Jacques D. pisze:Nieszpory pisze:Jacques D. pisze:Na Feda, zbudowanego na nowo przez Anakondę to zwyczajnie nie wystarcza.
Ponieważ rozmawiamy o zwycięzcy turnieju w Cincy, mam nadzieję, że nie zostanie to uznane za offtop (w przeciwnym razie, można przenieść): pytanie brzmi - na czym polegała, Waszym zdaniem, *główna* zmiana stylu gry FedExa, wprowadzona przez PA?
Zmiana jest nie tyle w stylu gry, co w jego efektywności. Annacone zmienił mocno Feda mentalnie - Szwajcar jest bardziej konsekwentny, nie bawi się (np. w bitwy na lifty/topspiny zza końcowej), ale wykorzystuje każdą nadarzającą się okazję do skończenia piłki, szachuje zagraniami technicznymi w najbardziej odpowiednich do tego momentach. Może trochę więcej w tym wyrachowania a mniej naturalnego błysku, ale za to jest to dużo bardziej wydajne a poza tym wciąż bardzo widowiskowe.
A ja nie zgadzam się z tym kompletnie, że niby Annacone zmienił grę Feda, czy wzmocnił go psychicznie. Ja nie wierzę, że jakikolwiek trener może znacząco coś zmienić u tak ukształtowanego zawodnika pod tym względem, w ogóle nie przeceniałbym roli trenerów przy prowadzeniu dorosłych zawodników(zupełnie czym innym jest szkolenie młodego sportowca, gdzie faktycznie trener uczy i albo nauczy, albo potem się umie dwa zagrania na krzyż). No bo jeśli zasługą Paula ma być wygrywanie trudnych spotkań w tym sezonie, to jego "winą" byłyby ubiegłoroczne wtopy z 2-0 na Wimblu i USO na przykład, gdzie przecież, zwłaszcza w drugim z tych spotkań, Federer kompletnie pękł mentalnie po jednej piłce(!), kolejny przegrany finał RG z Nadalem(mimo świetnej formy własnej i przeciętnej rywala), czy wreszcie dwa gładkie 0-3 z Nole w WS. Przecież to nie jest tak, że jak jest porażka na skutek kumulatywnego wystąpienia lifciarni, Federrora i kupy w majtkach(a tak kończyły się wszystkie Szlamy z Anakondą aż do tegorocznego Wimbla), to przegrywał Roger Federer, a teraz nagle wygrywa Paul Annacone.
Federer to nie jest osobowość zewnątrzsterowalna, podejmująca jakiekolwiek decyzje pod wpływem innych ludzi, a już na pewno nie jest to ktoś zdolny, czy choćby chętny(sam o tym mówił wielokrotnie), by zmienić się wewnętrznie pod czyimś wpływem. On sam podjął decyzję, że chce wrócić, a Paul go do tego przygotował przede wszystkim pod względem czysto tenisowym i fizycznym. A Federer pewny swoich możliwości, to Federer walący asy i winnery w sytuacjach podbramkowych. Poza tym bądźmy uczciwi, Fed poza tym turniejem, kilkoma meczami wiosną i fragmentami finału Wimbledonu, to raczej przerzeźbiał w tym sezonie.
Ten tenis, którym Roger pokazał w Cincinnati, to jest właśnie jego naturalna gra; atak na każdą krótszą połkę, bh raczej głównie do obrony, kontrowania i pozycjonowania rywala slajsem, każda łatwiejsza piłka na tę stronę obiegana, wszystko brane tak wcześnie po koźle, jak tylko się da. To przecież nic innego, jak Federer z magicznych lat 2003-2004, w którym zakochał się bez pamięci niemal cały tenisowy światek. Ta gra to raczej jest właśnie czysty błysk, widzę piłkę, to nie kombinuje, tylko automatycznie wybieram optymalny, czyli często ten najtrudniejszy wariant, a nie wyrachowanie. Potem przyszła chęć wygrania RG, pojawił się Nadal, nawierzchnie coraz bardziej zwalniały, a i Federerowy lat nie ubywało. Powiedziałbym, że raczej ta późniejsza, mniej ofensywna gra wzięła się z wyrachowania i kalkulacji, zresztą wbrew pozorom słysznych. Dlaczego słusznych? Bo tak, jak on tym turnieju grał(w nocy nadrobiłem zaległości i mam już niejakie pojęcie), grać się zwyczajnie za długo nie da. Te kilometry robione przy obieganiu bh, niezbednym do tak afensywnej gry, te tysiace kroków przy ustawieniach do uderzeń(pamiętajmy, że agresywny fh Rogera jest grany w całości z nóg i żeby tak uderzać w szybkich wymianach musi optymanie się poruszać), szalone kątowe wymiany, to wszystko pochłania masę energii, do tego przy najmniejszym błędzie w timingu trafia się w płot. Gra bardziej na przez środek, na przerzut i błąd rywala, do teraz z większością przciewników doskonale się sprawdza, oczywiście podparta serwisowo-forhendowymi schematami i legendarnym już arsenałem zagrań technicznych. A że na rzeźbienie z panami z aktualnego Top4 Fed jest już zwyczajnie za stary i by wygrywać trzeba wrócić do korzeni, to inna rzecz, tyle, że łatwiej powiedzieć niż zrobić; i tu czapki z głów przed Annacone'm
To, że Fed mógł wczoraj zaprezentować swój naturalny tenis(bo, będę się upierał, ofensor, a nie szukający poklasku sztuczkami popisant, to jego prawdziwe tenisowe "ja") to(oczywiście poza nawierzchnią, która pozwala na taką grę) zasuga trenera o tyle, że go optymalnie przygotował, zaś tak forma i jej świadomość przełożyły się na tak kluczowe dla tego tenisisty(zresztą nie oszukujmy się, kluczowe dla każdego gracza) pewność siebie i automatyzm zachowań. Cała reszta to już sam Fed.