Dokładnie. Najprawdopodobniej wygra jakiś ciołek, który nigdy więcej nie powtórzy tego wyniku. Będzie jak któryś z wykonawców muzyki lat osiemdziesiątych, co zasłynął zaledwie jednym przebojem, puszczanym na okrągło przez następne dziesięciolecia w popularnych stacjach radiowych. Nikt nawet nie będzie pamiętał jego twarzy, czy stylu gry, a w głowie pozostanie tylko irytujący refren. Taki wątpliwy triumfator USOpen nie poradzi sobie nie tylko z dalszą karierę, ale i z własnym życiem. Szybko się załamie, gdy zrozumie, że nie sprostał oczekiwaniom, jakie stawiać będzie mu tenisowy światek. Okrzyknięty przedwcześnie nową gwiazdą sportu, tym który złamał hegemonię BIG 3, zacznie staczać się na naszych oczach po równi pochyłej. Szybko zaczną się nałogi. Wpadnie w alkoholizm albo narkomanię. Najprawdopodobniej w jedno i drugie. Ostatecznie powiesi się w motelu, gdzieś w Azji Południowo- Wschodniej, z samego rana po hucznej libacji z tanimi, skośnookimi prostytutkami. Świat zna wiele takich przykrych historii i w tym wypadku będzie nie inaczej.CajraX pisze: ↑07 wrz 2020, 9:34 Nieważne kto wygra, a i tak będzie pokrzywdzony. Pierwszy raz od lat będzie to ktoś nowy, a puchar będzie wręczany bez publiczności. Taki chichot losu, że mistrz będzie czuł, iż czegoś tu do szczęścia jeszcze brakuje. Wygranej z Fabsterem po drodze do tytułu też będzie brakować. To są szczególiki, ale tenisowy świat chciał zmiany w lepszych okolicznościach. Będzie niedosyt.
Jeśli więc ktoś ma jakiegoś swojego ulubionego tenisistę, który został jeszcze w turnieju, sugerowałbym kibicować, żeby szybko odpadł. Przyszłość mistrza USOpen 2020 jawi się w czarnych barwach.