Heh, tyle żarliwych dyskusji o bohaterce wątku, to wypadałoby coś napisać, kiedy właśnie zdecydowała, że nie zamierza (przynajmniej na razie) dawać powodu do rozpoczęcia następnej.
Ładnie, symbolicznie to wyszło, że gdy kłótnie o nią na naszym forum się skończyły, wszystko ucichło, szum medialny wokół niej w sumie też, ona decyduje się kończyć. Taki finał pewnej epoki w jakimś sensie, choć oczywiście czekają nas o wiele większe wydarzenia tego typu, zarówno w sensie mtenisowym, jak i dla świata tenisa w ogóle. Jakie mam uczucia tuż po tej decyzji jako jej naczelny krytykant? Tak jak już wiele razy pisałem, jej postać była w gigantycznej mierze rozbuchana przez media, zwłaszcza polskie. I tu niestety w wielu przypadkach ujawniało się wiele smutnych postaw i tak naprawdę wychodziło kompletne niezrozumienie tej dyscypliny w naszym kraju,. Wiadomo - „kibicowanie fladze”, które w siatce czy piłce nożnej jest zupełnie naturalne, bo kwestie stylu gry czy indywidualnego charakteru danego zawodnika schodzą tam nierzadko na dalszy plan; bzdurne porównania do Martiny, wreszcie zachwyty nad niebiańską techniką, „jedyna w tourze zawodniczka, która potrafi grać slajsa, woleja, itp.”. Oczywiście nie miało to wiele wspólnego z rzeczywistością, ale taki klimat wokół niej budowano, a szkoda, bo gdyby nie ta idiotyczna narracja koniunkturalistów typu Fibak, podsycana brakiem realnych tradycji tenisowych u nas, również w dziedzinie odbioru dyscypliny, to myślę, że AR mogłaby stać się wdzięczniejszą tenisową postacią, nawet mimo czasem trudnego i mało sympatycznego charakteru. Myślę, że jej oczywista niechęć do tenisa też po części brała się z absurdalnie wygórowanych oczekiwań, jakie na nią publicznie nakładano, podczas gdy z racji oczywistych ograniczeń technicznych i fizycznych nigdy nie była predestynowana do zwycięstwa w Szlemie. Sama gra… Milion razy już o tym pisałem, więc nie będę się powtarzał, niektóre elementy na duży minus, niektóre na mały plus, ogólnie za stylem nie przepadałem, bo nie lubię zawodniczek nie posiadających uderzenia kończącego i zdobywających 90% punktów dzięki błędom przeciwniczek, dodatkowo jeszcze narracja pt. „nowa Martina Hingis” całkowicie psuła mi odbiór. Ale nie mam na jej punkcie żadnej traumy (decyzję, jak sądzę, podjęła słuszną) i na pewno będę wspominał ją i tak lepiej, niż realne Personifikacje Zła, których jak wiadomo na każdy tour przypada po jednej.
Piotrek, a jak się potoczyło? Moim zdaniem bardzo dobrze, dziewczyna w stosunku do realnego potencjału wygrała bardzo dużo, ok, w dużej mierze dzięki słabości przeciwniczek i czasów, w jakich przyszło jej grać, ale to też trzeba umieć wykorzystać. Odchodzi jako najlepsza polska tenisistka ery Open, co jest jednak dość imponujące, choć oczywiście ja wciąż czekam na zawodniczkę, która połączyłaby atrakcyjny styl z ogólnym potencjałem do wygrywania największych turniejów i Agnieszkę przegoniła.
A, no i oczywiście ta naga sesja bardzo na plus, bo choć uroda nie poraża, to ciało ładne, byłoby więcej tego typu wybryków i może akcenty w mojej ocenie przesunęłyby się bardziej w stronę pozytywną.