Nie no, fajnie, że nie da się teraz niczego przewidzieć i każdy kolejny turniej może czymś zaskoczyć. Fajnie, że do gry włączył się Wawrinka, a w Indian Wells ktoś, kto jest w stanie wprowadzić coś nieszablonowego (Dolgopolov), tylko wydaje mi się, że poziom, do którego reszta ma się równać, nie wyznacza zaplecze, któremu oberwało się tu już wielokrotnie, po czym nagle z dumą wstawia się podpis Stan The Man, tylko ścisła czołówka. Pod koniec zeszłego roku pisałem, że gdyby przeprowadzić taki eksperyment i wyrzucić z tenisa Nadala i Djokovicia, to stawka byłaby bardziej wyrównana i niektórym mogłoby się wydawać, że poziom jest wyższy. Teraz mamy właśnie bardziej wyrównaną stawkę, ale w rozgrywkach są ci przeze mnie wymienieni i tę słabość (zresztą nie tylko ich na ten moment) widać jak na dłoni. Niby dobrze, bo od zwycięstwa Del Potro na US Open do AO 14 nie wydarzyło się nic przełomowego, a w Indian Wells nie było tak ciekawie chyba od 2010 roku (ja nie sięgałbym tak daleko, tylko przypomniałbym sobie zeszły rok i edycję 2012), gdzie w (nudnym) finale spotkali się Ljubicić i Roddick, co nie Mario? Można też powoływać się na wyczyn Wawrinki i mówić, jak to wszyscy nagle cudownie uwierzyli, że mogą pokonać tych z czołówki, podczas gdy Stan sam potrzebował kilkudziesięciu meczów, aby wejść na ich obroty, a w jednym turnieju okazać się od nich lepszym (i tak twierdzę, że Szwajcar zagrał lepiej z Djokoviciem w Melbourne i Nowym Jorku 2013 niż teraz, co potwierdza słabość Novaka w Australii 14), natomiast Federer po słabym sezonie, kiedy był celem nawet dla Stachowskich i Del Bonisów, sobie teraz wygrywa (to co, rywale przestali wierzyć, że mogą dopaść prawie że 33-latka – nie, bo chodzi o formę). Dowód na słabość Nadala w IW? Ano chociażby ten wspominany mecz z Gulbisem sprzed roku, w którym, mimo że wracał na korty i miał sporo szczęścia, grał lepiej niż teraz z Dolgopolovem. Pojawiła się tu też kwestia wielkości Rafy i Novaka. Pierwsza to taka, że wcześniej nigdy nie było takich tytanów sprawności jak oni, a druga, że nawet to, że nie są w formie ze swoich najlepszych pojedynczych sezonów, nie znaczy, że są do pokonania w Szlemach. Oni i Federer grali sobie w swojej lidze przez lata, rok temu wypadł z niej Roger, ale taki Lendl uważa, że nastąpi powrót do ich dominacji. Nie widzę jednak w tym gronie Murray’a, bo Szkot nie jest po prostu wystarczająco dobrze przygotowany do sezonu. Nie kryję, chętnie poczytałbym też sobie o rywalizacji w latach 2004-2007. Jeśli była to rywalizacja o oklep od Federera w finale (poza clay’em), to nie była to żadna rywalizacja. Byłoby tu na forum tyle zachwytów, gdyby przenieść się do tamtych czasów? Front na pewno by się zmienił. A może tylko fani Rogera są tacy marudni.
Robertinho pisze:No tak, bo przecież przez ostatnie 2-3 lata grali na niesamowitym, nieosiągalnym dla reszty poziomie, a jakiekolwiek ruszenie ich przed półfinałem graniczyło z cudem. ..
Skoro nikt nie umiał wtedy osiągnąć ich poziomu, to był to nieosiągalny poziom, nie? Czy to już dla Ciebie za duże słowo?
Robertinho pisze:Andy Murray to jak pamiętamy zawodnik który wzniósł tenis na niespotykany dotąd poziom, ledwo pokonując Verdasco i Janowicza, a na końcu dobijając skłaniającego się Djoko, którego zresztą epicka forma dała mu jednego Szlema przez dwa i pół roku.
Jeśli według Ciebie Murray wygrał ledwo z Janowiczem, to chyba oglądaliśmy dwa różne mecze. Dla mnie to nie była żadna niespodzianka, że Polak wygrał wtedy seta, bo on, jeśli siedzi mu forehand i serwis, może pokonać prawie każdego na każdej nawierzchni, a zwłaszcza na trawie. Tylko w przypadku takich tenisistów im dalej w mecz, tym trudniej, bo zaczyna pojawiać się zmęczenie i przestają oni z reguły tyle trafiać. Tak więc Murray cierpliwie przeczekał Jerzego, a potem metodycznie go wypunktował (w sumie już w drugim secie to zrobił). Senior Tomaszewski też nie miał wątpliwości, kto był wyraźnie lepszy na korcie. Poza tym dlaczego oceniasz formę Andy’ego na podstawie jednego meczu z Verdasco? Pierwsze dwa sety Szkot zagrał tam, jakby dopiero co wstał z łóżka (czyli mniej więcej tak, jak gra teraz). Przytrafił mu się ten jeden słabszy dzień, co zdarza się przecież czasem każdemu mistrzowi w drodze do zwycięstwa w Szlemie. Dlatego nie widzę sensu w analizowaniu każdego meczu z osobna. Nawet szczytowy Federer nie miałby łatwo z Murray’em z ostatniego Wimbledonu - Andy umie grać przeciwko Rogerowi na trawie. W rachunkach Szlemów Novaka też coś Ci się pomyliło. Jak już wyciągasz takie smaczki, to mógłbyś to robić w zgodzie z faktami.
Mario pisze:Djokovic przez ostatni rok gra dobrze?
Djoković poza kilkoma meczami grał wtedy oględnie swoje – to, co zawsze grał, może poza 2011 rokiem, po którym spadł trochę z tamtego pułapu (ale za to genialnego). Jeśli chodzi o ten sezon, to Novak na pewno się jeszcze przełamie, najbardziej chciałbym, aby na RG. Nie skłaniałbym się do totalnego krytykanctwa jego gry, chyba że będzie więcej meczów, kiedy wystarczy byle challengerowy przebijacz, a Serb nie do końca wie, jak ma uderzać piłkę.
Robertinho pisze:Podobnie jak finały Szlemów słabo grającego Djokovica
Z takich turniejów przypominam sobie tylko US Open 2013. Jednak i tak prawda jest taka, że tylko Novak mógł powstrzymać Nadala w tamtym turnieju (co pokazał w drugim i trzecim secie) i na szczęście taki właśnie był finał.