MIAMI
Turniej rozgrywany w słonecznym Miami uważany jest, obok imprezy w Indian Wells, za piąty największy i najważniejszy w tenisowym świecie. Choć impreza rozgrywana od stosunkowo niedawna, bo od 1985 roku, to stanowi ona bardzo ważny element zawodowego cyrku. Prestiż, pula nagród, to że grają panowie i panie, wreszcie samo Miami, są magnesem przyciągającym co roku zainteresowanie milionów fanów dyscypliny. Zawodnicy (i zawodniczki) grają na kortach twardych, dotąd z roku na rok wolniejszych, aczkolwiek pojawiają się informacje, że w tym sezonie nawierzchnia jest szybsza niż w poprzednich edycjach.

W ubiegłym roku triumfatorem imprezy został rozstawiony z numerem drugim Novak Djokovic. Serb był przed rozpoczęciem zmagań wyraźnym faworytem i zaprezentował się zgodnie z oczekiwaniami. Kolejni rywale, w tym tacy zawodnicy jak Blake, Troicki, Fish, byli przez niepokonanego wówczas tenisistę z Bałkanów demolowani, a pierwszy naprawdę poważny mecz przyszło mu rozegrać dopiero w finale. Tam jego rywalem był Rafael Nadal, obaj panowie właśnie rozpoczynali rywalizację, pod znakiem której miał upłynąć cały sezon 2011. Hiszpan również w drodze do decydującego spotkania prezentował się bardzo korzystnie, w spotkaniu półfinałowym bardzo łatwo wygrał z Rogerem Federerem, który z kolei nie wykazał przesadnej woli walki w tym spotkaniu.

Po długim i ciężkim finale Indian Wells, który rozegrali między sobą Serb i Hiszpan, spodziewano się podobnego boju. I tak też się stało, mecz był morderczą próbą zarówno dla graczy, jak i ich sympatyków. Początkowo przeważał Nadal, wydawało się że wyciągnął wnioski z poprzedniej porażki, grał agresywnie, dobrze serwował. Jednak od pewnego momentu tenis Serba wszedł na wyższy poziom i byliśmy świadkami całych serii długich, wyniszczających wymian, w których coraz częściej górą był Djokovic, który stopniowo przejmował kontrole nad pojedynkiem, by ostatecznie wygrać 4-6 6-3 7-6(4).
W tym sezonie trudno jest jednoznacznie wskazać faworyta do wygrania zawodów. Od dłuższego czasu bardzo korzystnie prezentuje się rozstawiony z numerem trzecim Roger Federer, który wygrał w tym sezonie już trzy turnieje, w tym zakończone w ostatnią niedzielę Indian Wells. Broniący tytułu Novak Djokovic od czasu wycieńczającego Australian Open nie prezentuje swojej najwyższej dyspozycji, podobnie jak Rafael Nadal. Obaj z pewnością będą chcieli osiągnąć wyniki adekwatne do pozycji zajmowanych w rankingu. Zagadką tradycyjnie jest Andy Murray, zaś amerykańscy kibice z nadzieją patrzeć będą tym razem przede wszystkim na Johna Isnera.