Sam Nadal wydawał mi się już przegrany, ale okazuje się, że były to jakieś techniczne niuanse. Jego trzeba by było wrzucić do trumny, trumnę zabić gwoździami, obtoczyć stalowym łańcuchem, zapiąć stalową kłódką, klucz wrzucić do pieca hutniczego, a trumnę na środku oceanu, żeby się skończył.
Gdyby Federer nie dał się wciągnąć w niezbyt ciekawą dla siebie rywalizację z Nadalem i była ona bardziej wyrównana, to dałoby się powiedzieć, że mecz 35-letniego Federera wracającego po półrocznej przerwie i dokonującego takiego zrywu z Nadalem słabnącym w poprzednich sezonach to bez mała takie ostatnie wielkie spotkanie w karierze dwóch najlepszych tenisistów w historii, i to w Australii, gdzie ich różne porażki były najboleśniejszymi w karierze. Jestem bardzo ciekaw początku finału, bo można by pomyśleć, że po tylu rozegranych ze sobą pojedynkach nie będą już odczuwali wzajemnej presji, a jednak nie widzieli się przy tak ważnej okazji od sześciu lat.
Jeśli ktoś myślał, że Dimitrov padnie w boju (i to jeszcze po trzecim secie!), zatrzymał się mniej więcej na Monte Carlo 2013.Lucas pisze:I Bułgar i Hiszpan zaskoczyli mnie swoim stanem fizycznym w piątym, niby Grisza trochę spuchł, ale to była też sprawa głowy.
Również tak to widzę. To był mecz życia Dimitrova. Nie w takim sensie, że wspaniale grał, tylko, że taki mecz i taka szansa mogą się zdarzyć tylko raz. Nadal stoczył takich spotkań wiele, a Dimitrov przegrał ten jeden, jedyny raz.Robertinho pisze:Dla robiących sobie nadzieje odnośnie Dymitrowa, liczących, że to będzie dla niego taki pojedynek, jak pamiętny półfinał z Djokovicen tutaj dla Stana, zapowiedzią wejścia do absolutnej elity. Otóż nic takiego nie nastąpi. Ten mecz będzie dla niego dokładnie tym, czym był półfinał AO 09 dla Verdasco.