Strona 1 z 10
O naszych idolach i ulubieńcach w ATP
: 01 sie 2011, 19:04
autor: DUN I LOVE
Jak wyżej - w tym temacie poruszamy historie związane z tym, jak polubiliśmy gracza, któremu kibicujemy do dziś. Każdy z nas chyba ma zawodnika, podczas meczy którego towarzyszą nam większe emocje niż przy zwykłym meczu tenisowym. Komu najbardziej kibicujecie?
Zapraszam do pisania.

Re: O naszych idolach ATP
: 01 sie 2011, 19:29
autor: Shinoda
Re: O naszych idolach ATP
: 01 sie 2011, 19:31
autor: Widzu
Rafeal Nadal, niestety powoli kończy sie jego wielkie granie, no ale zobaczymy

Re: O naszych idolach ATP
: 01 sie 2011, 19:41
autor: Ranger
Swój głos oddałem na Roda.
Pierwszy mecz tenisa jaki obejrzałem w życiu to pojedynek Roddicka z Safinem podczas Australian Open 2007. Wcześniej wiedziałem, że istnieje taka dyscyplina sportu jak tenis, ale poza tym nic więcej. Pamiętam, że cały styczeń byłem chory, siedziałem w domu i nie miałem nic specjalnego do roboty. Wtedy przypadkiem w telewizji trafiłem na mecz Roddick vs Safin. Spotkanie dopiero się zaczęło, a ja trafiłem na moment, w którym Roddick zagrał kapitalnego volleya. Byłem pod wrażeniem jak szybko Andy może posłać piłkę podczas serwisu na drugą stronę, a następnie zagrać volleya po którym pika spada na drugą stronę i już więcej się nie odbija. Po tej akcji zdecydowałem, że dalej będę oglądał ten mecz. Obaj wraz z Maratem grali kapitalnie. Mecz stał na znakomitym poziomie. Zarówno Roddick jak i Safin świetnie grali przy siatce i z głębi kortu. Byłem za Rodem, ponieważ jego gra wydała mi się zdecydowanie ciekawsza. Wtedy kapitalnie serwował, łupał potężnie z forhendu i często chodził do siatki, a szczególnie przypadł mi do gustu ten jego niesamowity serwis. Nie wiem dlaczego, ale przy nim Safin wypadł dla mnie blado. Rod wygrał mecz 3-1. Pamiętam, że obejrzałem każde następne jego spotkanie w Australii. Bardzo było mi go żal, gdy Federer kompletnie go zdemolował. Od tamtego turnieju zacząłem interesować się tenisem – pewnie dla tego mam duży sentyment do Australia Open. Zacząłem poznawać zasady tej dyscypliny, jej historię, oraz obecnych graczy. Karierę Roda śledziłem dalej bardzo uważnie i zawsze mu kibicowałem. Dzięki niemu i Safinowi odkryłem jak piękną dyscypliną jest tenis.
Re: O naszych idolach ATP
: 01 sie 2011, 19:46
autor: FEDEER
Wiadomo każdemu Federer do końca Świata i jeden dzień dłużej, mój ideał tenisisty niesłychany gość. Niebywała technika wręcz nieziemska. Jego styl utkwi mi w pamięci do końca życia. Mógłbym więcej pisać, ale myślę że każdy wie kim on jest dla mnie.
Re: O naszych idolach ATP
: 01 sie 2011, 20:27
autor: jonathan
Swój głos oddałem oczywiście na Federera. Ta magia tenisisty niezwyciężonego, bijącego rekordy w porywającym stylu - coś niezapomnianego i niepowtarzalnego.
Przytoczę jeszcze słowa Andrew Castle'a, komentatora BBC, wypowiedziane po finale Wimbledonu 2005: "The perfection cannot be easy to achieve but Federer on a tennis court, suddenly, has hit the highest heights that most observers have ever seen".
Re: O naszych idolach ATP
: 05 sie 2011, 15:30
autor: DUN I LOVE
Roger Federer.
Wprawdzie początki nie były łatwe, ale od marca 2005 kibicuję mu w każdym turnieju, w którym uczestniczy.
Re: O naszych idolach ATP
: 14 sie 2011, 21:25
autor: Rusty
Oczywiście Lleyton Hewitt
Kibicuje mu bardzo, od 2002 roku. Podziwiam go szczególnie za waleczność i upór w dążeniu do celu.
Jest to mój wielki idol i pozostanie nim na zawsze.
Mam nadzieje, że kontuzje zaczną wreszcie go omijać. Wiem jak on jest zdeterminowany, żeby rywalizować z najlepszymi, dlatego będę mu z całego serca kibicował. Nie znam drugiego takiego zawodnika, który by tak kochał swój zawód jak Rusty. Chyba w historii tenisa nie ma takiego zawodnika, który po przejściu tylu operacji (szczególnie chodzi mi o operacje biodra), mógł grać na takim poziomie (patrz Halle 2010). Podziwiam go również za jego patriotyzm. Lleyton nigdy na pierwszym miejscu nie stawiał swojej indywidualnej kariery, tylko dobro reprezentacji kraju. (46 wygrany w barwach reprezentacji Australii

)Czasami trochę z tym patriotyzmem przesadza jak w tym roku. Mimo bardzo dokuczającej mu kontuzji stopy, zdecydował się grać z Chińczykami na silnych środkach przeciwbólowych. Dzięki jego wygranym (w deblu i w singlu) Australijczycy zagrają o wielki powrót to grupy światowej ze Szwajcarami w Sydney na trawie, jednak Lleyton pogłębił sobie kontuzje stopy.
Trochę się rozpisałem
to wszystko mogłem napisać jednym stwierdzeniem:
Hero of my heart
Za rok olimpiada! Mam nadzieję, że Lleyton zagra na olimpiadzie w singlu, w deblu z Paulem lub Chrisem i w mikście z Sam. Chciałbym, żeby spełniło się jego i (moje) marzenie: aby zdobył medal olimpijski. W końcu swoją całą karierą zasłużył cobie na to. Come on Rusty!
Re: O naszych idolach ATP
: 15 sie 2011, 19:48
autor: Saboteur
Kibicuje młodym: Dimitrow, Raonić. Podoba mi się gra Tsongi, no i lubię humor Nole

.
Re: O naszych idolach ATP
: 22 sie 2011, 9:22
autor: RuchChorzów
A ja najbardziej kibicuję KUBOTOWI. Cenię go za agresywny styl. Oczywiście kibicuję mu bo jest Polakiem.

Re: O naszych idolach ATP
: 23 sie 2011, 19:21
autor: robpal
Rafael Nadal, od 2004 roku. Czasem jest ciężko, ale z kim nie jest

Przede wszystkim za "inność" i za to, że w czasach, kiedy Federer królował on wciąż miał jaja, żeby z nim walczyć i się nie bać.
Re: O naszych idolach ATP
: 24 sie 2011, 0:07
autor: DUN I LOVE
robpal pisze:Rafael Nadal, od 2004 roku. Czasem jest ciężko, ale z kim nie jest

A to ja Nadala się boję dłużej niż Ty mu kibicujesz.

Już w 2002 roku wiedziałem, że stracę dużo zdrowia wskutek jego sukcesów.
W 2003 roku nagrałem sobie nawet skrót jego meczu z Lapenttim z Bastad.

Re: O naszych idolach ATP
: 26 sie 2011, 17:32
autor: Jacuszyn
Roger Federer od Australian Open 2007 po dzień dzisiejszy. Lubię także innych tenisistów takich jak: Nadal, del Potro, Nalbandian, Dawidienko, Tomic, ale Roger jest bezapelacyjnie moim ulubionym tenisistą, choć mój avatar nie zawsze to sugeruje.
Re: O naszych idolach ATP
: 11 wrz 2011, 16:04
autor: jaccol55
Re: O naszych idolach ATP
: 12 wrz 2011, 19:11
autor: Kubecki
Novak Djokovic - moje serce podbił w Montrealu 2007, kiedy okazało się, że to bardzo wszechstronny, utalentowany i przezabawny gość. Cieszę się, że po wielu wzlotach i upadkach w końcu wszedł na właściwe tory i pokazuje cały swój tenisowy potencjał!

Re: O naszych idolach ATP
: 18 lis 2011, 23:32
autor: DUN I LOVE
Nie wiedziałem, gdzie to napisać, więc napiszę tu. Przed chwilą skończyłem oglądać skrót 9 wygranych przez Nadala Szlemów (z Puertą tylko piłka meczowa, bo nie mogę dorwać jakiegoś highlightsu, a finał RG '11 oglądałem wcześniej z 25 razy

). Nie żebym został fanem Rafy, ale całkiem dobrze się oglądało.
Przy meczowych w Wimbledonie 2010 z Berdychem, mój brat rzucił okiem na monitor i powiedział: "A Ty co? Może zostaniesz jego fanem jak odejdzie Federer? Kiedyś złorzeczyłeś Agassiemu, a jak kończył karierę to miałeś zapuchnięte oczy od płaczu".
Bez jaj, chyba w tę stronę to nie pójdzie, ale polecam wszystkim czasami takie mini-kino. Naprawdę można na wszystko spojrzeć z dystansem i nabrać szacunku dla umiejętności i w ogóle - postaci.
Re: O naszych idolach ATP
: 18 lis 2011, 23:46
autor: robpal
DUN I LOVE pisze:
Naprawdę można na wszystko spojrzeć z dystansem i nabrać szacunku dla umiejętności i w ogóle - postaci.
Najlepiej widać rozwój umiejętności u Hiszpana. Federer najpierw grał pięknie, a dopiero potem skutecznie, u Rafy jest zupełnie na odwrót (jeśli można to nazwać "pięknym", choć myślę, że niektóre jego zagrania są takie na swój własny sposób

). Jak się porównuje jego występy z 2004 czy 2005 roku z najlepszymi momentami 2010, to naprawdę jedyną wspólną cechą "starego Rafy" i "nowego Rafy" jest trzymanie Babolata w lewej ręce.
Niestety nie miałem przyjemności widzieć, ale czytałem, że jak się go ogląda na żywo, to wrażenie jest absolutnie niesamowite. Od nikogo innego nie na korcie emanuje energia tak jak od Nadala.
Re: O naszych idolach ATP
: 19 lis 2011, 10:20
autor: DUN I LOVE
Wiesz, mi nie tyle chodzi o jakieś tam piękno gry. Bardziej o trzeźwe spojrzenie na tenisistę i porzucenie negatywnych emocji, jakie się często kumulowały w sytuacjach, kiedy wygrywał ważne mecze. Jakiekolwiek twierdzenia o pięknie gry Nadala to nie ode mnie.

Re: O naszych idolach ATP
: 19 lis 2011, 21:41
autor: jonathan
Każdy woli oglądać i zachwycać się pięknym, wyrafinowanym i nieprzewidywalnym tenisem, niż patrzeć na toporny i prostacki, ale tak naprawdę kocha się wielkich i prawdziwych mistrzów, bo tylko oni nie umierają wraz z ludzką pamięcią i trwale zapisują się w historii.
Re: O naszych idolach ATP
: 25 lis 2011, 16:32
autor: obiektywny w ocenie
Zdecydowanie nie pierwszym ale ostatnim był Fernando Gonzalez.
Jeden z tych zawodników którzy przekładają "sztukę dla sztuki" nad marną nudną schematyczną i oczywistą grę na wynik. Takich tylko lubię.
Jeśli bym miał powiedzieć kogo najbardziej brakuje w grze w tenisa z tenisistów dziś jeszcze aktualnie grających to jest to Gonzalez, który niejednokrotnie opuszczał bądź odpuszczał turnieje. Jeśli w turnieju nie ma takich zawodnikow jak Gonzalez, Blake, Gasquet, Tsonga, Haas, to w zasadzie nie oglądam tych turniejów. Oczywiście są też zawodnicy "drugiego planu" których mogę czasem zobaczyć, ale reszta graczy czołówki mnie nie interesuje jeśli walczy między sobą.
Wcześniej mniej elektryzującym ale z tej samej półki tenisistą dla mnie był Guillermo Coria, aczkolwiek prezentujący przecież inny styl gry.
Jeszcze wcześniej nr. 1 w atrakcyjności tenisa Marcelo Rios.
Są tenisiści grający schemat grę, i są tacy którzy grają jakiś swój "własny tenis" na którym osobowość zawodnika odciska wyraźne piętno. Jak dla mnie Gonzalez to zdecydowanie najsilniejsza osobowość swojej generacji, a młodsza która już ileś lat gra, jest pozbawiona osobowości. Gonzalez zaproponował tenis mocny, odważny, waleczny, ostry, czasami brutalny, ale zarazem finezyjny, doskonały technicznie, perfekcyjny, chyba jest to najbardziej ofensywny zawodnik swojego pokolenia no i najbardziej "męski". Balansowanie na krawędzi w postaci podejmowania ryzykownych czy nieopłacalnych decyzji, albo odpuszczania pojedynczych punktów w dość ważnych momentach podnosiło tylko jakość widowiska. Tenisista który zawsze gra "na poważnie" jest nudny.
Wśród już dojrzałych zawodników pewną kontynuację widzę w Tsondze, aczkolwiek charakter ma w sumie spokojny.
To co zwróciło moją uwagę na początku to chyba nieszablonowość używanych środków adekwatnie do sytuacji, oraz bezkompromisowe ryzykowne siłowe choć zarazem ładnie prowadzone technicznie rozwiązania. No i efektowne łamanie rakiet :)
Kolego, Nicolas ma po prostu anachroniczny styl gry, a do Beckera mu trochę brakuje. TYLKO GONZALEZ.
A najlepszy oczywiście był Rios. to wiadomo.
Podsumowując - Gonzalez jest też chyba jednym z tych tenisistów którzy łączą klasyczny tenis lat 90tych, chociaż już przecież zawsze nowoczesny z współczesnymi czasami. Epoka ta bezpowrotnie minęła, szukanie linii, gra geometrią kortu, precyzyjny plasing, celebrowanie technicznych uderzeń, połączone z ofensywną odważną dokładną grą dziś są rzadkością. Mamy przerzucające na środek muły, zawodników grających pewne skuteczne wymiany, i mnóstwo liftu na każdej nawierzchni. Gonzalez nie grał każdej piłki cm nad siatką, ale w zasadzie Gonzalez, Blake, Safin, Moya, Haas, to zawodnicy nie mający dziś bezpośredniej kontynuacji, Tsonga i Gasquet to jedyni liczący się tenisiści idący w dość podobnym stylu rozumianym ogólnie. Ci najmłodsi może coś nawiązują.
A dziś poza Gonzalezem mam wrażenie że podobnie do niego zaczął grać Lopez. Wcześniej grał za miękko i spokojnie, tera jak nie ma Gonzaleza Lopez potrafi czasami stylem nawiązać, tylko charakteru nie ma.