Jeden z pierwszych jakie widziałem w życiu. Sztosik, teraz pije Ale potem dołączę.Robertinho pisze: ↑04 maja 2020, 21:45Piękny turniej, trochę fajnych wspomnień pomimo braku tytułu RF. Mecz z Safinem utkwił w pamięci?
Jestem legendą. Roger Federer: droga ku chwale.
Re: Nocny WF, czyli wieczór fanboja
DUN I LOVE pisze: ↑05 sie 2021, 23:58 Praktycznie wszystkie finały w LA mi uciekły podczas tegorocznych IO. Jestem ogromnie tym zasmucony, za 3 lata już to się nie powtórzy.
- Robertinho
- Posty: 50853
- Rejestracja: 15 lip 2011, 17:13
Re: Nocny WF, czyli wieczór fanboja
Luzik, zdrówko! Zapraszam później.Piotrek pisze: ↑04 maja 2020, 22:17Jeden z pierwszych jakie widziałem w życiu. Sztosik, teraz pije Ale potem dołączę.Robertinho pisze: ↑04 maja 2020, 21:45Piękny turniej, trochę fajnych wspomnień pomimo braku tytułu RF. Mecz z Safinem utkwił w pamięci?
Czołem Uśmiechniętej Polsce!
Re: Nocny WF, czyli wieczór fanboja
Jeszcze muszę dodać, że Fed mimo genialnego stylu gry nie potrafił mnie kupić swoim zachowaniem, Szwajcar był dla mnie po prostu przeźroczysty, taka maszyna skupiona tylko na wygrywaniu, nie okazująca emocji. I chyba tutaj na plus się Szwajcar zmienił już po okresie dominacji, teraz widzę charakter i charyzmę w tym człowieku.
Re: Nocny WF, czyli wieczór fanboja
Teraz tak patrzę kiedy był finał Rogera z Baghdatisem na AO. 2006 rok. Nie wiem jak ja ten mecz pamiętam, bo byłem wtedy w wojsku. Jak ja ten mecz widziałem? Musiałem widzieć, bo po tym meczu kibicowałem też Cypryjczykowi. Pamięć płata już niezłe figle.
Re: Nocny WF, czyli wieczór fanboja
Co do finału Wimbledonu zapowiadało się, że może pójść to przełamanie w piątym secie. Szkoda że nie udało się tego przeciągnąć do poniedziałku. To spotkanie na WTF był naprawdę dobry, chyba to wtedy pierwszy raz odezwały się plecy.pascal pisze: ↑04 maja 2020, 22:16 Do Wimbledonu 2008, kiedy wracałem od dziadków samochodem z rodzicami i słuchałem komunikatów radiowych z finału. Zacząłem godzić się z porażką idola, ale wróciliśmy i szybko odpaliłem streama i w niesamowitym napięciu oglądałem do wieczora. Po fakcie czułem jakąś próżnię w sobie. Robertinho wspominał tu często o tym, że Fed potrafi wrócić, dać nadzięję(bp w decydującym jako pierwszy) a potem nagle polec. Coś w tym rodzaju, choć nie do końca. Byłem podbudowany wykradnięciem 2 setów, ale wewnętrznie/głęboko czułem, że tego dnia się po prostu nie uda i koniec. Nazajutrz pojechałem z mamą na pielgrzymkę do Rosji. I gdzieś w połowie wycieczki, banery Rogera w Moskwie ciągle przywoływały emocje z finału
. Od tego momentu zaczęła się ta najbardziej emocjonalna część przygody ze świadomością, że "mistrz potrzebuje wsparcia". I od tego momentu zaczęło się kibicowanie przeciwko Rafie- patrz Us Open 2008 ze Szkotem. Kolejnym niezwykłym przeżyciem był dla mnie mecz z Murray'em w WTF, które szczególnie upodobałem i bardzo mi zależało, żeby Roger przeszedł dalej. Dodatkowo imponowała mi jego waleczność, upartość, upór, których wcześniej nie doceniałem.
Ostatnio zmieniony 04 maja 2020, 22:24 przez Del Fed, łącznie zmieniany 1 raz.
Rafael Nadal, to zło, zgoda?
PS. Nie ma zgody na brak zgody.
PS. Nie ma zgody na brak zgody.
- DUN I LOVE
- Administrator
- Posty: 197874
- Rejestracja: 14 lip 2011, 22:04
- Lokalizacja: Warszawa
Re: Nocny WF, czyli wieczór fanboja
Ładnie sobie strzepałeś.Michael Scott pisze: ↑04 maja 2020, 21:38
Ja z tematu wychodzę, bo jeszcze coś na mnie kapnie. Niemniej życzę przemiłego wieczoru!

Będzie WF Rafy, wtedy damy czadu.

MTT Titles/Finals
Spoiler:
Re: Nocny WF, czyli wieczór fanboja
Ja tak samo, i pamiętam jak mnie Fed wkurzył tym swoim płaczem podczas ceremonii, no już naprawdę taki był zdziwiony i niedowierzał, że wygrał... Pamiętam, że moja Matka i Wujek, który akurat był też z tego zbijali.
- Robertinho
- Posty: 50853
- Rejestracja: 15 lip 2011, 17:13
Re: Nocny WF, czyli wieczór fanboja
Skoro już zaczynamy skręcać w tę stronę, pozwolę sobie zacząć drugi blok: kim jest/był dla Was Roger? Ulubionym tenisistą, gościem którego miło pooglądać na korcie? Fenomenem sportowym, który się podziwia? Czy absolutnym idolem, wzorem, kimś niesłychanie ważnym w życiu, chwilami nawet... Bogiem?Art pisze: ↑04 maja 2020, 22:10
Dwa razy tak.W skokach lubiłem Funakiego, potem objawił się Małysz, ale to były jednak innego rodzaju emocje. Jeśli chodzi o piłkę i reprezentację to też nikt konkretny jakoś mnie nie zachwycił, a co do klubów, to pierwsza koszulką jaką miałem była z nazwiskiem Mehmeta Scholla, więc ciężko było o aż takie zachwyty
A Fed właśnie zachwycał i na dodatek wygrywał, a że zajarałem się wtedy tenisem na dobre to i on został moim numerem jeden.
Pytanie do osób z boku. Co sądzicie o kulcie Szwajcara, który niewątpliwie powstał gdzieś w latach 2004-2007? Czy było to uzasadnione jego geniuszem? Czy tez była to lekka/mocna przesada i potem zdecydowanie zbyt wiele od niego oczekiwano? Oczywiście sympatycy jak najbardziej również mogą pociągnąć ten temat.
Czołem Uśmiechniętej Polsce!
Re: Nocny WF, czyli wieczór fanboja
Co do samych emocji, to najbardziej przeszkadzało mi to, że w meczach gdzie coś ewidentnie nie funkcjonowało, za mało pokazywał tych emocji, które byłyby paliwem do przemiany gry na korcie. W wielu meczach brakowało tego słynnego come on! które potrafiło odmienić o 180 stopni pojedynek. Nie mówię, że tego w ogóle nie było, szczególnie w ostatnich latach, ale jednak zdecydowanie za mało.Kiefer pisze: ↑04 maja 2020, 22:19 Jeszcze muszę dodać, że Fed mimo genialnego stylu gry nie potrafił mnie kupić swoim zachowaniem, Szwajcar był dla mnie po prostu przeźroczysty, taka maszyna skupiona tylko na wygrywaniu, nie okazująca emocji. I chyba tutaj na plus się Szwajcar zmienił już po okresie dominacji, teraz widzę charakter i charyzmę w tym człowieku.
MTT - OSIĄGNIĘCIA:
MTT (Singiel) - Tytuły (36) / Finały (23)
Spoiler:
Re: Nocny WF, czyli wieczór fanboja
Niestety w przypadku gdy cała dyscyplina tak bardzo się zmieniła nie sposób nie odwołać się do liczb, a tu jednak Federer ma znaczną przewagę. Na korzyść Federera przemawia jeszcze to, że umiał przystosować się do zmian, w stopniu do którego moim zdaniem Sampras by się nie zbliżył. Za to jestem w stanie minimalnie wyżej postawić Pete'a w rankingu najlepszych specjalistów od trawy. To ogólnie jeden z moich największych zarzutów wobec Federera, że pomimo spowolnienia gry i konieczności rywalizowania z młodszymi rywalami w tak brutalny sposób dał się defensorom spacyfikować na tej nawierzchni.Robertinho pisze: ↑04 maja 2020, 22:13A gdybyś miał ich porównać, zestawić, który byłby oceniony wyżej, oczywiście w kontekście swoim czasów?Żilu pisze: ↑04 maja 2020, 22:08
Gdy Sampras zbliżał się do końca kariery, dopiero zaczynałem poznawać zasady piłki nożnej, więc nie było szans na czynne kibicowanie. Postać ta zaintrygowała mnie przede wszystkim podczas lektury Open, gdzie pomimo wyciągnięcia przez Agassiego kilku brudów, Pete został przedstawiony jako absolutny GOAT swoich czasów, ktoś do kogo w określonych warunkach nikt nie miał podjazdu. Do tego dochodzi pewna symbolika, że Sampras reprezentuje styl, którego tak bardzo dzisiaj brakuje, plus wizerunkowo lubię typ sportowca "cichego zabójcy", który przesadnio nie okazuje emocji.
Ostatnio zmieniony 04 maja 2020, 22:28 przez Żilu, łącznie zmieniany 1 raz.
- Jacques D.
- Posty: 7703
- Rejestracja: 30 gru 2011, 23:02
Re: Nocny WF, czyli wieczór fanboja
Śledziłem karierę RF w sumie od samego początku, więc głupio się nie wypowiedzieć.
Fanem sensu stricto nie byłem nigdy, a jednak do finału Wimbledonu 2008 (włącznie) ściskałem kciuki podczas spotkań z Nadalem tak mocno, jakbym był zagorzałym Federastą. Dla mnie w jakiś sposób uosobienie już wówczas odchodzącego obrazu tenisa, mimo wielu nowoczesnych elementów w grze. Biorąc pod uwagę wszystkie cechy techniczne i atletyczne, jakie tenisista powinien posiadać - zdecydowanie najlepszy zawodnik, jakiego widziałem na żywo. Wszystkie - oprócz głowy. To i wrodzona niechęć do kreowanych przez media półbogów oraz ogólny ugrzeczniono - mydlano- nudny wizerunek najprawdopodobniej sprawiły, że nigdy rzeczonym Federastą się jednak nie stałem.
Po finale Wim 08 coś we mnie pękło i od tamtej pory jego postać odbieram z bardzo dużym dystansem. Nie zmienia to faktu, że jako miłośnik dobrego tenisa bardzo lubię wracać do jego gry. Oglądanie go w dobrej formie to czysta przyjemność estetyczna, czasem wręcz opad szczęki aż do samej ziemi. Z drugiej strony - nigdy mu nie wybaczę fatalnej psychiki i płaszczenia się przed tą pokraką z Jajorki. I wpuszczenia jej na salony, zwłaszcza wimbledońskie.
Pierwszy oglądany mecz: nie pamiętam, prawdopodobnie coś z 99-00
Najlepszy występ: chyba jednak ten finał US Open 04 z Hewittem, zapiera dech do dzisiaj, coś niesamowitego
Najlepszy mecz z udziałem: półfinał Australian Open 05 z Safinem, zarazem najlepszy pojedynek tenisowy, jaki kiedykolwiek widziałem. Paradoksalnie - przegrany przez RF (ale z jakim rywalem)
Najlepszy punkt: było tego mnóstwo, ale jakoś zawsze najbardziej odbiera mi mowę ten:
Szczyt kariery: oczywiście 04-07, kto się załapał, ten wie. Nawet mimo jednostronności tych sezonów, to co by nie mówić, RF w takiej formie wtedy - kwintesencja tenisa.
Wybaczcie, jeśli nic oryginalnego nie napisałem i tylko powtarzam to, co już pisaliście, ale kompletnie nie mam czasu w tej chwili czytać i tylko wykorzystałem chwilę, żeby coś skrobnąć, bo siarą byłoby pozostawić taki temat bez odpowiedzi.
Fanem sensu stricto nie byłem nigdy, a jednak do finału Wimbledonu 2008 (włącznie) ściskałem kciuki podczas spotkań z Nadalem tak mocno, jakbym był zagorzałym Federastą. Dla mnie w jakiś sposób uosobienie już wówczas odchodzącego obrazu tenisa, mimo wielu nowoczesnych elementów w grze. Biorąc pod uwagę wszystkie cechy techniczne i atletyczne, jakie tenisista powinien posiadać - zdecydowanie najlepszy zawodnik, jakiego widziałem na żywo. Wszystkie - oprócz głowy. To i wrodzona niechęć do kreowanych przez media półbogów oraz ogólny ugrzeczniono - mydlano- nudny wizerunek najprawdopodobniej sprawiły, że nigdy rzeczonym Federastą się jednak nie stałem.
Po finale Wim 08 coś we mnie pękło i od tamtej pory jego postać odbieram z bardzo dużym dystansem. Nie zmienia to faktu, że jako miłośnik dobrego tenisa bardzo lubię wracać do jego gry. Oglądanie go w dobrej formie to czysta przyjemność estetyczna, czasem wręcz opad szczęki aż do samej ziemi. Z drugiej strony - nigdy mu nie wybaczę fatalnej psychiki i płaszczenia się przed tą pokraką z Jajorki. I wpuszczenia jej na salony, zwłaszcza wimbledońskie.
Pierwszy oglądany mecz: nie pamiętam, prawdopodobnie coś z 99-00
Najlepszy występ: chyba jednak ten finał US Open 04 z Hewittem, zapiera dech do dzisiaj, coś niesamowitego
Najlepszy mecz z udziałem: półfinał Australian Open 05 z Safinem, zarazem najlepszy pojedynek tenisowy, jaki kiedykolwiek widziałem. Paradoksalnie - przegrany przez RF (ale z jakim rywalem)
Najlepszy punkt: było tego mnóstwo, ale jakoś zawsze najbardziej odbiera mi mowę ten:
Spoiler:
Wybaczcie, jeśli nic oryginalnego nie napisałem i tylko powtarzam to, co już pisaliście, ale kompletnie nie mam czasu w tej chwili czytać i tylko wykorzystałem chwilę, żeby coś skrobnąć, bo siarą byłoby pozostawić taki temat bez odpowiedzi.

Ostatnio zmieniony 04 maja 2020, 22:30 przez Jacques D., łącznie zmieniany 2 razy.
I know the pieces fit.
Spoiler:
- Robertinho
- Posty: 50853
- Rejestracja: 15 lip 2011, 17:13
Re: Nocny WF, czyli wieczór fanboja
Oj oj, polecam zatem bardzo młodego Rogera. Jak również środkowego Rogera. Ogólnie każdy Roger był mega emocjonalny, po prostu czasem szło mu idealnie i był w swoim tansie, bądź też za bardzo się wyciszał, o czym sam mówił.Kiefer pisze: ↑04 maja 2020, 22:19 Jeszcze muszę dodać, że Fed mimo genialnego stylu gry nie potrafił mnie kupić swoim zachowaniem, Szwajcar był dla mnie po prostu przeźroczysty, taka maszyna skupiona tylko na wygrywaniu, nie okazująca emocji. I chyba tutaj na plus się Szwajcar zmienił już po okresie dominacji, teraz widzę charakter i charyzmę w tym człowieku.
Ostatnio zmieniony 04 maja 2020, 22:29 przez Robertinho, łącznie zmieniany 2 razy.
Czołem Uśmiechniętej Polsce!
Re: Nocny WF, czyli wieczór fanboja
Chyba wszystkim po trochu, ikoną, tenisem, sportem... Jego rekordy pewnie przepadną, ale tenis najprawdopodobniej drugiej takiej postaci się już nie dorobi.Robertinho pisze: ↑04 maja 2020, 22:24 Skoro już zaczynamy skręcać w tę stronę, pozwolę sobie zacząć drugi blok: kim jest/był dla Was Roger? Ulubionym tenisistą, gościem którego miło pooglądać na korcie? Fenomenem sportowym, który się podziwia? Czy absolutnym idolem, wzorem, kimś niesłychanie ważnym w życiu, chwilami nawet... Bogiem?
Re: Nocny WF, czyli wieczór fanboja
Nie no, ten wizerunek większego niż Bóg, cudownego Rogerka był nie do zniesienia. Gorsze, że wielu fanów we wszystko uwierzyło i w czasach jego dominacji byli naprawdę nie do wytrzymania.
Nigdy nie lubiłem dominatorów, w dodatku robił Szwajcar co chciał z gościem, któremu kibicowałem, ale i tak właśnie ta medialna kreacja miała największy wpływ na moje podejście do niego.
Nigdy nie lubiłem dominatorów, w dodatku robił Szwajcar co chciał z gościem, któremu kibicowałem, ale i tak właśnie ta medialna kreacja miała największy wpływ na moje podejście do niego.
MTT bilans finałów (22-29)
W: Queen's Club 13, Monte Carlo 14, Australian Open 15, Nottingham 15, Chennai 16, Rio de Janeiro 17, Wiedeń 17, Acapulco 18, Madryt 18, Queen's Club 21, Cincinnati 21, Indian Wells 21, World Tour Finals 21, s-Hertogenbosch 22, Roland Garros 23, Astana 23, Hong Kong 24, Madryt 24, Umag 24, Tokio 24, Australian Open 2025, Dallas 25
F: Auckland 14, Miami 14, Roland Garros 14, Waszyngton 14, World Tour Finals 14, Rio de Janeiro 15, US Open 15, Estoril 16, Pekin 17, Rio de Janeiro 18, Monte Carlo 18, Rzym 18, Lyon 18, Metz 18, Hamburg 20, Madryt 21, St. Petersburg 21, Adelajda-2 22, Buenos Aires 22, Rio de Janeiro 22, Cincinnati 22, Astana 22, Rio de Janeiro 23, Bastad 23, Rio de Janeiro 24, Dubaj 24, Basel 24, Brisbane 25, Buenos Aires 25
W: Queen's Club 13, Monte Carlo 14, Australian Open 15, Nottingham 15, Chennai 16, Rio de Janeiro 17, Wiedeń 17, Acapulco 18, Madryt 18, Queen's Club 21, Cincinnati 21, Indian Wells 21, World Tour Finals 21, s-Hertogenbosch 22, Roland Garros 23, Astana 23, Hong Kong 24, Madryt 24, Umag 24, Tokio 24, Australian Open 2025, Dallas 25
F: Auckland 14, Miami 14, Roland Garros 14, Waszyngton 14, World Tour Finals 14, Rio de Janeiro 15, US Open 15, Estoril 16, Pekin 17, Rio de Janeiro 18, Monte Carlo 18, Rzym 18, Lyon 18, Metz 18, Hamburg 20, Madryt 21, St. Petersburg 21, Adelajda-2 22, Buenos Aires 22, Rio de Janeiro 22, Cincinnati 22, Astana 22, Rio de Janeiro 23, Bastad 23, Rio de Janeiro 24, Dubaj 24, Basel 24, Brisbane 25, Buenos Aires 25
Re: Nocny WF, czyli wieczór fanboja
Mnie akurat nie wkurzył tylko trochę rozmiękczył, bo akurat tak mam, że sporo wymagam od tych którym kibicuję, a Roger się wtedy jakoś wybitnie nie popisał. Gdyby nie zjazd fizyczny Cypryjczyka to pewnie po pierwszym secie nie byłoby tak gładko i to mnie lekko drażniło. Ale na ceremonii pokazał ile to dla niego znaczy i jaką czuł presję, więc szybko się zreflektowałem. Tak w ogóle to cały ten turniej był średni w jego wykonaniu, ale to przez to, że kontuzja kostki, którą pogłębił chyba w finale TMC z Nalbandianem zakłóciła mu przygotowania.
Tak btw, z tym wymaganiem zluzowałem przez lata i gdyby wygrał "sami wiecie jaki mecz z ubiegłego roku" dzięki paru piłkom po taśmie to już nic bym nie powiedział.
![:] :]](./images/smilies/%5Bdblpt%5D%5D.gif)
Ostatnio zmieniony 04 maja 2020, 22:36 przez Art, łącznie zmieniany 1 raz.
Re: Nocny WF, czyli wieczór fanboja
@Robertinho, wiedziałem, że wspomnisz o emocjonalnym 20-letnim Federerze przed okresem dominacji, ale ja nazwałem Feda kimś przeźroczystym i bez emocji kiedy dominował, a o płaczu z Baghdatisem wspomniałem. Dla mnie to było głupie, płacz gościa, który wygrywa prawie 100% pojedynków poza mączką po dosyć bezbarwnym pojedynku, nie kupiłem tego.
Re: Nocny WF, czyli wieczór fanboja
Roger od zachęcającego sportowca, poprzez idola, stał się dla mnie wzorem. Wzorem sportu, ale i życia. Gdybym go nagle stracił, to poczułbym pustkę, a gdyby sam Roger narozrabiał (np. doping), to straciłbym pewną część radości życia. Nic by już nie było takie samo. Ufać tak obcemu człowiekowi to jest żenada, ale to moja żenada. Bo Roger to nie jest zwykły sportowiec uprawiający jedną z najszlachetniejszych dyscyplin sportowych.. Roger to gra techniczna, twarz dyscypliny, ludzki charakter, chwytliwe nazwisko, kryształowy człowiek, przykładny mąż i ojciec, filantrop. To ktoś kto na zawsze zmienił świat na lepsze. Mój świat.
Re: Nocny WF, czyli wieczór fanboja
Fenomenem sportowym to był Małysz.Robertinho pisze: ↑04 maja 2020, 22:24Skoro już zaczynamy skręcać w tę stronę, pozwolę sobie zacząć drugi blok: kim jest/był dla Was Roger? Ulubionym tenisistą, gościem którego miło pooglądać na korcie? Fenomenem sportowym, który się podziwia? Czy absolutnym idolem, wzorem, kimś niesłychanie ważnym w życiu, chwilami nawet... Bogiem?Art pisze: ↑04 maja 2020, 22:10
Dwa razy tak.W skokach lubiłem Funakiego, potem objawił się Małysz, ale to były jednak innego rodzaju emocje. Jeśli chodzi o piłkę i reprezentację to też nikt konkretny jakoś mnie nie zachwycił, a co do klubów, to pierwsza koszulką jaką miałem była z nazwiskiem Mehmeta Scholla, więc ciężko było o aż takie zachwyty
A Fed właśnie zachwycał i na dodatek wygrywał, a że zajarałem się wtedy tenisem na dobre to i on został moim numerem jeden.
Pytanie do osób z boku. Co sądzicie o kulcie Szwajcara, który niewątpliwie powstał gdzieś w latach 2004-2007? Czy było to uzasadnione jego geniuszem? Czy tez była to lekka/mocna przesada i potem zdecydowanie zbyt wiele od niego oczekiwano? Oczywiście sympatycy jak najbardziej również mogą pociągnąć ten temat.

Rogera fajnie się ogląda. Będzie za nim tęskno, bo można mówić wiele rzeczy o tym Wimbledonie 2019, ale prawda jest taka, że poziom gry 38 letniego Federera był wyższy w finale niż młodego, pięknego Thiema podczas AO.
Kult mógł wynikać z tego, że Roger oprócz tego, że był świetny w sporcie to jeszcze nie miał najbrzydszej facjaty, był inteligentny, umiał w języki. Człowiek sukcesu.
No i jeszcze jedno, fajnie by było, żeby dane mu było wygrać chociaż ATP 500, by skończyć na w miarę własnych warunkach. Dziwnie się czuję z tym, że ostatni mecz jaki widziałem to Sandgren.
Ostatnio zmieniony 04 maja 2020, 22:40 przez Del Fed, łącznie zmieniany 1 raz.
Rafael Nadal, to zło, zgoda?
PS. Nie ma zgody na brak zgody.
PS. Nie ma zgody na brak zgody.
Re: Nocny WF, czyli wieczór fanboja
Kolejny turniej z niezwykłą dużo emocji to Ao 2009 począwszy od 4 rundy. Była piękna zimowa pogoda, więc sobie trochę dłużej pospałem i schodzę a tam Fed przegrywa z Czechem chyba 2:1 w setach(od tamtej pory się go bałem przed każdym szlemem- wimbledon 2010, Us open 2012. Na podłodze oglądałem w ciszy ten mecz, bo nie mogłem usiedzieć na sofie(co ciekawe później takie napięcie czułem tylko przed spotkaniem i w trakcie meczu z Tsongą w Ao 2013- nie potrafię wyjaśnić dlaczego). Później przyszedł niesamowity pokaz siły z Delpo i co najmniej dobry mecz z Roddickiem. W piątek popołudniu wróciłem ze szkoły na końcówkę Verdasco. Jedno z moich najbardziej żywych wspomnień tenisowych- ten szok, te żywe pragnienie zwycięstwa Hiszpana niesionego związkiem z Ivanovic chyba, ta jego energia w grze. Ale porażka nie bolała, bo był to epicki mecz a poza tym święcie wierzyłem, że to się uda w tych okolicznościach. I przyszedł finał i szybkie przełamanie dla Hiszpana. Jednak później szybki rebreak, zacięta walka, niesamowite wymiany- szczególnie z tym squashowym forhendem Szwajcara- taki smutny symbol tego meczu dla mnie i ta porażka 6-2 w deciderze- nie jedyna w tym roku, jak się okaże. Szczerze po raz pierwszym pod wpływem emocji w głowie usprawiedliwiałem Szwajcara, wierząc naiwnie że Hiszpan się wspomaga a Roger jest czysty.
Dzisiaj się z tego śmieję. 


- Robertinho
- Posty: 50853
- Rejestracja: 15 lip 2011, 17:13
Re: Nocny WF, czyli wieczór fanboja
Dzięki za Twój głos Przemku! Mam wrażenie, odnosząc się też do @Mario , że ta kreowana boskość, zrobiła źle wszystkim, zarówno fanom Szwajcara, który kompletnie nie akceptowali jego porażek, jak i samemu Fedowi, który narzucił sobie niesamowitą presję, przez co wspominany Nadal grał sobie z nim na luziku z pozycji underdoga, nawet mając już miażdżący bilans. Dopiero od sezonu 2017 się to zmieniło, choć nie całkiem, bo ostatni Wimbledon pokazał, jak ciągle "muszę" potrafi wyskoczyć w głowie Feda i zacząć go niszczyć.Jacques D. pisze: ↑04 maja 2020, 22:27 Śledziłem karierę RF w sumie od samego początku, więc głupio się nie wypowiedzieć.
Fanem sensu stricto nie byłem nigdy, a jednak do finału Wimbledonu 2008 (włącznie) ściskałem kciuki podczas spotkań z Nadalem tak mocno, jakbym był zagorzałym Federastą. Dla mnie w jakiś sposób uosobienie już wówczas odchodzącego obrazu tenisa, mimo wielu nowoczesnych elementów w grze. Biorąc pod uwagę wszystkie cechy techniczne i atletyczne, jakie tenisista powinien posiadać - zdecydowanie najlepszy zawodnik, jakiego widziałem na żywo. Wszystkie - oprócz głowy. To i wrodzona niechęć do kreowanych przez media półbogów oraz ogólny ugrzeczniono - mydlano- nudny wizerunek najprawdopodobniej sprawiły, że nigdy rzeczonym Federastą się jednak nie stałem.
Po finale Wim 08 coś we mnie pękło i od tamtej pory jego postać odbieram z bardzo dużym dystansem. Nie zmienia to faktu, że jako miłośnik dobrego tenisa bardzo lubię wracać do jego gry. Oglądanie go w dobrej formie to czysta przyjemność estetyczna, czasem wręcz opad szczęki aż do samej ziemi. Z drugiej strony - nigdy mu nie wybaczę fatalnej psychiki i płaszczenia się przed tą pokraką z Jajorki. I wpuszczenia jej na salony, zwłaszcza wimbledońskie.
Pierwszy oglądany mecz: nie pamiętam, prawdopodobnie coś z 99-00
Najlepszy występ: chyba jednak ten finał US Open 04 z Hewittem, zapiera dech do dzisiaj, coś niesamowitego
Najlepszy mecz z udziałem: półfinał Australian Open 05 z Safinem, zarazem najlepszy pojedynek tenisowy, jaki kiedykolwiek widziałem. Paradoksalnie - przegrany przez RF (ale z jakim rywalem)
Najlepszy punkt: było tego mnóstwo, ale jakoś zawsze najbardziej odbiera mi mowę ten:Szczyt kariery: oczywiście 04-07, kto się załapał, ten wie. Nawet mimo jednostronności tych sezonów, to co by nie mówić, RF w takiej formie wtedy - kwintesencja tenisa.Spoiler:
Wybaczcie, jeśli nic oryginalnego nie napisałem i tylko powtarzam to, co już pisaliście, ale kompletnie nie mam czasu w tej chwili czytać i tylko wykorzystałem chwilę, żeby coś skrobnąć, bo siarą byłoby pozostawić taki temat bez odpowiedzi.![]()
Czołem Uśmiechniętej Polsce!
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Semrush [Bot] i 12 gości