Najfajniejszy jest czyjś komentarz po tekstem, gdzie jakiś średnio zorientowany człowiek zżyma się, że Stanowski pisze niekulturalnie za zgodą "szefa redakcji"

, jak się już kogoś tak atakuje, to jednak warto wiedzieć, że jest właścicielem Weszło.
Pan Karol niestety dalej ma problem z tym, że są ludzie myślący inaczej od niego, znowu delikatnie mówiąc średnio sympatyczne określenia pod adresem internautów(ten "Świat kiboli plus nałóg bukmacherskiego hazardu" to mam nadzieję o Mario i Simonie

)(nie mówiąc o tym, że trochę słabe jest, pisząc tekst o tym, że na dany temat powinni wypowiadać się ludzie mający o nim pojęcie, samemu zabierać kategorycznie głos o sprawach i zwłaszcza osobach, o których ma się wyłącznie wyobrażenia, a nie wiedzę), do tego doprawdy zadziwiająca agresja w stronę innych dziennikarzy. Zawiść, że ludzie czytają i słuchają innych? Że nie ma plakietek "prawdziwy ekspert" i "dyletant"? Takie już uroki demokracji i wolnego rynku. Pan Karol ma w krytycznej diagnozie swoich kolegów po fachu sporo racji, tylko po co tracić czas na takie rozważania? Coś dobrego z tego wyniknie? Tak, jest pełno słaby dziennikarzy piszących i mówiących o tenisie, tak, kompromitują się. Tyle, że tak jest w każdej dziedzinie. Nie czytać, nie słuchać, nie tracić życia na takich ludzi, to jest jedyna recepta.
Smuci, jak jeden z najlepszych narratorów sportowych widowisk i mistrz polskiego języka, jest sprowadzany na manowce przez swoje rozbuchane ego i manię wielkości. Czasy, kiedy z wyżyn autorytetu można było arbitralnie orzekać "ten głupi, ten mądry, ten się zna, te w ogóle", są na szczęście słusznie minione. Podobnie jak magiczna władza sprawiająca, że średni tenisowy mecz stanie się wybornym widowiskiem. Ja rozumiem, że komentowanie takiego spotkania jak wczorajszy finał jest niełatwym wyzwaniem, co pan Karol wprost przyznaje. Tym bardziej lepiej skupić się na nim, oraz przyczynach takiego stanu rzeczy, niż rozmieniać się na drobne w dziwnych wojenkach i połajankach.
Owszem, cieszy refleksja, że pewnych rzeczy nie wypada na antenie, ale czy wszystko wypada poza nią osobie rzeczywiście będącej autorytetem(choć nie traktowanym bezkrytycznie, ale to chyba dobrze) dla wielu osób, również dla bardzo wielu tak krytykowanych piszących w internecie sympatyków tenisa, wychowawcy kolejnych pokoleń tenisowych komentatorów? Po co dawać się ponosić nerwom, złym emocjom... Nie ciągnę już tematu, każdy ma prawo błądzić, tenisiści, mniej lub bardziej kompetentni eksperci, internauci, Karol Stopa też.