Re: Roger Federer
: 22 lip 2013, 15:21
Jonatan, wrzuć ten komentarz na blog Stopy, wtedy na pewno przeczyta, a może nawet odpowie.
Forum fanów tenisa ziemnego, gdzie znajdziesz komentarze internautów, wyniki, skróty spotkań, statystyki, materiały prasowe, typery i inne informacje o turniejach ATP i WTA.
https://www.mtenis.com.pl/
Wrzuciłem.Mario pisze:Jonatan, wrzuć ten komentarz na blog Stopy, wtedy na pewno przeczyta, a może nawet odpowie.
Jeśli chodzi o Bazyleę, to podejrzewam, że Federer trochę poirytował się wynikiem finału z del Potro. Zastanowił się, dlaczego właściwie tu grał, skoro nie zgarnął pełnej puli, i pomyślał, że mógł lepiej wybrać start w wyższym rangą Paryżu, gdzie bronił 1000 punktów z poprzedniego sezonu i skąd ostatecznie się wycofał. Ma przecież na koncie aż pięć zwycięstw w swoim domowym turnieju, a po zakończeniu kariery i tak wszyscy będą wspominać głównie jego tytuły w Szlemach i Mastersach. Ja poza finansowym i sentymentalnym aspektem też nie widzę powodów, dla których powinien się tam specjalnie wysilać. Bo prawda jest taka, że swój dług wobec Bazylei spłacił już dawno temu. Może przez jakiś czas nie miał po prostu więcej ochoty występować w tej imprezie i dlatego domagał się większego startowego. Organizatorzy odmówili, więc Roger, gdyby rzeczywiście nie chciał grać w tym turnieju, miałby dobre alibi. Zresztą kto zabroni czegokolwiek komuś, kto ma jedne z najwyższych zarobków w zawodowym sporcie? Bogatym i wielkim w końcu wszystko wolno. Taki jest ten świat i niczego tu nie zmienimy.filip.g pisze:O ile trochę inaczej patrzę na Szwajcara po całym zajściu z turnieju w Bazylei gdzie Fed domagał się większego wpisowego (innymi słowy uważam, że Federer jest bardziej pazerny na kasę niż mi się to kiedykolwiek wydawało)(...)
I właśnie dlatego prośmy go o to, żeby grał jak najdłużej, a nie skazujmy na emeryturę. Bo Federer to tenis, a tenis to Federer.DUN I LOVE pisze:Ja ani myślę rzucać tenis wraz z odejściem Federera, ale po takim dniu już nic nie będzie takie samo.
Za bardzo dosłownie bierzesz niektóre wypowiedzi, Jonathan. Naprawdę niewielu jest fanów Federera, którzy szczerze życzę mu rychłej tenisowej emerytury. Wpisy o kolejnej hańbie, żenadzie i kompromitacji to raczej wyraz frustracji, poirytowania i zwyczajnej obawy o zawodowe losy mistrza. Jeżeli Federer ma prawo do dłuższych chwil słabszej gry, to jego najwierniejsi fani też mają prawo dać upust swoim nerwom. Jak ktoś przez 11 lat (nie piszę tutaj o sobie, bo ja przygodę z klubem Federastów na dobre rozpocząłem na początku 2005 roku) nieustannie układa swój plan dnia pod mecze Rogera, żyje jego grą i ma rozeznanie jak bardzo ten krystaliczny tenis się posypał, to tym bardziej można mu przyznać prawo do pełnego braku wyrozumiałości.jonathan pisze:I właśnie dlatego prośmy go o to, żeby grał jak najdłużej, a nie skazujmy na emeryturę. Bo Federer to tenis, a tenis to Federer.DUN I LOVE pisze:Ja ani myślę rzucać tenis wraz z odejściem Federera, ale po takim dniu już nic nie będzie takie samo.
Uważam że Twoje próby bronienia swoich idoli są coraz bardziej śmieszne i nonsensowne a wywody pozbawione jakiegokolwiek obiektywizmu i widzę w nich wręcz jakiś fanatyzm (odnoszę się do Twojego bardzo niskich lotów posta na blogu K. Stopy) . Otóż ja uważam, że kiedy ktoś jest profesjonalnym sportowcem, zgłasza się do turnieju, sygnalizuje gotowość gry i sprawia że ludzie płacą za oglądanie jego tenisa, to to jest wystarczający powód żeby "się wysilać". Szczególnie, kiedy na trybunach zasiadają rodacy. Gadanie o jakimś długu to jest zwykłe bełkotanie. Zasługi Federer ma ogromne nie tylko dla turnieju w Bazylei ale dla całego tenisa i nie uważam, że zwycięstwo w Bazylei miałoby jakoś zwiększyć klasę Szwajcara jako tenisisty (sam nie wiem, czy jego klasę sportową da się jakoś zwiększyć). Z drugiej strony całe te wpisowe, domaganie się podwyżek, szczególnie gdy wywleka się to na forum publiczne jest dla mnie symbolem totalnego zepsucia sportu i sportowców. Czegoś co dla mnie jest jakieś wyjątkowo niskie i stanowi wielką plame na tych krystalicznych wizerunkach sportowców sprzedawanych nam w mediach. Ale to już jest dyskusja na inny temat jak mniemam. Osobiście nie znam zbyt wielu zawodów w których ludziom płaci się za samo pojawienie się w pracy a dodatkowo poklaskuje im się gdy się w niej "wysilają". I to płaci sumy zawrotne.jonathan pisze: Jeśli chodzi o Bazyleę, to podejrzewam, że Federer trochę poirytował się wynikiem finału z del Potro. Zastanowił się, dlaczego właściwie tu grał, skoro nie zgarnął pełnej puli, i pomyślał, że mógł lepiej wybrać start w wyższym rangą Paryżu, gdzie bronił 1000 punktów z poprzedniego sezonu i skąd ostatecznie się wycofał. Ma przecież na koncie aż pięć zwycięstw w swoim domowym turnieju, a po zakończeniu kariery i tak wszyscy będą wspominać głównie jego tytuły w Szlemach i Mastersach. Ja poza finansowym i sentymentalnym aspektem też nie widzę powodów, dla których powinien się tam specjalnie wysilać. Bo prawda jest taka, że swój dług wobec Bazylei spłacił już dawno temu.
Jak nie miał ochoty, to trzeba się było wycofać. Przypomniałby sobie może o Bazylei już w tym roku, skoro nawet Gstaad zaszczycił swoją obecnością. I pewnie niskie wpisowe nie przeszkadzałoby mu w ciułaniu punktów do rankingu. Karma is a bitch.jonathan pisze:Może przez jakiś czas nie miał po prostu więcej ochoty występować w tej imprezie i dlatego domagał się większego startowego. Organizatorzy odmówili, więc Roger, gdyby rzeczywiście nie chciał grać w tym turnieju, miałby dobre alibi.
Nikt mu niczego nie chce zabraniać. Ale skrytykować, zapomnieć i wypomnieć na szczęście nawet biedni mogą. A tak nawiasem to jest to kolejny absolutny bezsens w twojej kolekcji. Niech całe top four najlepiej założy kartel i startuje w turniejach tylko gdy da im się po 20 kafli pod stołem. "Bogatym i wielkim w końcu wszystko wolno"jonathan pisze:Zresztą kto zabroni czegokolwiek komuś, kto ma jedne z najwyższych zarobków w zawodowym sporcie? Bogatym i wielkim w końcu wszystko wolno. Taki jest ten świat i niczego tu nie zmienimy.
Ty naprawdę jesteś studentem matematyki ? Bo wiesz ja też ścisły i mimo, że lubię S-f to wiem, że to bajki i tego na życie nie przekładam.Jeśli chodzi o Bazyleę, to podejrzewam, że Federer trochę poirytował się wynikiem finału z del Potro.
Wiadomo, że wypłacanie startowego największym gwiazdom to od lat powszechna praktyka. A Federer ma obecnie taką pozycję, że jego udział w jakimkolwiek turnieju zapewnia sukces finansowy i trybuny wypełnione do ostatniego miejsca. Jeśli właściciel zainwestował, załóżmy, milion dolarów w organizację imprezy, to jak najbardziej wyłoży drugi milion na przyjazd Rogera, żeby mieć kilka razy większą oglądalność. I tak na przykład Szwajcar w zeszłym roku za start w Rotterdamie zainkasował podobno milion dolarów (albo euro). Mówię "podobno", bo te kwoty, owszem, są księgowane, ale niepodawane do publicznej wiadomości (można polegać tu tylko na przeciekach). Teraz, aby nie było tak, że niby krystalizuję wizerunek Federera, przypomnę, że kiedy prawie wszyscy zawodnicy z czołówki protestowali przeciwko nierównemu podziałowi dochodów w turniejach między tenisistów i organizatorów, z tej grupy wyłamał się właśnie tylko Roger, bo jemu wszystko odpowiadało. Akurat znam się trochę na interesach, więc powiem Wam, że gdyby doszło do tego, że wzrosłyby oficjalne nagrody, sponsorzy mieliby wtedy mniej pieniędzy na startowe dla takich gwiazd jak Federer. Rogerowi po prostu to się nie opłacało i dlatego nie przyłączył się do protestu innych tenisistów, czym naraził się choćby Djokoviciowi i Murray'owi. Czyli jak widać, umie on dbać o swój biznes (ważna umiejętność - zwłaszcza dziś, kiedy rządzi rynek). Oczywiście można mówić o zepsuciu i oburzać się, że ktoś stawia wyśrubowane warunki turniejowi w rodzinnym mieście, w którym był kiedyś ball boyem, ale to jest tenis - tu każdy gra głównie dla siebie. Również Federer (on gdyby chciał, mógłby otworzyć nowy szwajcarski bank - chyba powinien już mieć nawet kapitał do jego założenia). Z drugiej strony nie wolno zapominać, jak aktywnie Roger angażuje się w działalność charytatywną i humanitarną. W ogóle gdy czytam te Twoje wpisy, odnoszę wrażenie, że oczekujesz, że wszyscy tenisiści będą bardziej święci od papieża. Nie do spełnienia.filip.g pisze:Z drugiej strony całe te wpisowe, domaganie się podwyżek, szczególnie gdy wywleka się to na forum publiczne jest dla mnie symbolem totalnego zepsucia sportu i sportowców. Czegoś co dla mnie jest jakieś wyjątkowo niskie i stanowi wielką plamę na tych krystalicznych wizerunkach sportowców sprzedawanych nam w mediach. Ale to już jest dyskusja na inny temat jak mniemam. Osobiście nie znam zbyt wielu zawodów w których ludziom płaci się za samo pojawienie się w pracy a dodatkowo poklaskuje im się gdy się w niej "wysilają". I to płaci sumy zawrotne.
Całe życie kieruję się rozumem, ale pozwól, że przy bronieniu moich idoli czasem będę kierował się też czym innym.filip.g pisze:Uważam że Twoje próby bronienia swoich idoli są coraz bardziej śmieszne i nonsensowne a wywody pozbawione jakiegokolwiek obiektywizmu i widzę w nich wręcz jakiś fanatyzm (odnoszę się do Twojego bardzo niskich lotów posta na blogu K. Stopy).
Właściwie to nie powinienem w ogóle odpowiadać na ten wpis, bo przytaczając jedno zdanie wysnułeś sobie wniosek, że wierzę w science fiction (nie, nie lubię tego gatunku), a całkowicie pominąłeś zakończenie, które ewidentnie świadczy o tym, że znam jednak trochę realia tego świata. Nie mam też żadnego wyidealizowanego obrazu Federera (niby skąd - dlatego, że nie poparłem artykułu Karola Stopy?). Doskonale wiem, że Agent 007 istnieje tylko w filmach i nie można wychowywać przyszłych mistrzów na podstawie tego oficjalnego, trochę zafałszowanego wizerunku Rogera. Wracając do kwestii finansowych, myślę, że tenis jest taką dyscypliną, w której najlepsi na świecie dość szybko przekraczają granicę, za którą pieniądze nie są już dla nich największą motywacją. Powiedz mi, co z pasją do tej dyscypliny i uzależnieniem od emocji (uważasz, że po zakończeniu kariery łatwo żyć bez takich dawek napięcia?). Na koniec mógłbym poprosić Cię jeszcze dokładnie o to samo co kiedyś Robertinho, ale obawiam się, że po przeczytaniu któregoś z Twoich kolejnych postów nie wywiązałbym się z tej umowy, więc na razie wstrzymam się z tymi planami.SebastianK pisze:Ty naprawdę jesteś studentem matematyki? Bo wiesz ja też ścisły i mimo, że lubię S-f to wiem, że to bajki i tego na życie nie przekładam.
“I don’t think my ego would suffer if one day I was no longer in the top 10,” Federer told Le Matin.
“No,” he said. “In terms of rankings at least. Lleyton Hewitt is a great example in my mind. Whether he’s 170th, 20th or fifth, his ranking isn’t important to him. He just takes a lot of pleasure in playing.”
Piszesz o hipokryzji ze strony red. Stopy, a sam przy okazji każdego wpisu na jego temat ją uwypuklasz u samego siebie. Wylewasz pomyje na jego głowę, a kiedy było podejrzenie, że to on się zarejestrował na forum, to byłeś pierwszym, który okazał radość, a ja w tamtym Twoim wpisie zauważyłem wręcz podniecenie.jonathan pisze:Oczywiście szkoda, że Szanowny Redaktor nie odpowiedział mi jeszcze ani słowem (czego się spodziewałem), ale dam mu już spokój, bo znowu ulży sobie poza anteną tak jak półtora roku temu, kiedy niestety zapomniało mu się wyłączyć mikrofon podczas reklam.
Jak można poważnie traktować post, w którym pisałem o biciu w jakieś tarabany? Po prostu zaśmiałem się z tego, że taki "wielki ekspert" mógł zarejestrować się na naszym forum i tyle.DUN I LOVE pisze:Piszesz o hipokryzji ze strony red. Stopy, a sam przy okazji każdego wpisu na jego temat ją uwypuklasz u samego siebie. Wylewasz pomyje na jego głowę, a kiedy było podejrzenie, że to on się zarejestrował na forum, to byłeś pierwszym, który okazał radość, a ja w tamtym Twoim wpisie zauważyłem wręcz podniecenie.