Forum fanów tenisa ziemnego, gdzie znajdziesz komentarze internautów, wyniki, skróty spotkań, statystyki, materiały prasowe, typery i inne informacje o turniejach ATP i WTA.
Robertinho pisze: ↑04 maja 2020, 23:23
Było duuuużo dobra, czas na łyżkę dziegciu w tej beczce miodu, a potem jeszcze przed północą wjadą cukierki. Zatem: najboleśniejsza, bardziej raniąca, najdłużej siedząca w głowie, najgorsza porażka Feda?
1) US'15 z tych nowszych - forma była. Cincinnati wzięte bez straty serwisu, moją ulubioną wersją Feda. Kontynuacja tego stylu aż do półfinału włącznie i Fed w finale, grający jakby chciał zrobić wszystkim fanom na złość. Szkoda było mi tej formy i gdyby w głowie (jak zwykle) było w porządku, byłby ten finał na pewno w zasięgu.
2015: Tokio
2016: Rio de Janeiro, Indian Wells, Waszyngton, Chengdu, WTF
2017: Doha, Sydney, Dubaj, Miami, Marrakesz, Estoril, s-Hertogenbosch
2018: Barcelona,Winston-Salem,Sztokholm, Paryż-Bercy,
2019: Dubaj, Miami, Monachium, Kitzbühel, St. Petersburg, WTF
2020: Adelaide, Rzym
2022: Adelaide 1, Australian Open, Rzym, Halle
2023: Indian Wells, Miami, Barcelona, US Open, WTF
2024: Wimbledon, Winston-Salem
2015: Kuala Lumpur
2016: Queens, Sankt Petersburg
2017: Waszyngton, Winston-Salem, US Open, Sankt Petersburg, WTF
2018: Doha, Miami, Hamburg,
2019: Eastbourne, US Open,
2020: RG, Sofia
2021: ATP Cup
2022: Stuttgart, Eastbourne, Winston-Salem, Florencja
2023: Montpellier, Rzym, Atlanta
2024: Mallorca
MTT (DEBEL) - Tytuły (7) / Finały (7)
2019: RG, Cincinnati, Paryż-Bercy, WTF
2020: RG, US Open
2021: Rzym
2018: WTF
2019: Indian Wells, Madryt
2020: Australian Open
2021: Australian Open, RG, Paryż-Bercy
Piotrek pisze: ↑04 maja 2020, 23:29
Z bolesnych porażek - ten rok z Dimugiem, zarwana nocka, a skończyło się jak skończyło.
Oj, w ogóle te ostatnie 11 lat na US Open to nie wiem czy nie największa skaza na wizerunku Rogera. Jakby nagle przestał umieć wygrywać w takich warunkach mimo wielu dogodnych drabinek w tym czasie.
Tytuły (30):
2025: Miami 2024: Montreal, Bazylea 2023: Wiedeń 2022: Miami, Astana, Bazylea, WTF Turyn 2021: Monte Carlo, Madryt, Winston-Salem 2019: Newport, US Open, 2018: Brisbane, Quito, Indian Wells, Monte Carlo, Monachium, Roland Garros, 2017: Auckland, Waszyngton, Shenzen, 2015: Doha, Sydney, Houston, Roland Garros, 2013: US Open, 2012: Nicea, 2011: Los Angeles, WTF Londyn, Wcześniej: Za słaba era, żeby coś wpisywać. Finały (38):
2025: Barcelona 2024: Brisbane, Cordoba, Estoril, WTF Turyn 2023: Auckland, Rotterdam, Dubaj, Barcelona 2022: Rotterdam, Monte Carlo, Monachium, Rzym, Newport, Hamburg, Gijon 2021: Monachium, Rzym, 2020: Rzym, Antwerpia, 2019: Rotterdam, Rzym, Roland Garros, 2018: Halle, 2017: Stuttgart, 2016: Tokio, Shanghai, Bazylea, 2015: Wiedeń, WTF Londyn, 2014: Doha, 2013: Cincinnati, 2012: Monte Carlo, Roland Garros, Sztokholm, 2011: Marsylia, Monte Carlo, Wimbledon, US Open, Wcześniej: Za słaba era, żeby coś wpisywać.
Robertinho pisze: ↑04 maja 2020, 23:16
Ano, Roger na cegle, nikt tego nie drąży, bo w zasadzie nie ma po co, ale gość naprawdę tę cegłę czuje i trochę tych Rolandów mogło wpaść. Ale wtedy to już chyba nikt by go nie lubił poza sektą.
To prawda, nawet nie ma za bardzo mu jak dowalić i o co konkretnie się przyczepić od strony właśnie prywatnej stricte, co tylko by ten wkurw potęgowało.
A najboleśniejsza porażka? Wiadomo, że 40-15 - przynajmniej w moim przypadku. Niedawno oglądałem program Pindery i Salety o 2 walce Gołoty z Bowe jak Andrew miał wygraną sprawę i zaczął walić Amerykanina po jajach, bo go nie mógł go skoczyć, to znaczy znokautować. Nie chodzi o porównanie tych dwóch sytuacji w skali jeden do jednego. Tylko o to, że to z kibicowskiej strony na koniec obu tych wydarzeń mogła zaistnieć wydaje mi się podobna mieszanka: rozczarowania, wściekłości, smutku, żalu, irytacji, bezsilności, zmęczenia.
Po AO 2009 jeszcze zaświeciło słońce, bo jeszcze mogło, a tutaj chodziło o zamknięcie pewnego rozdziału. Po którym choćby i potop.
Ostatnio zmieniony 04 maja 2020, 23:36 przez Del Fed, łącznie zmieniany 2 razy.
Rafael Nadal, to zło, zgoda? PS. Nie ma zgody na brak zgody.
Robertinho pisze: ↑04 maja 2020, 23:23
Było duuuużo dobra, czas na łyżkę dziegciu w tej beczce miodu, a potem jeszcze przed północą wjadą cukierki. Zatem: najboleśniejsza, bardziej raniąca, najdłużej siedząca w głowie, najgorsza porażka Feda?
U mnie podium bardzo banalne.
Zeszłoroczny Wimbledon na pierwszym miejscu. Można było wygrać ukochanego szlema w wieku 37 lat, pierwszy raz pokonując po drodze Nadala i Djokovicia, a porażka przyszła chyba w najboleśniejszy możliwy sposób. Siedziało to we mnie dłużej niż cokolwiek wcześniej.
Dalej Wimbledon 2008 i ze względu na przebieg i to, że oddaliśmy Nadalowi nasze królestwo. Co prawda po paryskich finałach można się było tego spodziewać, zwłaszcza, że Fed był po mononukleozie, ale zryw i finalnie ta porażka po zmroku była niebywale bolesna.
No i trójkę zamyka AO 2009. Dobitka po wspomnianym wyżej Wimbledonie. Nie było takiej dramaturgii jak pół roku wcześniej, ale wszystkie okoliczności i sama gra sprawiły, że było to ogromne rozczarowanie.
To US Open 15 faktycznie bardzo irytujące, z gry co najmniej trochę lepszy, a z ważnych punktów to przegrał prawie wszystkie, jakie szło. Jeszcze chyba mnie w MTT utopił.
MTT bilans finałów (22-29)
W: Queen's Club 13, Monte Carlo 14, Australian Open 15, Nottingham 15, Chennai 16, Rio de Janeiro 17, Wiedeń 17, Acapulco 18, Madryt 18, Queen's Club 21, Cincinnati 21, Indian Wells 21, World Tour Finals 21, s-Hertogenbosch 22, Roland Garros 23, Astana 23, Hong Kong 24, Madryt 24, Umag 24, Tokio 24, Australian Open 2025, Dallas 25
F: Auckland 14, Miami 14, Roland Garros 14, Waszyngton 14, World Tour Finals 14, Rio de Janeiro 15, US Open 15, Estoril 16, Pekin 17, Rio de Janeiro 18, Monte Carlo 18, Rzym 18, Lyon 18, Metz 18, Hamburg 20, Madryt 21, St. Petersburg 21, Adelajda-2 22, Buenos Aires 22, Rio de Janeiro 22, Cincinnati 22, Astana 22, Rio de Janeiro 23, Bastad 23, Rio de Janeiro 24, Dubaj 24, Basel 24, Brisbane 25, Buenos Aires 25
pascal pisze: ↑04 maja 2020, 23:32
Nie, niekoniecznie 7. Bo też spojrzenie na globalny sport może ulec zmianie w wyniku zaburzeń struktur społecznych. I cyferki, nakręcanie medialne, rekordy może zejść na drugi plan . Oczywiście to tylko gdybanie.
No @DUN I LOVE też mi tym dziś pisał. Ale mnie się zdaje, że jak już wrócimy do "normalności", to na pełnej, wszystko będzie jakie było, tylko bardziej. Zobaczymy.
Wimbledon 19, Australia 09, US Open15, RG11 no i może Wimbledon 14. Naprawdę dziwne porażki. Nie no, nie ma co ukrywać, powinien Pan Szwajcar mieć te 2-3 szlemy więcej i byłoby po zabawie odnośnie rekordu WS. A tak to nie wiadomo jaka będzie ostateczna klasyfikacja.
Tylko pytanie czy te największe porażki, najbardziej dotkliwe, nie są solą fanbojstwa?
DUN I LOVE pisze: ↑05 sie 2021, 23:58
Praktycznie wszystkie finały w LA mi uciekły podczas tegorocznych IO. Jestem ogromnie tym zasmucony, za 3 lata już to się nie powtórzy.
pascal pisze: ↑04 maja 2020, 23:32
Nie, niekoniecznie 7. Bo też spojrzenie na globalny sport może ulec zmianie w wyniku zaburzeń struktur społecznych. I cyferki, nakręcanie medialne, rekordy może zejść na drugi plan . Oczywiście to tylko gdybanie.
Z tym się zgadzam. Nawet patrzę po sobie, że jak tenisa nie ma, to ten sport i cała statystyczna otoczka wokół niego wydaje mi się tak nieznaczącym detalem, że aż się śmieję sam do siebie na wspomnienie. Tak samo pewnie będzie po fakcie - każdy będzie się nakręcał kolejnym turniejem.
W ogóle dziwne jest to, że jak uwielbiam statystyki, tak ostatnio przeanalizowałem sobie, ile razy je przeglądałem w ostatnich latach, wyłączając sytuacje, kiedy aktualizowałem tematy w dziale statystycznym. Wyszło mi, że 0.
Jest to bodziec do nakręcania się w trakcie wyścigu, ale po jego zakończeniu, kiedy opadnie kurz to pewnie wygląda tak jak fakt, że Klose ma więcej goli od Ronaldo na MŚ. Niesamowicie to wtedy przeżywałem podczas mundialu w Brazylii, teraz nie wiem jak mogłem w ogóle poważnie do tego podchodzić.
MTT Titles/Finals
Spoiler:
MTT - tytuły (34) 2025 (4) Rzym M1000, Madryt M1000, Acapulco, Buenos Aires 2024 (3) Pekin, US Open, Halle, 2021 (4) Sankt Petersburg, Moskwa, IO Tokio, Gstaad, 2020 (2) US Open, Auckland, 2019 (4) Tokio, Halle, Australian Open, Doha, 2017 (1) Cincinnati M1000, 2016 (1) Sankt Petersburg, 2015 (1) Rotterdam, 2013 (3) Montreal M1000, Rzym M1000, Dubaj, 2012 (1) Toronto M1000, 2011 (4) Waszyngton, Belgrad, Miami M1000, San Jose, 2010 (2) Wiedeń, Rotterdam, 2009 (2) Szanghaj M1000, Eastbourne, 2008 (2) US Open, Estoril
pascal pisze: ↑04 maja 2020, 23:32
Nie, niekoniecznie 7. Bo też spojrzenie na globalny sport może ulec zmianie w wyniku zaburzeń struktur społecznych. I cyferki, nakręcanie medialne, rekordy może zejść na drugi plan . Oczywiście to tylko gdybanie.
No @DUN I LOVE też mi tym dziś pisał. Ale mnie się zdaje, że jak już wrócimy do "normalności", to na pełnej, wszystko będzie jakie było, tylko bardziej. Zobaczymy.
Myślę, że najlepiej odnajdą się w tym wszystkim...najlepsi, takie zaskoczenie.
Piotrek pisze: ↑04 maja 2020, 23:29
Z bolesnych porażek - ten rok z Dimugiem, zarwana nocka, a skończyło się jak skończyło.
Oj, w ogóle te ostatnie 11 lat na US Open to nie wiem czy nie największa skaza na wizerunku Rogera. Jakby nagle przestał umieć wygrywać w takich warunkach mimo wielu dogodnych drabinek w tym czasie.
Masakra, co się stało na tym turnieju. Najpierw trzy pięciosetówki, z których wszystkie mecze miał OBOWIĄZEK wygrać, a potem z roku na rok gorzej. Teraz to on się w tym wrześniu po prostu sypie, niemniej bardzo zmarnowany potencjał na ładną liczbę triumfów.
Ja byłem przybity też po Wm 2019 i latem amerykańskim. Nie miałem żadnych oczekiwań przed Us Open. Ale po tym, co zobaczyłem z Evansem i Goffinem uwierzyłem, że może tu nastąpi jakaś niespodziewana rekompensata za lipiec 19. Też mnie dlatego zabolała porażka z Dimugem, ale podejrzewam, że plecy mogły bardziej przeszkadzać, chyba że to już definitywnie wiek na takie wahania formy. Nie chcę/potrafię uwierzyć, że rekord WS padnie przez te meczowe. To byłoby zbyt perfidne zrządzenie losu.
No właśnie to jest piękny przykład z tym Ronaldo. Pomimo utraty tego prestiżowego rekordu cały czas to on stoi na półce Messiego czy CR7. Oczywiście to inna dyscyplina i zupełnie inny kontekst, ale zapominamy o wspomnieniach w sporcie: oklaski dla Rona na Santiago, takie sety jak z Soderlingiem właśnie. Tak też zostaje się legendą i nie mniej ważną niż poprzez rekordy.
Mario pisze: ↑04 maja 2020, 23:24
Gdybym był kibicem Feda, to po Australian Open 2009 zapadłbym się pod ziemię, dokładając to co stało się na ceremonii.
Ja tam lubię tę jego słabość (?) w postaci przesadzonej wrażliwości. "On zawsze płacze. Jest najczęściej płaczącym tenisistą na świecie" - powiedziała mi 2 dni temu żona. Stało się to przy okazji oglądania przeze mnie poniższego filmiku:
Niewiele oglądam tenis RF w ostatnich miesiącach, ale ten wywiad od 2:00 widzę 4-5 razy dziennie. Sporo mówi o Federerze wydaje mi się - o tym jakim jest człowiekiem i jak bardzo kocha to, co robi.
MTT Titles/Finals
Spoiler:
MTT - tytuły (34) 2025 (4) Rzym M1000, Madryt M1000, Acapulco, Buenos Aires 2024 (3) Pekin, US Open, Halle, 2021 (4) Sankt Petersburg, Moskwa, IO Tokio, Gstaad, 2020 (2) US Open, Auckland, 2019 (4) Tokio, Halle, Australian Open, Doha, 2017 (1) Cincinnati M1000, 2016 (1) Sankt Petersburg, 2015 (1) Rotterdam, 2013 (3) Montreal M1000, Rzym M1000, Dubaj, 2012 (1) Toronto M1000, 2011 (4) Waszyngton, Belgrad, Miami M1000, San Jose, 2010 (2) Wiedeń, Rotterdam, 2009 (2) Szanghaj M1000, Eastbourne, 2008 (2) US Open, Estoril
Naprawdę RG 08 już nikt nie pamięta? Tuż przed spotkaniem było wielkie nakręcanie klimatu, jak to Federer z Higuerasem wymyślili magiczny sposób na Nadala i RF wreszcie w finale Rolanda go połknie... A co w finale? Dużo latania do siatki na Kubota i robienia z siebie pokraki. Rzeź niewiniątek, przepaść i wstyd, chyba najbardziej bezradny Federer, jakiego kiedykolwiek widziałem.
I know the pieces fit.
Spoiler:
MTT
W(5)
2025 (2): Adelajda, Barcelona; 2016 (1): Buenos Aires; 2015 (1): US Open; 2014 (1): Rio de Janeiro
F (7)
2017 (1): Queens; 2016 (3): Chennai, Quito, Houston; 2015 (2): Stambuł, Newport, 2013 (1): Brisbane
DUN I LOVE pisze: ↑04 maja 2020, 23:41Ja tam lubię tę jego słabość (?) w postaci przesadzonej wrażliwości. "On zawsze płacze. Jest najczęściej płaczącym tenisistą na świecie" - powiedziała mi 2 dni temu żona. Stało się to przy okazji oglądania przeze mnie poniższego filmiku:
Ja zupełnie przeciwnie, nie lubię płaczących facetów, a już na pewno płaczących w takich sytuacjach. Totalnie się wtedy skompromitował w mojej opinii, do teraz czuję coś w rodzaju wstydu, kiedy na to patrzę.
MTT bilans finałów (22-29)
W: Queen's Club 13, Monte Carlo 14, Australian Open 15, Nottingham 15, Chennai 16, Rio de Janeiro 17, Wiedeń 17, Acapulco 18, Madryt 18, Queen's Club 21, Cincinnati 21, Indian Wells 21, World Tour Finals 21, s-Hertogenbosch 22, Roland Garros 23, Astana 23, Hong Kong 24, Madryt 24, Umag 24, Tokio 24, Australian Open 2025, Dallas 25
F: Auckland 14, Miami 14, Roland Garros 14, Waszyngton 14, World Tour Finals 14, Rio de Janeiro 15, US Open 15, Estoril 16, Pekin 17, Rio de Janeiro 18, Monte Carlo 18, Rzym 18, Lyon 18, Metz 18, Hamburg 20, Madryt 21, St. Petersburg 21, Adelajda-2 22, Buenos Aires 22, Rio de Janeiro 22, Cincinnati 22, Astana 22, Rio de Janeiro 23, Bastad 23, Rio de Janeiro 24, Dubaj 24, Basel 24, Brisbane 25, Buenos Aires 25
Robertinho pisze: ↑04 maja 2020, 23:23
Było duuuużo dobra, czas na łyżkę dziegciu w tej beczce miodu, a potem jeszcze przed północą wjadą cukierki. Zatem: najboleśniejsza, bardziej raniąca, najdłużej siedząca w głowie, najgorsza porażka Feda?
U mnie podium bardzo banalne.
Zeszłoroczny Wimbledon na pierwszym miejscu. Można było wygrać ukochanego szlema w wieku 37 lat, pierwszy raz pokonując po drodze Nadala i Djokovicia, a porażka przyszła chyba w najboleśniejszy możliwy sposób. Siedziało to we mnie dłużej niż cokolwiek wcześniej.
Dalej Wimbledon 2008 i ze względu na przebieg i to, że oddaliśmy Nadalowi nasze królestwo. Co prawda po paryskich finałach można się było tego spodziewać, zwłaszcza, że Fed był po mononukleozie, ale zryw i finalnie ta porażka po zmroku była niebywale bolesna.
No i trójkę zamyka AO 2009. Dobitka po wspomnianym wyżej Wimbledonie. Nie było takiej dramaturgii jak pół roku wcześniej, ale wszystkie okoliczności i sama gra sprawiły, że było to ogromne rozczarowanie.
Bardzo podobnie bym to widział. Obiektywnie nie może być inaczej. Mnie serce pękło jednak na USO 2015. I szczerze mówiąc, tak jak Rogera dalej lubię i jak gra, to mu kibicuję, to Federera - legendy sportu, chyba nie lubię.
Stąd moje psucie radości @DUN I LOVE i @Barty(innym oczywiście też) w latach 2017-18, czego bardzo żałuję, ale nie bardzo wiem, jak im to powiedzieć.
Pamiętam jak dziś moje spotkanie z Dawidem po 40-15, on po nokaucie, ja w sumie miałem wywalone, po meczu było mi smutno, ale szybko przeszło, na zasadzie "i tak wcześniej przegrał karierę". To nie Nadal zabił moją miłość do tenisa, ale Roger, a tak naprawdę ja sam, za bardzo się w jego sukcesy i porażki wkręcając.
Ostatnio zmieniony 04 maja 2020, 23:46 przez Robertinho, łącznie zmieniany 1 raz.
DUN I LOVE pisze: ↑04 maja 2020, 23:37
Jest to bodziec do nakręcania się w trakcie wyścigu, ale po jego zakończeniu, kiedy opadnie kurz to pewnie wygląda tak jak fakt, że Klose ma więcej goli od Ronaldo na MŚ. Niesamowicie to wtedy przeżywałem podczas mundialu w Brazylii, teraz nie wiem jak mogłem w ogóle poważnie do tego podchodzić.
Pamiętam, że podszedłem do tego w ten sposób, że jak rekord będzie należał do kogoś naprawdę wielkiego (czyli Ronaldo) to będzie to coś znaczyło, jak będzie należał do tak suma sumarum średniego piłkarza jak Klose, to będzie trzeba to odebrać jak statystyczną ciekawostkę i nic więcej. Federer rekordy straci, ale w podświadomości większości dalej będzie największy, natomiast legenda Wielkich Szlemów zrobi się bledsza podobnie jak tytuł króla strzelców w historii MŚ.
Dla mnie w Fedzie zajebiste jest to, że jak żaden inny tenisista, którego pamiętam (może randomowo ale poza Roddickiem) budzi same pozytywne wrażenia. Wiadomo, nie każdy propsuje, ale jednak zbiera gość ogrom szacunku, jest to wzór do naśladowania niewątpliwie. Tak jak Sereny wielu nie dzierży na tronie GOATa, szukają Margaret Court czy Graf, to Fed wpadł na to podium również za klasę i bycie normalnym, porządnym gościem.
DUN I LOVE pisze: ↑05 sie 2021, 23:58
Praktycznie wszystkie finały w LA mi uciekły podczas tegorocznych IO. Jestem ogromnie tym zasmucony, za 3 lata już to się nie powtórzy.
Jacques D. pisze: ↑04 maja 2020, 23:43
Naprawdę RG 08 już nikt nie pamięta? Tuż przed spotkaniem było wielkie nakręcanie klimatu, jak to Federer z Higuerasem wymyślili magiczny sposób na Nadala i RF wreszcie w finale Rolanda go połknie... A co w finale? Dużo latania do siatki na Kubota i robienia z siebie pokraki. Rzeź niewiniątek, przepaść i wstyd, chyba najbardziej bezradny Federer, jakiego kiedykolwiek widziałem.
Jakoś średnio. Z perspektywy czasu uważam, że stało się, co się miało stać. A że przed meczem człowiek żył nadziejami i było derwany od rzeczywistości, to już inna kwestia. W ćwiartce z Gonzo czy w połówce z Monfem długimi momentami Fed wyglądał bardzo blado, Nadal z kolei jechał walcem przez cały turniej. Kiedy tak patrzę teraz na to, nie mogło być wiele lepiej w tamtym finale.
MTT Titles/Finals
Spoiler:
MTT - tytuły (34) 2025 (4) Rzym M1000, Madryt M1000, Acapulco, Buenos Aires 2024 (3) Pekin, US Open, Halle, 2021 (4) Sankt Petersburg, Moskwa, IO Tokio, Gstaad, 2020 (2) US Open, Auckland, 2019 (4) Tokio, Halle, Australian Open, Doha, 2017 (1) Cincinnati M1000, 2016 (1) Sankt Petersburg, 2015 (1) Rotterdam, 2013 (3) Montreal M1000, Rzym M1000, Dubaj, 2012 (1) Toronto M1000, 2011 (4) Waszyngton, Belgrad, Miami M1000, San Jose, 2010 (2) Wiedeń, Rotterdam, 2009 (2) Szanghaj M1000, Eastbourne, 2008 (2) US Open, Estoril
Nikt chyba jeszcze nie wspomniał o USO 2009, a parę lat temu Fed mówił, że to tej szansy najbardziej żałuje. Z perspektywy czasu można mniej to rozgrzebywać, bo większość z nas lubi Delpo i teraz po jego wszystkich perypetiach nawet się cieszy, że ma tego Szlema, ale to jak Roger wtedy go "wpuścił" do meczu to był prawdziwy kryminał. Zamiast dobić i wyjść na 2:0 w setach, to wyraźnie zluzował i dał się rozhulać młodemu, spiętemu debiutantowi, który złapał taką pewność gry, że momentami nie było co zbierać. Można było to jeszcze potem wygrać, ale z tego co kojarzę to jeszcze plecy przy serwisie zaczęły przeszkadzać i skończyło się wtopą.