mtenis.com.pl

robpal pisze:Przerażająco słabe są te semi. To chyba na tyle, jeśli chodzi o "nowe tchnienie ATP".

No nie wiem. W końcu to "najciekawszy" turniej od lat.

Dobrze, że w porę Panowie sprowadzili mnie na Ziemię, bo poważnie rozważałem zostanie fanem dzisiejszego ATP.

DUN, ten turniej jest załamująco nudny.

Okropny mecz. Jakby tu byli Nadal i Murray byłoby równie dennie, ale przynajmniej bym nie oglądał.

A mówiłem, że Wielki Nieobecny łykał tych nowych bez popitki.

robpal pisze:DUN, ten turniej jest załamująco nudny.

Jednak dobre wyniki Gulbisa, Doga czy nawet Andersona to więcej niż przewidywalne marsze Ferrera czy Berdycha do semi. Załamujące nudne to było ostatnie USO, gdzie od początku do końca wszystko potoczyło się według oczekiwanego scenariusza.

Robertinho pisze:Okropny mecz. Jakby tu byli Nadal i Murray byłoby równie dennie, ale przynajmniej bym nie oglądał.

Kłamczuszek.

Może chociaż finał będzie przyzwoity.

Anula pisze:

Robertinho pisze:Okropny mecz. Jakby tu byli Nadal i Murray byłoby równie dennie, ale przynajmniej bym nie oglądał.

Kłamczuszek.

Z Tobą bym zawsze obejrzał.

Isner ważne punkty rozgrywa zwykle odważnie i skutecznie, ale przy tamtym break poincie i returnie było tylko to pierwsze. Mimo wszystko fajnie, że zobaczyłem taką końcówkę w wykonaniu Novaka, gdzie najpierw musiał on bronić piłek setowych, a potem przełamał Johna. W sumie brakowało mi u Serba ostatnio takich zwycięskich momentów.

filip.g pisze:Jakieś nędzne to Indian Wells w tym roku.

Marne, ale nie tak samo jak w 2010 roku, gdzie w finale zagrali Roddick i Ljubicić i wszyscy najlepsi przyjechali w marnej formie. Najlepsze edycje to 2013 i 2012, oczywiście dzięki mistrzom, a nie tenisistom z zaplecza, który potwierdzają w ważnym turnieju swoją dobrą dyspozycję z mniejszych eventów.

Pamiętajcie, że to czas wiosennych mastersów w Stanach i tak długo trzeba było czekać na powód do narzekań.

DUN I LOVE pisze: Jednak dobre wyniki Gulbisa, Doga czy nawet Andersona to więcej niż przewidywalne marsze Ferrera czy Berdycha do semi.

Lepiej mi powiedz, ile Ty widziałeś meczów Andersona nie będących starciami z Top 10

Rob, oglądałem regularnie jego wtopy z Fab4.

E: finał Acapulco.

No i właśnie. To taki tenisista, którego z własnej woli nawet nie obejrzysz

jonathan pisze:

filip.g pisze:Jakieś nędzne to Indian Wells w tym roku.

Marne, ale nie tak samo jak w 2010 roku, gdzie w finale zagrali Roddick i Ljubicić i wszyscy najlepsi przyjechali w marnej formie.

Nie wszyscy najlepsi bo Roddick i Ljubicić byli w świetnej formie.

jonathan pisze:Najlepsze edycje to 2013 i 2012, oczywiście dzięki mistrzom, a nie tenisistom z zaplecza, który potwierdzają w ważnym turnieju swoją dobrą dyspozycję z mniejszych eventów.

2012 też było bardzo marne.

robpal pisze:No i właśnie. To taki tenisista, którego z własnej woli nawet nie obejrzysz

Jak Ferru czy Berdycha, ale Ci od lat są w ścisłym czubie.

Dobre wyniki Dimitrova czy Gulbisa kompletnie wymazały z mojej pamięci osobę Tomica, a to w sumie chyba mój ulubiony "młody gniewny". I z tego co widzę jest na liście do Miami.

vian pisze:Dobre wyniki Dimitrova czy Gulbisa kompletnie wymazały z mojej pamięci osobę Tomica, a to w sumie chyba mój ulubiony "młody gniewny". I z tego co widzę jest na liście do Miami.

Zagra najwcześniej w Monte Carlo. 2 dni temu zaczął trenować.

robpal pisze:....Lepiej mi powiedz, ile Ty widziałeś meczów Andersona nie będących starciami z Top 10

Jesteś stanowczo za ciekawy.

DUN I LOVE pisze: Jak Ferru czy Berdycha, ale Ci od lat są w ścisłym czubie.

Berda czasami się zerknie, jak lanie z jakimś Bautistą dostaje np Nie przekonuje mnie w ogóle ten Twój argument o "potwierdzaniu formy z mniejszych eventów". Tak samo nudny tenis i za miesiąc nic z tego nie zostanie, na chwilę obecną jest to dla mnie czysty przypadek. Tylko Gulbis i Cilić rokują, choć przecież żaden z nich nie urwał się z choinki.

robpal pisze:Nie przekonuje mnie w ogóle ten Twój argument o "potwierdzaniu formy z mniejszych eventów". Tak samo nudny tenis i za miesiąc nic z tego nie zostanie. Tylko Gulbis i Cilić rokują, choć przecież żaden z nich nie urwał się z choinki.

No ok, w takim razie zostajemy przy tezie, że czasy są żenujące.