Rroggerr pisze:Jednak pozwoliłem sobie założyć, że trochę inaczej wyglądałyby wady i mankamenty Samprasa, gdyby urodził się w erze New Ballsów, gdzie zawodników grających stricte serve & volley nie było, większość zawodników tej epoki nie tylko grało agresywnie, ale też była znakomita jeżeli chodzi o krycie kortu (nawet Roddick), a tym samym i ogólną kortową wszechstronność. Trochę przesadziłem, że Sampras urodzony w epoce NB mógłby osiągać takie sukcesy, jak w latach 90. - gdzie trafił na idealną dla siebie epokę, chodziło mi o coś innego. Jestem przekonany, że jeśli Sampras urodziłby się w miejsce Federera, nie tak wydatnie, ale także zdominowałby tę epokę. Wiadomo, że to gdybanie do n-tej potęgi, ale już kiedyś chciałem poruszyć ten regularnie pojawiający się wątek. Skoro ktoś przypuszcza (słusznie wg mnie), że Djokovic, Murray i Nadal swoim tenisem dostosowaliby się do gry w latach 90. - nie widzę powodów, żeby analogicznie nie sądzić, że podobnie działałoby to w drugą stronę.
Wiadomo, trzeba zacząć od tego, że każdy gra w swojej epoce i to w niej wygrywa, a Sampras wkomponował się we własną tak samo genialnie jak Federer, Nadal i Djoković w swoje. Ale już dawno temu pisałem, że tenis wyewoluował do tego stopnia, że nikt z dawnych mistrzów nie miałby czego szukać w dzisiejszych realiach (zresztą sami ci mistrzowie sprzed lat przyznają, że tenis zmienił się prawie nie do poznania i oni ze swoim stylem by teraz nie wygrywali). Wydaje mi się, że tylko Agassi i właśnie Sampras mogliby się liczyć i trochę namieszać (reszta to ubodzy krewni dzisiejszych cyborgów). Agassi ze względu na to, że potrafił przeciwstawić się każdemu rodzajowi tenisa i tę umiejętność szybkiego zagrywania wznoszących piłek (choć on nie był aż tak regularny jak najlepszy Djoković i poruszał się jednak wolniej od Novaka), a Sampras za serwis, którym ustawiał sobie punkty, i siłę forehandu, który wyprowadzał całym ciałem jak rasowy bokser (od samych stóp). Z drugiej strony moc forehandu Pete'a była potęgowana przez rakietę z bardzo ciężką główką, co z kolei równoważył ekstremalny naciąg (silnie napięty struny), dzięki czemu miał większą kontrolę, zwłaszcza przy wolejach, ale musiał też brać większy zamach, żeby uzyskać silne uderzenie. Obecnie nikt nie używa takiej rakiety i nawet Federer grający najbardziej oldschoolowo z czołówki rzadko stosuje taki typowo płaski forehand. Ponadto o ile w latach 90-tych do zdobycia punktu wystarczyły dwie mocniejsze piłki Samprasa, tak na obecnych mistrzów defensywy takich zagrań potrzeba z pięć albo i nawet więcej. Na pewno Amerykanin, aby móc dziś wygrywać, musiałby być bardziej wszechstronny i prawie tak samo jak atakować umieć się bronić. Teraz dobry tenisista musi umieć wszystko, a kiedyś Samprasowi wystarczał serwis, wolej i czasem forehand. Dlatego dzisiaj miałby szansę tylko i wyłącznie na szybszych nawierzchniach, bo na pozostałych brakowałoby mu regularności (mistrzem gry z głębi kortu to on zdecydowanie nie był). Wspominałem tez o jego słabości backhandowej. Pete, owszem, potrafił dobrze mijać z tej strony, ale w wymianach albo popełniał błąd, albo zagrywał łatwą, wysoką piłkę na środek kortu. Aby przykryć tę słabość często decydował się na odwrotny forehand bądź na slajsa, po którym szedł do siatki. Z drugiej strony bez przesady - mimo tej słabości wygrał 14 Szlemów, a z kolei Agassi miał jak na lata 90-te taki sobie serwis i niezbyt groźną grę przy siatce. Zresztą możliwe, że gdyby Sampras dorastał tenisowo w "naszych czasach" miałby oburęczny backhand (przecież kiedyś to właśnie od niego zaczynał, dopiero potem za namową trenera przerzucił się na jednoręczny). Inna sprawa, że nie jestem przekonany, czy stosując obecne metody treningowe Pete byłby kiedykolwiek takim tytanem sprawności jak Nadal, Djoković czy Murray, i czy tak dobrze jak oni potrafiłby kryć kort. Najprawdopodobniej nie pasowałby mu też styl Rafy tak jak Federerowi. Skoro już jestem przy Rogerze, to zaryzykuję stwierdzenie, że wrzucony do epoki Samprasa wygrałby więcej niż Pete wrzucony do jego ery. Trzeba przede wszystkim zauważyć, że Federer wyróżnia się w gronie dzisiejszych mistrzów tradycyjnym podejściem, bo może grać właściwie w każdy sposób i w jego najlepszych latach można było sobie łatwo wyobrazić, że wygra np. Halle na trawie grając w stylu Newcombe'a czy McEnroe'a. Pamiętam zresztą mecz z Raoniciem w Madrycie 2012, w którym widząc, że nie idzie mu z głębi kortu (na niebieskiej mączce) zmienił taktykę na serve&volley. Odnośnie takiego Nadala, to on ze swoim stylem nie ugrałby a latach 90-tych niczego ani na trawie, ani syntetyku, bo wtedy nie dało się bronić nawet, jak robi to Federer. Chętnie zobaczyłbym też, jak Rafa grzmoci swój topspin rakietą bez wytłumiacza drgań i superlekkiej ramy z tworzywa amortyzującego uderzenie piłki o struny - na tamtych ramach odpadłby mu nadgarstek i miałby zagwarantowany łokieć tenisisty.
Rroggerr pisze:Obecnie nie sprawdza się agresywny baseline? Rozwinę później - przede wszystkim trzeba mieć na uwadze, że zawodnicy o nawet porównywalnym potencjale jeżeli chodzi o serwis do Samprasa najczęściej nie prezentują swoim tenisem jakiegokolwiek innego poważnego argumentu. Daj Del Potro niezłego woleja i spotkanie z Djokoviciem na Wimbledonie rozstrzygnąłby na swoją korzyść - chyba w 3. secie tamtego pojedynku była sytuacja, że miał break pointa na rakiecie przy sieci i stosunkowo łatwego woleja do skończenia posłał w siatkę, zresztą w innym temacie przerabialiśmy ten wątek. Raonic z niezłą sprawnością i całkiem solidnym forehandem robi Top-10, Isner kosi turnieje na amerykańskim hardzie, potrafi urywać spotkania i sety Djokoviciowi...
O tym, że taki tenis do końca się nie sprawdza, mówiłem w kontekście sytuacji na szczycie, a chyba przyznasz, że w najlepszej czwórce ostatniej dekady mamy trzech defensorów i jednego atakującego Federera. Patrząc dalej na listę oczywiście nie brakuje zawodników ofensywnych (gdyby wskazać jakiegoś liczącego się zawodnika grającego podobnie do Samprasa, to narzuca się tylko Tsonga, który niczego wielkiego nie zdobył), ale w tym roku przez defensywę Djokovicia i Nadala potrafił przedrzeć się tylko Del Potro, choć Argentyńczyk i tak przegrał większość meczów z Novakiem i finał IW z Rafą.
Rroggerr pisze:Nie rozumiem. Według mnie ciężko zakwestionować, że właśnie w tej epoce tenisa zdecydowanie więcej niż w poprzednich dekadach mówi się o przygotowaniu atletycznym czy cechach wolincjonalnych - co idealnie obrazuje, w jakim kierunku poszedł tenis.
To prawda. Gra jest szybka, kondycyjnie wymagająca, bez wielu fajerwerków technicznych, ale oparta na solidnym fundamencie wypoconym na siłowni i na treningu.