+1 za każdy jeden akapitKiefer pisze: ↑14 cze 2021, 15:52 W sumie pierwszy raz ten Wielki Szlem wydaje mi się naprawdę realny. Oczywiście w historii męskich rozgrywek temat był prawie zawsze zamykany po RG, ale w 2016 roku nie sądziłem, że Serb wygra Wimbledon i US Open i będzie kontynuował serię 6 tytułów wielkoszlemowych z rzędu, wydawało mi się to po prostu mało prawdopodobne.
Teraz jest inaczej, ma jasno postawiony cel i zrobi wszystko by go osiągnąć. W kontekście Wimbledonu znakiem zapytania jest głównie regeneracja po RG, fizycznie dużo go kosztował ten turniej, tydzień krótszy okres między RG a Wimblem również nie działa na jego korzyść, ale jeśli się zregeneruje, to jest dla mnie porównywalnym pewniakiem co Rafa w Paryżu.
Zostaje US Open, tam będzie niewątpliwie najtrudniej, dojdzie również presja, której nie sprostała 6 lat temu Serena Williams. No może nie aż taka, Serena grała u siebie i to chyba nie pomagało. No ale znowu, kto ma temu mentalnie i fizycznie sprostać jak nie Djokovic?
Chciałbym tak nawet z ciekawości zobaczyć Novaka w finale US Open już po wygraniu Wimbledonu w tym roku. Ciekaw jestem czy by sobie poradził, jakby ten mecz wyglądał, a poza tym to naprawdę coś byłoby być świadkiem meczu o Wielki Szlem. Ostatnia taka sytuacja to chyba Steffi Graf w 1988, to nie wydaje mi się, aby ktoś od czego czasu wygrał w Australii, Francji i Wimbledonie w jednym roku.
@Jacques D.
Czy dobrze pamiętam, że końcówka tego posta to nawiązanie do 2008 dotyczy wpisu, który kiedyś zamieściłeś? Chodziło w nim o to, że "Nadal zabił piękny tenis" pokonując Federera w finale Wimbledonu oraz pokazał, że taki "siłowy" tenis z linii końcowej się po prostu opłaca?
A co z 2001? Bo mnie się kojarzy ten rok z porażką Samprasa w IV rundzie (a jakże) Wimbledonu z (to też ciekawe) Rogerem.
I chyba znów, odnośnie tematu nawierzchni, to chyba w tym roku została mocno zwolniona trawa, praktycznie gra serwis-wolej zginęła (poza finałem i graczami jak właśnie Ivanisević i Rafter), przez co typowe ziemniaki (jak to ja ich nazywam) jak Kuerten czy Costa wróciły na Wimbledon po kilku latach przerwy.