Mario pisze:Szkoda, że Del Potro nie jest Nalbandianem i puchar Davisa nie ma dla niego żadnego znaczenia. Nie wiem za bardzo, co jest przyczyną takiego stanu rzeczy - inne priorytety, konflikt z federacją, kapitanem albo facetem wydającym stroje, nie wnikam. Powiem tylko, że naśladowanie Federera nie zawsze zasługuje na pochwały...
Ja słyszałem, że od czasu finału w 2008 roku (czyli największej szansy Argentyńczyków na tytuł) Del Potro, który przegrał wtedy z Lopezem, mimo że był już w Top 10, a potem miał jakąś kontuzję, która wykluczyła go z następnego meczu, popadł w konflikt z Nalbandianem, a teraz nie może porozumieć się z kapitanem reprezentacji i mocno wątpliwe jest, aby wystąpił w kadrze, gdy rządzi nią właśnie Jaite. Ale może on uznał też, że szkoda mu sił na te rozgrywki, na czym w zeszłym roku właściwie dobrze wyszedł, mimo że dość mocno krytykuje się go za to w Argentynie. Mnie też nie do końca podoba się taka postawa, bo chciałbym, aby w miarę możliwości w tych rozgrywkach uczestniczyli wszyscy z czołówki. Zresztą kilka dni temu widziałem wideo, w którym Del Potro nie mógł powstrzymać łez po awansie Argentyny do finału w 2011 roku. Pamiętam też jego ponadczterogodzinne mecze z Ferrerem i Nadalem w Sewilli. Więc może tym bardziej szkoda.
Mario pisze:Jeśli cokolwiek o Querreyu pisać, to chyba tylko tyle, że jest głównym winowajcą porażki Amerykanów.
O ile trudno mieć pretensje do Querrey'a za porażkę z Murray'em (choć można przyczepić się pierwszego seta), to jego przegrana z Wardem po pełnej dominacji przez półtora seta była naprawdę dziwna, zwłaszcza że tak dobrze zagrał potem z Andy'm. Amerykanie poważnie ucierpieli też na pewno na nieobecności Isnera (kontuzjowanego).
Zygfryd pisze:Nikt nie oglądał Murraya z Querreyem? Fajny mecz był.
Oglądałem. To był w ogóle dość ciekawy mecz (USA vs Wielka Brytania), bo odbywał się na korcie zbudowanym na terenie stadionu bejsbolowego. Podobał mi się tenis Murray'a. Jeśli Andy chce odnosić sukcesy na mączce, to powinien właśnie tak grać - bardziej siłowo, bo przebijać i kontrować może sobie na hardzie. Chętnie obejrzę jego mecz z Fogninim na clay'u we Włoszech.
Kiedy Wielka Brytania po raz ostatni była w 1/4 Pucharu Davisa, Murray'a nie było nawet na świecie (1986 rok).
Tak patrzę na obsadę ćwierćfinałów i Szwajcaria, Wielka Brytania i Japonia to nie są zespoły, do których obecności w ćwierćfinałach można się było przyzwyczaić. Włochów, Kazachstanu i Niemców w ostatnich latach też nie można zaliczyć do potęg tych rozgrywek. Za to we wrześniwoych play-offach wylądowały takie drużyny jak Hiszpania (bez Nadala i Ferrera w 1/8), Serbia (bez Djokovicia, Tipsarevicia i Troickiego - spodziewałem się, że Novak odpuści sobie w tym roku te rozgrywki), Argentyna, USA i Kanada. W Szwajcarii zagrali natomiast Federer i Wawrinka i była to pierwsza taka sytuacja od 2005 roku (par Agassi-Roddick i Nadal-Ferrero), kiedy dwóch mistrzów wielkoszlemowych wystąpiło w jednej drużynie.