Oglądałem ostatnio, naprawdę konkretnie przygotowana forma, mecz nie był ciekawy, ale tak się składa, że te pojedynki z Djokovicem na trawie generalnie nie porywały, ale to chyba nie jest jednoznaczne z tym, że poziom pojedynku był niski.
Jestem legendą. Roger Federer: droga ku chwale.
Re: Nocny WF, czyli wieczór fanboja
Re: Nocny WF, czyli wieczór fanboja
Właśnie, a co sądzicie o tej kryształowości charakteru Szwajcara, która najmocniej podważał chyba Djokovic? Zwykła zawiść, czy jednak nie wydaje wam się, że Federer prywatnie może nie być takim przyjemniaczkiem, na jakiego jest kreowany?
- Robertinho
- Posty: 50832
- Rejestracja: 15 lip 2011, 17:13
Re: Nocny WF, czyli wieczór fanboja
Niesłychanie pamiętny turniej i oczywiście finał. Dla mnie to chyba największa porażka Feda, a na pewno dla mnie najboleśniejsza - można mówić o wydolności Hiszpana, ale przecież on chwilami odgrywał balony na środek, skróty z pięknymi dobiegami nie mówią cienia prawdy o tym meczu. Można mówić o problemach z serwisem, a więc pewnie i zdrowiem, ale jeśli wychodzi się na mecz z Rafą Nadalem z planem grania lifcików z bh po linii, to naprawdę nie może dobrze się skończyć. Plus największa sportowa głupota mojego życia - kibicowanie Nadalowi z Verdaso, żeby Fed ograł zmęczonego Rafała. Do dziś brak mi słów na ten debilizm.pascal pisze: ↑04 maja 2020, 22:37 Kolejny turniej z niezwykłą dużo emocji to Ao 2009 począwszy od 4 rundy. Była piękna zimowa pogoda, więc sobie trochę dłużej pospałem i schodzę a tam Fed przegrywa z Czechem chyba 2:1 w setach(od tamtej pory się go bałem przed każdym szlemem- wimbledon 2010, Us open 2012. Na podłodze oglądałem w ciszy ten mecz, bo nie mogłem usiedzieć na sofie(co ciekawe później takie napięcie czułem tylko przed spotkaniem i w trakcie meczu z Tsongą w Ao 2013- nie potrafię wyjaśnić dlaczego). Później przyszedł niesamowity pokaz siły z Delpo i co najmniej dobry mecz z Roddickiem. W piątek popołudniu wróciłem ze szkoły na końcówkę Verdasco. Jedno z moich najbardziej żywych wspomnień tenisowych- ten szok, te żywe pragnienie zwycięstwa Hiszpana niesionego związkiem z Ivanovic chyba, ta jego energia w grze. Ale porażka nie bolała, bo był to epicki mecz a poza tym święcie wierzyłem, że to się uda w tych okolicznościach. I przyszedł finał i szybkie przełamanie dla Hiszpana. Jednak później szybki rebreak, zacięta walka, niesamowite wymiany- szczególnie z tym squashowym forhendem Szwajcara- taki smutny symbol tego meczu dla mnie i ta porażka 6-2 w deciderze- nie jedyna w tym roku, jak się okaże. Szczerze po raz pierwszym pod wpływem emocji w głowie usprawiedliwiałem Szwajcara, wierząc naiwnie że Hiszpan się wspomaga a Roger jest czysty.Dzisiaj się z tego śmieję.
![]()

Czołem Uśmiechniętej Polsce!
Re: Nocny WF, czyli wieczór fanboja
Nie pamiętam kto to na forum napisał, ale było opisane wspomnienie znajomej, która pracuje w jego fundacji w Szwajcarii i Federer był przedstawiony jako bardzo wyluzowany człowiek, ale Mirka wręcz przeciwnie...
Oczywiście swoje zrobił pijar, ale ja Federerowi przez te 15 lat obserwowania go nie mogę wiele zarzucić, raczej jest to facet, który owszem kilka razy pokazał swe bardziej ciemne obliczę, ale generalnie wielka klasa.
Ostatnio zmieniony 04 maja 2020, 22:47 przez Kiefer, łącznie zmieniany 1 raz.
Re: Nocny WF, czyli wieczór fanboja
Oczywiście, że to taki kryształ z zauważalnymi rysami. Ale kryształ

Re: Nocny WF, czyli wieczór fanboja
I nie wiem, czy mieliście te uczucie : "ON WRÓCIŁ" podczas ćwierćfinału Us open 2009. To był niesamowity moment dla mnie. Nie mogłem uwierzyć własnym oczom. Kiedyś Robertinho wspominał o prezencie chyba w meczu z Roddickiem w 2007 roku podczas Ao. Dla mnie odpowiednikiem tamtego były te 2 sety, gdy się kompletnie tego nie spodziewałem.
Ja myślę, że Roger na pewno ma trochę bufonowatości w charakterze, co potrafi dość dobrze ukryć. A poza tym kreowanie go na Boga czy jedynego ambasadora tenisa mu za bardzo nie przeszkadzało, co jednak trochę świadczy o próżności.
Ja myślę, że Roger na pewno ma trochę bufonowatości w charakterze, co potrafi dość dobrze ukryć. A poza tym kreowanie go na Boga czy jedynego ambasadora tenisa mu za bardzo nie przeszkadzało, co jednak trochę świadczy o próżności.
- Robertinho
- Posty: 50832
- Rejestracja: 15 lip 2011, 17:13
Re: Nocny WF, czyli wieczór fanboja
Zależy, co rozumiesz przez słowo prywatnie. Szatnia itp, to nie jest prywatnie dla takich ludzi jak Roger, podobnie jak układy zawodowe z trenerami, których bez wahania zwalniał(co potem nie przeszkadza mu być z nimi w dobrych relacjach, zapraszać na mecze itp). Na pewno potrafi być szorstki, nieprzyjemny. Totalnie miły gość nie wygra wszystkiego, a już na pewno w takim sporcie, nie czarujmy się.
Natomiast co do naprawdę osobistego życia Feda raczej trudno mieć obiekcje, gość ma ten sam krąg rodziny i znajomych od lat, a to o czymś świadczy. Podobnie jak organizowane od zawsze działania charytatywne.
Czołem Uśmiechniętej Polsce!
Re: Nocny WF, czyli wieczór fanboja
Raczej na korcie mu się zdarzyło rzucić butelką, kłócić się z sędziami, prywatnie to chyba niezły z niego śmieszek. No i raczej inni tenisiści wypowiadają się o Szwajcarze dobrze. Od pewnego meczu w DC Szwajcar i Serb za sobą nie przepadają. Sądzę, żę łączą ich najgorsze relacje pośród wszystkich kombinacji zawodników z wiadomej czwórki. Ojciec Djoko także na to pewnie wpłynął. Dodatkowo w 2008 bodaj zresztą był taki mecz, gdzie Djoković wycofał się z powodu bólu gardła...
Na MTF-ie kiedyś czytałem, że Roger nie do końca szanuje Nole z powodu jego niedostatków technicznych. Ale to czytałem dawno.
Skoro RF ma niezłe, że tak powiem stosunki z Wawrinką, to imho raczej ponurakiem i sztywniakiem nie jest.
Rafael Nadal, to zło, zgoda?
PS. Nie ma zgody na brak zgody.
PS. Nie ma zgody na brak zgody.
Re: Nocny WF, czyli wieczór fanboja
Mnie np. podoba się w Szwajcarze to, że nigdy nie zgłaszał pretensji i nie przewracał oczami jak dostał piłką lub rywal zagrał wprost w niego, co jest uznawane za zagranie nie do końca fair. Federer po czymś takim po prostu się odwracał nie oczekując żadnych przeprosin, po prostu koniec akcji, trzeba zaczynać kolejny punkt i tyle.
Ale naprawdę się cieszę jak krzyknie do Murraya "fuck, stop" do Paryskiej publiki "shut up", bardzo dobrze, że nie jest tak grzecznym chłopcem.
Ale naprawdę się cieszę jak krzyknie do Murraya "fuck, stop" do Paryskiej publiki "shut up", bardzo dobrze, że nie jest tak grzecznym chłopcem.
Re: Nocny WF, czyli wieczór fanboja
Z resztą też samo pochodzenie rodziców odegrało w tej działalności charytatywnej jak i całej świadomości Rogera w tym zakresie. Emocjonalny z pewnością jest, o czym świadczy m.in. relacja z tragicznie zmarłym Carterem. Jednak mam wrażenie, że określenie " the special one" tenisa go nie raziło pomimo wielokrotnego powtarzania o różnych epokach w tenisie. Z Djokiem dużą role odgrywały też "nadmierne" medicale Serba, jeszcze w porównaniu do Szwajcara, który prawie tego nie robił przez całą karierę.
- DUN I LOVE
- Administrator
- Posty: 197736
- Rejestracja: 14 lip 2011, 22:04
- Lokalizacja: Warszawa
Re: Nocny WF, czyli wieczór fanboja
Widze, że wielu fanów zyskał RF tą porażką z Maratem, mnie wtedy również. Kibicowałem na maksa Rosjaninowi cały mecz, po ostatniej piłce poczułem sporą ulgę, że ktoś wreszcie pokonał dominatora ze Szwajcarii, ale im dalej w las, tym czułem się jakoś nieswojo. Później, po finale Indian Wells usiadłem przed kompem u ziomka w chacie i zajrzałem na chwilę na stronę ATP. Było zdjęcie RF z pucharem i napis "The Untouchable". Mój kolega akurat przyszedł z kuchni, rzucił okiem na monitor i mówi: "ale zajebiście napisane". Ja tak patrzę i mówię: "No, kozak". Później przyszedł mecz z Nadalem w półfinale RG i trzeba było jednoznacznie się okreslić, co też zrobiłem.
Z perspektywy czasu oceniam lata 2005-2008 za najlepsze lata mojego kibicowskiego życia - rywalizacja z Nadalem, studia, gdzie mogłem na okrągło to wszystko śledzić, nakrecające się fora sportowe, których było wtedy multum, Gadu-Gadu, klimat też był dużo fajniejszy, słońce waliło w okno dużo jaśniej, zima była zimą, a ja wtedy praktycznie jeszcze nic nie spier*oliłem w swoim życiu. Rywalizacja Federera z Nadalem, choć dziś po tylu latach budzi we mnie znużenie, kiedyś mega elektryzowała i dzieliła ludzi. A w tle były przecież inne fanbazy: Roddicka, Hewitta czy dziewczyny od Safina.
Było pięknie, ale coś się niewątpliwie skończyło. Po AO2010, przykładając fabsterską skalę, nieustanny deszcz z nielicznymi przebłyskami. Dziwnie to zabrzmi, ale uważam, że choć został przeceniony przez fanatyków, to miał dużo większy potencjał niż notoryczne wtopy w decydujących fazach największych turniejów.Ktoś powiem, że to jednak 4 szlemy w ciągu dekady, sporo. Możę i sporo, ale Novak wygyrał ostatnio 5...na 7 rozegranych.
Fed zagrał tyle perełek w życiu, a mi (nie wiem w sumie dlaczego) utkwiła w pamięci piłka od 2:45 na poniższym filmiku. Pamiętam jak się wtedy opnia publiczna zachwycała jak można mieć kontrolę nad takim pcoiskiem, nadlatującym z drugiej strony siatki.Jacques D. pisze: ↑04 maja 2020, 22:27Najlepszy punkt: było tego mnóstwo, ale jakoś zawsze najbardziej odbiera mi mowę ten:Spoiler:
Z perspektywy czasu oceniam lata 2005-2008 za najlepsze lata mojego kibicowskiego życia - rywalizacja z Nadalem, studia, gdzie mogłem na okrągło to wszystko śledzić, nakrecające się fora sportowe, których było wtedy multum, Gadu-Gadu, klimat też był dużo fajniejszy, słońce waliło w okno dużo jaśniej, zima była zimą, a ja wtedy praktycznie jeszcze nic nie spier*oliłem w swoim życiu. Rywalizacja Federera z Nadalem, choć dziś po tylu latach budzi we mnie znużenie, kiedyś mega elektryzowała i dzieliła ludzi. A w tle były przecież inne fanbazy: Roddicka, Hewitta czy dziewczyny od Safina.
Było pięknie, ale coś się niewątpliwie skończyło. Po AO2010, przykładając fabsterską skalę, nieustanny deszcz z nielicznymi przebłyskami. Dziwnie to zabrzmi, ale uważam, że choć został przeceniony przez fanatyków, to miał dużo większy potencjał niż notoryczne wtopy w decydujących fazach największych turniejów.Ktoś powiem, że to jednak 4 szlemy w ciągu dekady, sporo. Możę i sporo, ale Novak wygyrał ostatnio 5...na 7 rozegranych.
MTT Titles/Finals
Spoiler:
- Robertinho
- Posty: 50832
- Rejestracja: 15 lip 2011, 17:13
Re: Nocny WF, czyli wieczór fanboja
Nie no, starcie Mira vs Stanley, to był absolutny hit. Jeśli jesteśmy przy niej, to znowu banał, ale za każdym mężczyzną stoi jakaś kobieta i nie bez kozery mówi się, że uregulowane życie osobiste to fundament takiej prawdziwej, wieloletniej wielkości.Del Fed pisze: ↑04 maja 2020, 22:50Raczej na korcie mu się zdarzyło rzucić butelką, kłócić się z sędziami, prywatnie to chyba niezły z niego śmieszek. No i raczej inni tenisiści wypowiadają się o Szwajcarze dobrze. Od pewnego meczu w DC Szwajcar i Serb za sobą nie przepadają. Sądzę, żę łączą ich najgorsze relacje pośród wszystkich kombinacji zawodników z wiadomej czwórki. Ojciec Djoko także na to pewnie wpłynął. Dodatkowo w 2008 bodaj zresztą był taki mecz, gdzie Djoković wycofał się z powodu bólu gardła...
Na MTF-ie kiedyś czytałem, że Roger nie do końca szanuje Nole z powodu jego niedostatków technicznych. Ale to czytałem dawno.
Skoro RF ma niezłe, że tak powiem stosunki z Wawrinką, to imho raczej ponurakiem i sztywniakiem nie jest.
Skoro już przy tej wielkości jesteśmy, to Waszym zdaniem jak to wygląda? Wygrał dokładnie tyle, ile wynika z jego potencjału Fed? Czy też może więcej, bo miał chwilami łatwo? Czy jednak nieco mniej, bo sam sobie przeszkadzał? Oczywistość, ale lata 2011-16 zostały zmarnowane i to one przesądzą o zapewne utracie wielu rekordów przez Rogera. A forma czysto tenisowa była moim zdaniem na przynajmniej 2 WS więcej w tym okresie kariery.
Czołem Uśmiechniętej Polsce!
Re: Nocny WF, czyli wieczór fanboja
Jeśli Nadal ma 19 szlemów, Djokovic 17, a są od Szwajcara o te 5-6 lat młodsi, to trzeba sobie jasno powiedzieć, że wygrał za mało. Natomiast w/w dwójka za dużo.Robertinho pisze: ↑04 maja 2020, 22:57 Skoro już przy tej wielkości jesteśmy, to Waszym zdaniem jak to wygląda? Wygrał dokładnie tyle, ile wynika z jego potencjału Fed? Czy też może więcej, bo miał chwilami łatwo? Czy jednak nieco mniej, bo sam sobie przeszkadzał? Oczywistość, ale lata 2011-16 zostały zmarnowane i to one przesądzą o zapewne utracie wielu rekordów przez Rogera. A forma czysto tenisowa była moim zdaniem na przynajmniej 2 WS więcej w tym okresie kariery.
- DUN I LOVE
- Administrator
- Posty: 197736
- Rejestracja: 14 lip 2011, 22:04
- Lokalizacja: Warszawa
Re: Nocny WF, czyli wieczór fanboja
Wtedy to daj spokój, gały przyklejone do telewizora o 3 w nocy. Jest sporo opinii, w tym Sidora, że za mocno zagrał wtedy Federera. To był jakisabsurdalny peak i niestety nie był w stanie utrzymać tamego poziomu im dalej w las. Podobnie było chyba z Novakiem w 2012 roku, gdzie zmasakrował del Potro w QF, a turnieju nie wygrał.
MTT Titles/Finals
Spoiler:
Re: Nocny WF, czyli wieczór fanboja
Mnóstwo okazji Szwajcar zmarnował, z drugiej strony przez 128 lat kariery kontuzjowany był jedynie przez kilka miesięcy, więc może to po prostu odpowiednik opuszczonych turniejów przez inne legendy tenisa.
Nie chcę już przywoływać 40-15, ale gdyby wygrał ten mecz to pewnie skończyłby jako GOAT, a tak pewnie nie skończyć. Więc niech będzie, że o tego jednego Szlema za mało osiągnął.
Nie chcę już przywoływać 40-15, ale gdyby wygrał ten mecz to pewnie skończyłby jako GOAT, a tak pewnie nie skończyć. Więc niech będzie, że o tego jednego Szlema za mało osiągnął.
MTT bilans finałów (22-29)
W: Queen's Club 13, Monte Carlo 14, Australian Open 15, Nottingham 15, Chennai 16, Rio de Janeiro 17, Wiedeń 17, Acapulco 18, Madryt 18, Queen's Club 21, Cincinnati 21, Indian Wells 21, World Tour Finals 21, s-Hertogenbosch 22, Roland Garros 23, Astana 23, Hong Kong 24, Madryt 24, Umag 24, Tokio 24, Australian Open 2025, Dallas 25
F: Auckland 14, Miami 14, Roland Garros 14, Waszyngton 14, World Tour Finals 14, Rio de Janeiro 15, US Open 15, Estoril 16, Pekin 17, Rio de Janeiro 18, Monte Carlo 18, Rzym 18, Lyon 18, Metz 18, Hamburg 20, Madryt 21, St. Petersburg 21, Adelajda-2 22, Buenos Aires 22, Rio de Janeiro 22, Cincinnati 22, Astana 22, Rio de Janeiro 23, Bastad 23, Rio de Janeiro 24, Dubaj 24, Basel 24, Brisbane 25, Buenos Aires 25
W: Queen's Club 13, Monte Carlo 14, Australian Open 15, Nottingham 15, Chennai 16, Rio de Janeiro 17, Wiedeń 17, Acapulco 18, Madryt 18, Queen's Club 21, Cincinnati 21, Indian Wells 21, World Tour Finals 21, s-Hertogenbosch 22, Roland Garros 23, Astana 23, Hong Kong 24, Madryt 24, Umag 24, Tokio 24, Australian Open 2025, Dallas 25
F: Auckland 14, Miami 14, Roland Garros 14, Waszyngton 14, World Tour Finals 14, Rio de Janeiro 15, US Open 15, Estoril 16, Pekin 17, Rio de Janeiro 18, Monte Carlo 18, Rzym 18, Lyon 18, Metz 18, Hamburg 20, Madryt 21, St. Petersburg 21, Adelajda-2 22, Buenos Aires 22, Rio de Janeiro 22, Cincinnati 22, Astana 22, Rio de Janeiro 23, Bastad 23, Rio de Janeiro 24, Dubaj 24, Basel 24, Brisbane 25, Buenos Aires 25
Re: Nocny WF, czyli wieczór fanboja
Niestety muszę kończyć i na koniec chciałbym się podzielić trzema meczami, które najbardziej wspominam do dziś.
1. Mecz którego nie widziałem, a tylko śledziłem na livescorze
Pamiętna batalia wimbledońska, zakończona zwycięstwem Rafy. Jeden z legendarnych meczy którego nawet do dzisiaj nie widziałem. Ale ta porażka najbardziej sprowadziła na ziemię. Domek nad jeziorem, cudowny klimat, przyszła żona obok i ja przeżywający porażkę Rogera. Nic nie działa na człowieka silniej niż jego własna wyobraźnia.
2. Maraton Wimbledoński z Roddickiem. Nawet nie wiem ile tam było na koniec, ale już miałem tego meczu dosyć. Chciałem żeby tylko ktoś wygrał. Akurat mogłem oglądać go w spokoju i jego przebieg wypruł mnie z emocji, aż do ostatniej piłki. Po tym meczu nie wierzyłem, że ktokolwiek dogoni Rogera. I znowu, wiara człowieka okazała się jego największą naiwnością.
3. AO17 i poskromienie bestii. Odwrócenie losów 5 seta, czyli zupełna nowość w przypadku Rogera, przywróciła mi pełną wiarę w mistrza. Pokazał, że cały czas jest wielki.
Teraz już, po pewnym czasie od zeszłorocznego finału Wimbla, mogę powiedzieć jedno. Ta porażka nic praktycznie nie zmieniła i dalej jest dla mnie największy. Zapamiętam ten mecz na zawsze, ale tylko jako przykład skrajnych emocji sportowych. Bo to tylko czysty sport. I na samej jego górze stoi właśnie tylko on. Król Roger.
1. Mecz którego nie widziałem, a tylko śledziłem na livescorze

2. Maraton Wimbledoński z Roddickiem. Nawet nie wiem ile tam było na koniec, ale już miałem tego meczu dosyć. Chciałem żeby tylko ktoś wygrał. Akurat mogłem oglądać go w spokoju i jego przebieg wypruł mnie z emocji, aż do ostatniej piłki. Po tym meczu nie wierzyłem, że ktokolwiek dogoni Rogera. I znowu, wiara człowieka okazała się jego największą naiwnością.
3. AO17 i poskromienie bestii. Odwrócenie losów 5 seta, czyli zupełna nowość w przypadku Rogera, przywróciła mi pełną wiarę w mistrza. Pokazał, że cały czas jest wielki.
Teraz już, po pewnym czasie od zeszłorocznego finału Wimbla, mogę powiedzieć jedno. Ta porażka nic praktycznie nie zmieniła i dalej jest dla mnie największy. Zapamiętam ten mecz na zawsze, ale tylko jako przykład skrajnych emocji sportowych. Bo to tylko czysty sport. I na samej jego górze stoi właśnie tylko on. Król Roger.
- Robertinho
- Posty: 50832
- Rejestracja: 15 lip 2011, 17:13
Re: Nocny WF, czyli wieczór fanboja
Siemanko @DUN I LOVE , a powiedz mi jeszcze, jak oceniasz skalę swojego fanatyzmu? W sensie, czy z dystansu myślisz sobie "no przeginałem, co za głupota", czy raczej "piękne chwile, warto było"?
Czołem Uśmiechniętej Polsce!
Re: Nocny WF, czyli wieczór fanboja
@Robertinho nie no mniej wygrał niż powinien. Kuźwa ostatni Wimbledon - oczywiście można mówić, że wielki rezultat i powinno się mu pogratulować, bo to prawda, ale nie da się przejść obojętnie wobec sposobu przegrania tajów itd. I kilka znanych wszystkim dobrze okazji. Natomiast nie jest tak, że Fedowi nie dopisywało szczęście/ wasalstwo jego wasali. Na 100 tb ze stanu 6-2 Roddick pewnie wygrałby 98, jeśli chodzi o rok 2009, a Haas pękł i fizycznie i psychicznie.
Niemniej jednak, gdyby nie Nadal, trzy Rolandy więcej by wpadły przykładowo.
Niemniej jednak, gdyby nie Nadal, trzy Rolandy więcej by wpadły przykładowo.
Ostatnio zmieniony 04 maja 2020, 23:08 przez Del Fed, łącznie zmieniany 1 raz.
Rafael Nadal, to zło, zgoda?
PS. Nie ma zgody na brak zgody.
PS. Nie ma zgody na brak zgody.
- DUN I LOVE
- Administrator
- Posty: 197736
- Rejestracja: 14 lip 2011, 22:04
- Lokalizacja: Warszawa
Re: Nocny WF, czyli wieczór fanboja
Miał kontuzje w ważnych turniejach, ale o tym się nie mówi. Ostatnio to - co nie dziwi, patrząc na wiek i przebieg - w zasadzie co chwila coś mu dokucza. 2 ostatnie szlemy skończył z kontuzją, 2018 też położył, bo na treningu zabolała ręka, lato 2017 i kontuzja pleców z Kanady, 2016 wiadomo.
Ma kontuzje jak każdy (poza szklankami, bo takową na pewno nie jest), ale jego sztab nic na ten temat nie wypuszcza. W przeciwieństwie do konkurencyjnego obozu.
MTT Titles/Finals
Spoiler:
Re: Nocny WF, czyli wieczór fanboja
Co do tych perełek, to mi najbardziej podoba się pewna powtarzalność tych zagrań np. wielokrotnie obok siatki, hot dogi, między nogami od przodu(Doha, Rzym z Gasquetem) czy bekhendowe smecze(najgorsze, że najlepiej pamiętam ten odegrany przez Rafę w 2012 roku), half-volleye itd. Mi najbardziej utkwił dropshot z obiegu z Murray'em z finału Wm 2012. I te improwizacje mi najbardziej imponują- nietypowe zagranie a maestria, nienaganna technika i jeszcze punkt wygrany.
Ostatnio zmieniony 04 maja 2020, 23:10 przez pascal, łącznie zmieniany 1 raz.
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Semrush [Bot] i 5 gości