Nie pchniemy do przodu, bo obaj zakopaliśmy się po przeciwnych stronach i od początku żaden z nas nie był/nie jest zainteresowany nie tyle zmianą zdania, co nawet lekką modyfikacją jakiegokolwiek poglądu. Samo wygrywanie pierścionków jako faworyt, to akurat duża sprawa (przykładowy LBJ zamiast 4/4 zrobił 2/4), nawet ci Warriors drugi raz z rzędu mieli spore kłopoty, kiedy trzeba było bronić tytuł, a za rok może być jeszcze trudniej. A, że Bulls mieli najmocniejszy skład? Mieli najlepszego koszykarza w historii, co przy ówczesnym budowaniu składów (gwiazdy miały swoje zespoły i raczej nie łączyły się w big x) musiało tym poskutkować, bo żaden inny zespół nie mógł już mieć Jordana.
simon pisze:Przecież sam wiesz, że Jordan poszedł grać w baseball, Bulls wstawili w jego miejsce Pete'a Myersa, dołożyli Kukoca z Kerrem, do tego trochę kosmetyki i wygrali 55 meczów w RS, w PO odpadając z późniejszymi finalistami po g7
Nawet poświęciłem chwilę, żeby to zweryfikować (tzn. znam historię, ale wiem też, że to jeden z ulubionych argumentów fanów LeBrona/hejterów Jordana do manipulacji). Po pierwsze, ci zawodnicy się rozwinęli, taki Grant np. po sezonie poszedł do Magic i był bardzo ważną częścią zespołu grającego w finałach, Pippen w wieku 29 lat raczej gorszy nie był, wielu dostało większe role, więc jakoś to pchnęli. Poza tym mieli srs wyraźnie słabszy niż w poprzednich sezonach, bilans był jaki był dzięki wielu zwycięstwom w końcówkach (13-4 w takich spotkaniach, 6-7 w '93), a w następnym sezonie do powrotu Jordana wykręcili bodajże 34-32. Wiadomo, tankować nie tankowali, bo mieli ogarniętego trenera, niezłych zawodników, jakiś system, a MJ też nie wysysał z drużyny całej energii i umiejętności, ale gdyby sytuacja się utrzymała i Jordan by już nie wrócił, to byliby sobie takim średniaczkiem typu dzisiejszych Blazers.
Z Twojej narracji wynika, że LeBron w sumie sam przeszedł ten wschód, no od czasu do czasu stanęło obok niego dwóch zawodników na boisku. Wrzuciłem sobie na wiki te PO 2007, żeby odświeżyć przebieg serii i nawet głupie staty typu liderzy punktowi poszczególnych meczów wskazują, że James nie wrzucił najwięcej pkt bodajże w pięciu spotkaniach (przy okazji muszę też odszczekać to zmasakrowanie w finałach, bo jakoś wyrzuciłem z głowy, że dwa mecze w Cleveland przegrali łącznie różnicą czterech punktów). Przede wszystkim Gibson w G6 z Pistons zrobił świetną robotę, Larry Hughes na początku PO był całkiem przyzwoity, Marshall kojarzy mi się z fajnymi występami, ale tu mogę coś kręcić, łysy Zydrunas miał momenty, Varejao walczył na tablicach. Napisałem o wymarzonym wsparciu, być może faktycznie trochę na wyrost, miałem jednak na myśli wybór okrojony o najlepszych w lidze. Przecież układ: "my zostawimy serce w obronie, a ty zrób coś z niczego z przodu" zawsze pasował Jamesowi, dlatego nawet w tych finałach 2015 potrafił coś szarpnąć. To oczywiście jego wielkość, niemniej mnie chodzi o to, że postaw mu zamiast Gibsona, Damona Jonesa i Pavlovica jakiegoś DeRozana, Rudy'ego Gaya i Rajona Rondo, a ta drużyna będzie dużo gorsza. Mimo, że na pierwszy rzut oka są lepsi niż ten szrot.
simon pisze:Tam chodziło o odstawienie Boguta i przejście na small ball.
Tam chodziło o to, że lepsi zawodnicy zaczęli grać większe minuty kosztem słabszych. A odstawienie Boguta? Są ludzie (i to nie znowu jakieś kompletne błazny), którzy twierdzą, że brak Australijczyka również miał wpływ na wtopę z 3-1 rok później, więc jak zgadzam się, że bez Andrew zaczęło to lepiej wyglądać, tak jednak w pierwszej kolejności doceniłbym Iguodalę i Lee.
simon pisze:Bierzemy pod uwagę to w jakich drużynach i z jakimi kolegami tych trzech grało rywalizując z 50W albo 60W drużynami, czy nie ma co?
Możemy wziąć pod uwagę tylko ogólną liczbę serii z takimi zespołami, właściwie to głównie to miałem na myśli (słabsi partnerzy, słabsze zespoły do ogrywania), ale rozumiem, że jak przeczytałeś Jordan, Kobe i LeBron w jednym zdaniu, to aktywowałeś tryb "fanboy".
Moje top 5 to pewnie Jordan, Bird, Jabbar, Shaq, LeBron (pozycje 2-5 kolejność przypadkowa), pewnie do jakiejś zmiany byś mnie przekonał. Porównywanie do obecnych przepisów (a w zasadzie wrzucenie ich w obecne przepisy, bo przecież żyjąc w dzisiejszych czasach uczyliby się grać inaczej) mija się z celem, bo tacy mistrzowscy Bulls, gdyby znaleźli się w PO 2018 z tym co grali, mieliby wielkie problemy, by wygrać serię z kimkolwiek. Więc odnoszę się do sytuacji, w której w swoich czasach każdy z tych panów będąc najlepszym graczem ligi, gra w konferencji, w której znajduje się jeden, może dwóch grajków z top 10 (z czego żaden z top 5), a przez 7 sezonów ma w dodatku całkiem sensowne wsparcie, myślę że przy zdrowiu (to jest wielki atut LBJ trzeba przyznać) zrobiliby to samo.
Prawdopodobnie na tym zakończę, a przynajmniej na pewno zrobię sobie kilka dni przerwy. Właśnie ogarnąłem, że na stworzenie powyższego potrzebowałem ponad 30 minut, a na nadmiar czasu ostatnio nie narzekam, ponadto zbrzydły mi dłuższe formy, no i też dosyć ważne - w zasadzie bronię faceta, którego nawet nie lubię. Już lepiej poświęcić się dyskusjom Messi vs Ronaldo, bo Portugalczyka jednak darzę sympatią, a Leo stał się dużo łatwiejszym celem od LeBrona.
Dla mnie GOAT-em jest Jordan, dla Ciebie może być LeBron, tak samo jak w tenisie możesz woleć Agassiego od Federera. Mnie nic do tego.