Śledziłem karierę RF w sumie od samego początku, więc głupio się nie wypowiedzieć.
Fanem sensu stricto nie byłem nigdy, a jednak do finału Wimbledonu 2008 (włącznie) ściskałem kciuki podczas spotkań z Nadalem tak mocno, jakbym był zagorzałym Federastą. Dla mnie w jakiś sposób uosobienie już wówczas odchodzącego obrazu tenisa, mimo wielu nowoczesnych elementów w grze. Biorąc pod uwagę wszystkie cechy techniczne i atletyczne, jakie tenisista powinien posiadać - zdecydowanie najlepszy zawodnik, jakiego widziałem na żywo. Wszystkie - oprócz głowy. To i wrodzona niechęć do kreowanych przez media półbogów oraz ogólny ugrzeczniono - mydlano- nudny wizerunek najprawdopodobniej sprawiły, że nigdy rzeczonym Federastą się jednak nie stałem.
Po finale Wim 08 coś we mnie pękło i od tamtej pory jego postać odbieram z bardzo dużym dystansem. Nie zmienia to faktu, że jako miłośnik dobrego tenisa bardzo lubię wracać do jego gry. Oglądanie go w dobrej formie to czysta przyjemność estetyczna, czasem wręcz opad szczęki aż do samej ziemi. Z drugiej strony - nigdy mu nie wybaczę fatalnej psychiki i płaszczenia się przed tą pokraką z Jajorki. I wpuszczenia jej na salony, zwłaszcza wimbledońskie.
Pierwszy oglądany mecz: nie pamiętam, prawdopodobnie coś z 99-00
Najlepszy występ: chyba jednak ten finał US Open 04 z Hewittem, zapiera dech do dzisiaj, coś niesamowitego
Najlepszy mecz z udziałem: półfinał Australian Open 05 z Safinem, zarazem najlepszy pojedynek tenisowy, jaki kiedykolwiek widziałem. Paradoksalnie - przegrany przez RF (ale z jakim rywalem)
Najlepszy punkt: było tego mnóstwo, ale jakoś zawsze najbardziej odbiera mi mowę ten:
Szczyt kariery: oczywiście 04-07, kto się załapał, ten wie. Nawet mimo jednostronności tych sezonów, to co by nie mówić, RF w takiej formie wtedy - kwintesencja tenisa.
Wybaczcie, jeśli nic oryginalnego nie napisałem i tylko powtarzam to, co już pisaliście, ale kompletnie nie mam czasu w tej chwili czytać i tylko wykorzystałem chwilę, żeby coś skrobnąć, bo siarą byłoby pozostawić taki temat bez odpowiedzi.
