Ale dużo trafnych opinii w Waszych poprzednich wypowiedziach. Bardzo dobrze się to czyta!
Chyba faktycznie coś w tym jest, odrobinę wbrew ostatecznym wynikom i tym wyśrubowanym rekordom, że Novak nie jest do końca typem kortowego dominatora, nie można mu jednak odebrać tej niebywałej umiejętności dostosowywania się do sytuacji na korcie, która w wielu przypadkach, głównie w tegorocznych wielkoszlemowych występach, pozwoliła mu przebrnąć dalej. Myślę, że gdyby te wszystkie zwycięstwa faktycznie były poparte znakomitą grą, przy której przeciwnik by nie istniał lub po prostu nie miał za wiele do powiedzenia, nikt z nas tu obecnych nie miałby z tym większego problemu, tylko mniej lub bardziej chętnie przyznał, że i ten klasyk, i miano najlepszego tenisisty w historii (jak
@Jacques D. słusznie zauważył, przez krótką pamięć ludzką bądź deprecjonowanie dokonań tenisistów grających w minionych dekadach niebezdyskusyjne) po prostu mu się należały. Tymczasem Djoković, głównie dzięki swojej wytrzymałości i oddawaniu inicjatywy tenisistom, którzy nie potrafili tego wykorzystać, ślizgał się po kolejnych rundach, tracąc zazwyczaj po jednym lub dwa sety. W wielu meczach wyglądało to tak, jakby uciekł spod topora i w kolejnym miał już odpaść, ale zawsze się to jakoś udawało. Nie chcę mu w niczym ujmować, nawet odrobinę podziwiam go za to, że pomimo takiej gry stanął przed szansą skompletowania kalendarzowego Wielkiego Szlema, ale w moim odczuciu taki stan rzeczy był po prostu następstwem tego
status quo w tenisie, o którym już tyle napisaliśmy - braku młodszych tenisistów, będących w stanie wykorzystywać swoje szanse. Ten finał US Open, czyli lanie, jakie Serb zebrał od młodszego, świetnie przygotowanego fizycznie tenisisty, w nietuzinkowej formie i łaknącego sukcesu, na przestrzeni tegorocznych występów Novaka w WS powinien mieć miejsce co najmniej kilka razy.
Zmierzam do tego, że sukcesy Novaka w dużej mierze (nie mówię o tych kilku sezonach, gdzie jego wyższość nad innymi była bardzo widoczna zarówno na korcie, jak i na tablicy wyników) zależały od wspomnianej adaptacji do gry przeciwnika i wydolności fizycznej, której w tym wieku i po tak wymagającym sezonie (pomimo okrojonych występów to nagromadzenie w ostatnim czasie było ogromne, o czym już wspominał
@DUN I LOVE) po prostu zabrakło. Czy ta ostatnia porażka jakoś specjalnie wpływa na wizerunek Serba jako GOATa, to kwestia mocno dyskusyjna, bo takie mecze na przestrzeni kariery już mu się zdarzały. Z drugiej strony, choć pewnie będzie to wynikało też z osobistych powodów, nie potrafię go sytuować wyżej od Federera, Nadala, Samprasa, o legendarnym Laverze już nie wspominając. Rozumiem rzecz jasna, że liczby jakie Novak wykręcił nie są dziełem przypadku. Nie widzę w jego przypadku jednak tego, co widoczne było w przypadku wspomnianych mistrzów. Świetni wizerunkowo, niesamowicie charakterystyczni i jedyni w swoim rodzaju dominatorzy, którzy w swoim peaku zmietliby chyba z kortu każdego przeciwnika, niezależnie od jego nazwiska. A te znakomite Fedale, kiedy obaj panowie byli świetnie dysponowani, poza samymi emocjami dostarczyły też wielu niezapomnianych wymian.
Oczywiście, mając na uwadze kariery wszystkich wymienionych wyżej tenisistów, nie jestem w stanie jednoznacznie wybrać tego, którego uważam za najlepszego. Każdy ma mocne i słaby strony i każdy prezentował wybitną formę przez dłuższy czas, o czym świadczą seryjne zwycięstwa, nie można więc powiedzieć, że któryś po prostu wystrzelił z formą tylko na chwilę. Zmierzam do tego, że pewnie już na samym końcu, kiedy już wszyscy odwieszą swoje rakiety na kołek, i tak będziemy podzieleni. Jedni będą patrzeć na same liczby (gdzie pewnie Novak będzie brylował

), drudzy będą kierowali się sympatią, inni będą brali pod uwagę estetykę gry, a jeszcze inni wszystko naraz. Ale czy da się kogoś takiego tak jednoznacznie i bezdyskusyjnie wybrać? Śmiem wątpić.
