Re: Poziom tenisa dziś
: 17 sie 2014, 16:34
Ale chyba co do warunków atmosferycznych się zgodzisz, czy też sądzisz, że to nie ma w ogóle wpływu?
Forum fanów tenisa ziemnego, gdzie znajdziesz komentarze internautów, wyniki, skróty spotkań, statystyki, materiały prasowe, typery i inne informacje o turniejach ATP i WTA.
https://www.mtenis.com.pl/
Ferrer już pod koniec 2007 roku był numerem 5. Przed Roddickiem, Gonzalezem, Nalbandianem czy Murrayem. Do 27.10.2008 nie spadał poniżej szóstej pozycji. Przeciętny argument, moim zdaniem.Ranger pisze:Teraźniejsza era tenisa wcale nie stawia Nadala w lepszym świetle od Rogera to raz, a dobrym obrazem porównującym ZET i rzekomą bardzo słabą erą Federera jest choćby pozycja rankingowa Davida Ferrera.
Przerwa na doładowanie baterii. Trudno mi sobie wyobrazić, żeby Nadal i Djoković z tak fizycznym tenisem mogli cały czas grać na pełnych obrotach. Te kontuzje to właśnie tego efekt, a i tak Rafole (relatywnie do ilości rozegranych i wygranych/zakończonych finałem turniejów tak naprawdę mają końskie zdrowie).simon pisze:Sezon jest cieniutki. Dużo słabszy od poprzedniego. Prawie cała czołówka wygląda na tankującą (prawie dosłownie) przed nie wiadomo czym.
Tu już nawet nie o Rafole chodzi. Wawrinka wygrał co miał wygrać więc trudno mieć do niego pretensję, ale fakt jest faktem, że sensowny tenis gra raz na 4 miesiące. Sympatyczny FanTomas przeżywa zapaść. O Murrayu nie wiadomo co myśleć, bo gdy już wydaje się, że coś mu tam świta, to dzień później odwala takie show jak z Fedem. Ferrer gra dzisiaj finał i dzięki temu zamazuje obraz piachu, który gra od dłuższego czasu. Gość co 2 miesiące wysyłany jest do tenisowego grobu i za każdym razem ucieka z prosektorium robiąc jakiś niezły wynik. Można by tak jeszcze długo, ale przecież wszyscy wiemy jak się sprawy mają.DUN I LOVE pisze:Przerwa na doładowanie baterii. Trudno mi sobie wyobrazić, żeby Nadal i Djoković z tak fizycznym tenisem mogli cały czas grać na pełnych obrotach. Te kontuzje to właśnie tego efekt, a i tak Rafole (relatywnie do ilości rozegranych i wygranych/zakończonych finałem turniejów tak naprawdę mają końskie zdrowie).
Czyli radzisz nie oglądać?Robertinho pisze:Mnie się wszystko bardzo podoba, od finału Wimbledonu widziałem jeden mecz i z każdym dniem ATP podoba mi się coraz bardziej, do tego Federer notuje świetne wyniki, gdybym nie widział finałów IW, MC, Wimbla i Toronto, to bym w ogóle szczęśliwy jak prosię chodził.
10.09.2007 David Ferrer awansował do Top 10, a dokładnie na 8 miejsce. Z tych rejonów rankingowych wyleciał 3.11.2008 czyli był tam nieco ponad rok. Podczas tego okresu zagrał raz w SF USO i po razie w QF AO i RG, a do tego dołożył licząc cały 2007 i 2008 rok 6 tytułów i 2 przegrane finały (2 razy wygrał turniej rangi 500, raz był w finale 500, a raz wystąpił w finale kończącego rok Mastersa). Do Top 10 ponownie wrócił 18.10.2010 i trzyma się tam do tej pory. W tym czasie zdążył zagrać raz w finale, 4 razy SF i 6 razy w QF w Szlemie. Oprócz tego wygrał 14 turniejów i 15 razy przegrywał w finale w tym raz wygrał Bercy i 4 razy odpadł w finale Mastersów plus dzisiejszy finał. Te sukcesy wykręca od 28 do póki co 32 roku życia, czyli już w teoretycznie co raz słabszych latach gry. Różnica pomiędzy tamtym rokiem, a następnie przerwą i powrotem jak dla mnie kolosalna to raz, a dwa Ferrer wbił się do top 10 pod koniec 2007 roku, a mój post skierowany był do sezonów choćby 2001-2010, czyli przez młodszych 6 lat New Ballsów jakoś oszałamiających wyników nie miał.simon pisze:Ferrer już pod koniec 2007 roku był numerem 5. Przed Roddickiem, Gonzalezem, Nalbandianem czy Murrayem. Do 27.10.2008 nie spadał poniżej szóstej pozycji. Przeciętny argument, moim zdaniem.
Przedtem okupował drugą dziesiątkę albo niżej i zawsze Nalbandian był nad nim. Od 27.10.2008 do jesieni 2010 siedział również w drugiej 10, kiedy to Roddick robił finał Wimbledonu, wygrywał Miami i nie opuszczał top 10.simon pisze: Ferrer już pod koniec 2007 roku był numerem 5. Przed Roddickiem, Gonzalezem, Nalbandianem czy Murrayem. Do 27.10.2008 nie spadał poniżej szóstej pozycji. Przeciętny argument, moim zdaniem.
Pytanie nie było do mnie, ale mam nadzieję, że wybaczyszGemSetMecz pisze:Ale chyba co do warunków atmosferycznych się zgodzisz, czy też sądzisz, że to nie ma w ogóle wpływu?
Po Twoich wpisach wnioskuję, że "żywisz się" sportem nie od wczoraj. Jak oni mają się wzajemnie nakręcać, skoro grają przeciwko sobie od 20 lat, każdy każdego zna na wylot, a i wiek osiągnęli taki, gdzie ciężko jest czegokolwiek się nauczyć, o zbudowaniu kosmicznej formy nie wspominając? Trochę jak sytuacja, kiedy grasz od lat tydzień w tydzień w kosza z dokładnie tymi samymi ludźmi. Wszystko z czasem powszechnieje, się robi czerstwe, zostaje tylko poczucie tych specyficznych emocji. Sytuacja zmienia się i zmusza do główkowania dopiero wtedy jak na gierkę przyjdzie ktoś, kto pokazuje coś nowego, nieodgadnionego i wykonuje to dużo lepiej od nas. W ATP jest zaś tak jak Buzz nakreślił (może nie w tym kontekście): 10 chłopaków gra w kosza, a na rozgrzewkę przychodzą przedszkolaki. Gramy więc starym, oklepanym składem.simon pisze:Tu już nawet nie o Rafole chodzi. Wawrinka wygrał co miał wygrać więc trudno mieć do niego pretensję, ale fakt jest faktem, że sensowny tenis gra raz na 4 miesiące. Sympatyczny FanTomas przeżywa zapaść. O Murrayu nie wiadomo co myśleć, bo gdy już wydaje się, że coś mu tam świta, to dzień później odwala takie show jak z Fedem. Ferrer gra dzisiaj finał i dzięki temu zamazuje obraz piachu, który gra od dłuższego czasu. Gość co 2 miesiące wysyłany jest do tenisowego grobu i za każdym razem ucieka z prosektorium robiąc jakiś niezły wynik. Można by tak jeszcze długo, ale przecież wszyscy wiemy jak się sprawy mają.
This is the first ATP World Tour Masters 1000 final (since 1990) to feature two players aged over 30. It is also the first all 30-over final in Cincinnati in the Open Era. Either Federer (33) or Ferrer (32) will add their name to the list of oldest winners here: Ken Rosewall (35 in 1970), Andre Agassi (34 in 2004) and Marty Riessen (32 in 1974). This is the fourth all 30-over final on Tour this year after Brisbane (Hewitt d. Federer), Düsseldorf (Kohlschreiber d. Karlovic) and Newport (Hewitt d. Karlovic).
Tak. Na ls też nie śledzić. I wszystko staje się proste i piękne. Prawie jak w życiu fana Rafy.DUN I LOVE pisze:Czyli radzisz nie oglądać?Robertinho pisze:Mnie się wszystko bardzo podoba, od finału Wimbledonu widziałem jeden mecz i z każdym dniem ATP podoba mi się coraz bardziej, do tego Federer notuje świetne wyniki, gdybym nie widział finałów IW, MC, Wimbla i Toronto, to bym w ogóle szczęśliwy jak prosię chodził.
Nie ma młodych, ale jak ci najlepsi nakręcali się całymi latami i dlaczego wyprzedzali całą resztę? Ano właśnie grając między sobą po raz n-ty. Nadal i Djoković podnosili przez to poziom swojej gry i innym tym trudniej było ich przez to pokonać (tutaj uważam, że ostatnia nieobecność Rafy nie sprzyja podejściu Serba do rywalizacji), a Federer dzięki temu trzymał się w biznesie.DUN I LOVE pisze:Po Twoich wpisach wnioskuję, że "żywisz się" sportem nie od wczoraj. Jak oni mają się wzajemnie nakręcać, skoro grają przeciwko sobie od 20 lat, każdy każdego zna na wylot, a i wiek osiągnęli taki, gdzie ciężko jest czegokolwiek się nauczyć, o zbudowaniu kosmicznej formy nie wspominając?
Ale ja ich nawet rozumiem i nie mam do nich pretensji (jeśli tak wyszło to niechcący). Tak tylko - raczej luźno - stwierdziłem, że generalnie mamy słabszy sezon od tego poprzedniego.DUN I LOVE pisze:Po Twoich wpisach wnioskuję, że "żywisz się" sportem nie od wczoraj. Jak oni mają się wzajemnie nakręcać, skoro grają przeciwko sobie od 20 lat, każdy każdego zna na wylot, a i wiek osiągnęli taki, gdzie ciężko jest czegokolwiek się nauczyć, o zbudowaniu kosmicznej formy nie wspominając? Trochę jak sytuacja, kiedy grasz od lat tydzień w tydzień w kosza z dokładnie tymi samymi ludźmi. Wszystko z czasem powszechnieje, się robi czerstwe, zostaje tylko poczucie tych specyficznych emocji. Sytuacja zmienia się i zmusza do główkowania dopiero wtedy jak na gierkę przyjdzie ktoś, kto pokazuje coś nowego, nieodgadnionego i wykonuje to dużo lepiej od nas. W ATP jest zaś tak jak Buzz nakreślił (może nie w tym kontekście): 10 chłopaków gra w kosza, a na rozgrzewkę przychodzą przedszkolaki. Gramy więc starym, oklepanym składem.
Ferrer w 2001 roku miał 19 lat. Nigdy nie był żadnym all time talentem, więc w tak młodym wieku wcale nie musiał siedzieć w ścisłym czy nieścisłym topie. Dzisiaj Ferrer jest w czołówce, a prawie wszyscy NB - na emeryturze. Dla mnie robienie z Ferrera barometru kondycji męskiego tenisa, jest grubym upraszczaniem sprawy. Przed Davidem swoje szczyty rankingowe osiągali Robredo czy Schuttler (finał szlema przecież zrobił) - tenisiści niekoniecznie od niego lepsi.Ranger pisze:Różnica pomiędzy tamtym rokiem, a następnie przerwą i powrotem jak dla mnie kolosalna to raz, a dwa Ferrer wbił się do top 10 pod koniec 2007 roku, a mój post skierowany był do sezonów choćby 2001-2010, czyli przez młodszych 6 lat New Ballsów jakoś oszałamiających wyników nie miał.
Rainer ograł w półfinale AO padniętego Younesem Roddicka, więc to też miało jakiś wpływ to raz, dwa co by nie mówić to ten rok był jego najlepszym i w trakcie niezłej gry mógł przydarzyć się taki peak - wspominałem wcześniej o Baghdatisie. Jakie znaczenie ma czy Fed leje w Wsach niemiłosiernie innych, czy Djokoviciowi na 11 razy udaje się trzykrotnie pokonać Rafę.simon pisze:Ferrer w 2001 roku miał 19 lat. Nigdy nie był żadnym all time talentem, więc w tak młodym wieku wcale nie musiał siedzieć w ścisłym czy nieścisłym topie. Dzisiaj Ferrer jest w czołówce, a prawie wszyscy NB - na emeryturze. Dla mnie robienie z Ferrera barometru kondycji męskiego tenisa, jest grubym upraszczaniem sprawy. Przed Davidem swoje szczyty rankingowe osiągali Robredo czy Schuttler (finał szlema przecież zrobił) - tenisiści niekoniecznie od niego lepsi.
Panowie są w tym samym wieku, a na przestrzeni lat - dziwnym trafem - zamienili się miejscami. Piszesz, że wysoka pozycja Ferrera świadczy o nędzy obecnego tenisa, bo przecież kiedyś był w drugiej czy trzeciej dyszce, a na starość mu odbiło i nie opuszcza top10. Co w takim razie z Boredo, który lepsze wyniki robił w czasach bardziej wymagających?
Znam tę Twoją teorię, ale moim zdaniem różnica leży gdzie indziej:jonathan pisze: Nie ma młodych, ale jak ci najlepsi nakręcali się całymi latami i dlaczego wyprzedzali całą resztę? Ano właśnie grając między sobą po raz n-ty. Nadal i Djoković podnosili przez to poziom swojej gry i innym tym trudniej było ich przez to pokonać (tutaj uważam, że ostatnia nieobecność Rafy nie sprzyja podejściu Serba do rywalizacji), a Federer dzięki temu trzymał się w biznesie.