DUN I LOVE pisze: ↑23 sie 2022, 7:51
A może oczekiwania wobec niego były przesadzone? 19-letni dzieciak z którego na siłę chce się zrobić Nadala (nie wiem po co).
Dokładnie. Bawi mnie nieodmiennie to nabieranie się na plewy ludzi, którzy niby sporo tego tenisa oglądają - jakie przełożenie mają dziś sukcesy w tych wszystkich Barcelonach, Madrytach i Montrealach na Szlemy? Jakie przełożenie miały w przypadku Zwieriewów, Hurkaczy, Miedwiediewów i Ciapasów, którzy razem zdobyli całego 1 Szlema, a w Mastersach radzili sobie zupełnie nieźle, ba, nawet obiecująco? Odkąd Rafole większość tych turniejów odpuszczają, to takie większe kurniki, przez format bo3 mające o wiele więcej wspólnego z "250" niż Szlemem, tak jeśli chodzi o charakterystykę wysiłku psychicznego, jak i przede wszystkim fizycznego. Dopóki Alcaraz nie wykona wynikowego i jakościowego przejścia od pozostałych turniejów do WS, nie da się o nim powiedzieć nic prócz tego, że jest kolejnym dość obiecującym młodym tenisistą, może bardziej od reszty z ostatnich parunastu lat jeśli chodzi o repertuar i intensywność gry, co wciąż nie mówi o nim praktycznie nic w kontekście 4 najważniejszych turniejów w roku.
I jeszcze te głupoty o "potrzebności".

Użycie tego typu sformułowania miałoby sens chyba jedynie w odniesieniu do walki z Rafole i powstrzymania ich od historycznej dominacji, ale na to się (na całe szczęście) Hiszpan nie łapie, bo jest po prostu za młody i zanim zdążył wkroczyć do gry o najwyższe cele, rekord Federera został już dwukrotnie pobity, i prawie na pewno zostanie dość wyraźnie poprawiony w fazie, kiedy Carlitos będzie wciąż w trakcie zawodniczego dojrzewania. Do zgrai klaunów z roczników 89-99 miejcie pretensje i wymagania, to ona walnie przyczyniła się do patologicznego stanu, który mamy teraz, Alcaraz na szczęście z racji metryki nie miał na to żadnego wpływu. I bardzo dobrze, bo będzie można go oglądać bez mieszania go z uselessowo - żenowym bagnem (no chyba, że zaraz też zacznie seryjnie kompromitować się z Rafolami, wtedy będzie trzeba inaczej na niego spojrzeć).
Ta cała obrona powyżej jest oczywiście raczej w imię sprawiedliwości niż jakiejś szczególnej sympatii do Carlitosa, który mnie jak dotąd ani ziębi, ani grzeje. To znaczy, całkiem estetycznie gra, wygląda dużo konkretnej niż te wszystkie wymysły z ostatnich czasów, ale faktycznie ciężko mu na razie przypisać tę "iskrę bożą", tę wyrazistość, która sprawia, że dany zawodnik zdobywa kibicowskie serce, choć kto wie, może jeszcze się to zmieni, magię paru innych zawodników/zawodniczek też odkrywałem po latach. Na razie ciężko mi w to uwierzyć, bo ja ogólnie mam już od lat coś z tymi młodymi tenisistami, co sprawia, że mnie wręcz od nich odrzuca, tak tenisowo, jak i mentalnie. A już zwłaszcza z Hiszpanami - nie wiem, czy to trauma Nadala, czy jeszcze coś innego, bo te stare pokolenia z Ferrerem czy Moyą były bardzo fajne, natomiast od pewnego czasu co się jakiś Hiszpan pojawi, to nie mogę na niego patrzeć

(w przeciwieństwie do samego kraju, który mnie bardzo ciekawi i nawet planuję się wybrać w najbliższym czasie, jeśli się uda).
Tak czy inaczej, czysto obiektywnie patrząc, Alcaraz naprawdę na żadną konkretną krytykę jeszcze nie zasłużył. Pastwcie się nad tym elitarnym śmieciowiskiem, jakie usypywano w tenisise od Nishikoriego po Cipasa, tam jest do tego najlepsze pole.