Jestem legendą. Roger Federer: droga ku chwale.

Obrazek

Jak będzie wyglądał ostatni rozdział kariery Rogera?

Odbuduje się, powalczy o tytuł mniejszej imprezy, zagra kilka efektownych pojedynków
6
43%
Maks to dwa-trzy mecze w turnieju na przyzwoitym poziomie, będą głównie smutne porażki
1
7%
Zagra kilka spotkań i znowu dozna urazu/nie wróci na korty już jako zawodowy tenisista
7
50%
 
Liczba głosów: 14
Awatar użytkownika
Piotrek
Posty: 3633
Rejestracja: 24 sty 2012, 19:05

Re: Nocny WF, czyli wieczór fanboja

Post autor: Piotrek »

AO 2005 chyba.
DUN I LOVE pisze: 05 sie 2021, 23:58 Praktycznie wszystkie finały w LA mi uciekły podczas tegorocznych IO. Jestem ogromnie tym zasmucony, za 3 lata już to się nie powtórzy.
Awatar użytkownika
Robertinho
Posty: 50853
Rejestracja: 15 lip 2011, 17:13

Re: Nocny WF, czyli wieczór fanboja

Post autor: Robertinho »

Kiefer pisze: 04 maja 2020, 21:42 Sporo czasu minęło, ale z tego co pamiętam to jego triumf na Wimbledonie nie był dla mnie czymś zaskakującym, też nie będę twierdził, że wiedziałem co się wydarzy jak zobaczyłem go pierwszy raz. Niemniej na pierwsze wspomnienie postawię ten finał Wimbledonu 2003, ale do gustu od razu nie przypadł, zacząłem mu kibicować wiele lat później, teraz tego żałuję.
Witaj Kiefer, miło widzieć Twojego posta o Rogerze bez liczb 40 oraz 15, acz jeszcze będziesz miał okazję napisać coś na ten frapujący temat. Kiedy zatem przekonałeś się do Feda?
Czołem Uśmiechniętej Polsce!
Awatar użytkownika
Robertinho
Posty: 50853
Rejestracja: 15 lip 2011, 17:13

Re: Nocny WF, czyli wieczór fanboja

Post autor: Robertinho »

Piotrek pisze: 04 maja 2020, 21:44AO 2005 chyba.
Piękny turniej, trochę fajnych wspomnień pomimo braku tytułu RF. Mecz z Safinem utkwił w pamięci?
Czołem Uśmiechniętej Polsce!
Awatar użytkownika
CajraX
Posty: 8898
Rejestracja: 19 sty 2019, 21:44
Lokalizacja: Słupsk

Re: Nocny WF, czyli wieczór fanboja

Post autor: CajraX »

Musimy też pamiętać, że chyba wszyscy byliśmy w dość młodym wieku kiedy nas zdobył, a wtedy łatwo jest o "zrobienie" sobie z kogoś idola. Tylko, że to raczej u większości nie było przelotne i trwa do dzisiaj mimo wielu przeszkód.
Awatar użytkownika
Damian
Moderator
Posty: 149089
Rejestracja: 29 sty 2015, 11:04
Kontakt:

Re: Nocny WF, czyli wieczór fanboja

Post autor: Damian »

U mnie NIESTETY, zainteresowanie jego osobą (zarazem tenisem) przyszło bardzo późno, bo dopiero w 2008 roku. Dlaczego tak późno? Zacofanie cywilizacyjne, brak stałego dostępu do neta, tv satelitarnej...ale wracając do meritum.

Pierwsze wspomnienie z osoba Rogera, które pamiętam to finał Wimbledonu 2008, które usłyszałem w I Programie Polskiego Radia. Pewnie będziecie się zastanawiać, usłyszał w radio i co? No właśnie, sam do tej pory się zastanawiam co było tym impulsem, co mnie pociągnęło w jego stronę.

Pierwsza myśl która utkwiła mi w pamięci, to relacja radiowa, w której usłyszałem że jakaś gwiazda tenisa, może przegrać z jakiś rywalem w ważnym meczu. Nawet po samym meczu, poczułem jakieś dziwne uczucie, że Federer przegrał. Skąd to się wzięło, skoro nigdy wcześniej nie interesowałem się w ogóle tą dyscypliną? To pytanie, chyba na zawsze pozostanie bez jasnej logicznej odpowiedzi.


MTT - OSIĄGNIĘCIA:
MTT (Singiel) - Tytuły (36) / Finały (23)
Spoiler:
Awatar użytkownika
Kiefer
Posty: 44418
Rejestracja: 21 lis 2017, 16:25

Re: Nocny WF, czyli wieczór fanboja

Post autor: Kiefer »

Kiedy przekonałem? To właściwie nie było tak, że musiałem się przekonywać, bo jego styl gry bardzo lubiłem, ale prawda jest taka, że zanim pojawił się Federer to byli inni za których trzymałem, a okres dominacji jednego zawodnika był dla mnie po prostu nudny.

Pierwszy raz mu natomiast kibicowałem na RG 09, w tym 2009 generalnie nastąpił jakiś przełom, chciałem by RG wygrał i zrobił to, a pamiętam rozgrywany miesiąc wcześniej finał w Madrycie i również byłem po jego stronie. Jednak na dobre zacząłem mu kibicować jak Rafael strącił go z piedestału, a jak do niego dołączył Novak to już w ogóle, Roger całym sercem.
Awatar użytkownika
Żilu
Posty: 2856
Rejestracja: 25 paź 2015, 0:43

Re: Nocny WF, czyli wieczór fanboja

Post autor: Żilu »

Może dla odmiany wypowiem się jako kibic zdecydowanie młodszy stażem od większości forumowiczów.
Kompletnie nie jestem w stanie określić kiedy dokładnie zacząłem kibicować Federerowi. Na pewno nie był to jakiś jeden szczególny moment, a raczej naturalna kolej rzeczy, tak jak to, że będąc Polakiem kibicujesz polskiej reprezentacji w piłce nożnej, a nie niemieckiej. Nie wiem czy dzisiaj nawiązania do Nadala będą banowane, czy jednak uznajemy, że jest to Yin-Yang, którego nie da się rozdzielić, ale jestem pewien, że taki stan rzeczy ma związek z sympatycznym Majorkaninem, wzbudzającym powszechny zachwyt gawiedzi swoją walecznością, fizycznością i kortową ekspresją. To był powód, że trzeba za wszelką cenę wspierać jego największych oponentów, zatem wybór nie był trudny. Jak to bywa w większości kibicowskich przypadków pierwszy impuls był emocjonalny, ale szybko wkręciłem się w styl gry Federera, nawet jeśli w ostatnich latach najwyższy poziom prezentował tylko chwilami.
Art
Moderator
Posty: 30496
Rejestracja: 18 lip 2011, 18:25

Re: Nocny WF, czyli wieczór fanboja

Post autor: Art »

Nie wiem kiedy dokładnie go poznałem, ale musiało to być gdzieś w 2001 r., bo Federer był w moich rozgrywkach, które toczyłem w gierce tenisowej na Pegasusie, z której następnie wyniki zapisywałem w specjalnym zeszycie. :D Zdaje się, że pierwszy raz w dłuższym wymiarze widziałem go w drugiej rundzie Wimbledonu 2003 z Koubkiem. Potem widziałem kilka meczów w drugim tygodniu z finałem włącznie, po którym tak się rozkleił i już wtedy zyskał moja dużą sympatie, m.in. ze względu na jednoręczny bekhend. Podczas AO 2004 widziałem wszystkie jego mecze od czwartej rundy i przerodziło się to w poważniejsze kibicowanie, bo już porażka z Gugą na RG mnie dość mocno rozczarowała. Decydujący moment to AO 2005 i legendarny półfinał z Maratem. Byłem tam za Fedem, z tym, że od zawsze uwielbiałem długie nocne mecze w Melbourne i jeszcze wtedy we mnie trochę siedziało to, że dwa lata wcześniej nie widziałem maratonu Roddicka z El Aynaouim i byłem spragniony długich pięciosetówek. Tak więc w czwartym secie jakoś lekko byłem za Maratem i przedłużeniem meczu, a potem tego żałowałem :] I paradoksalnie po takiej porażce zostałem zagorzałym Federastą, a półfinał RG 2005 z Nadalem był jednym z największych przeżyć kibicowskich w tamtym czasie. Potem już to wszystko poszło i trwa do dzisiaj.

Jego dominacja na początku była dla mnie dużym zaskoczeniem. Wiadomo grał fajnie i efektownie, ale mając te 12 lat i dopiero wkręcając się na dobre w regularne oglądanie tenisa nie przyszło mi to do głowy, że można tak zdominować rozgrywki. :P Co do tego okresu to najbardziej żałuję, że przypadł na czas, gdy tyle transmisji było w takim tworze jak Polsat Info i tych meczów, przede wszystkim w Mastersach sporo mi przepadło.
Awatar użytkownika
Robertinho
Posty: 50853
Rejestracja: 15 lip 2011, 17:13

Re: Nocny WF, czyli wieczór fanboja

Post autor: Robertinho »

Damian pisze: 04 maja 2020, 21:48 U mnie NIESTETY, zainteresowanie jego osobą (zarazem tenisem) przyszło bardzo późno, bo dopiero w 2008 roku. Dlaczego tak późno? Zacofanie cywilizacyjne, brak stałego dostępu do neta, tv satelitarnej...ale wracając do meritum.

Pierwsze wspomnienie z osoba Rogera, które pamiętam to finał Wimbledonu 2008, które usłyszałem w I Programie Polskiego Radia. Pewnie będziecie się zastanawiać, usłyszał w radio i co? No właśnie, sam do tej pory się zastanawiam co było tym impulsem, co mnie pociągnęło w jego stronę.

Pierwsza myśl która utkwiła mi w pamięci, to relacja radiowa, w której usłyszałem że jakaś gwiazda tenisa, może przegrać z jakiś rywalem w ważnym meczu. Nawet po samym meczu, poczułem jakieś dziwne uczucie, że Federer przegrał. Skąd to się wzięło, skoro nigdy wcześniej nie interesowałem się w ogóle tą dyscypliną? To pytanie, chyba na zawsze pozostanie bez jasnej logicznej odpowiedzi.
Wow, niezła historia. Wimbledon 2008 jeszcze pewnie dziś powróci. Z jednej strony można mówić, że sporo straciłeś, z drugiej, nie miałeś wdrukowanego dogmatu boskości Feda, w związku z czym kibicowanie mu pewnie było trochę... normalniejsze? Bo wydaje mi się od zawsze osobą lekko zdystansowaną do tego wszystkiego, czy to po prostu Twój charakter?
Czołem Uśmiechniętej Polsce!
Awatar użytkownika
Mario
Posty: 35673
Rejestracja: 03 sie 2011, 1:34

Re: Nocny WF, czyli wieczór fanboja

Post autor: Mario »

Biorąc pod uwagę, że Federer wchodził do tenisa w czasie, kiedy z urzędu każdy ładnie grający tenisista uchodził za wielki talent, to raczej wszyscy mieliśmy go za przyszłego mistrza. W dodatku ten młody Roger, nieustawiony jeszcze tak pod równe, powtarzalne granie, był tenisistą dużo bardziej spektakularnym, więc nie szło obok niego przejść obojętnie.

Z drugiej strony, widząc jak wielokrotnie nie mógł dobrać się do Hewitta, to przed tym 2004 dwudziestu Szlemów bym mu nie dał.
MTT bilans finałów (22-29)
W: Queen's Club 13, Monte Carlo 14, Australian Open 15, Nottingham 15, Chennai 16, Rio de Janeiro 17, Wiedeń 17, Acapulco 18, Madryt 18, Queen's Club 21, Cincinnati 21, Indian Wells 21, World Tour Finals 21, s-Hertogenbosch 22, Roland Garros 23, Astana 23, Hong Kong 24, Madryt 24, Umag 24, Tokio 24, Australian Open 2025, Dallas 25
F: Auckland 14, Miami 14, Roland Garros 14, Waszyngton 14, World Tour Finals 14, Rio de Janeiro 15, US Open 15, Estoril 16, Pekin 17, Rio de Janeiro 18, Monte Carlo 18, Rzym 18, Lyon 18, Metz 18, Hamburg 20, Madryt 21, St. Petersburg 21, Adelajda-2 22, Buenos Aires 22, Rio de Janeiro 22, Cincinnati 22, Astana 22, Rio de Janeiro 23, Bastad 23, Rio de Janeiro 24, Dubaj 24, Basel 24, Brisbane 25, Buenos Aires 25
Awatar użytkownika
Del Fed
Posty: 9812
Rejestracja: 15 lis 2012, 14:35

Re: Nocny WF, czyli wieczór fanboja

Post autor: Del Fed »

Po porażce z Horną Roger jawił mi się jako wieczny talent, tak więc jak szybko to poszło i skala były szokujące. To były inne czasy. O 20 Szlemach by nikt nie pomyślał, skoro Safin wygrał 2.

Jak to się zaczęło, zaczęło się po końcu kariery Agassiego. Fakt ten zbiegł się z szerszym dostępem do meczów, a konkretnie z faktem, że mogłem oglądać Mastersy na Polsacie. Zacząłem Rogerowi kibicować na dobre w 2008 na kanwie stwierdzenia: "łoo, staremu mistrzowi trzeba pomóc, bo to wygląda coraz gorzej". Zintegrowały się z tym te nieszczęsne przegrane na RG i Wimbledonie 2008 oraz wypuszczane prowadzenia 5-2 oraz pokrewnych w finałach Mastersów na clay'u.

DUN kiedyś napisał, że kibicowsko, czym skorupka za młodu nasiąknie, to tak już zostaje. No i u mnie zostało. RF wygrywający wszystko to był dla mnie zieew, ale Roger przegrywający z Nadalem był odbiciem Juventusu przegrywającego finały LM. Federer przegrywający stał się bardziej ludzki. No a na dobre mnie wzięło po porażce z Karloviciem podczas amerykańskiego lata. A ciąg dalszy stanowiło wyjście z trudnej sytuacji w meczu z Andriejewem podczas US Open. Oglądałem mecz do późna. No nie zapowiadał on późniejszej wygranej w całym turnieju.
Ostatnio zmieniony 04 maja 2020, 21:56 przez Del Fed, łącznie zmieniany 1 raz.
Rafael Nadal, to zło, zgoda?

PS. Nie ma zgody na brak zgody.
Awatar użytkownika
Robertinho
Posty: 50853
Rejestracja: 15 lip 2011, 17:13

Re: Nocny WF, czyli wieczór fanboja

Post autor: Robertinho »

Żilu pisze: 04 maja 2020, 21:50 Może dla odmiany wypowiem się jako kibic zdecydowanie młodszy stażem od większości forumowiczów.
Kompletnie nie jestem w stanie określić kiedy dokładnie zacząłem kibicować Federerowi. Na pewno nie był to jakiś jeden szczególny moment, a raczej naturalna kolej rzeczy, tak jak to, że będąc Polakiem kibicujesz polskiej reprezentacji w piłce nożnej, a nie niemieckiej. Nie wiem czy dzisiaj nawiązania do Nadala będą banowane, czy jednak uznajemy, że jest to Yin-Yang, którego nie da się rozdzielić, ale jestem pewien, że taki stan rzeczy ma związek z sympatycznym Majorkaninem, wzbudzającym powszechny zachwyt gawiedzi swoją walecznością, fizycznością i kortową ekspresją. To był powód, że trzeba za wszelką cenę wspierać jego największych oponentów, zatem wybór nie był trudny. Jak to bywa w większości kibicowskich przypadków pierwszy impuls był emocjonalny, ale szybko wkręciłem się w styl gry Federera, nawet jeśli w ostatnich latach najwyższy poziom prezentował tylko chwilami.
Ciekawe podejście, znane też w innych dyscyplinach, po części sam je podzielam. Nie, zakazu nie ma, Rafa Nadal pojawi się dziś w dyskusji, nie ma wszak światła bez ciemności. :D Czy byłeś wcześniej sympatykiem Samprasa, czy ten awatar to przypadek?
Czołem Uśmiechniętej Polsce!
pascal
Posty: 502
Rejestracja: 14 lip 2019, 23:34

Re: Nocny WF, czyli wieczór fanboja

Post autor: pascal »

U mnie zaczęła się ta stopniowa więź kibicowska z Fedem w 2004 roku właśnie, gdy pokonał w finale Marata- ulubieńca mojego brata. Za rok przyszedł bolesny rewanż i to przekazany w wiadomościach sportowych na jedynce, bo byłem u dziadków na feriach zimowych bez internetu(później nadrobiłem i wracałem wiele razy, te dwa dropszoty w tb 4 widzę w pamięci do teraz). A AO śledziłem w Fakcie oraz na jedynce. Pamiętam, że już wtedy czekałem w napięciu cały dzień na wynik, więc jakoś mi zależało na Szwajcarze, ale to nie było dojrzałe kibicowanie. Podobały mi się wyniki oraz lekkość w grze, ale z pewnością nie doceniałem całego kunsztu Szwajcara ani nie zdawałem sobie z niego sprawy. Ale meczem do "zakochania" w moim przypadku było z pewnością spotkanie z Blake'iem w mastersie 2006. Ten bekhend robił niezwykłe wrażenie. I do dzisiaj pamiętam poszczególne punkty z tego spotkania- jak bekhendowy half-volley z końcowej przy bp. w 3 secie. Niedawno, chyba w Bazylei Roger zagrał podobne uderzenie z Mannarino.
Awatar użytkownika
Robertinho
Posty: 50853
Rejestracja: 15 lip 2011, 17:13

Re: Nocny WF, czyli wieczór fanboja

Post autor: Robertinho »

Mario pisze: 04 maja 2020, 21:52 Biorąc pod uwagę, że Federer wchodził do tenisa w czasie, kiedy z urzędu każdy ładnie grający tenisista uchodził za wielki talent, to raczej wszyscy mieliśmy go za przyszłego mistrza. W dodatku ten młody Roger, nieustawiony jeszcze tak pod równe, powtarzalne granie, był tenisistą dużo bardziej spektakularnym, więc nie szło obok niego przejść obojętnie.

Z drugiej strony, widząc jak wielokrotnie nie mógł dobrać się do Hewitta, to przed tym 2004 dwudziestu Szlemów bym mu nie dał.
A jak sytuował się w Twoim rankingu, zanim odwrócił rywalizację z Lleytonem?
Czołem Uśmiechniętej Polsce!
Awatar użytkownika
Kiefer
Posty: 44418
Rejestracja: 21 lis 2017, 16:25

Re: Nocny WF, czyli wieczór fanboja

Post autor: Kiefer »

Mario pisze: 04 maja 2020, 21:52 Z drugiej strony, widząc jak wielokrotnie nie mógł dobrać się do Hewitta, to przed tym 2004 dwudziestu Szlemów bym mu nie dał.
Chyba nikt by nie dał, te liczby trochę się rozmyły, bo nikt nie przypuszczał, że będzie się grało swobodnie do 35 roku życia. Niemniej po 2004 roku chyba każdy był świadomy, że rekord Samprasa przetrwa krócej niż przewidywano, te 16-17 szlemów bym mu dał.
Awatar użytkownika
Robertinho
Posty: 50853
Rejestracja: 15 lip 2011, 17:13

Re: Nocny WF, czyli wieczór fanboja

Post autor: Robertinho »

Art pisze: 04 maja 2020, 21:52 Nie wiem kiedy dokładnie go poznałem, ale musiało to być gdzieś w 2001 r., bo Federer był w moich rozgrywkach, które toczyłem w gierce tenisowej na Pegasusie, z której następnie wyniki zapisywałem w specjalnym zeszycie. :D Zdaje się, że pierwszy raz w dłuższym wymiarze widziałem go w drugiej rundzie Wimbledonu 2003 z Koubkiem. Potem widziałem kilka meczów w drugim tygodniu z finałem włącznie, po którym tak się rozkleił i już wtedy zyskał moja dużą sympatie, m.in. ze względu na jednoręczny bekhend. Podczas AO 2004 widziałem wszystkie jego mecze od czwartej rundy i przerodziło się to w poważniejsze kibicowanie, bo już porażka z Gugą na RG mnie dość mocno rozczarowała. Decydujący moment to AO 2005 i legendarny półfinał z Maratem. Byłem tam za Fedem, z tym, że od zawsze uwielbiałem długie nocne mecze w Melbourne i jeszcze wtedy we mnie trochę siedziało to, że dwa lata wcześniej nie widziałem maratonu Roddicka z El Aynaouim i byłem spragniony długich pięciosetówek. Tak więc w czwartym secie jakoś lekko byłem za Maratem i przedłużeniem meczu, a potem tego żałowałem :] I paradoksalnie po takiej porażce zostałem zagorzałym Federastą, a półfinał RG 2005 z Nadalem był jednym z największych przeżyć kibicowskich w tamtym czasie. Potem już to wszystko poszło i trwa do dzisiaj.

Jego dominacja na początku była dla mnie dużym zaskoczeniem. Wiadomo grał fajnie i efektownie, ale mając te 12 lat i dopiero wkręcając się na dobre w regularne oglądanie tenisa nie przyszło mi to do głowy, że można tak zdominować rozgrywki. :P Co do tego okresu to najbardziej żałuję, że przypadł na czas, gdy tyle transmisji było w takim tworze jak Polsat Info i tych meczów, przede wszystkim w Mastersach sporo mi przepadło.
Siema Art, widzę, że podchodzisz standardowo ambitnie, konkret, albo w ogóle. :) Zatem Roger był Twoim pierwszym sportowym idolem? Idolem w ogóle?
Czołem Uśmiechniętej Polsce!
Awatar użytkownika
Mario
Posty: 35673
Rejestracja: 03 sie 2011, 1:34

Re: Nocny WF, czyli wieczór fanboja

Post autor: Mario »

Robertinho pisze: 04 maja 2020, 21:57A jak sytuował się w Twoim rankingu, zanim odwrócił rywalizację z Lleytonem?
Gdzieś jak Dimug teraz.
MTT bilans finałów (22-29)
W: Queen's Club 13, Monte Carlo 14, Australian Open 15, Nottingham 15, Chennai 16, Rio de Janeiro 17, Wiedeń 17, Acapulco 18, Madryt 18, Queen's Club 21, Cincinnati 21, Indian Wells 21, World Tour Finals 21, s-Hertogenbosch 22, Roland Garros 23, Astana 23, Hong Kong 24, Madryt 24, Umag 24, Tokio 24, Australian Open 2025, Dallas 25
F: Auckland 14, Miami 14, Roland Garros 14, Waszyngton 14, World Tour Finals 14, Rio de Janeiro 15, US Open 15, Estoril 16, Pekin 17, Rio de Janeiro 18, Monte Carlo 18, Rzym 18, Lyon 18, Metz 18, Hamburg 20, Madryt 21, St. Petersburg 21, Adelajda-2 22, Buenos Aires 22, Rio de Janeiro 22, Cincinnati 22, Astana 22, Rio de Janeiro 23, Bastad 23, Rio de Janeiro 24, Dubaj 24, Basel 24, Brisbane 25, Buenos Aires 25
Awatar użytkownika
Damian
Moderator
Posty: 149089
Rejestracja: 29 sty 2015, 11:04
Kontakt:

Re: Nocny WF, czyli wieczór fanboja

Post autor: Damian »

Robertinho pisze: 04 maja 2020, 21:52Wow, niezła historia. Wimbledon 2008 jeszcze pewnie dziś powróci. Z jednej strony można mówić, że sporo straciłeś, z drugiej, nie miałeś wdrukowanego dogmatu boskości Feda, w związku z czym kibicowanie mu pewnie było trochę... normalniejsze? Bo wydaje mi się od zawsze osobą lekko zdystansowaną do tego wszystkiego, czy to po prostu Twój charakter?
Być może trochę tak, chociaż same początki na forum, to bardziej moje opinie, które było bardziej optymistyczne niż powinny być. USO'17, w którym widziałem Szwajcara wręcz w roli faworyta w finale i jakiegoś admina coś w stylu @DUN I LOVE, który tonował nastroje.

Co tu dużo mówić, od 2010 roku, moje życie i życie Rogera połączyło się w taką więź, gdzie oglądanie ważnych meczów tego człowieka, nie mogło obyć się bez ls, którym trochę zacząłem się uspokajać, ale ciężko o dystans w przypadku takiej osoby.


MTT - OSIĄGNIĘCIA:
MTT (Singiel) - Tytuły (36) / Finały (23)
Spoiler:
Awatar użytkownika
Robertinho
Posty: 50853
Rejestracja: 15 lip 2011, 17:13

Re: Nocny WF, czyli wieczór fanboja

Post autor: Robertinho »

Del Fed pisze: 04 maja 2020, 21:53 Po porażce z Horną Roger jawił mi się jako wieczny talent, tak więc jak szybko to poszło i skala były szokujące. To były inne czasy. O 20 Szlemach by nikt nie pomyślał, skoro Safin wygrał 2.

Jak to się zaczęło, zaczęło się po końcu kariery Agassiego. Fakt ten zbiegł się z szerszym dostępem do meczów, a konkretnie z faktem, że mogłem oglądać Mastersy na Polsacie. Zacząłem Rogerowi kibicować na dobre w 2008 na kanwie stwierdzenia: "łoo, staremu mistrzowi trzeba pomóc, bo to wygląda coraz gorzej". Zintegrowały się z tym te nieszczęsne przegrane na RG i Wimbledonie 2008 oraz wypuszczane prowadzenia 5-2 oraz pokrewnych w finałach Mastersów na clay'u.

DUN kiedyś napisał, że kibicowsko, czym skorupka za młodu nasiąknie, to tak już zostaje. No i u mnie zostało. RF wygrywający wszystko to był dla mnie zieew, ale Roger przegrywający z Nadalem był odbiciem Juventusu przegrywającego finały LM. Federer przegrywający stał się bardziej ludzki. No a na dobre mnie wzięło po porażce z Karloviciem podczas amerykańskiego lata. A ciąg dalszy stanowiło wyjście z trudnej sytuacji w meczu z Andriejewem podczas US Open. Oglądałem mecz do późna. No nie zapowiadał on późniejszej wygranej w całym turnieju.
Kolejna osoba, która zaczęła kibicować Fedowo po porażce i to takiej znaczącej, bardzo ciekawe... Ale i tak wyrosłeś na konkretny beton, prawie taki jak ja. :D Uwielbiam mecz z Andrijewem, napiny Fedka z niego nawet latami w avie miałem. :ok:
Ostatnio zmieniony 04 maja 2020, 22:02 przez Robertinho, łącznie zmieniany 1 raz.
Czołem Uśmiechniętej Polsce!
Awatar użytkownika
Kiefer
Posty: 44418
Rejestracja: 21 lis 2017, 16:25

Re: Nocny WF, czyli wieczór fanboja

Post autor: Kiefer »

pascal pisze: 04 maja 2020, 21:56 I do dzisiaj pamiętam poszczególne punkty z tego spotkania- jak bekhendowy half-volley z końcowej przy bp. w 3 secie. Niedawno, chyba w Bazylei Roger zagrał podobne uderzenie z Mannarino.
To jest jedno z tych zagrań, które trzeba sobie wprost powiedzieć, że zniknie jak odejdzie Federer, po prostu nikt przed nim i po nim tak tego nie grał.
ODPOWIEDZ

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Semrush [Bot] i 11 gości