mtenis.com.pl

Przede wszystkim Donovan, mimo mojej ogromnej sympatii do niego, nie jest aż takim kozakiem, żeby trzeba było go bronić w ten sposób, równie dobrze mógłby dzisiaj odpalić jakieś 11/30, jak to czasem lubi po dobrym poprzednim meczu.

Po 1. jednak nie doceniłem Utah, twierdząc że bez Bogdanovica i Conleya zostaną łatwo ograni.

Ja z kolei nie doceniłem Dallas. Obstawiałem, że poderwą się pod koniec serii, a tymczasem szybko wyrównali stan rywalizacji.

Piękne jest to Miami, ceglący ziemniak Butler i 7 trójek Duncana Robinsona

Długimi momentami RS Oklahoma grał bardzo ładnie, kolektywnie w koszykówkę. Przyszły PO i okazało się, że jednak brakuje do najlepszych drużyn w konferencji.

Tyle było gadania o tym jak Rockets są beznadziejni, naśmiewano się z drugich opcji Hardena, tymczasem Brodacz przez 80% meczu jest typowym sobą z PO, a te wszystkie lamusy robią sobie +10. Dramatyczna informacja dla Thunder.

Swoją drogą, jak nie lubię D'Antoniego, tak trzeba mu oddać, że potrafi zrobić jakkolwiek przydatnych grajków nawet z ostatnich koszykarskich śmieci. Autyzm Rivers, McLemore, niesamowita sprawa, że potrafią dać dobre minuty. O faktycznie umiejących grać w koszykówkę ludziach pokroju Tuckera, czy House'a nawet nie wspominam.

Ale serię będę musiał sobie odpuścić, chyba że jakimś cudem OKC doprowadzą do remisu, nie jestem w stanie patrzeć na koszykówkę Rockets. Coś okropnego, takie Murole razy 10.

Coach Westbrook dyrygował poczynaniami kolegów tak jak CR7 w finale Euro16. To jego zasługa, nie D'Antoniego.

Indiana też zaskakująco łatwo dostaje po dupie.

Sportowa złość u Bucks i Lakers. Bardzo pewne zwycięstwa i po 1 w seriach.

Na tej obronie Nuggets to i ja robiłbym 10 ppg w serii.

Mocne wejście w PO Mike'a Conleya.

Chyba niesiony ojcowską dumą.

Też tak miałeś po narodzinach Śnieżka?

Nie grałem wtedy w kosza.

Nie było zagrożone zwycięstwo Clippers, w zasadzie od mniej więcej połowy drugiej kwarty odskoczyli od Dallas i dowieźli do końca. Ciekawe, co z Donciciem, bo nie wrócił na końcówkę.

Był taki moment, kiedy wydawało się, że 76ers zbudowali contendera nawet do finału NBA, ale coś się rozjechało po drodze. 0-3, a ich roster nie robi takiego wrażenia jak choćby za czasów Butlera.

Kontuzjowany Simmons, sam Biid nic nie zrobi. Chociaż znowu, jest okno by wyrwać mecz, robi 20pkt do przerwy a potem już wiele za tym nie idzie.

Rok temu było bardzo mocno i jednak dużo mocniej niż teraz, gdyby nie siedemnaście odbić od obręczy proces mógłby się dokonać.

Nie ma co porownywac tej druzyny do tej z Butlerem i Redickiem. Teraz jeszcze kontuzja Bena i Harris ktory gra jakby kosmici skradli mu talent.

LAC wygrało, ale znowu George zagrał fatalnie. Ostatnio gdzies mi mignelo zdjecie jak miał obłożony lodem bark, nie wiem czy czasem znowu nie ma jakiegos problemu ze zdrowiem.

Dajesz Luka w następnych z nimi.

To jest chyba część większej akcji, bo kilka chwil wcześniej mało się nie pobili. Leciały tam iskry.

Zimny prysznic podczas game 1 to było to, czego Kozły potrzebowały. Dziś zdecydowanie dokręcili śrubkę.

Dragic ale miecie w tych PO, a wydawało się że to już trup.