują się w tekstach red. Stopy tego typu refleksje. Zwłaszcza, że jest on prawdopodobnie jedną z ostatnich wypowiadających się publicznie o tenisie osób, którym wartości krytycznego myślenia, spojrzenia z dystansu, oryginalności wydają się bliskie. Jeżeli bowiem kompletnie je zaniedbamy, znajdziemy się w świecie, w którym odróżnienie doskonałości od przeciętności będzie niemożliwe, w świecie, w którym półfinał Australian Open 2005 pomiędzy Safinem i Federerem będzie ustawiany w jednym rzędzie z każdym kolejnym wielkoszlemowym finałem dłuższym niż 3 sety, a "Zbrodnia i kara" czy "Proces" z książkami Grishama, a może i Dana Browna. Choć nie. Dla tych pierwszych, miejsce w owym zestawieniu zapewne już się nie znajdzie.