Ja do Simona nigdy nic nie miałem (zawsze uważałem, że jest niedoceniany) i po takich słowach nie mam tym bardziej. To dobrze, że są tenisiści, którzy nie boją się mówić tego, co myślą, bo w ostatnich latach panuje tylko sztuczna i dyplomatyczna poprawność, np. ze strony tej pijarowej wydmuszki z Hiszpanii (nieraz pisałem o jego fałszywej skromności), której jak dać mikrofon do ręki, to nie bardzo wie, co ma mówić (a jeszcze kiedyś w jakim języku), więc mówi to, co wypada. Na pewno przyznaję rację Francuzowi w tym, że konsekwentnie pomijany jest aspekt fizyczności Federera (sam w dziale o dopingu wywołem kiedyś taką dyskusję) i że cokolwiek zrobiłby Djoković, to nie zastąpi on Rogera i Rafy. Tak, Novak robi wszystko tak, jak należy, i jego siła to przede wszystkim solidność. Jednocześnie największym mankamentem Serba jest to, że nie posiada on tak naprawdę w swoim arsenale żadnej cudownej broni. Federer ma przecież serwis, forehand i jeszcze kilka pomniejszych atutów, a Nadal topspin i siłę. Dlatego nic dziwnego, że atuty Djokovicia sprzedają się po prostu słabiej.
DUN I LOVE pisze:Gilles mocno mi zapunktował całym tym wywodem, szczególnie to:
Simon jest jednak przekonany, że nadchodzi rychły kres dominacji czterech najlepszych tenisistów ostatnich sezonów, a co za tym idzie, w męskim tenisie nastanie nowa era - Myślę, że w ciągu najbliższych dwóch lat w tenisie nadejdą wielkie zmiany. Tenis zawsze był bardzo otwarty. Nawet, gdy Sampras wygrywał 14 Wielkich Szlemów, w Roland Garros co roku triumfował ktoś inny. Każdy ma nadzieję, że wrócimy do takiego okresu.
Z tymi słowami Simona się nie zgadzam. Owszem, w zeszłym roku zwycięstwa tych najlepszych nie były takie przekonujące, Federer rozegrał jak na swoje standardy słaby sezon, a Murray miał kłopoty ze zdrowiem, ale i tak tylko wśród wiadomej czwórki można wskazywać faworytów do triumfów w Szlemach i taki układ nie powinien się zmienić jeszcze przez jakiś czas. Djoković, Murrray i Nadal to przecież wciąż młodzi gracze. W dodatku Rafa i Novak mają wyraźną przewagę nad resztą stawki w najważniejszych turniejach. Wydaje mi się ona nie do przeskoczenia dla nikogo z tej generacji. Kiedy Federer, Nadal, Djoković i Murray pokończą kariery, dopiero wtedy doczekamy się poważniejszych zmian personalnych na szczycie. Z drugiej strony rozumiem, że niektóre osoby mogą być już znużone taką sytuacją (a rywale tych najlepszych zdemotywowani) i obecnymi mistrzami, którzy zgarniają wszystko, co się da. Na razie to wszystko jednak tylko słowa - tak jak te Simona.