Stefanos z kolei był w zupełnie innym miejscu i z zupełnie innym bagażem przyjechał na tego szlema. Grał bardzo dużo, wygrał Monte Carlo, poszedł na nożem z Nadalem w finale Barcy. Majowe mastersy wyszły mu gorzej, więc postanowił wziąć dziką kartę do Lyonu, żeby pozostać w uderzeniu. Wygrał turniej i w świetnym nastroju wyruszył do Paryża. Dzisiaj zebrał pierwsze owoce dobrze wykonanej pracy tej wiosny. Gdyby dziś przegrał, mógłby się nieźle wku*wić na siebie i na to wszystko. Trudno sobie wyobrazić lepszą okazję na poprawienie fatalnego bilansu H2H z Miedwiediewem.
Spotkanie wygrał faworyt, być może były widoki na kolejnego seta, być może Grek powinien był to ogarnąć pewniej, ale koniec końców zagrał świetny mecz, najważniejsze punkty rozgrywał jak rutyniarz meczów BO5. Trzeci z rzędu półfinał WS w wykonaniu Greka i niezłe widoki na przełamanie niemocy w meczach na tym etapie.
Bardzo spacerowe rundy miał Zworek, powinien mieć ogromne pokłady sił fizycznych i mentalnych na piątek. Z drugiej strony Grek będzie miał 2 dni przerwy, też powinien być w pełni gotowy.